IV. Looks That Kill

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

10.07.1986, Los Angeles

Victoria


Zawsze starałam się działać, wobec jakiś norm, które wytyczyło mi życie lub sama je wytaczałam. Znałam swoje granice i czasem nawet bałam się wychodzić poza ich obszar. Po prostu można zwyczajnie powiedzieć, że byłam grzeczną, posłuszną i dobrą dziewczyną, ze swoimi ewentualnymi wybrykami. Co więcej, niektóre wybryki śmieszyły mnie do łez, inne przerażały i patrzyłam na swoją osobę jak na wariatkę.

Ale moje owe wybryki, były niczym. Były tylko wyjechaniem za kółko granicy, a teraz pomalowałam cały obszar poza tą granicą. Dopiero teraz powinnam być przerażona, powinnam bać się swej osoby. Ale chyba nie tylko swojej. 

Znam dziewczyny od lat. Susan od siódmego roku życia, Juliet od dziesiątego, a Paulę od trzynastego. Cóż mam rzec, każda z nich na początku naszej znajomości to było złote dziecko. Zupełnie jak ja. Na nockach słuchałyśmy muzyki na topie, ale bez żadnych przekleństw czy innych niestosownych treści, jadłyśmy słodycze i słone przekąski oraz gadałyśmy o rzeczach które nas interesowały, nikogo nie obgadując. 

Na przestrzeni lat, każda z nas przeszła diametralną zmianę i było to nieuniknione, ale to Juliet została tą najostrożniejszą i jest w naszej przyjaźni matką, co szczerze mówiąc, bardzo mi odpowiada. Zwraca uwagę jeśli zachodzimy za daleko i chroni nas, aby nic poważnego nam się nie stało. Dlatego została z nami w Los Angeles. Nasza trójka zachowała się niezwykle arogancko i perfidnie, porzucając chwilowo Londyn, nasze dotychczasowe życie, mężów i przede wszystkim dzieci, chcąc się wyrwać i zabawić. Susan dowiedziała się o przyjaciółce Briana, Anicie i wściekła się że to przed nią ukrywał, dlatego została z nami i chłopakami. Pauline jest już stałą kochanką Nikkiego, a więc czemu ja pojechałam? 

Po prostu. Vince cholernie mi się spodobał, już nie tylko pod względem charakteru i toku myślenia, ale również w sensie wyglądu zewnętrznego. Spędzanie z nim czasu, sprawiało mi dużo przyjemności i bardzo dobrze się nam gadało. Mimo że noce spędzałam na imprezach przeważnie sama, wiedziałam że rano znów się spikniemy. Polubiłam również jego głos. 

Tak poza tym, wyznajemy zasadę cztery za jedną, jedna za cztery, dlaczego więc nie miałam dołączyć do moich przyjaciółek? 

- Nikki mi opowiadał, jak z Vince'm i Tommym ściągnęli gacie i przystawiali tyłki do szklanej windy, która jechała - Paula mówi to akurat wtedy, gdy taka sama winda jak z jej opowieści, otwiera przed nami swe wrota - My zrobimy coś innego. 

Zaczynam się śmiać, kiedy wchodzimy do windy. Juliet jest przerażona, ale nic nie mówi bo wie że nie powstrzyma nas przed niczym głupim. Paula mówi, żebyśmy podniosły koszulki i przystawiły cycki do szyby, paradując przed wszystkimi na dole. Tak robimy, śmiejąc się niebotycznie, a ja czuję nie tylko dreszcz spowodowany zimnem szyby, nie czuję zażenowania kiedy widzę że jakaś matka na dole, zasłania swoimi dzieciom oczy a Juliet obok ukrywa twarz w dłoniach. Czuję za to wolność, coś na rodzaj stęsknionej euforii i czuję się jakbyśmy znów miały po szesnaście lat, pierwszy raz paliły papierosy i piły w ukryciu przed kimś bliskim. Czuję jakbyśmy znów były szalonymi licealistkami, nie przejmowały się jeszcze dorosłością, która tak bardzo mnie przerażała. W sumie to przeraża dalej, ale właśnie tutaj, w mieście Aniołów, rozpusty i sławy, nie muszę się tym przejmować. 

- Skończyłyście? - pyta Juliet z załamaniem w głosie, kiedy idziemy pod ramię do pokoi. Ja śpię w jednym z Juliet, a Paula z Susan. Wciąż się chichramy i o ile Pauline jest pod wpływem, tak my i Susan po prostu świetnie się bawimy. 

- No ja nie wiem - mówi Pauline, kiedy nasze dwójki stoją pod drzwiami. Widzę jak Susan bawi się kluczykami - Juliet, nie patrz na mnie jakbym ci gazetą chomika zabiła - przewraca oczami, a my wybuchamy śmiechem - Widzimy się na kolacji. 

Wszystkie znikamy w pokojach. Juliet ściąga buty i od razu upada na łóżko, chowając twarz w poduszce, kiedy ja postanawiam się przebrać. Ładnie układam rzeczy w mojej walizce, ówcześnie biorąc dość obcisły podkoszulek z nadrukami i napisami zespołu Whitesnake oraz czarne, skórzane spodnie - tym razem bez wiązań i do tego krótkie. Kiedy omal się nie wywracam, stojąc z nogą w nogawce, słyszę głos mojej najlepszej przyjaciółki.

- Czemu to robisz? - pyta z pretensją w głosie, przewracając się na plecy. Wciskam spodnie na mój tyłek, po czym siadam na swoim łóżku. Widzę jej duże, brązowe oczy i krótkie włosy, rozsypane wokół twarzy. Nie jest zadowolona, ani trochę, a ja zaczynam mieć z tego powodu wyrzuty sumienia. Wlepiam wzrok w podłogę. 

- Bawię się - przyznaje, wiedząc że nie powinnam tego robić. Jako świeżo upieczona matka, powinnam zajmować się teraz moimi malcami, a nie zwalać robotę na Rogera, który szykuje się na trasę. Nie chcę jednak opuszczać Los Angeles. Wizja siedzenia w samym bikini, widząc wokół same palmy, czucie w nosie morskiej bryzy i czucie słońca, jak łaskocze odkryte ciało, jest wizją tak niesamowitą, że chciałabym w niej zostać na zawsze. Jedzenie waty cukrowej na Santa Monica i przejażdżka na Whirlwind, to po prostu coś co mogłabym robić na okrągło. 

- Świecenie cyckami na prawo i lewo, to dla ciebie zabawa? - wzdycha, zakładając ręce pod głowę, kiedy ja dokładnie chłonę jej słowa - Nie. To nie jesteś ty, Victoria. 

- Wiem. Ale słuchaj, mam ostatnią okazję się wyszaleć. Teraz spadnie na mnie całe grono obowiązków i jestem tym szczerze przerażona. A Los Angeles? Kocham to miejsce, to jak miejsce marzeń - mówię wręcz poetycko, żywo gestykulując, aby pokazać mojej przyjaciółce wielką miłość do tego właśnie miasta. Moja przyjaciółka chcę coś jeszcze powiedzieć, ale wtedy do pokoju wbiegają dziewczyny, uwalając się na nasze łóżka. Paula, będąca wciąż pod wpływem, wskazuje na mnie i krzyczy :

- Ona wygląda zabójczo! 

☆☆☆☆

Kilka godzin później...

- Juuuuliet! - krzyczę wymachując swoimi skórzanymi conversami nad głową, mając gdzieś, czy uderzę jakiegoś człowieka. Stopy zapadają mi się w piasek, w tle leci jedna z metalowych piosenek, a wokół tłoczy się mnóstwo pijanych ludzi. Pijanych jak ja. 

Nie wiem jakim cudem, ale z kolacji nagle przeniosłyśmy się na plażę Venice, gdzie co letnią sobotę, odbywa się impreza. Pamiętam jak Vince mnie tu przywiózł na swoim motocyklu, potem zaczęłam pić po namową Susan i Tommego, którzy gdzieś się razem podziali. Juliet powiedziała że zaraz wraca i żebym nigdzie się nie ruszała, a ja postanowiłam posłusznie jej posłuchać. 

Teraz jednak czekam już za długo, a ludzie wokół zaczynają mnie coraz bardziej przerażać, kiedy słońce zachodzi za horyzont. Jest co prawda ogień i lampki, ale ja po prostu nie chcę stać tu sama. Kręci się mnóstwo typków, tylko chętnych zatopić ząbki w moich wdziękach. Wiem że jestem bardzo skromna, ale krągłości nie można mi odebrać. 

- Victoria? - rozpoznaje znany mi dobrze głos i odwracam się tak gwałtownie, że uderzam osobę za mną moimi butami. Na szczęście to tylko Vince, który wybucha śmiechem. Mi jednak do śmiechu nie jest. Alkohol który dawał mi dawki endorfin, nagle staje się moim okropnym wrogiem. Do mojego umysłu napływają myśli, które nie powinny tam być i niszczą mi zabawę, która była jeszcze przed chwilą tak dobra - Wszystko w porządku?

Widać po nim, że wypił i że jest po szybkim numerku, z ledwo poznaną laską. Sądzę o tym po jego rozmierzwionych włosach, wciąż przyspieszonym oddechu i wypiekach na twarzy.

- Chyba nie - mówię, a potem zaczyna płakać. Serio, nawet nie wiem czemu to robię, ale natłok emocji sprawia, że muszę dać im gdzieś upust. 

- Hej, spokojnie - masuje mnie po ramionach, kiedy z butami w ręku, po prostu płacze - Zabiorę cię stąd, chodź. 

Nie wiem gdzie prowadzi mnie Vince, ale łapie go posłusznie za rękę i zmierzam za nim, omijając wciąż bawiących się ludzi. Kurczowo trzymam swoje buty, a kiedy wchodzimy na chodnik, Vince pomaga mi je założyć. Na usta ciśnie mi się jedno imię, spowodowane dużą ilością alkoholu i szczerości jaką sprawia. 

Richie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro