Rozdział 23

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

   Grzmoty i błyski coraz głośniej dawały o sobie znać. Wśród mrocznych ciemności tylko one, co sekundę nadawały niebu niesamowicie błękitno-fioletowego charakteru i malowniczych wzorów elektrycznych wyładowań. Wichura nadeszła niespodziewanie, jakiś czas później. Silny wiatr dmuchał w ściany auta i wył niemiłosiernie, napędzając przy tym duże krople ulewnego deszczu, i mimo strasznej zawieruchy, nikt nie zwrócił na to uwagi. Nagi Gardel z opuszczonymi do kostek spodniami obejmował siedzącą na nim Terlecką, która kolejnymi posunięciami doprowadzała go do orgazmu. Jej samej było do niego jeszcze daleko, ale nie czuła potrzeby dojścia akurat w tamtym momencie, zwłaszcza gdy robiła wszystko, żeby Gardel szczytował w największych przyjemnościach. Jego penis twardo stał na baczność już od dłuższego czasu. Najpierw w ustach, potem w niej. W zasadzie od momentu ich pocałunku wbijał się w jej brzuch przez spodnie i wtedy stwierdziła, że mimo braku warunków, chce tego bardziej niż czegokolwiek innego. Seks z tym człowiekiem był jak triumf jak najlepsza, wymarzona nagroda.

Oboje władowali się na tylne siedzenia Jeepa i tam dotykali, z początku delikatnie. Gardel łagodnie całował jej pachnącą szyję, gdy w międzyczasie ta masowała jego penisa. Ani on, ani tym bardziej ona nie chcieli robić niczego zbyt gwałtownie. Nacieszenie się tym momentem i nasycenie nim było ważniejsze niż osiągnięcie szybkiego orgazmu. Przecież właśnie na to czekali, na moment, gdy będą mogli powoli próbować siebie wzajemnie. Dotyk łysego mięśniaka i poczucie bezpieczeństwa, jakie dawał, wystarczająco ją rozgrzewało. Jego ciche stęki i język wędrujący w stronę piersi, ukrytych jeszcze pod ciasnym podkoszulkiem sprawiały, że nie chciała czekać na rozwój sytuacji. Zdjęła z siebie koszulkę i biały biustonosz, po czym rozpięła spodnie, zsunęła je razem z bielizną. Przyciągnęła do siebie zadowolonego romantyka i przystawiła mu piersi pod twarz. Gardelowi podobało się to, że przejmowała inicjatywę. Nieśmiała na co dzień blondynka, która bała się wyznać swoich uczuć, śmiało wsadziła rękę w jego spodnie, po czym obciągnęła mu jeszcze na zewnątrz, dławiąc się i dusząc wpychanym do gardła penisem, wręcz ociekającym jej śliną. Ida nie wydawała się "taka". Sądził, że będzie musiał być inicjatorem, że będzie robił jej dobrze, samemu przy tym proponując pozycje, a okazało się, że ta radzi sobie z seksem lepiej niż on. To pozytywne zaskoczenie podnieciło go jeszcze bardziej.

Czerwony i rozpalony oblizał każdy kawałek jej ciała. Ono było jak najpiękniejszy diament. Delikatna skóra pachniała kwiatowymi perfumami, a włosy truskawkową mgiełką, którą rozprowadziła jeszcze tego samego wieczora. To była najlepsza noc jego życia i ciężko było się z tym nie zgodzić. Tylu namiętności i pocałunków nie doświadczył jeszcze nigdy, czego dowodem był przedwczesny wytrysk. Dość późno wyczuł ten moment, dlatego część jego nasienia wylądowała w niej. Postanowił jednak nie siać paniki, przecież chciał mieć dziecko, a zajście w ciążę za pierwszym razem kojarzył niemal z cudem:

- Która godzina? - Zapytała, zapinając pas. Oboje doprowadzili się do porządku i odjeżdżali z miejsca, by wrócić do swoich domów i spraw.

-Kurwa, już po północy. - Zdziwił się. - To my tu prawie cztery godziny przesiedzieliśmy?

- Biorąc pod uwagę to, że ponad godzinę uprawialiśmy seks, trochę się całowaliśmy i rozmawialiśmy, to faktycznie, wychodzi na to, że przesiedzieliśmy tu ponad trzy godziny.

Gardel uśmiechnął się szeroko:

- W chuj czasu nam to zajęło. Gdybym zapytał, czy ci się podobało, to okazałoby się, że jestem jakimś napaleńcem?

- Nie, ale odpowiem na to pytanie. Tak, podobało mi się i chyba będziemy spotykać się częściej na takie szczere rozmowy. - Zażartowała z wielkim uśmiechem na twarzy.

Atmosfera była przyjemna, ale żarty się skończyły, gdy nadszedł moment powrotu i wyjaśnienia Katarinie, dlaczego nie było go tak długo, w dodatku musiał jej też jakoś powiedzieć, że związek z nią był pomyłką. Garda jej nie kochał, ale nie zmieniało to faktu, że bolał go taki obrót sprawy i sytuacja, która stała się z deka niewygodna, bo nie wiedział, jak ta na to zareaguje. Ich relacja była bardzo rozbudowana. Mieli wspólne plany, wiele wspomnień. Przez dwa lata często wyjeżdżali za granicę i dużo zwiedzili. Ona znała jego rodzinę, a on był jak syn dla jej rodziców. Bogaci i wpływowi znajomi Katariny od dawna korzystali z usług szarmanckiego Polaka, a ona z dumą opowiadała o nim w prasie. Kto by się spodziewał, że to wszystko zakończy się w ten sposób?

Gardel odpalił auto, wyjechał z piaskowni i ruszył pustą drogą w stronę tonącego Poznania. Ulewny deszcz, który ciekł po szybach auta, znacznie utrudniał widoczność na drodze. Jeszcze nigdy dotąd Ida nie widziała tak silnej i intensywnej ulewy, która w ciągu zaledwie godziny zalała niektóre ulice miasta. Wszystko pływało. Kierowcy starali się robić objazdy, mijając podtopione drogi, ale przez to robiły się kolejne korki i kolejni kierowcy utknęli w bocznych uliczkach, klnąc i waląc ręką w kierownicę. Gardel miał to szczęście, że tej nocy jechał Jeepem, który bez problemu przemierzał przez małe stawy i dzięki temu, bezproblemowo dojechał pod blok Idy, z którą miał się tam pożegnać:

- Tu teraz mieszkasz? Wiesz, że wschód to moje tereny? - Zapytał pewnie, wpadając już na pewien pomysł. Chciał poprosić kolegów, by przy okazji mieli na nią oko. Jeden z nich mieszkał nawet w tym samym bloku i bezproblemowo mógł jej doglądać, by była bezpieczna.

- Wiem, pamiętam, ale nadal nie rozumiem, jak działają te "wasze tereny".

- I niech tak pozostanie. Lepiej, żebyś nic o tym nie wiedziała.

Rozpiął swój pas w tym samym momencie, co Ida i natychmiast bardzo mocno ją przytulił:

- Kocham cię. Kocham cię tak w chuj bardzo, że nawet nie wiem, jak mam ci to okazać. - Dodał.

Ida zaśmiała się i odrywając od niego swoje ciało, pocałowała go w policzek:

- Ja ciebie też, ale nie musisz tego okazywać. Po prostu mnie kochaj i bądź.

Jej spokojny głos sprawiał, że Garda zasypiał. W zasadzie nigdy nie spędził z nią samotnej nocy, nie miał okazji zasypiać u jej boku podczas słuchania inspirujących opowieści o życiu, ale już na tamten moment wiedział, że będzie to najlepsze, co go czeka:

- Będę przy tobie już zawsze. Obiecuję. - Pogłaskał ją po twarzy. - Na którą masz jutro do pracy? Może trzeba cię zawieźć?

- Dzisiaj, na szóstą. Nie opłaca mi się nawet kłaść. Wykąpię się, wypiję kawę, zjem i naszykuję ciuchy, a pojadę sama. Mam przecież niedaleko.

Wtem nastała chwilowa cisza. Oboje siedzieli na swoich miejscach, patrząc na siebie bez słowa i w zasadzie nie mieli pojęcia co odpowiedzieć. Gardel nie chciał odjeżdżać i się żegnać, a Ida z kolei musiała, chociażby ze względu na kolejny dzień pracy, który nadchodził wielkimi krokami. Przystojny mięśniak, o nie tak wielkim przyrodzeniu, jak je sobie wyobrażała, naprawdę miał ją w swoich ramionach i naprawdę wszystko miało się już ułożyć po ich myśli. To cud, że w końcu, jako prawie trzydziestolatka mogła być szczęśliwa:

- Lecę już, Kuba. Nie chcę przeciągać, bo przesiedzimy tu kolejną godzinę.

- Leć. Kocham cię. - Westchnął głośno, pocałował ją w dłoń i z przymrużonymi oczami, patrzył, jak odchodzi w stronę wielkich, szklanych drzwi.

   Tak ciężko było się pożegnać. Miły wieczór i jeszcze przyjemniejsza noc pozostawiły po sobie niedosyt. Przynajmniej u Gardy, bo Ida czuła się w stu procentach zaspokojona. Patrząc, jak ta znika za ciężkimi drzwiami, miał ochotę zaparkować wśród stojących wzdłuż chodnika aut i pójść za nią, by móc w końcu się nacieszyć. Jedna godzina to za mało, dla niego nawet dziesięć nie byłoby wystarczającą ilością czasu. Nikt nie chciał być zbyt nachalny, bo nikt nie chciał zrazić drugiej strony, i dlatego łysy ciągle się powstrzymywał. Tak w życiu bywało i Gardel musiał się do tego dostosować.

Wszystko byłoby dobrze, noc byłaby cudowniejsza, gdyby nie to, że musiał jeszcze załatwić najważniejszą sprawę związaną z jego przyszłością. Gangster był w stu procentach zdecydowany, na rozstanie z Katariną. Garda chciał zostać w Polsce i jak najszybciej stworzyć rodzinę z ukochaną Terlecką, która była już na to gotowa. Natręt był gotów sprzeciwić się wszystkim i działać wbrew wszystkiemu, nawet ojcu Idy, który bardzo go nie lubił. W głowie ułożył sobie już plan działania, którego chciał się trzymać; przeprowadzka do jego domu, szybki ślub i dziecko. Nie zwracał uwagi na zdanie Idy, według niego nie musiał, bo skoro chciała tego samego, a czekała na to tak długo, to zgodzi się rzucić wszystko, by urodzić mu dziecko. Tu ze strony Idy sytuacja była trochę skomplikowana, bo choć była gotowa zajść w ciążę, to ze strony zawodowej było to dość trudne. Terlecka planowała najpierw powolne budowanie relacji, a potem zakładanie rodziny, co nie współgrało z planami Gardela. Jej praca też była ważna, jej plany zawodowe liczyły się tak samo, jak te prywatne, ale z tym mieli się jeszcze skonfrontować.

Po przedostaniu się przez zalane miasto do domu Gardel wszedł po cichu przez drzwi przedpokoju do salonu i zastał tam Katarinę, która wściekła niczym osa siedziała na kanapie w czarnej, satynowej piżamie, przyglądając się jakimś materiałom, które tarmosiła w dłoniach. Facet poczuł ucisk w gardle. Nie chciał, ale musiał zacząć rozmowę o rozstaniu, bo jak inaczej miałby odesłać Niemkę do swojego kraju? Minęły prawie dwa lata związku, to długo, zbyt długo, by bez słowa odejść i wręczyć bilet powrotny:

- Katarina? Musimy porozmawiać. - Oznajmił po niemiecku, gdy ta oderwała czerwone oczy od dziecięcych śpioszek i szybkim krokiem podbiegła w jego stronę.

- Myślisz, że nie wiem z kim i gdzie byłeś?!- Wykrzyczała ze łzami w oczach, po czym rzuciła w niego kompletem malutkich, jedwabnych śpioszek, które spadły na podłogę.

- Co to jest? - Zapytał, podnosząc je. - To ubranko dziecięce?

Kobieta była w złym stanie. Nie dość, że trafiła do obcego kraju, w którym nie była akceptowana przez jego znajomych, wręcz widocznie przez nich odrzucona, to jeszcze została wystawiona do wiatru i upokorzona. Zdrada to najgorsze, co może spotkać kobietę, bez względu na to, czy jest Polką, czy Niemką. Już wtedy wiedziała, kim była Ida i co robiła z Gardą w klubie. Nie miała tylko pojęcia, co działo się, gdy odjechali z parkingu. Nie trzeba było być jasnowidzem. To jasne, że tam doszło do zdrady:

- Jak mam powiedzieć naszemu dziecku, że jego tata to zdrajca? - Zapytała ze łzami w oczach. - Jak mam powiedzieć naszemu dzidziusiowi, że nie kochasz jego mamy, bo interesuje cię marna, szpitalna wywłoka? Poświęciłam dla ciebie wszystko. Pokochałam cię, chociaż wiedziałeś, że to trudne, a ty tak mnie zawiodłeś...

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

✨ Plot twist ✨

NO TO MAMY NIECIEKAWĄ SYTUACJĘ!

Gardel stanie się starym, dosłownie. Myślicie, że to dziecko popsuje plany łysego?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro