LIV. Nie, ona nawet teraz nie myśli

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

14.09.1985, Londyn

- Gówno mnie to obchodzi, szczaj. 

Chciałabym czasem usiąść jak w oknie i zobaczyć moje życie oraz ile błędów w nim popełniłam. Chyba sama przeraziłabym się ich ilością i chciała zakopać je jak pies zakopuje zdobycz w ogródku. Serce mnie nie zawodziło, ale moja głupota już tak. Za bardzo wystawiałam się na ogień, który teraz zbiera we mnie okropne żniwo. To brzmi raczej drastycznie, ale tak właśnie jest - pozwoliłam sobie, żeby mnie parzył, dzień po dniu i proszę co mam. 

Czasami się zastanawiam, czy to cholerne przeznaczenie które chodzi mi po głowie, ma tu znaczenie. Przecież jedna sytuacja, jedno słowo czy ruch, mogą zmienić bieg całej historii, nawet ludzkości. Co gdyby wtedy w samolocie pogoda była dobra i nie doleciałabym do New Jersey? Co gdybym zachorowała i nie poszła z dziewczynami na koncert, gdzie poznaliśmy chłopaków? Te i wiele pytań, wciskają mi się w mózg i nie dają mi się na niczym koncentrować. Nawet na teście ciążowym, które rozkazały mi zrobić dziewczyny. 

Robię co trzeba, bo one mnie zmuszają, po czym czekamy w nerwowym napięciu. Tym razem jesteśmy u Juliet, a jako że John jest w domu to posyła nam nerwowe spojrzenia, opiekując się Katniss. Siedzimy w ciszy, ale widzę że moja najlepsza przyjaciółka, patrzy na mnie ze zmartwieniem. Tylko na to wzdycham, bo wiem że moje życie jest popieprzone i że widzi to już każdy. 

- Ja to sprawdzę - po kilku, a może kilkunastu minutach, Paula chcę sięgnąć po test, kiedy zatrzymuje ją ręka Susan. 

- Nie, Tori to zrobi. 

- Nie, ona nawet teraz nie myśli - wraz z wypowiedzeniem tych słów przez Paulę, Juliet po prostu wstaje i sama bierze test, co definitywnie zamyka nasze przyjaciółki. Patrzy się na test, a ja mam wrażenie że czas się zatrzymuje i rusza wtedy, kiedy Juliet wypuszcza powietrze. 

- Negatywny - mówi, a ja opuszczam się na kanapie i uśmiecham. 

- I co teraz? - posyłam w stronę moich przyjaciółek podstępny uśmieszek, a z wrażenia przychodzi do nas pies Juliet i spogląda na nas. Susan się krzywi. 

- Ja przy drugich bliźniakach, też miałam negatywne. 

- Panikujecie - znów odchylam głowę, mając dosyć tej szopki. Dlatego dla świętego spokoju, aby spać w nocy, jeść i robić cokolwiek więcej normalnie oddychając, bez oddechu moich przyjaciółek na karku, mówię - Robimy USG i kończymy tą zabawę. 

☆☆☆☆

 Nie jestem duszą towarzystwa, wśród obcych ludzi. Nie umiem do nich zagadać i zacząć rozmowę, czy zabawę jak normalnie, cywilizowany człowiek. Nie każdy jest do tego stworzony, Susan uwielbia jednak robić imprezy i zapraszać całą swoją grupę taneczną, naszą paczkę, a to oznacza że oni, będą ściągać jeszcze innych. To totalnie nie moje klimaty i mam ochotę zaszyć się jak mysz pod miotłą. 

Chłopaki zaczynają pracę nad nowym albumem i stwierdziła że trzeba to uczcić. Mamy nadzieję że znów pójdzie im świetnie, bo mimo że The Works wciąż sprzedaje się jak ciepłe bułeczki, które z chęcią wszamiesz na śniadanie, to fani nie mogą wybaczyć porażki Hot Space, które bardzo odcisnęło piętno na karierze Królowej. Uwielbiam ten album, ale gusta są różne i większość jest na zdecydowanym, soczystym "Nie".

Stoję przy ścianie schodów, sącząc drinka i spoglądam na faceta, który patrzy na mnie dziwnym wzrokiem. Połykam piekącą ciecz i odwracam wzrok, kiedy nagle podchodzi do mnie Roger. Dziś ma jasno-niebieską koszulę, która pasuje mu do oczu i rozmierzwionych, blond włosów. 

- Jak się czujesz? - pyta, uśmiechając się promiennie. Odstawiam drinka na mały stoliczek obok, kiedy z głośników zaczyna lecieć  Super Freak, na co wszyscy zaczynają skandować. Kojarzy mi się to z jednym z urodzin Freda, gdzie się pożarliśmy. Tego nie obchodzi, że to impreza Susan i paraduje z koroną na głowie. Parskam śmiechem. 

- Jest okej, nie jestem w ciąży! - unoszę dłonie w akcie radości. Co prawda, czeka mnie jeszcze USG, ale cholera sama bym czuła, gdyby coś się zmieniło. 

- I pomyśleć że Domi ma termin w maju - też się uśmiecha. Temat mojego zdrowia, nie jest już nikomu obcy i pytania jak się czuję, jak tam u mnie i jak z moim samopoczuciem, są na porządku dziennym. Przywykłam do tego. 

- Kto jest ojcem? - pytam i unoszę brew. 

- Chyba jej ten fagas - wzrusza ramionami. 

- Chyba?

- Ej, żartuje! Ma pewność że to on - udaje urażenie, a ja wybucham śmiechem. Zapomniałam jak to jest gadać z nim tak, jakby nic nigdy nie zaszło. W jego niebieskich oczach, spotykam ukojenie, a fakt że nie ma z Richiem wspólnej cechy, bardzo mnie cieszy. Co prawda moja najlepsza przyjaciółka, jest do niego cholernie podobna, ale Juliet to co innego. 

Wzdycham, kiedy wciąż patrzymy sobie w oczy. To nic osobistego, to po prostu dwójka ludzi, czyli nas, wymieniająca się spojrzeniami. Ja widzę ocean, a on widzi dziury ozonowe - wciąż nie lubię swoich oczu i tego że są takie ciemne. On sam zaczyna wzdychać, a ja mam wrażenie że znów mam osiemnaście lat, znów widzę go w długich włosach i dziecięcą twarzą oraz tanich, ale szykownych łachach. Wiem, że nie mogę dać się zgubić, a jednak to robię, kiedy kładę mu rękę na policzku, a przez moje ciało przepływa ciepło. Przybliża się do mnie, a ja czuję zapach truskawek, którym mocno się zaciągam. 

Zanim robimy cokolwiek więcej, czuję jak znów jest mi słabo. Zamykam oczy i szczypię mostek nosa, kiedy Roger posyła słowa pod moim adresem. Nie rozumiem ich, świat znów mi odpływa i wtedy mam stuprocentową pewność, że coś jest ze mną nie tak. 

☆☆☆☆

Leżę w ramionach Rogera w szpitalnej poczekalni, kiedy on masuje moje ramię. Mam dość widoku białych ścian, tego zapachu i faktu, że leży tu mnóstwo chorych czy ludzi, którzy zupełnie jak ja, potrzebują pomocy. Szpital to nie wesołe miejsce, ale czując bicie serca i zapach jego perfum, czuję się bezpiecznie. 

- Cross - nagle słyszę swoje nazwisko, więc otwieram oczy. Doktor już czeka na nas w drzwiach, więc znów z czyjąś pomocą, dźwigam się z krzesła i razem tachamy się do gabinetu. Tym razem definitywnie trzeba zrobić mi USG, bo poprzednie badania nie wykryły kompletnie nic. A coś ewidentnie ze mną jest. 

- Cholera, Victoria. Piłaś alkohol - przypomina sobie Roger, sadzając mnie na krześle i łapie się za głowę. 

- Spokojnie, dziś powtórzymy tamte badania. Dziś i tak nie możemy zrobić USG. Pani Cross zostanie w szpitalu na obserwacjach i zrobimy je rano - tłumaczy doktor, wertując kartki, a ja jęczę. 

- To konieczne. Coś może zagrać pani życiu i musimy tego przypilnować - nagle spogląda na Rogera - A pan kim jest? 

Roger wygląda na zmieszanego i nagle spogląda w moją stronę, wołając o pomoc. Ledwo kontaktuje, ale udaje mi się wykrztusić :

- To mój narzeczony. 

- Pięknie razem wyglądacie - stwierdza, na co ten idiota oczywiście się uśmiecha. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro