LV. "Zamówiłem pizzę"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

18.09.1985, Londyn

Są w życiu takie chwile, kiedy jakaś z informacji musi zostać przekazana. Są informacje które nas wzruszają na przykład "Jesteś dla mnie bardzo ważna", albo lepiej "Zamówiłem pizzę". Tak, to zdecydowanie wywołuje w sercu wzruszenie. Są informacje które powodują złość, na przykład "Rozwaliłem twojego Rolls Royca". Są też takie które wywołują radość, czyli na przykład " Kupiłem ci psa". 

Dużo tych przykładów, prawda? Mój jest jednym z najgorszych, zważając na moje życiowe plany i na to jaką osobą jestem. To informacja z rodzaju tych radosnych i powodujących wzruszenie, w moim przypadku jednak wyżera ze mnie wszelakie szczęście, jakie jeszcze we mnie zostało. Próbuje je zbierać, ale na marne. Z każdą chwilą, tworzy się coraz więcej nowych łez, które kapią na dywan. Moje ciało dygocze i dostaje jakiś dziwnych wstrząsów. Nie mam zielonego pojęcia, co mogę ze sobą zrobić. Siadam i opieram się o łóżko, starając się miarowo oddychać, ale gdy myśli i okropna prawda znów do mnie napływają, jest jeszcze gorzej. 

Nie ma nikogo w domu, a w sumie nie wiem czy ktoś wie że Roger odwiózł mnie do domu rodzinnego. On dalej nic nie wie, ja z resztą nikomu nie mówiłam, bez żadnego wyjątku. Na razie chyba sama nie przyswajam tej informacji do siebie i jedyne na co mam ochotę to zasnąć. Nagle jednak słyszę drapanie w drzwi, może to więc oznaczać, że to Capri i Cookie.  Wpuszczam psy, jednak nie jestem w stanie zwrócić na nie uwagi, bo nawet na to nie mam sił. Kładę się na rozłożonym kocu i zamykam oczy, próbując w dalszym ciągu się uspokoić. 

" Jest pani w ciąży, która może zagrażać pani życiu"

Fajnie jest takie coś usłyszeć, na drodze do ułożenia sobie życia, prawda? Byłam pewna że coś mi przeszkodzi, walnie w twarz, ale nie sądziłam że aż tak. Robi mi się niedobrze gdy sobie uświadamiam, że nie mam pojęcia kto jest ojcem tego dziecka. Jestem przerażona, smutna i zła, a do tego czuję się tak źle, że mogłabym tylko leżeć i leżeć, a i tak nie poprawiłoby to mojego samopoczucia. Sięgam dłonią na dół i któryś z psów, liże moją dłoń, jakby chciał ukoić mój ból. 

Nagle słyszę jednak, że ktoś wchodzi do domu i staje przed wyborem - udawać że śpię, albo zejść na dół. Psy i tak zaczynają drapać w drzwi, więc tym bardziej wybieram drugą opcję. Dźwigam się cudem o własnych siłach, a kiedy staje na nogach, mam wrażenie jakbym nie chodziła od wieków. Czuję się jak ta część rozsypanych płatków, które nie zostały z powrotem zebrane, tylko wyrzucone do kosza.

Zanim ktoś zdąży mnie zauważyć, przebiegam do łazienki. Zamykam się w niej i nawet nie patrzę w lustro, tylko schlapuje twarz lodowatą wodą, która lekko mnie ostudza. Dalej jestem jednak zdruzgotana i schodzenie po schodach sprawia mi trudność.

- Tori? - pierwszą osobą na jaką wpadam jest Veronica, która chyba widzi że coś jest nie tak. Fizycznie mnie to boli, ale silę się na uśmiech i próbuje rozwiać jej wątpliwości. 

- Co tam? - pytam, a głos mi się łamie. Odchrząkuje. 

- Może być, a u ciebie? - marszczy brwi, co może oznaczać tylko to, że wyraźnie coś podejrzewa. 

- Świetnie - wykonuje najgorsze kłamstwo na jakie mnie stać, po czym idę do kuchni. Psy obskakują rodziców, ale kiedy dostaje się do mamy natychmiastowo ją przytulam. Matka jest ostoją, kimś kto zrozumie cię, nawet gdybyś popełnił największy błąd w życiu. Którego osoba taka jak ja, się dopuściła. 

- Cześć Tori, pomożesz nam z zakupami? 

Bez słowa zaczynam po kolei wyjmować mleko, ser czy moje ukochane jogurty, i ze smętną miną układam je do lodówki. Widzę jak tata patrzy na mnie kątem oka i wyraźnie nie podoba mu się mina, którą przydziałam. Sądzi wtedy, że albo przesadzam, albo znów jestem obrażona. Nic jednak nie mówi, kiedy kończę pomagać i go przytulam. 

- Zjesz z nami obiad? - pyta mama i zaczyna zamiatać podłogę, kiedy tata siada w salonie i włącza telewizor. Veronica wciąż patrzy na mnie dziwnym wzrokiem, nasypując psom karmę do misek. 

- Jasne. Co mam zrobić? 

☆☆☆☆

Wracam do swojego pokoju, mówiąc wszystkim że chcę się przespać i chyba zostanę na noc, na co oni ochoczo przystają. Zamykam się w pokoju, spokój nie trwa jednak długo, bo słyszę pukanie do drzwi, a po chwili w ich uchyleniu, pojawia się moja siostra. Mówię jej żeby weszła, po czym przysiada się obok mnie i Cookiego, którego drapię za uchem. 

- Co jest? - pyta wprost, a ja nie jestem w stanie spojrzeć jej w oczy. Patrzę się na Cookiego, jego lśniącą, rudą sierść i dwie pary, szklistych, ciemnych oczu. Wzdycham, starając się nie popłakać. 

- Obiecujesz że nikomu nie powiesz? - spoglądam na nią. Wciąż uważam, że drugie dziecko wyszło rodzicom lepiej. Veronica odziedziczyła dużo genów po ojcu, przez co jest wiecznie szczupła. Włosy ma ciemne, grube i lśniące, a oczy zielone, czyli dość wyjątkowe. Ma wręcz egzotyczną urodę, a ja wyglądam jak typowa Słowianka, z ciemnymi, niebieskimi oczami. 

- Na paluszek - wystawia do mnie mały palec, co po chwili robię również i ja, po czym złączamy je w jedność. 

- Jakby ci to... - wzdycham po chwili, biorąc dłoń z Cookiego, który właśnie zasypia. Patrzę wszędzie, tylko nie na nią i z moich oczu płyną łzy. Jest mi tak cholernie wstyd, że jestem w tej pieprzonej ciąży, nie wiedząc kim jest ojciec - Sama masz problemy i....

- Tori, mów - nalega, a ja znów wzdycham. Wycieram łzy, kiedy przytula mnie do siebie i czuję ciepło bijące od jej osoby, co natychmiast mnie uspokaja. Wzdycham z drżącym oddechem. 

- Jestem w ciąży, która może zagrać mojemu życiu. 

- Co?! - odskakuje jak poparzona, a po chwili zakrywa usta ręką, wiedząc że wydzieranie się na cały dom nie jest dobry pomysłem - Ale... Jak? 

- Nie wiem Veronica, ale nie chcę mi się żyć - chowam twarz w dłoniach i znów bucham płaczem. Siostra ponownie przyciąga mnie do siebie, kiedy Cookie zaczyna skomleć i kładzie mi pyszczek na udzie. Wstrząsają mną torsję tak wielkie, że znów nie umiem się opanować. Nagle słyszę jak Roni sama zaczyna produkować rzekę łez. Gdyby któryś z naszych życiodawców by nas teraz zobaczył, chyba by się załamał. 

- Ja oddałbym wszystko żeby być w ciąży - pociąga nosem - Wszystko idzie nie tak, jak powinno...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro