28. Serce szybsze niż bolid

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dla : @werka_160  <3

Brazylia, 2005

Papiery wypadły ci z rąk, a ty sama straciłaś grunt pod nogami. Twoja twarz zaliczyła bliskie spotkanie z posadzką. Nic nowego, od zawsze byłaś niezdarą. 

- Niech to szlag! - fuknęłaś pod nosem i dźwignęłaś się na rękach. Pliki dokumentów rozsypały się wokół ciebie i stworzył się z nich mały dywan. Zaczęłaś wszystko zbierać, nagle słysząc donośne śmiechy z oddali korytarza.

Oczywiście. Tobie zdarzały się takie sytuacje. 

Przyspieszyłaś, przytulając swoje rzeczy do piersi, ale po chwili trójka mężczyzn stanęła nad tobą, rzucając na ciebie długimi cieniami. Uniosłaś głowę z uchylonymi ustami. 

- Hej - powiedział Giancarlo i uśmiechnął się krzywo. Znałaś go i wiedziałaś że jest typem osoby, która prędzej śmieje się z cudzych nieszczęść, aniżeli pomaga z nich wyjść. I tak gorszy był Alonso, którego nie darzyłaś szczególną sympatią i który właśnie zaczął się z ciebie śmiać. Jedynie Heikki pochylił się i postanowił ci pomóc. Zauważyłaś jak sięga po pomarańczową kopertę i na ponów wypuściłaś papiery, aby wyrwać mu ją z ręki. Spojrzał na ciebie zmieszany. 

- Wybacz. To bardzo ważne - bąknęłaś żałośnie, czując jak szybciej bije ci serce. Miałaś po prostu ochotę odłożyć te cholerne dokumenty i wyjść zobaczyć jak idą przygotowania. To jednak nie było ci dane. Nie powinnaś narzekać, bo i tak ci się poszczęściło. Kobieta w branży F1 była spotykana tak często, jak Yeti spotykany w Himalajach - właściwie nigdy. 

Tobie się udało, bo twój ojciec miał kontakty i jakimś cudem załatwił ci posadę wśród taktyków. Od zawsze kochałaś szybką jazdę, kierowców uważałaś za najlepsze ciacha pod słońcem i śledziłaś każdy wyścig jak na prawdziwą fankę przystało. Omal się nie posikałaś, kiedy się dowiedziałaś gdzie będziesz pracować. Niemalże od razu rzuciłaś studia, na które próbowałaś się dostać dwa lata i nawet jeśli inni mówili ci, że rzucasz się na głęboką wodę, miałaś to gdzieś. Najważniejszy był fakt, że podążałaś za marzeniami. 

Ten dzień jednak nie należał do ciebie. Z samego rana miałaś dobry humor, bo zajadałaś się ciepłym bajglem, potem jednak wylałaś na siebie niemal cały kubek wrzącej herbaty. Do teraz czułaś jak piecze cię skóra, a twoja bluzka była przyozdobiona efektowną plamą. Żeby tego było mało w łazience zabrakło mydła, żebyś spróbowała to chociaż uprać, a potem dostałaś opieprz od jednego z współpracowników po tym jak nie posprzątałaś po sobie w kuchni. A teraz jeszcze to. 

Heikki na ponów zaczął ci pomagać, mimo śmiechów i chichów jego kolegów. Odwracał dokumenty tak, aby nie było widać co jest na nich napisane, a ty uśmiechnęłaś się do niego z wdzięcznością. Po chwili w końcu mogłaś wstać, czując jak ścierpnęły ci kolana.

- Słyszałaś o dzisiejszej kolacji? - zapytał cię Alonso. Uniosłaś wzrok, przełykając gęstą ślinę. 

Owszem, nie znosiłaś go i działał ci na nerwy gorzej, niż natrętna mucha jaką odgania się z rana w letni poranek, ale  było w nim coś co cię pociągało. Frapowało cię jakby to było, gdybyś sięgnęła ręką i włożyła ją do jego gęstych, ciemnych loczków. Był przystojny i nie mogłaś temu zaprzeczyć, ale mistrzowsko to tuszowałaś, bo w teorii byliście przecież znajomymi którzy uwielbiają sobie docinać i podkładać kłody pod nogi. Starałaś się ignorować serce, które przebierało obrotami szybciej niż silnik jednego z bolidów. Czasami czułaś jakby rozsadzało ci to pierś, ale nigdy się do tego nie przyznałaś. 

- Chyba tak - powiedziałaś. Czy ojciec lub ktoś z twoich znajomych wokół wspominał ci o jakiejś kolacji? Nie byłaś pewna, ale nie chciałaś dać Alonsowi satysfakcji, więc po chwili uśmiechnęłaś się z wyższością - Tak. Teraz już pamiętam. 

- Skoro o niej pamiętasz, to pewnie wiesz też że będziesz musiała założyć kieckę? - Giancarlo znów chciał cię podjuszyć. Nie lubiłaś nosić sukienek, ale musiałaś zacisnąć zęby i udawać że jest inaczej. Po prostu nie przestałaś się uśmiechać. 

- No i? Nie będziecie mogli oderwać ode mnie wzroku - złapałaś papiery w jedną rękę, aby zademonstrować teatralne odrzucenie włosów do tyłu. Miałaś ochotę zaśmiać się z własnego zachowania. Heikki posłał w twoją stronę uśmiech, a Alonso się roześmiał. Czułaś jak ten dźwięk przechodzi przez twoje wnętrzności niczym ciepły prąd. 

- W takim razie do zobaczenia - powiedział Heikki. Wszyscy trzej skinęli głową w twoją stronę, po czym cię ominęli. Miałaś wrażenie jakbyś wstrzymywała powietrze przez cały czas, kiedy wszyscy przed tobą stali. 

****

Wydarzyło się w końcu coś dobrego. Skończyłaś pracę dosłownie piętnaście minut wcześniej, co postanowiłaś oczywiście jak najlepiej wykorzystać. Pobiegłaś na trybuny, jakby zaczęło się palić i zbiegłaś na sam dół. W tym samym momencie przed oczami śwignęło ci kilka bolidów naraz, rozmazując się w niemal niewidoczną, barwną plamę. Otworzyłaś usta, ale i serce. Kochałaś ten sport całą sobą. 

Szybkość, zagorzała rywalizacja, zapach opon, emocje wiszące w powietrzu, towarzyszące im gorąco i hałas, który wcale nie był upierdliwy. Mogłaś przez kilka godzin siedzieć na trybunach, przyglądając się przygotowaniom czy oficjalnemu wyścigowi a i tak by ci się to nie znudziło. Dodajmy do tego, że znałaś dużą część rzeczy od kuchni, wiedziałaś z czym to się je, co tylko wzmagało twoje doświadczenia. 

Nie byłaś jednak sama. Nieopodal siedział Flavio Briatore, szef Renault i zauważywszy cię, uśmiechnął się ciepło. Odwzajemniłaś jego uśmiech, a po chwili wstał i zszedł do ciebie, po czym zaczął oglądać razem z tobą. Bolidy właśnie nadjeżdżały, manifestując swoją obecność głośnym charkotem. Odliczyłaś do momentu, kiedy przeleciały ci jednym, płynnym ruchem przed oczami. Mignęły, sprawiając że twoje włosy porwały się do krótkiego lotu. Westchnęłaś głośno, kiedy na ponów zginęły za zakrętem. 

- Co to za kolacja dzisiaj wieczorem? - zapytałaś bez ogródek Flavia, nie chcąc żyć dłużej w niepewności. Ten oparł się o barierkę i błądził wzrokiem po torze. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, ale zmienił swój wyraz na niemal pobłażliwy, co lekko cię zmartwiło.

- Właściwie to... Będziemy świętować moje urodziny. 

Miałaś ochotę złapać się za głowę, zapaść pod ziemię, rozpłynąć pod wpływem prażącego na niebie słońca, a właściwie wszystko naraz. Byleby nie stać obok tego człowieka, o którego fakcie urodzin zapomniałaś. Zapomnieć o urodzinach szefa! Pewnie wszyscy wokół gadali o tym od kilku dni, ale ty tak bardzo siedziałaś w swoim świecie i starałaś się doprowadzić do porządku wszystkie dokumenty, że byłaś na to głucha. 

- Ojej, Flavio! Wszystkiego najlepszego! Dużo kasy, szczęścia i miłości - próbowałaś wybrnąć, ale i tak czułaś się jak kompletna kretynka. Twoje policzki musiały nabrać barwy dojrzałego, czerwonego wina i jedyne na co miałaś ochotę, to po prostu uciec. 

- Dziękuję ci - odpowiedział całkowicie szczerze. Odepchnął się od barierki, spoglądając ci w oczy, co tylko spotęgowało twój wstyd - A teraz wybacz, ale powinienem się już zbierać. Do zobaczenia wieczorem! 

****

Nie byłaś wielką fanką mody. Nie znałaś się na trendach, a tym bardziej za nimi nie podążałaś. Jako pracownica w tak wielkim konsernie jak F1, ubierałaś się wygodnie, tak jak ci się podobało i abyś mogła być szybka oraz zwinna, a przy tym elegancka. Miałaś po prostu własny styl. 

Dlatego stojąc przed lustrem w swoim pokoju, którego ściany oblepiały plakaty z bolidami, a na biurku piętrzyły się papiery, w turkusowej sukience z dekoltem w serek oraz rozcięciem na udzie, zrobiłaś skwaszoną minę do swojego odbicia. Nie byłaś przyzwyczajona do wbijania się w kiecki i na pewno nie miałaś zamiaru zakładać do niej szpilek. Powiedziałaś sobie jednak, że wytrzymasz w tej materiałowej pułapce kilka godzin, po tym jak zaliczyłaś wtopę z urodzinami Flavia.  Tak poza tym szok Alonso był warty kilku godzin tych męczarni. Niech biedaczkowi opadnie szczęka, a co. 

- Pięknie wyglądasz - powiedział tata, wchodząc do twojego pokoju. Złapałaś jego spojrzenie, po czym zauważyłaś że sam założył skrojony, granatowy garnitur i wyglądał w nim świetnie - Gotowa? 

- Jak nigdy - powiedziałaś, choć nie miałaś pojęcia ile prawdy znajduje się w twoich słowach. Zapewne były tam znikome jej ilości, lecz udawałaś pewną siebie. Ostatni raz obejrzałaś się w lustrze, spakowałaś torebkę i pociągnęłaś usta błyszczykiem. Po chwili wyszłaś z pokoju, po czym poszłaś za rodzicami do wyjścia. Jadąc samochodem, zastanawiałaś się ile będzie trwać przyjęcie i z kim właściwie będziesz na nim rozmawiać. 

Dotarliście na miejsce, gdzie okazało się że urodziny Flavia odbędą się z dużym rozmachem. Miejscówka była oświetlana rządami estetycznych lampek, a cały kompleks otaczały egzotyczne rośliny, palmy oraz perfekcyjnie przycięte krzaki. Część ludzi stała na dworze z kieliszkami szampana czy wina,  a część tłoczyła się już w środku, skąd dobiegał zapach potraw. Słońce zaczęło zachodzić, tworząc wokół budynku w hiszpańskim stylu świetlistą obwódkę. 

Gdy zaczęliście się kierować do wejścia, twojej uwadze nie umknął fakt że duża część osób spogląda w twoją stronę. Na twoje policzki wypłynęły rumieńce i przełknęłaś głośno ślinę, nie potrafiąc wytłumaczyć takiego stanu rzeczy. Czy coś znowu cię ominęło? A może ktoś dowiedział się o jednej z twoich wpadek? 

Z rodzicami znaleźliście swoje winietki. Usiadłaś z mamą, kiedy twój życiodawca poszedł rozmawiać z ważnymi ludźmi, na co ty nie miałaś ochoty. Nalałaś sobie szklankę wody, ale zanim zdążyłaś odłożyć dzbanek, omal go nie upuściłaś. Ktoś złapał cię za ramiona. 

- Cześć - usłyszałaś. Odłożyłaś szkło, z mocno bijącym niczym bolid sercem. Odwróciłaś głowę i zaraz zauważyłaś, że obok ciebie siada Alosno, przynosząc ze sobą chmurę mocnych, męskich perfum. Psiknęłaś - Na zdrowie. Co tam u ciebie? 

Tak jak wcześniej miałaś wrażenie że wszyscy się na ciebie gapią, tak teraz przestało być to wrażeniem. 

- Było super, dopóki się nie pojawiłeś - rzuciłaś, przewracając teatralnie oczami. Alonso wybuchnął śmiechem. 

- Też cię uwielbiam - odrzucił. Uśmiechnęłaś się do siebie i upiłaś spory łyk wody. Niedługo potem przyszło jedzenie, wszyscy więc ograniczyli się do cichych rozmów i gestów, po czym wzięli się za posiłek. Jedząc zupę, Alonso wymierzył ci z łokcia i omal się nie oblałaś. Odpłaciłaś mu się, kiedy sięgnął po kieliszek, a ty kopnęłaś go w piszczel. Na to również parsknął śmiechem.  

Impreza nie miała trwać długo. Rano trzeba było wstać i ruszać z powrotem do pracy, przed zbliżającym się wyścigiem. To również był główny temat rozmów. Ludzie zakładali, kto ma największe szansę na wygraną, ale ty się w to nie bawiłaś. Uważałaś że każdy ma równe szanse, choć niektórzy po prostu wkładali w to więcej serca, a nie zrzucali na łut szczęścia. 

Z głośników popłynęła muzyka. Ludzie poderwali się ze swoich krzeseł, zaczynając bujać się do włoskiego disco polo. Uśmiechnęłaś się pod nosem, widząc jak twój tata prosi mamę do tańca. Nie miałaś zamiaru dołączyć do grupy na parkiecie, zaraz jednak twoje krzesło odsunęło się z piskiem. Serce zabiło ci mocniej, a kiedy uniosłaś głowę, zauważyłaś jak Alonso wyciąga do ciebie rękę. 

- Nie ma mowy! - krzyknęłaś. On jednak nie dał ci wyboru. Sam sięgnął po twoją dłoń, pociągnął do góry, a ty zrezygnowana parsknęłaś śmiechem i przestałaś oponować. Wciąż zastanawiały cię spojrzenia, których ludzie nie próbowali nawet ukrywać, lecz zaraz wpadliście w wir tańca i mogłaś choć na chwilę oczyścić głowę. Uderzył cię mocny zapach mieszanki męskich perfum oraz wina. Zaczęliście nieporadnie się bujać, a ty czując mocną dłoń na krzyżu, czułaś jak przechodzą cię dreszcze. 

- Możemy zawrzeć umowę? - spytał w pewnym momencie Alonso. Spojrzałaś mu w oczy i zobaczyłaś w nich czystą radość. Niepewnie kiwnęłaś głową, unosząc brew - Jeśli zostanę mistrzem świata, pójdziemy razem na kawę. 

W pierwszej chwili parsknęłaś śmiechem. Nie lubiłaś specjalnie kawy, a na pewno nie na tyle, aby wydawać na nią pieniądze.  Alonso doskonale o tym wiedział, dlatego wiedziałaś że albo się z tobą drażni, albo próbuje cię w coś wkręcić. 

W tej drugiej chwili jednak, coś przyszło ci na myśl i nie miałaś pewności, ale mogło to być ściśle związane z wydarzeniami rano. Czy na pewno wzięłaś całą teczkę dokumentów i nic ci więcej nie wypadło? Te spojrzenia ludzi i zachowanie Alonso mogło świadczyć o czymś przeciwnym. 

Mimo że panika zaczęła narastać w twojej piersi, wciąż tańczyłaś i starałaś się niczym nie przejmować. Kiwnęłaś jedynie głową, czując jak mocno bije ci serce. 

- Okej - odpowiedziałaś, uśmiechając się pod nosem - Niech będzie. Umowa stoi. 

****

Dzień wyścigu, oznaczał również niezłą gorączkę wśród każdego, kto brał w nim udział. Niezależnie od tego czy było się mniej lub bardziej znaczącym pracownikiem, czy też po prostu fanem, czuło się w powietrzu adrenalinę, zew wściekłych przygotowań i pięciokrotnego upewniania się, że wszystko jest na miejscu. Tu pomyłki nie wchodziły w grę. W każdej chwili mogło dosłownie zrobić się gorąco i ludzie odpowiedzialni za bezpieczeństwo, mieli temu zapobiec, najlepiej jak umieli. 

Co chwilę na kogoś wpadałaś. Dzisiaj fakt, że znowu oblałaś się herbatą, nawet nie został zauważony. Ludzie wokół rzucali jakimiś fachowymi terminami, ale nie miałaś czasu coś z nich wywnioskować. Sama byłaś jednym z elementów tej wielkiej maszyny zwanej F1 - musiałaś skupić się na swoich zadaniach i dopilnować, aby niczego nie przeoczyć. 

- Stawiam cały mój majątek na to, że mu się uda - usłyszałaś jakiś męski głos na korytarzu. To był kolejny, nieunikniony temat. Ludzie zastanawiali się kto ma największe szansę wygrać, kto ma zaliczyć spektakularną klapę, a kto dorobić się punktów, aby następnym razem osiągnąć coś więcej. Nie bawiłaś się w to, uważałaś albowiem że każdy z zawodników wkłada w wyścig swoje serce i każdy ma szansę na wygraną. 

Gdy jednak usłyszałaś, że ktoś wspomina o Alonso - bo o kim innym, można było teraz mówić w Renault - przed oczami stanęły ci obrazy z urodzin Flavia i to jak świetnie się razem bawiliście, ale zaraz widok ten, przysłoniły ci myśli o umowie jaką zawarliście. Owszem, uważałaś że każdy miał równe szanse, ale Alonso ostatnio naprawdę piął się w górę i reasumując liczbę jego punktów oraz poprzednie sukcesy, mógł postawić na swoim. Pozostała jeszcze kwestia jego propozycji - przecież nie znosiłaś kawy. 

Obróciłaś się na pięcie, po czym biegiem puściłaś się korytarzem pełnym ludzi. Brałaś urywane oddechy, będąc gotową na wszystko. Wpadłaś jak burza do swojego biura i dopadłaś do dokumentów. Usiadłaś przy biurku, z wrażenia nie zamykając nawet drzwi i zaczęłaś kartkować kawałki papieru, aż nagle odetchnęłaś z ulgą. Między nimi znajdowała się pomarańczowa koperta, o której zgubienie tak się obawiałaś. Odrzuciłaś kartki na bok, aby jej się przyjrzeć, ale znowu wstrzymałaś ciężkie powietrze w płucach. Nadawca i adresat zamienili się miejscami, do tego były napisane innym pismem. Omal nie wydałaś okrzyku, po czym rozerwałaś kopertę. Wyjęłaś kartkę, wczytując się w jej treść. 

Moja droga

Wiem, że nienawidzisz kawy, więc dziwi mnie że wypiłabyś ją dla mnie. Pomijając fakt, że jestem zaskoczony, chciałbym ci podziękować za słowa jakie napisałaś do mnie w swoim liście. Zazwyczaj jestem dla ciebie złośliwy i lubię ci dosłownie (ale i w przenośni) podkładać kłody pod nogi, więc fakt że usłyszałem od ciebie tyle miłych słów... Po prostu na nie nie zasłużyłem. Chciałbym być szczery, więc powiem tylko : Przepraszam, jeśli któraś z moich uszczypliwości, sprawiła ci przykrość. Szczególnie wtedy, gdy wyrażałaś swoje obawy dotyczące pracy. Jesteś świetna w tym co robisz i serio, nie powinnaś w to wątpić. Renault tylko codziennie na tym zyskuje. I ja również, bo cieszę się że jesteś. 

Fernando Alonso, twój największy senny koszmar ale i najlepszy przyjaciel

Przez chwilę gapiłaś się w kartkę, nie mogąc uwierzyć, że twój list jednak dostał się w niepożądane ręce. Zastygłaś, zawieszając usta i pozwoliłaś myślom popłynąć wartkim, szybkim potokiem. Czułaś że cała się rumienisz i że gdyby ktoś dał ci teraz wiadro zimnej wody, wypiłabyś je jednym machem, bez żadnego wahania. 

- Hej, wyścig za niedługo się zacznie! - wykrzyknął ktoś na progu twoich drzwi. Był to Andrew, kolega twojego taty, jeden z pracowników. Pokiwałaś tylko głową, niezdolna do wyduszenia z siebie słowa. Posprzątałaś szybko na biurku, upychając kopertę na dno szuflady. Wzięłaś wszystko co najpotrzebniejsze, po czym zamknęłaś swoje pomieszczenie.

Gnając w kierunku trybun, na które miałaś wstęp całkowicie za darmo i ze specjalnym miejscem, zacisnęłaś kciuki. Odrzuciłaś wcześniejsze wydarzenia oraz uczucia w ułamku jednej sekundy. Zaczynał się wyścig. 

Zajęłaś pierwsze, lepsze miejsce, a krzyki ludzi oraz donośne pomruki silników, uderzyły cię niczym obuchem. Poczułaś się jak pijana, uśmiechając się niemal automatycznie. Z tyłu wciąż odbywały się wszystkie formalności, ale czułaś się do nich odległa na tysiąc kilometrów. Na chwilę zamknęłaś oczy.

Zapach opon, benzyny i dymu, hałas docierający do najmniejszych zakamarków każdego z uszu, bijące równie szybko serca oraz radość mieszana ze strachem. Słońce padające ci na twarz, potęgujące tylko ciepło rosnące w twojej piersi. Otworzyłaś z powrotem oczy, uświadamiając sobie że zaczęło się oczekiwanie na próbne okrążenie. Było ono niezbędne, ponieważ ostrożność grała pierwszą rolę. Gdy bolidy zaczęły sunąć po torze, twojej uwadze nie umykał fakt, że szukasz tego w niebiesko-żółtych kolorach. 

Minęła dłuższa chwila, zanim wszyscy wrócili na miejsce startowe. Zaczęły się ostatnie oględziny, ludzie zaczęli nieludzko skandować, a ty ściskałaś kciuki tak mocno, że paznokcie wbijały ci się boleśnie w skórę. Nie obchodziło cię to jednak. Właściwie nie obchodziło cię nic, poza tym, co dzieje się na torze. Mogli by cię szturchać czy zaczepiać, a ty i tak nic byś sobie z tego nie robiła. 

Nadszedł ten moment. Wszyscy ludzie usunęli się z toru, silniki bolidów zaryczały. Wzięłaś głęboki wdech, czując że serce chcę rozsadzić ci klatkę piersiową. Światła zaczęły się zapalać, jedno po drugim, powoli, bez pośpiechu. Aż nagle zgasły. Wszyscy kierowcy ruszyli z impetem. 

Obraz bolidów śmigających po torze, przypominał zdjęcia zrobione na długim czasie naświetlania. Były tak szybkie, a zarazem tak zwinne, tak niesamowite. Zawsze podziwiałaś każdego, kto zasiadał za kierownicą bolida. Panowanie nad tak gwałtowną, pędzącą z taką prędkością maszyną, nie było łatwe. To tylko potęgowało twoje uczucia do tego sportu.  

Zaczęłaś dokładniej śledzić wyniki i położenie kierowców na tablicy wyników. Podczas gdy Alonso zaczął prowadzić, Antônio Pizzonia już zdążył wypaść z wyścigu - zahaczył o dwa bolidy, co sprawiło że kawałek pojazdu odpadł, a kierowca stracił całkowite panowanie nad bolidem. Poczułaś w sercu żal, wiedziałaś jednak że najważniejszy był fakt, że nic mu się nie stało. 

Montoya niedługo potem wyprzedził Alonso. Nie zamartwiałaś się za bardzo, gdyby spadł na niższe miejsce - mistrzostwo świata miał na wyciągnięcie ręki. Wierzyłaś jednak w niego nieustannie i liczyłaś, że da z siebie wszystko. O ile to możliwe, serce zabiło ci jeszcze mocniej. Niczym bolid. 

W pewnym momencie Alonso faktycznie spadł i to na czwarte miejsce. Na trzecim ulokował się Michael Schmumacher, ale nie na długo. Przez praktycznie resztę wyścigu prowadzili kolejno Montoya, Raikkonen i Alonso. Zagryzłaś wargę, będąc z niego dumna niczym paw. 

Nie miałaś pojęcia, kiedy Montoya wygrał wyścig, ale kiedy usłyszałaś, okrzyki Flavia i reszty ekipy, natychmiast do nich pobiegłaś. Spiker ogłaszał że Fernando Alonso właśnie przekracza metę, aby stać się najmłodszym mistrzem świata w F1. 

Reszta była dla ciebie zamglona. Wszyscy zaczęli się przytulać, skakać i skandować. Usłyszałaś nawet swój pisk, wciąż mieszany z płaczem szczęścia. Nie mogłaś uwierzyć, jak mocno to odczuwasz. 

Kiedy w końcu przyszła pora na podium, stanęłaś na chwilę z boku. Alonso uniósł srebrną nagrodę w kształcie kierownicy, która błysnęła w słońcu. Wszyscy zaczęli klaskać, włącznie z tobą - mimo że od zaciskania kciuków, miałaś małe krwawe ranki, nie zwracałaś uwagi na pieczenie. Widziałaś za to, jak Alonso po odłożeniu pucharu, zeskakuje z podium i podnosi rozradowanego Flavia. Odtańczył nawet swój, dość komiczny, ale ważny dla niego taniec zwycięstwa. Niedługo potem jego spojrzenie padło na ciebie. I przez chwilę świat się zatrzymał, zupełnie jak powietrze w twoich płucach. Podszedł do ciebie. Loczki miał rozsypane niedbale wokół twarzy, na czole, na skroniach. Był spocony i zmęczony, ale szczęśliwy jak nigdy wcześniej. 

- Wow - mruknęłaś, próbując ukryć emocje - To ten moment, kiedy mam mówić jak bardzo mi zaimponowałeś? 

Parsknął śmiechem, odgarniając włosy. Rozjarzył usta w szerokim, pięknym uśmiechu. 

- Może - rzucił - Na pewno podniosłoby to moje ego. 

- Zapomniałeś dodać, wybujałe ego. 

Zaraz obaj wybuchliście śmiechem i wpadliście sobie w ramiona. Mocno go przytuliłaś. 

- Gratulacje, Fernando. Jestem z ciebie dumna - westchnęłaś w jego kostium. Odsunęliście się od siebie, nie opuściliście jednak rąk - Za zwycięstwo, mogę wypić z tobą nawet dwie kawy. 

- W takim razie stawiam - odpowiedział - I osobiście mogę ci powiedzieć : Dziękuje za ten list. Wiem, że ostatecznie miał do mnie nie trafić, ale lepiej że tak się stało. 

Ludzie z tyłu klepali go po plecach, krzyczeli jego imię, wystrzeliwali szampany. Ale on tylko uśmiechał się do ciebie, co odwzajemniałaś z wielką chęcią. W duchu się z nim zgodziłaś. Nie obchodziło cię, jakim cudem ta pomarańczowa koperta weszła w jego posiadanie, ale cieszyłaś się że między wami nie ma żadnych tajemnic, a twoje uczucia są jasne. 

- Kto się czubi, ten się lubi! - krzyknął Heikki, gdzieś z oddali. Obaj przewróciliście teatralnie oczami. 

- Nie ma za co - odpowiedziałaś ostatecznie Alonso. Odwrócił się, aby objąć się jednym ramieniem. Zaczęliście iść w stronę waszej ekipy - Tylko niech to twoje ego, naprawdę się nie rozbuja. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro

#oneshoots