«rozdział 3»

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

⊱ ━━━━.⋅ εïз ⋅.━━━━ ⊰

✺✺✺

POV. JULIA

Kiedy Mirabel powiedziała o przedstawieniu mnie rodzinie, nie wiedziałam czy powinnam się cieszyć, że poznam nowych ludzi, czy jednak lepiej, żeby mnie nie widzieli. Nie wyglądałam zbyt ciekawie. Miałam skołtunione włosy i starą sukienkę, a moje buty mogły się lada chwila rozwalić. Ktoś, kto mieszka w tak pięknym domu musi być bogaty i widok takiego obdartusa jak ja z pewnością zwali go z nóg.

Ale gdy przyszło co do czego, okazało się, że to życiowi i sympatyczni ludzie. Moje zdziwienie musiało być jednak większe niż ich.

Mirabel przedstawiła całą rodzinę po kolei, zaczynając od najstarszego członka, a kończąc na najmłodszym. Najbardziej niezwykłe było to, że wszyscy mieli dary. Wszyscy, z wyjątkiem Mirabel. Patrząc na nią, zastanawiałam się czy jest jej z tego powodu bardzo smutno. Nie wyglądała, jakby się tym dzień i noc zamartwiała. Chociaż znam ludzi, po których nie widać kompletnie żadnych emocji poza radością, a tak naprawdę są bardzo samotni i nieszczęśliwi.

Señora Alma, czy abuela Alma, jak na nią mówią, patrzyła na mnie trochę krzywo. I nie dziwota. W końcu wyglądałam jakby mnie coś przeżuło, wypluło, a potem jeszcze się mną pobawiło. Dobrze sobie z tego zdaję sprawę.

Ale muszę przyznać, że reszta rodziny potraktowała mnie, jakbym już należała do familii. Byli dla mnie tacy dobrzy i tak ciepło mnie przywitali, że z marszu ich polubiłam.

Tía Julieta, bo tak mam na nią mówić, bez zastanawiania się zrobiła mi kąpiel, uczesała i poszukała czystych ubrań. Broniłam się rękami i nogami przed założeniem ich, bo przecież kto to widział, żeby taka prosta dziewczyna jak ja nosiła tak piękne rzeczy. W końcu jednak je włożyłam, nie chcąc robić jej przykrości.

— Przejrzyj się — powiedziała tía Julieta, odsłaniając duże lustro.

Przez chwilę nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę ja. Ta dziewczyna, na którą patrzyłam, wyglądała na zadbaną, w przeciwieństwie do mnie. Miała na sobie śliczną błękitną spódnicę, białą bluzkę do łokci, a na włosach, układających się w ładne loki, nie skołtunioną szopę, również błękitną kokardę.

Zbliżyłam się do lustra, a dziewczyna z drugiej strony zrobiła to samo. Czyli to jednak ja! Nie wierzę, że mogę wyglądać tak ładnie.

Odgarnęłam włosy za uszy. Skąd tía Julieta wzięła tak piękne kolczyki? Były malutkie i w kształcie kwiatków. Kolorem idealnie pasowały do całego stroju. Cudne. Błyszczały, gdy padało na nie światło. Nigdy takich nie widziałam. Moje poprzednie były podróbką, najtańszą możliwą. Ale te... Po prostu brak mi słów.

Odwróciłam się do tía Juliety.

— I jak? Podoba Ci się? — zapytała z uśmiechem.

Niewiele myśląc przytuliłam ją z całej siły i powiedziałam:

— Dziękuję! Tak bardzo dziękuję!

Roześmiała się i pogładziła mnie po głowie.

— Od dzisiaj to wszystko należy do ciebie, cariño.

— Nie, nie mogę tego przyjąć — zaprotestowałam. 

— Ależ możesz, a nawet musisz — uśmiechnęła się tía Julieta i pocałowała mnie w czoło. Jeszcze nikt nigdy mi tak nie zrobił. To było miłe. — A teraz chodź, zjesz z nami obiad, na pewno jesteś głodna.

Przytuliłam ją mocniej.

— Chciałabym, żeby wszyscy ludzie na świecie byli tacy dobrzy jak pani — wymamrotałam, zapominając, że mam do niej mówić tía.

Kiedy zeszłyśmy do jadalni, wszyscy siedzieli przy stole, rozmawiali, śmiali się. Zgrana z nich rodzina, pomyślałam, oddałabym wszystko, żeby żyć w takiej.

Abuela spojrzała na moją skromną personę nieco życzliwszym okiem i kiwnęła głową, jakby na znak, że nareszcie zaczęłam przypominać cywilizowanego człowieka, który nie mieszka w jaskini. Za to Camilo zagapił się na mnie z otwartą buzią i Dolores — jego starsza siostra — dała mu porządnego kuksańca w bok, aż się ocknął i posłał jej spojrzenie mówiące: Jeszcze raz, a pożałujesz!

Usiadłam między Mirabel, a jej młodszym kuzynem - Antonio. Mogłam z tego miejsca obserwować ile wlezie i nikt by tego nawet nie zauważył. I tym się zajmowałam przez dłuższy czas.

Przyjrzałam się jakiemuś obcemu mężczyźnie, na którego mniej lotna dziewczyna powiedziałaby przystojniak. Jak dla mnie to on wyglądał na nieogara, patrzył się jak ciele w malowane wrota na Dolores, najwyraźniej jej to pasowało. Czyli że muszą być parą albo on po prostu smali do niej cholewki. Tylko co taka ładna dziewczyna jak Dolores mogłaby widzieć w tym całym Mariano, czy jak mu tam było. Jakieś takie nijakie toto. Już taki jak tío Bruno byłby lepszy. Trochę dziwny, ale oryginalniejszy. Co prawda szczur łaził mu w najlepsze po talerzu, jednak... Zaraz, chwila, szczur?! 

— Bruno, pamiętasz chyba, jak prosiłam, żebyś trzymał te... stworzenia gdzie indziej? —  spytała abuela. Oho, komuś przeszkadzają inne zwierzątka niż puchate pieski i kotki. Ale jakoś Antonio może mieć na ramieniu tukana, a pod stołem może sobie leżeć kapibara. No błagam, gdzie tu logika. Szczury są przynajmniej inteligentne.

— Ale... — chciał zaprotestować tío Bruno, lecz abuela ruchem głowy wskazała Mariano i posłusznie schował szczurka do rękawa.

Oni mu się podlizują czy co? Przecież Mariano nawet nie raczy spojrzeć na swój talerz, tylko gapi się w Dolores. Jak niby miałby zauważyć zwierzątko, które mieści się na ręce?

Sama nie wiem dlaczego tak bardzo lubię obserwować ludzi. Robiłam tak zawsze, odkąd sięgam pamięcią. Aż któregoś dnia poczułam, że osoby, które obserwuję, stają się mi w jakiś sposób bliskie. To samo wrażenie odnoszę teraz, siedząc z Madrigalami przy jednym stole. Czułam, jakbym należała do ich rodziny, chociaż nie łączy nas nic, poza tym, że trochę znam Mirabel. Ci ludzie są mi kompletnie obcy, a jednak czuję, że COŚ jest między nami. Nie wiem co. I nawet nie wiem, czy chcę wiedzieć.

Na przeciw mnie siedział Camilo, który, o zgrozo, zerkał w moją stronę. Udawałam, że tego nie widzę, zajmując się rozmową z Mirabel, ale w końcu uznałam, że skoro on się patrzy, to czemu ja też nie miałabym na niego spojrzeć?

Kiedy spotkaliśmy się wzrokiem, myślałam, że Camilo się zawstydzi czy coś, ale nie. Zarumienił się delikatnie, a potem wyszczerzył zęby i mrugnął do mnie. Uśmiechnęłam się, bo przez lata nauczyłam się, że ludzie, którzy na pierwszy rzut oka są mili, zazwyczaj są tacy naprawdę. Chociaż zdarzają się wyjątki. I to dosyć często. 

Camilo odwzajemnił uśmiech i zrobił głupią minę, żeby mnie rozśmieszyć. Udało mu się i parsknęłam śmiechem w szklankę z sokiem, przy okazji ją rozlewając. Wówczas także się roześmiał i poczułam, że się dogadamy.

✺✺✺

Abuela zastukała łyżką w szklankę i poprosiła o ciszę. Wszyscy zwrócili na nią swoje oczy. Oprócz Mariano, który jak się patrzył na Dolores, tak się dalej patrzy.

Ciekawe o co chodzi? pomyślała Julia i spojrzała pytająco na Mirabel, ale dziewczyna wzruszyła ramionami.

— Jak wiadomo, jest tu dzisiaj z nami nowy gość, którego pewnie wszyscy jesteśmy ciekawi — Julia poczuła na sobie wzrok abueli. — Czy mogłabyś opowiedzieć nam coś o sobie?

Teraz patrzył na nią każdy. Nawet Mariano dostrzegł w końcu, że poza Dolores przy stole siedzi też ktoś inny.

— A–ale mam powiedzieć, że skąd jestem czy...?

Abuela kiwnęła głową.

— No to... — Julia niepewnie spojrzała na Mariano, potem na abuelę.

— Mów śmiało, nie wstydź się — powiedziała Julieta, jakby rozumiejąc jej obawy.

✺✺✺

⊱ ━━━━.⋅ εïз ⋅.━━━━ ⊰

señora-pani

abuela-babcia

familia-rodzina

tía-ciocia

cariño-kochanie

tío-wuja


Hej, hej!

Mam nadzieję, że was nie nudzę i czytało wam się dobrze ♡

To do zobaczenia!

~Dżulia



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro