6 ~ Proszę, nic nie mów.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

POV Maya ~~~

Idę dzisiaj z rodzicami na jakąś kolacje do ich przyjaciół. Ciągle mi trują żebym była miła. Czemu miałabym nie być? Czy ja jestem chamem? Jestem. No fakt, jestem. Ale tylko wtedy kiedy ktoś jest głupi i nie do zniesienia. Potrafię czasem być miła. Jeśli nie będą mnie irytować to nic się nie stanie. To nie ja atakuje ludzi o tak sobie, to oni mnie prowokują.

W szkole ostentacyjnie lekceważyłam Riley. Czyli specjalnie zwracałam uwagę by następnie pokazać, że mam ją gdzieś. Jestem na nią wściekła. Wolała pójść z Lucas'em to proszę bardzo. Pokazuje to, że nie zasługuje na moją uwagę. Nie będę trzymać z kimś kto trzyma z Friarem. Przecież to jest taki przegryw i prostak. Skoro jest przystojny a nie umie utrzymać przy sobie dziewczyny to chyba coś jest nie tak, prawda?

Po lekcjach poszłam z Missy do parku. Chcę w końcu spokojnie się przespacerować. Bez kłótni i awantur. Może właśnie tego potrzebuje nasz związek? Skoro Riley mi przegadała i odrzuciłam Devi, będę w stanie skupić się na Missy. Może to co się już wypaliło znowu zaiskrzy.

— To jak mają na imię ci ludzie do których idziecie? — zapytała i wzięła mnie za rękę

— Nie wiem, nie znam ich. Nawet dziwię się, że się przyjaźnią. Rodzice rzadko są w domu. Praca, praca i praca.

— Gadają, że przyjaźń może wiele przetrwać. Nie wierzę w przyjaźń. —  powiedziała

Uniosłam brwi i westchnęłam. Spojrzałam na Missy i zrobiło mi się jej odrobinę żal.

— Ja wierzę — powiedziałam pewnie — Mam Farkla on zawsze może na mnie liczyć a ja na niego. Chciałabym aby tak było zawsze. Będę się o to starać. Z Zay'em tak samo.

— To słodziutkie — odparła Missy i przytuliła się do mojego ramienia

Uśmiechnęłam się i przyciągnęłam ją jeszcze bliżej.

— Maya?

— Tak?

— Wierzysz w miłość? Wieczną? — zapytała

Zatrzymałam się, a że trzymam jej rękę ona też przystanęła. Spojrzałam Missy w oczy i zaczęłam myśleć nad odpowiedzią.

— Nie wiem.

— A myślisz że kiedyś ty...

— Co ja?...— zadzwonił mi telefon więc wyciągam go z kieszonki — To mama.

Odebrałam, a Missy wygląda na zawiedzioną brakiem odpowiedzi na jej pytanie. Nie wiem nawet do końca o co w nim chodziło. To chyba lepiej.

— Cześć mamo.

— Wróć już do domu, zaraz idziemy — powiedziała

— Dobra, już idę — powiedziałam i się rozłączyłam — Muszę iść.

Missy cmoknęła moje usta a ja się uśmiechnęłam.

— Do jutra — powiedziała i tym razem złączyła nasze usta

______________
POV Riley

Dziś w szkole Maya zachowywała się jak dzieciak. Ciągle zderzała się ze mną bez słowa. Nie chcę jej uwagi, ale jednak jakoś to odczułam. Wczoraj głupio się zachowałam, wiem o tym. Po prostu chciałam jej dowalić, żeby nie myślała że może sobie mną rządzić. Ona jest tak cholernie nie zrozumiała. Coś mnie do niej ciągnie ale też coś odpycha. Nie rozumiem.

— Co gotujesz? — zapytałam mamę wchodząc do kuchni

— Kolację, mamy dziś gości. Posprzątałaś pokój?

— Tak. A kto w ogóle przychodzi?

— Dawni znajomi.

— To o ten typ Shawn, o którym tata ciągle gada?

— Tak, to on z żoną i córką.

— Ostatnio mało o nim wspominał. W sumie to, już długo.

Przeanalizowałam sytuacje. Może byli skłóceni?

— Być może.

Powiedziała to jakoś dziwnie. Jakby próbowała mnie oszukać czy coś w tym stylu.

— Pomóc ci w czymś? — zaproponowałam

— Możesz wyrzucić śmieci.

— No dobrze.

Wzięłam worek i wyszłam z mieszkania. Wracając od kontenera spotkałam Lucasa. Wczoraj kiedy wystawiłam Maye i poszłam z Lucasem, do niczego nie doszło. To nie była żadna randka ani nic z tych rzeczy. Nie spędziliśmy nawet godziny. Po 30 minutowej rozmowie, poszłam do domu. Mówił, że wtedy przy szkole nie chciał mnie zapraszać na randkę tylko, zwyczajnie porozmawiać i lepiej się poznać. I dobrze. To by nie wyszło. Mam swoje powody.

— Hej — powiedział

— Cześć Lucas — uśmiechnęłam się — Co ty tutaj robisz?

— Chciałem Cię spytać czy gdzieś wyjdziemy. Na przykład...na randkę.

Podszedł bliżej, tak że oparłam się o elewację.

— Ja...wolałabym raczej zostać w koleżeńskich relacjach — powiedziałam całkiem szczerze.

— No co ty... Wiem, że krótko się znamy. Powoli się poznamy. Dajmy temu szansę.

Położył dłoń na moim policzku, a ja poczułam się niekomfortowo.

— Lucas, stop.

— Dlaczego? Nie podobam ci się?

Drugą ręką chwycił mój nadgarstek. Zaczynam sie bać. Może Maya miała rację...

— Riley, daj mi szansę.

Okłamać go? Czy lepiej powiedzieć prawdę? Przyznam się. Nieważne co będzie. Może wtedy da mi spokój.

— Jesteś słodki ale...jestem lesbijką.

— Serio?! Jesteś homo?! Dlaczego jak podoba mi się jakaś dziewczyna, to musi woleć laski?! — widać że się wkurzył

— Lucas...

Uderzył pięścią w elewację tuż przy mojej głowie. Chwycił się za rękę i zaczął ciężej oddychać.

— Krew ci leci...— zaczęłam

— Nie ważne — przerwał mi i odszedł

______________
POV Maya

Stoimy pod mieszkaniem i tata zadzwonił domofonem. Nie lubie takich miejsc.

— Shawn i Katy — powiedział z uśmiechem i po chwili drzwi się otworzyły

Przez całą drogę w samochodzie gadał, że nie może się doczekać. Naprawde musi lubieć tych ludzi. Mało kto go tak cieszy. Wygląda na bardziej podekscytowanego niż kiedy oświadczał się mojej mamie. Oby serio byli fajni bo jak mam się nudzić tyle czasu to oszaleję.

Dotarliśmy na ich piętro i koleżanka taty stała już w drzwiach. Gdy weszliśmy do środka, przytulili się. I wszyscy zaczęli się witać. Tata i ten gościu praktycznie wskoczyli sobie w ramiona. I po chwili zdałam sobie z czegoś sprawę.
Przecież to jest Matthews!

— Panna Hart...Hart-Hunter — dodał przez zęby — Jak miło.

Powiedział to z tak sztucznym uśmiechem...

— Dzień dobry? — powiedziałam nie pewnie

— To ty jesteś tym nowym nauczycielem no nie? — zapytał tata

— Tak to ja — uśmiechnął się, mój ojeciec również.

— Wow, zawsze chciałem żebyś uczył moje dziecko. Jesteś genialny Corey.

— Cieszę się, że się spełniło — powiedział Matthews

Jakoś mu w to nie wierzę. Czuję to panujące napięcie.

Ale chwila, skoro to Matthews, to musi tu być też Riley! Jak na zawołanie właśnie weszła do salonu, a gdy mnie ujrzała jej uśmiech zniknął.

— Dzień dobry i hej? — powiedziała patrząc na mnie niepewnie

— Cześć słodka — odpowiedziałam i uniosłam rękę

Matthews spiorunował mnie wzrokiem, a  Riley zawstydziła. To mi daje satysfakcję.

— To może dziewczyny pójdą na górę, a my napijemy się wina — powiedziała mama Riley

W odróżnieniu, od Matthewsa ona wydaje sie mieć szczery uśmiech.

Za to Riley nie stara się nawet udawać uśmiechu. Patrzy na mnie jak na ducha.

— Maya, idź z Riley — powiedziała mama jakbyśmy miały 4 latka

Nie skomentowałam tego tylko podeszłam do Riley, czekając aż zacznie prowadzić. Nic takiego się nie stało.

— Prowadź — powiedziałam w końcu — Albo sama pozwiedzam. Może znajdę stringi twojej mamy — powiedziałam ciszej

Riley jak na sygnał ruszyła w stronę schodów. Podążyłam za nią. Weszłyśmy do jej pokoju. Zamknęła drzwi i stoimy przez chwilę na środku pomieszczenia. Nic nie mówimy, nawet się na siebie nie patrzymy. Czy ona umie przyjmować gości?

— Usiądziemy czy będziemy tak tu stać? — zapytałam dosyć chamsko

— Um, usiądźmy na wykuszu.

Usiadłyśmy w miarę daleko od siebie. Znowu było cicho. Po chwili przerwała tą ciszę.

— Masz dwa nazwiska?

— Maya Hart-Hunter. Ludzie i tak mówią do mnie Hart więc nie próbuje im tłumaczyć —  powiedziałam nawet na nią nie patrząc. Ona też patrzy gdzieś indziej.

— Czemu masz dwa nazwiska?

— Jezus co to za sztywna próba rozmowy Hart po ojcu. Biologicznym ojcu. Shawn związał się z moją matką kiedy miałam 8 lat. Kilka lat temu zapytał czy może mnie oficjalnie adoptować. Więc wzięłam nazwisko.

— Oh, nie wiedziałam. Przepraszam pewnie trudno ci o tym mówić...

— Nie, jest ok. Zresztą nie wiem czemu ci to mówię. Nie lubię cię.

Spojrzała na mnie pierwszy raz odkąd tu siedzimy. Uniosła dłoń, jakby chciała mnie pocieszyć, ale po chwili zrezygnowała z tego.

Przyzwyczaiłam się już, że ojciec mnie nie chciał. Nie potrzebuję jej litości. Mam Shawna, on jest wspaniały. Zawsze będę mu wdzięczna że mnie wychowuje.

— I jak z Kowbojem? — zapytałam złośliwie

— A co ma być?

— No jak tam wasza "randka" — dałam nacisk na randka żeby ją wkurzyć

— To nie była randka. Po dzisiaj raczej da sobie spokój — powiedziała i spuściła głowę w dół

— A co się stało dzisiaj? — przyznam że mnie to zaciekawiło

— Nic, nie twoja sprawa.

Zaśmiałam się tylko i pokręciłam głową.

— No spoko — nie wiem czemu ale postanowiłam odpuścić

Naprawdę nie mam ochoty na rozmowę o tym idiocie. Szczególnie z nią.

Wyjęłam z kieszeni e-papierosa zaciągnęłam się, po chwili wypuszczając dym.

— Co robisz? — zapytała

— Pale.

— Nie w moim pokoju, jeszcze mogą tu wejść!

Spanikowała i zaczęła otwierać wszystkie okna, wpychając się na mnie, przy ostatnim. Poczułam jej biust na moim ramieniu.

— Mam 18 lat, więc o co chodzi?

— O nic.

— Typowa laska — powiedziałam szybko, bardziej do siebie niż do niej

— Co proszę? — poprawiła się na wykuszu schodząc ze mnie

— Zawsze tylko "nic, nie nic, o nic" nie potraficie się określić i oczekujecie, że wasz chłopak czy dziewczyna załapie.

— Feministką to ty napewno nie jesteś — zaśmiała się

Też się uśmiechnęłam i odwróciłam bardziej w jej stronę.

— Chcesz zapalić? — zapytałam

— Nie — powiedziała stanowczo więc postanowiłam nie naciskać

— No okej, ale jakbyś zmieniła zdanie to mów.

— Nie zmienię, ale i tak dzięki.

— Dziewczyny, kolacja — słyszymy jej mamę za drzwiami

...

— No więc Riley, jak podoba ci się w nowej szkole? — zapytał tata

— Jest...miło.

— Kolegujecie się? — spojrzał na mnie

Matthews od razu podniósł wzrok z talerza i patrzy to na mnie to na Riley.

— Gadamy — powiedziałam spokojnie

— Tak — Riley pokiwała głową dziwnie patrząc na Matthewsa — Maya pokazała mi szkołę

Czy tylko ja czuję się niezręcznie?

— Właśnie, Maya — zaczął Matthews — Jak podobają ci się moje lekcje?

— Są... ciekawe — wysmyśliłam

Śpię prawie na każdej lekcji więc nie wiem co innego mogę powiedzieć.

— A temat który przerabialiśmy, co sądzisz?

Nawet nie wiem co przerabialiśmy. Byłam tam tylko pół godziny i większość czasu rysowałam w zeszycie.

— Bardzo...—zastanawiam się jak skłamać — ciekawy.

— Mam nadzieję, że Cory zmotywuje cię do nauki — powiedziała mama

— Nie sądzę, aby było to możliwe —  zażartowałam

— Smakuje wam? — zapytała mama Riley

— Pyszne Topango — powiedział tata a ja trochę zaśmiałam się z jej imienia.

Zaczęli gadać o pracy mojego taty. To nudne tematy. Wysłuchuje o tym w domu.

— Idę do toalety — powiedziałam i wstałam

— Riley, zaprowadź — zaczęła Topanga, ale jej przerwałam

— Spokojnie, trafię.

Weszłam na górę i zaczęłam się rozglądać. Gdzieś tu pewnie jest sypialnia, a w niej barek.

....

Wróciłam do stołu i zaczepiłam Riley pod stołem a kiedy na mnie spojrzała dałam jej znak żebyśmy poszły do pokoju.

— Pójdziemy już do mnie — powiedziała i wstała od stołu

Też wstałam i poszłyśmy na górę. Wpadł mi do głowy pewien pomysł.

— Chodźmy na dach.

— Po co? Jest już ciemno.

— No właśnie, wtedy miasto wygląda najlepiej.

— Spytajmy ro...

— Nie pytajmy ich. Zrób coś szalonego i wejdź na dach, bez ich wiedzy. Znaczy, dla mnie to żaden wyczyn, ale dla ciebie chyba tak.

— Będą źli jak się dowiedzą

— A skąd mają się dowiedzieć? Są tak zagadani że pewnie o nas zapomnieli — zaśmiałam się

— No okej... Ale jak chcesz to zrobić?

— Zejdziemy na dół schodami pożarowymi. Potem wejdziemy do bloku i wejdziemy normalnie, napewno jest tu jakieś wejście. Zawsze jest.

_________________
POV Riley ~~~

Weszłyśmy już na dach i usiadłyśmy na podłodze.

— Fajnie tu macie — powiedziała Maya rozglądając się

Spojrzałam na nią i pokręciłam głową z uśmiechem.

— Lepiej niż w twoim drogim domu?

— Aż tak to nie — zaśmiałyśmy się

Wstała i zaczęła spacerować. Przyglądam się jej z zaciekawieniem. Jest dzisiaj jakaś...inna.

— Wiesz co ulepszyłoby te widoki? — zapytała

— Co takiego?

Odwróciła się w moją stronę, odchyliła swoją kurtkę i wyciągnęła piersiówkę.

— Skąd to masz? — wywróciłam oczami

No tak. Patuska.

— Powiedzmy, że zwiedziłam twój dom.

Uśmiechnęła się złośliwie, podeszła i pochyliła do mnie. Jednak wciąż jest w pełni sobą.

— Damy przodem — podała mi piersiówkę

— Ukradłaś to moim rodzicom?

— Pożyczyłam, kiedyś odkupię — usiadła obok — To jak?

Zastanawiam się przez chwilę, a ona wciąż na mnie patrzy.

— Łyk. Albo dwa — powiedziałam, przez co się uśmiechnęła, a ja wzięłam piersiówkę —  Ale to dlatego, że mi zimno i muszę się rozgrzać.

— Dać ci kurtkę? — zapytała

— Wytrzymam.

— Na pewno?

Nie wiem czy się zgadzać. Zimno mi, ale nie chcę dawać jej satysfakcji.

— Wytrzymam.

— No okej.

Pociągnęłam dwa długie łyki z piersiówki i natychmiast poczułam jak ogarnia mnie ciepło. Wiem, że nie powinnam, ale to tylko dwa łyki. Dwa niewinne łyki na rozgrzanie.

...

Leżymy sobie na dachu, obok siebie. Jak sobie obiecałam, nie wypiłam więcej niż dwa łyki. Maya też dużo nie wypiła. Chyba nie chcę mieć problemów.

— Riley?

— Wooow! Pamiętasz moje imię? —  powiedziałam sarkastycznie

—Znam. Bardzo dobrze znam. Tylko się zgrywałam. Intrygujesz mnie. Zainteresowałaś mnie od pierwszego dnia. Drugiego dnia sprawdziłam cię trochę i zainteresowałaś mnie bardziej. Wczoraj chciałam się z tobą spotkać by poznać Cię jeszcze bardziej, ale nie wyszło — powiedziała patrząc w gwiazdy

— Dlaczego chcesz mnie poznać? — zapytałam wpatrując się jak w obrazek

— Nie wiem, po prostu czasem tak jest, choć nie wiemy czemu. Jesteś nowa, inna niż ludzie w tej szkole. Ciekawa. Tak mi powiedział Farkle.

— Oh

— Riley — obróciła się w moją stronę — Ja wiem, że nie jestem dobrą osobą. Twój tata już mnie nie lubi, choć akurat nic mu jeszcze nie zawiniłam.

— On lubi oceniać pochopnie — powiedziałam i też obróciłam się w jej stronę, zdając sobie sprawę jak blisko jesteśmy.

— Trzęsiesz się.

— Trochę tu zimno, teraz żałuję że nie wzięłam od ciebie tej kurtki.

Natychmiast podniosła się i zdjęła kurtkę. To wyszło nawet całkiem zabawnie.

— Teraz tobie będzie zimno

Zbliżyłam się, choć pewnie nie powinnam.

— Niekoniecznie.

Objęła mnie tak że kurtka okrywa i mnie i ją.

—Widzisz?

Czuję jej wzrok na sobie, ale boję się odwrócić ponieważ jesteśmy bardzo blisko. Czuję jej oddech na swojej szyi, a w miejscu gdzie jej ręka mnie obejmuje, mam ciarki.

Ale nie czuję się niezręcznie. Jest dziwnie, ale nie jest niezręcznie.

— Maya — powiedziałam cicho i odwróciłam się w jej stronę

Oparła się o moje ramię.

— Maya, domyślam się do czego do zmierza. I nie wiem czy to dobry pomysł.

— Proszę, nic nie mów. Zapomnijmy o wszystkim innym na chociażby kilka minut. Posiedźmy tu razem.

Choć nie chciałam, albo i chciałam, mój wzrok powędrował na jej usta.

Zbliżyłam się trochę.

— Chcę po prostu tu z tobą siedzieć. Patrzmy na niebo, nawet nie mówmy, tylko proszę nie odsuwaj się — spojrzała w górę

— Nie odsunę — powiedziałam cicho

Ona nie chciała mnie pocałować. Po prostu chciała się przytulić. To słodkie. Naprawdę.

— Maya?

— Co? — spojrzała na mnie

Patrzę jej w oczy nie bardzo wiedząc czego chcę. Nie wiem czy to przez te dwa łyki alkoholu, ale czuję się jakaś pewniejsza niż zwykle.

— Co tam? — zapytała ponownie

— Przepraszam — wyszeptałam

— Za...

Nie dokończyła, ponieważ objęłam jej policzek i złączyłam nasze usta.
Trwało to krótko, aż ona się odsunęła.

Patrzy na mnie w szoku. Ja też jestem w szoku.

Wstałam szybko i odeszłam kilka kroków dalej. Już to widzę. Powie całej szkole. Że od razu na nią poleciałam, bo przytuliła mnie jak było mi zimno. Będę pośmiewiskiem. Boże co ja zrobiłam. Jaka ja jestem głupia! Ona nic nie chciała a ja...

Łapię za klamkę od drzwi, chcąc odejść ale Maya, kładzie dłoń na mojej dłoni. Nie zdążyłam się nawet obrócić, a już zostałam przygwożdżona do drzwi. Nasze usta z powrotem się połączyły.

Jej dłoń przesunęła się na drzwi za mną i Maya jeszcze bardziej się do mnie przysunęła. Wzięłam ją za drugą rękę. Co tutaj się dzieje...

Całujemy się, a to jest niesamowite. Maya świetnie całuje. Jeszcze nigdy, czegoś takiego nie czułam. Jest usta tak świetnie współpracują z moimi. Każdy ruch jest zaskakujący i magiczny. Jej wargi są takie słodkie.

Przerywa nam powiadomienie w telefonie i Maya się odsuwa. To pierwszy raz, kiedy mam ochotę zrzucić mój telefon z dachu tego bloku...

Odblokowuję go wciąż łapiąc oddech po tym co zaszło. Widzę wiadomość od mamy. Dlaczego mi to robisz matko? To był najprzyjemniejszy moment mojego życia....

Mama:
Hunterowie jadą do domu. Gdzie jesteście?

— Musimy wracać — oznajmiłam

— Zaskoczyłaś mnie tym pocałunkiem —  powiedziała uśmiechając się

— Siebie też.

— Chodźmy zanim twój tata pomyśli, że cię uprowadziłam.

Zaśmiałam się i otworzyłam drzwi.

Ten pocałunek był cudowny, ale jutro, prawdopodobnie wrócimy do rzeczywistości.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro