𝒳. 𝒵𝒶𝓂𝓀𝓃𝒾𝒿 𝓈𝒾ℯ̨ 𝒾 𝒸𝒶ł𝓊𝒿

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Uwaga, robi się pikantnie 😏😂

Roger

Ostatnią osobą jakiej się spodziewałam była ona.

Tak doskonała, tak piękna. Patrząca się wprost na mnie.

- Gdzie Juliet? - John nagle ożywa.

- Nikt wam nie powiedział że poleciała na Madere? - mówi Pauline i dosiada się do stolika.

Po chwili dziewczyny robią to samo. Tori siada tuż obok mnie i czuje jak momentalnie skacze mi puls. Wraca do mnie tamten wieczór - gdy zdradziłem swoją wierność, do mojej miłości do niej.

- Oh, nie - odpowiada smutno John i spuszcza wzrok.

- Dobra słuchajcie - zaczyna Freddie i rozgaduje się na temat dzisiejszych rozmów. Zaprasza je nawet na nasz występ.

Przenoszę wzrok na Susan - ciągle patrzy się na Briana, przygryzając wargę. On jednak myślami jest gdzieś daleko i patrzy tylko w swoje dłonie, którymi nerwowo przebiera.

John dalej jest smutny, Freddie gada A Paula jak zwykle ma totalny luz.

Jedynie Victoria - spotykam jej spojrzenie i wydaje mi się przez chwilę, że widzę w nich cień pożądania. Ale kiedy się uśmiecha, totalnie on znika. Szczerze, nie obchodzi mnie to - jest szczęśliwa, gdy na mnie patrzy, gdy jest z nami. To dla mnie najważniejsze.

Sam się uśmiecham i cały stres nagle ze mnie uchodzi, jak powietrze z balona.

- Ustalone! Jedziecie z nami! - krzyczy Freddie.

*******************

W dniu występu, trochę się stresuje. Sam nie wiem czemu - może dlatego że dziewczyny znów będą nas obserwować, może dlatego że to nasz pierwszy występ w telewizji- nie wiem, wiem jednak że nie dam się temu złamać.

Susan i Brian w ciągu kilku dni się dogadali, jednak mojemu przyjacielowi został jeszcze jeden problem, a ja się z nim o to pożarłem.

- Powiedziała że wiek nie ma dla niej znaczenia, z resztą to tylko rok. Mogę na nią poczekać - Brian emanował wielką radością - Ale... Co z Chrissy?

Omal nie oplułem się kawą, jak to usłyszałem. Byłem prawie że pewien że powiedział jej prawdę i w końcu coś postanowił.

- Jak to co? - spojrzałem na niego zaszokowany- Brian, myślałem że to wszystko załatwiłeś!

On jednak spojrzał na mnie wzrokiem szczeniaka i powiedział że jest bezradny. Nie umie odejść od Chrissy, ani zdecydować się na poważny związek z Susan.

- Stary, myślałem że jesteś geniuszem. Wyznałeś Susan uczucia, a masz zamiar zostawić ją dla Chrissy?!

- Kto powiedział że chce ją zostawić?! Muszę to wszystko przemyśleć - odpowiedział zmieszany, a ja spojrzałem na niego wściekłym wzrokiem.

- Zachowujesz się gorzej niż ja!

- Śmiechu warte!

- Ja przynajmniej wiem na czym stoję! Okej, wykorzystywałem dziewczyny ale zrozumiałem że to złe i wiem że kocham Victorie, nie mam zamiaru jej zawieść. Ty Susan chyba tak...

- Zamknij tą swoją pucałowatą mordę! Mam Cię dość! - i wyszedł ze studia.

Dziś obrzucamy się jedynie krzywymi spojrzeniami i wiem że za niedługo dojdzie do naszego rozejmu.

Kiedy zasiadam za perkusją, od razu mi coś nie pasuje. Wale kilka razy w talerz, po czym mówię:

- Co to za shit! Na tym nie da się grać!

Perkusja sprawia wrażenie plastikowej, co wprowadza mnie w prawdziwą wściekłość - mimo tak gównianego programu, obiecali nam wysokiej jakości sprzęt, to znaczy mi - John, Brian i Freddie mają własne. Cholernie im zazdroszczę.

- Mamy śpiewać z playbacku? My go nie potrzebujemy! - krzyczy Brian.

Stoją z Johnem przed kiczowatą "perkusją" i już wiem czemu taka jest.

- Ja mam śpiewać z playbacku? - Freddie groźnie przystawia się do szefa programu, ale on tylko rzuca:

- Nie macie wyboru. To BCC i takie tu mamy zasady - po czym odchodzi.

Freddie chce do niego podejść, ale powstrzymuje go ten cały Paul, mówiąc że będzie świetnie. Nie wiem czemu, od razu go nie polubiłem.

Podchodzę do Johna i Briana, A ten przedrzeźnia szefa :
- To BCC.

- Mnie to nie przeszkadza- mówi John, A my patrzy na niego w konsternacji - Żadnych pomyłek.

Przez krótką chwilę, zapomniam o tym że są tu dziewczyny. Zauważam je tuż przed występem i widzę jak gadają z Mary. Na ich prawych policzkach widzę napis Queen. Na lewym policzku Susan widnieje imię Brian, Pauli John, Mary oczywiście Freddie, a u Victorii - moje imię.

Chyba nie muszę mówić jak bardzo mnie to wzrusza - może to głupi napis na twarzy, ale znaczy dla mnie więcej niż oklaski po naszym występie.

Zaczynamy występ i mój stres, gdzieś znika. Zapomniam o kamerach, ludziach dziewczynach i po prostu gram, śpiewając również swoje kwestie. Chociaż powinienem powiedzieć - udaje że gram i śpiewam.

Staram się o tym nie myśleć, bo wzbiera się we mnie złość.

Po występie dostajemy gromkie brawa i okrzyki ze wyszło świetnie - choć ja tego nie czuje. Czuje się jak oszusta.

Potem wszyscy się rozpraszają - wszystkie znajome mi osoby, znikają mi z pola widzenia. Nagle ktoś kładzie mi rękę na ramieniu:

- Wiem że to był playback. Ale i tak powiem że świetnie Ci poszło- śmieje się Victoria.

Odwracam się i mój wzrok ląduje na jej ustach. Jeszcze chwila i się nie powstrzymam, przysięgam.

- Dziękuję. To dzięki Tobie - zamiast puszczać oczko, po prostu sie uśmiecham. Jest to najszczęśliwy i najszczerszy uśmiech w moim życiu.

Nagle widzę że stoimy obok drzwi. Jest na nich napis " Nieupoważnionym wstęp wzbroniony ". Potem spoglądam na Tori, przygryzając wargę.

- No co? - śmieje się i patrzy na mnie zdezorientowana.

Nie wiem co właściwie robię, kiedy łapie ją w biodrach i rzucam się na drzwi. Wpycham ją do środka, zamykam kopniakiem drzwi i całuje.

Smakuje jak wata cukrowa i to miętowa. Czuje dokładnie jej zapach, słodki i wonny jak kwiaty. Otwieram oczy żeby zobaczyć jej minę, kiedy orientuje się że zamknęła oczy i odwzajemnia pocałunek. To dzień moich marzeń!

Wplata dłonie w moje włosy, kiedy ja masuje jej plecy i kark. Czuje jak podskakuje, więc łapie ją w ostatniej chwili i przyciskam do ściany, małego, ciemnego kantorka. Jest filigranowa, więc bez problemu trzymam ją na rękach.

Z każdą chwilą pogłębiam pocałunek. Robię to powoli, aż w końcu nasze języki zaczynają walczyć o dominację.

Victoria powoli opuszcza się na podłogę, nie odrywając się od moich ust.

Nie powstrzymuje się i moje dłonie lądują na jej pośladkach. Lekko zaciskam na nich ręce, na co Victoria pręży się niczym kot.

Na chwilę przestaje żeby powiedzieć:

- Victoria, ja...

Ona ciągnie mnie za koszulę i mówi:

- Zamknij się i całuj.

Mam ochotę wybuchnąć z radości kiedy to mówi.

Więc spełniam jej prośbę, z wielką przyjemnością. Napieram na nią z każdą chwilą coraz bardziej.

Jedną rękę trzymam na jej plecach, a drugą masuje szyję. Ona obejmuje mnie i przyciska do siebie.

Zaczyna mi brakować tchu, powietrze jest nagrzane i chyba się pocę.

- Hej! - słyszymy zza drzwi.

Nagle się otwierają i natychmiast odwracamy wzrok w tamtą stronę.

- Co wy wyprawiacie?! Bzykać wam się zachciało?! - krzyczy jakiś woźny.

- Ej, proszę nie zarzucać nam czegoś czego nie robimy- wzburzam się.

- Ej to ty możesz mówić do kolegi. Jazda mi mi stąd!

Więc wychodzimy gładząc włosy i uspokajając oddechy. Victoria rzuca mi czułe spojrzenie, po czym mówi:

- To był błąd.

I odchodzi szybkim krokiem, zostawiając mnie zupełnie samego w ogromnym szoku i okropnym nastroju oraz z wielkimi wyrzutami sumienia. Coś spieprzyłem, na bank coś spieprzyłem.

Ale było cudownie, ona sama tego chciała.

" Zamknij się i całuj" - Nie, to nie może być jednodniowy kaprys. Mimo to, czuję chęć poryczenia się jak dziecko.

Victoria

Skąd mogłam wiedzieć że to tak wszystko się potoczy. I jak mogłam wiedzieć że tak bardzo będzie mi się to podobać.

To było niczym trans.

Jego usta były tak miękkie i ciepłe, w przeciwieństwie do zimnych warg Erica. Całował tak delikatnie, a każdy jego dotyk sprawiał u mnie uczucie ekstazy i podniecenia zarazem. Czułam do niego ogromne pożądanie sięgające z zenitu i czułam to w każdej komórce mojego ciała.

Ale nie mogłam.

Wiedziałam co robię. Nie byłam pijana i wiedziałam, wiedziałam że źle postępuje.

Ale jak mogłam mu się oprzeć? Jego intensywnym, niebieskim oczom, gęstym blond włosom, zapachu cytrusów i soli i tych cudownych ust.

Oczywiście że mogłam, ale byłam głupia i teraz płacze jak ostatnia idiotka.

Zdradziłam Erica. Zdradziłam go.

Drżącymi palcami, wystukuje numer Pauli w budce telefonicznej. Nadal płaczę, ale kiedy słyszę jej głos, trochę się uspokajam. Musiała wrócić wcześniej i wychodzi na to że jest już w domu.

- Paula? - mówię, ale mój głos przypomina raczej szept.

- Co jest? - pyta od razu.

Ja mówię jej że będę za piętnaście minut i mimo że jest zajęta, mówi że nie ma problemu. Co najmniej mnie to dziwi, ale nie zawracam tym sobie głowy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro