16. To tylko pracownicze stosunki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Realizowane dla : ptysiowata ♥️

Londyn, 2014

- Cześć Anastasia! - rozlega się krzyk, kiedy wrzucam wieszak do pudła. Zamykam szafkę i odwracam się, zauważając Victorię, Martinę i Sophie, na których widok, szeroko się uśmiecham. Zmierzają do mnie z dużą torbą z McDonalda, którą po chwili stawiają na ladzie.

- Hej, co tam? - pytam.

- Wiemy że zostajesz dziś dłużej i przyniosłyśmy ci jedzonko - szczerzy się Tori, a Martina i Sophie idą w jej ślady.

- Co ja bym bez was zrobiła? - otwieram torbę i od razu uderza mnie zapach słynnej restauracji. W środku są duże frytki, McWrap i z tego co widzę po torebce herbaty obok, duży kubek z wrzątkiem.

- Padłabyś tutaj - stwierdzają, a ja im przytakuje. Zauważam klientkę zmierzającą do mojego stanowiska ze stosem ubrań. Dziewczyny więc odsuwają się na bok blatu i mimo że zaczynam obsługiwać kobietę, dalej gadamy. Głównie o nowym pracowniku, który ma przyjść na drugą zmianę, a ja jako główna asystentka szefowej, mam się nim zająć. Lubię pomagać, ale przyznaje że po pracy wolę pójść gdzieś z dziewczynami albo wypocząć w domu przy dobrym filmie, książce, a tymczasem zasypują mnie zadaniami. Praca w sieciówce jest jednak męcząca.

- Może nie będzie tak źle - mówi Martina, a ja chcę jej uwierzyć. Niestety, sama pamiętam jak wyglądały moje początki i jak straszne to było.

Ale kto wie? Ludzie są przecież różni i uczą się w różnym tempie.

Piętnaście minut później, dziewczyny się zwijają. Mówią mi że zgadamy się później życząc mi szczęścia i w razie gdyby owy pracownik mnie wkurzył, abym użyła zajęcia niewybaczalnego i wysłała typka na ploteczki z Syriuszem. Wiedzą że kocham Harrego Pottera, dlatego czasami interesują się tematem. Czy mówiłam już, jak bardzo je uwielbiam?

Kończę jeść na przerwie, mam dosłownie końcówkę wrapa, kiedy Ginger zaczyna krzyczeć że przybył ten nowy chłopak. Odwracam się, jedząc tą resztkę i zdążam ją przełknąć, bo chyba zaczęłabym się nią dusić.

- To jest Niall, nowy pracownik.

- Cześć, miło cię poznać Anastasio - wyciąga do mnie rękę.

Wdech, wydech. Zapominam tej kombinacji w sekund pięć, mam wrażenie że zaraz się uduszę. Nogi mi się trzęsą, nie mogę poruszyć nawet dłońmi. Nie wiem czy cokolwiek potrafię w tym momencie i muszę wyglądać teraz komicznie, ale mało mnie to obchodzi.

Panie i panowie, przede mną stoi sam Niall Horan. Ten Niall z One Direction, mój idol, facet którego każdego dnia podziwiam na szklanym ekranie na mojej tapecie. Za uścisk z nim, zawsze byłabym w stanie oddać moje popsy z Avengers. A jest to poświęcenie z typu tych państwowych, takich nad którymi zastanawiasz się godzinami.

- Anstasia! - Ginger pstryka mi przed oczami, ocykam się więc z marmazu. Dalej jestem sparaliżowana, ale udaje mi się uścisnąć rękę z samym Niallem. Trwa to dosłownie chwilę, tylko jedną chwilę a przez moje ciało przepływa tyle ciepła, ile nie przepłynęło podczas całego mojego życia. To lepsze niż jakikolwiek koc, szczególnie gdy patrzę w jego cudowne oczy, wypełnione po brzegi radością i tym niesamowitym błękitem. Nie, nawet jak mnie wkurzy, w życiu nie wyślę go do Syriusza. Biada mi.

- Miło... Też miło cię poznać - dukam, spalając soczystego buraka. Ginger coś gada, o czymś mi przypomina po czym wychodzi, życząc Niallowi powodzenia.

- Czy mi się wydaje - zaczyna Niall i wskazuje na prawy kącik swoich ust, uśmiechając się szeroko - Czy masz tutaj resztki sosu?

Czyli zaczynamy z grubej rury. Jeśli nie zakopię się ze wstydu, dam znać.

☆☆☆☆

☆☆☆☆

- Dziękuje ci, że mi pomogłaś! - cieszy się Niall, a ja tylko słabo się uśmiecham. Dalej myślę że to jakiś nie śmieszny żart, że żyje w jakiejś innej rzeczywistości ale w miarę się ogarnęłam. Mówiąc ogarnęłam, mam na myśli to że już nie trzęsę się jak galaretka wiśniowa ( którą swoją drogą uwielbiam) na jego widok, nie potykam się jak Hagrid o własną brodę i przypomniałam sobie jak się oddycha, ba, jak się mówi tak aby odpowiednio przygotować go do pracy w H&M. Jak widać, chyba mi wyszło.

- Najwidoczniej się nadajesz - spuszczam wzrok, wciąż zdenerwowana.

- Mam propozycję nie do odrzucenia! - nagle klaszcze dłonie. Momentalnie unoszę wzrok, jakiś dziki trybik budzi mi się w głowie na jego deklarację.

- Jaką?

- Przejdziemy się po mieście?

"Jejku, jeszcze pytasz! Z tobą mogę pójść na koniec świata Niall!" - takie odpowiedzi, formują się w mojej głowie, zamiast tego odpowiadam tylko : Jasne. Wizja spędzenia z Niallem wieczoru, sam na sam, jest jeszcze bardziej kusząca niż najdroższe egzotyczne wakacje świata - podróżować też kocham.

- Zadzwonię po moją kumpelkę i możemy iść. Na pewno się polubicie! - odchodzi na bok, z telefonem w ręku, szukając za pewne kontaktu do owej kumpeli.

Czuje złość. Myślałam że pyta o spotkanie poza pracą, żeby lepiej się poznać, złapać jakąś chemię, jako że będziemy się widzieć prawie codziennie. Ale nie, chcę mnie zakolegować z dziewczyną, która zna. Już wolałabym żeby przyprowadził chłopaków- nie pogardziłabym uścisku dłoni z Louisem, czy rozmowy z Zaynem. Wręcz przeciwnie chyba bym dostała drgawek ze szczęścia.

Sama postanawiam sięgnąć po telefon, wchodząc na grupowy czat z dziewczynami :

Seahorse : Dziewczyny, pomocy

Ray : Co jest?

Ray : Niall cię przytulił?

Dolphin : Ja na jej miejscu, chyba bym się posikała ze szczęścia

Seahorse : Jeszcze lepiej

Seahorse : Zaprosił mnie na wyjście

Cetacean : Co się dzieje?

Doplhin : ŻARTUJESZ

Seahorse : W takich sprawach się nie żartuje Victorio

Ray : Uuuu

Ray : Gdzie idziecie?

Seahorse : Nie wiem. Gorzej że nie idziemy sami i chciałabym żebyście do nas dołączyły

Cetacean : Jak to nie sami?

Cetacean : Ja nie mogę :( Mam randkę z chłopakiem

Ray : Napisz potem gdzie idziecie

Dolphin : Z Martiną tam przyjedziemy

☆☆☆☆

☆☆☆☆

- Dobrze że miałaś parasol, bo zmoknęlibyśmy do suchej nitki!

Siadam z Niallem przy stoliku, a on mocniej opatula się płaszczem, który bardzo do niego pasuje. Uśmiecham się.

- Uwielbiam deszcz - wyznaje nagle. Wciąż jesteśmy sami, kiełkuje więc we mnie nadzieja, że kumpela o wdzięcznym imieniu Michalle, stanęła w korku bądź zgubiła drogę do uroczej miejscówki, w której siedzimy. Nie żebym życzyła jej źle, gdzie tam. 

- Naprawdę? - słodko unosi brew.

- Tak - potwierdzam i zaczynam genezę o tym, czemu deszczowa pogoda, jest po prostu zajebista. Niall jest wyraźnie zainteresowany. Zadając pytania, lekko pochyla się nad stołem, co sprawia szybsze bicie mojego serca. Głupie uczucia. 

Gadamy tak kolejne dziesięć minut, dowiadując się o sobie coraz więcej. Blondyn ani trochę nie wspomina o One Direction i mówi tylko o swojej pasji do muzyki - z jednej strony go rozumiem. Na co dzień musi się mierzyć z chmarą fanek czy paparazzi, a nawet teraz byliśmy zmuszeni wziąć stolik na uboczu. To normalne że chcę odetchnąć od sławy i być normalnym chłopakiem. Po prostu zwyczajnym chłopakiem.

- Cześć Niall! - rozlega się nagle, więc unoszę - niestety - wzrok z oczu Nialla. 

W naszą stronę zmierza piękna dziewczyna z ciemnymi lokami i śniadą skórą. Nie mam już żadnych wątpliwości że to Michalle, szczególnie kiedy wita się z Niallem całusem w policzek. Nie powinnam być zazdrosna, ale i tak ciężko wzdycham, a moje oczy cierpią. Spoglądam pod stół i patrzę na wyświetlacz telefonu. Dziewczyny będą za piętnaście minut. Piętnaście minut męczarni. 

- Oh, cześć. Chyba się nie znamy - Michalle uśmiecha się do mnie, a ja chowam telefon do kieszeni.

- No nie - uśmiecham się słabo - Anastasia jestem.

- Miło cię poznać Anastasio, jestem Michalle.

Między naszą trójką rodzi się ciekawa konwersacja, aczkolwiek czuję się niezręcznie kiedy odkrywam że oni obaj mają swoje zajawki, których ja nie rozumiem. Wybuchają śmiechem wtedy, kiedy ja kulę się w sobie bo totalnie nie rozumiem żartu. Najbardziej się boję chyba o to, że uznają mnie za nudziarę. Tym bardziej że Michalle, nie daje mi żadnego powodu do tego, abym jej znienawidziła. A myślałam że do tego dojdzie. 

- Hejka! - do naszego stolika podchodzą Victoria i Martina. Spuszczam długo wstrzymywane przez siebie powietrze, czuję jak znaczna część stresu ze mnie ulatuje. 

- To są właśnie moje przyjaciółki - mówię i po kolei przedstawiam się każdemu. Po wymienieniu uprzejmości, kelner ponownie podchodzi do naszego stolika. Zauważam że mój sernik Kinder Beuno, został już pochłonięty. Kiedy więc odkrywam, że Niall bierze dokładkę, ja również to robię. Martina i Tori również zamawiają słodkości.

- Dziewczyny, czy tak jak Anastasia lubicie deszcz? - pyta Niall moich przyjaciółek, ale uśmiech posyła do mnie.

Moje serce właśnie się rozpłynęło, moi drodzy.

☆☆☆☆

☆☆☆☆

- Thor jest chyba lepszy od Kapitana Ameryki - stwierdza Niall i opiera się o blat, robiąc minę kaczuchy. Patrzę na niego zdzwionionym wzrokiem, sama się opierając.

- Serio? Ja wolę Kapitana Amerykę.

- Thor jest mniej doceniony według mnie - do jego kasy podchodzi miła klientka, a on sprawnie ją obsługuje. Minął tydzień, a on śmiga w tej pracy jak wyścigówka.

- To nie prawda - parskam śmiechem. Do mojej kasy również podchodzi klient. Jakiś starszy pan, niosący tonę ubrań, moja konserwacja z Niallem chwilowo się więc urywa.

Zaczynam go obsługiwać, ale czuje się obserwowana. To znaczy wiecie, klienci zawsze się na mnie patrzą, ale tym razem jest to baczne spojrzenie, wręcz pospieszające. Z tego wszystkiego zaczynają trząść mi się ręcę, na skórę wstępuje pot. A potem upuszczam jedną z koszulek.

- Co to za obsługa?! Nie widzi pani że mi się spieszy?! - facet krzyczy na mnie, a ja nawet nie podnoszę wzroku. Moje oczy niespodziewanie się szklą.

- Przepraszam.... - bąkam ledwo słyszalnie.

- Weź nie przepraszaj, tylko...

- Koleś, masz jakiś problem?

Gdy słyszę głos Nialla oraz po chwili widzę jak idzie mi z odsieczą, nie mogę powiedzieć nic. Czuje jedynie ogromną wdzięczność, ale jestem również w lekkim szoku.

Widzę jak odpowiednio rozprawia się z klientem, który mimo wszystko zakupuje towar, deklarując że więcej tu nie zawitam. I dobrze, niech spada do Syriusza. Biorę głęboki wdech.

- Wszystko okej? - Niall kładzie mi dłonie na ramionach i patrzy na mnie błękitnymi oczami.

- Tak. Dziękuję ci z całego serca - uśmiecham się. Blondyn pochyla się lekko, rozwiera ramiona i zamyka mnie w uścisku, który ja oczywście odwzajemniam, szczerząc się jak wariatka. Z dnia na dzień, kocham go jeszcze bardziej....

- Wiesz co? Po pracy chcę się spotkać z przyjaciółmi u siebie. Chcesz może wpaść i pogadamy zanim przyjdą?

☆☆☆☆

☆☆☆☆

Siadam w salonie samego Nialla Horana, który o zgrozo, jest teraz moim kumplem z pracy. Dom nie jest duży, salon nowoczesny, ale skromny. Na ścianach czy na stoliku RTV stoją zdjęcia jego i chłopaków, zdjęcia rodzinne i oczywiście również z Michalle. Panuje tu rodzinna, ciepła atmosfera, a widok za dużymi szklanymi oknami - piękny, duży ogródek - jest cudowny i relaksujący. 

- Proszę, herbata Earl Grey z miodem i cytryną - Niall stawia dwa urocze kubki na stoliku kawowym i posyła mi uśmiech. Podchodzi do jednej z szafek obok telewizora i wyjmuje z niej paczkę cukierków. Są to mini cukierki Twixa, Marsa czy Milky Waya. Znamy się tak krótko, a on zna mnie tak dobrze. 

- O czym chciałeś pogadać? - pytam, kiedy on bierze małego Milky Waya. Ja wybieram Twixa i ciumkam go  w buzi.

- O moim nieudanym występie w szkole podstawowej

- Zamieniam się w słuch - naprawdę nadstawiam uszu. 

Naill opowiada mi o tym jak bardzo nieśmiały kiedyś był. Bał się ludzi, nawet kontaktów z nimi i występów przy tablicy. Obawiał się wyśmiania, gadania o nim na boku, szczególnie wtedy kiedy zaczął interesować się grą na gitarze.

Bardzo chciał rozwijać się w tym kierunku, lecz gdy przeszedł jego czas na publiczny występ, na konkursie talentów przy całej szkole, wywrócił się na scenie. Niestety wszyscy wybuchli śmiechem.

- Rok później od tego wydarzenia, poznałem chłopaków. Uświadomili mi że ludzie zawsze będą gadać. Nawet jeśli występ by mi się udał, znalazłby się ktoś kto by go ostro skrytykował - żywo gestykuluje, a ja wpatruje się w niego jak wół na malowane wrota - Ale to nie jest ważne. Ważne jest to co myślą o nas dobrzy ludzie, ci którzy cię doceniają - posyła mi promienny uśmiech - Nie można przejmować się resztą.

Kiedy kończy mówić, mam prawie łzy w oczach. Patrzę w jego i widzę w nich szczerość, radość. Ma rację, ma stuprocentową rację.

- Niall... - zaczynam drżącym głosem, lecz nagle rozlega się dzwonek do drzwi. Mój kumpel, poprawka, bardzo kochany i przystojny kumpel, naturalnie idzie je otworzyć. To w końcu jego dom.

- Cześć! Fajnie że w końcu jesteście! - krzyczy, a ja nagle słyszę głos Harrego, który mówi że spóźnił im się autobus. Trzymajcie mnie w trzech, bo w dwóch to za mało.

I w pewnym momencie wchodzą - Zayn, Harry, Liam, Louise, oczywście Niall ale i moje przyjaciółki. Martina trzyma w rękach blachę Brownie.

To chyba najlepszy wieczór mojego życia!

☆☆☆☆

☆☆☆☆

- Jesteście z Niallem przyjaciółmi? - Harry wyskakuje z tym tematem jak filip z konopii, kiedy siedzimy na kanapie i popijamy Fritz Colę. W tle leci Help Beatlesów, które kojarzy mi się z Victorią, gadającą z Liamem. Często ja mówię " Help", a ona odpowiada " I need somebody". Zawsze przy tym gestykulujemy i zawsze wybuchamy śmiechem, a Martina i Sophie, udają załamanie naszym zachowaniem.

- Wiesz.... Niby to tylko pracownicze stosunki, ale czuje jakbyśmy byli przyjaciółmi- popijam, bo zaczyna mi schnąć w gardle.

- To super. Tylko go nie podrywaj, wiem że kręcą coś z Michalle - wybucha śmiechem i dopija Fritz Colę.

Ja tymczasem doznaje bólu. Po wielu godzinach, dniach spędzonych z Niallem, byłam pewna że nikt mu się nie podoba. Jak widać się myliłam.

Być może ktoś uzna mnie za głupią, ale była we mnie ta mała nadzieja, która mówiła mi że w końcu wyznam mu swoje uczucia i kto wie - być może coś z tego będzie. Zawsze warto mieć nadzieję, w tym przypadku jednak na nic się ona nie zdała....

☆☆☆☆

Dwa dni później....

Podczas dwóch dni, mój humor sięgał poniżej dna i mułu. Niall nie przychodził do pracy, a ja nie pisałam do niego, ani nie dzwoniłam żeby się nie narzucać. To głupie, ale najważniejsze że wiem, że jest bezpieczny - Harry i Louise wstawili z nim nowe zdjęcia na instagrama. 

Kiedy jednak wracam z przerwy, ponieważ wyszłam po frytki i herbatę, zauważam że w kantorku leży bluza, a na niej karteczka. Podnoszę bluzę i okazuje się, że leżała na pudełku butów.

Z liściku wychodzi na to, że wiśniowa bluza ze złotym znakiem domów z Harrego Pottera i grantowe szpilki, należą teraz do mnie. Wynika również że mam się w owych butach znaleźć pod moim starym gimnazjum i ubrać się na najlepszy wieczór swojego życia....

☆☆☆☆

Nie wiem co znaczył cały ten liścik i te prezenty, które pewnie kosztowały fortunę, ale postanawiam spełnić prośbę osoby która napisała liścik. Ubieram się w różową, długą ale zwiewną sukienkę, a do tego ubieram te cudne szpilki, które leżą na mnie jak ulał.

Pewnie pojechałabym komunikacją miejską, ale jest kilka powodów czemu tego nie robię. Może zacznijmy od tego, że sukienka jest tak długa, że ktoś mógłby ją podeptać a podłogi w autobusach - umówmy się, nie są najczystsze. Dodatkowo to że kocham chodzić w szpilkach, nie znaczy że mam w nich zapieprzać do autobusu. Co to, to nie. 

Dlatego też jadę przez miasto w czarnej, na połysk taksówce. Spoglądam na ludzi za oknem. Dziś miasto jest jakby żywsze, pełniejsze życia a przez grube chmury, zaczynają się przebijać promienie słoneczne. Uśmiecham się.

Kiedy zjawiam się pod moją starą szkołą, zastaje tam Harrego. Mam taktyczne pytanie : Co tu się dzieje?

- Cześć - uśmiecha się do mnie. 

- Hej - mówię niepewnie i się rozglądam. 

- Pójdziesz ze mną? - wyciąga do mnie rękę, a ja bez żadnego już mówienia mu ją podaje. Naprawdę nie wiem co jest grane, szczególnie kiedy pani z dyżurki, bez problemu nas wpuszcza. Szkoła jest pusta, nie słychać nic, ani nikogo.

Zauważam że idziemy do ogromnej auli, która swoją drogą - zawsze mi się podobała. To najlepsza część tego gimnazjum i chyba najlepiej ją wspominam. Nie wiem tylko, co robimy tutaj teraz. 

- Zaczekaj tu - Harry stawia mnie na środku i wychodzi. Marszczę brwi, ale stoję w skąpanym przez światło słońca pomieszczeniu. Zaczynam bawić się moją sukienką i spoglądam na moje buty. Kto mi je kupił? 

Nagle słyszę pierwsze nuty cudnej piosenki, którą wręcz ubóstwiam. To Summertime Sadness autorstwa Lany Del Rey. Okręcam się wokół własnej osi, rozkoszując się muzyką płynącą z głośników, kiedy omal nie staje mi serce. 

Widzę Nialla wchodzącego do auli. Ma granatowy garnitur, a na głowie różowy kapelusz. Zakrywam usta ręką, aby się nie wydrzeć. Kontrastujemy ze sobą tak jak od zawsze marzyłam, a dodatkowo blondyn zmierza w moim kierunku z różą. 

- Cześć. Zatańczymy? - podchodzi i pyta o to, kiedy Lana zaczyna śpiewać. Kiwam tylko twierdząco głową, czując łzy cisnące się do moich oczu. 

Zaczynamy płynnie poruszać się po auli, w rytm powolnej i spokojnej piosenki, a ja mam wrażenie jakbyśmy latali. Niall nie spuszcza wzroku z moich oczu, cały czas trzyma różę i przy okazji mnie za rękę. Mam wrażenie że to sen i z wrażenia nie zamykam oczu. Przyspieszamy trochę na refren.

- Harremu się coś pomyliło - chichoczę, kiedy suniemy dalej - To ty mi się podobasz. Te szpilki kupiły twoje przyjaciółki. Powiedziały że zawsze chciałaś być tak ubrana z facetem...

Nie kończy, bo ja staje, ujmuje jego twarz w swoje dłonie i przyciskam wargi do jego ust. Z wrażenia upuszcza różę i odwzajemniając pocałunek który mu daje, przyciąga mnie do siebie. Obejmuje go wokół szyi, czując gładkość i ciepło jego warg. 

- Sam chciałem to zrobić - mówi Niall kiedy stykamy się nosami i patrzymy sobie głęboko w oczy. 

- Kocham cię - wypalam. Jestem szczera jak cholera, serce bije mi w zawrotnym tempie. 

- Ja ciebie też - odpowiada, znów całuje i ponownie porywa w taniec. 

Przed nami wielu złych ludzi, złych sytuacji, ale Niall nauczył mnie tego aby skupiać się na tym co dobre. A wiem że razem przetrwamy wszystko, każdy upadek czy łzę. Razem będziemy uczyć się być silni. I szczęśliwi. 

https://youtu.be/TdrL3QxjyVw

Anastazjo, Martyno, Zosiu - dziękuje Wam za wytrzymywanie mojej fazy po kawie i za to że jesteście wspaniałymi przyjaciółkami ze szkoły średniej. Kosiam Was ♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro

#oneshoots