Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Weekend mija gładko i szybko, znajduje się przed swoimi drzwiami, po tym jak Liam odebrał jego i Zayna z lotniska, naprawdę nie oczekiwał, że Harry odbierze go na swoim rowerze, naprawdę.

Kiedy ciągnie swoją walizkę przez frontowe drzwi, słyszy słowa Zayna w swojej głowie.

Byli na ekstrawaganckim przyjęciu, kiedy Zayn wyjął aksamitne pudełeczko ze swojej kieszeni, a Louis patrzył na niego z rozszerzonymi oczami.

- Skłamałem - powiedział. - Zostałem dłużej w Nowym Jorku z tego powodu, ale zostałem zaproszony na większą ilość imprez w międzyczasie.

- Ty... - zaczął Louis, ale potem nie wiedział co miał na myśli w tym zdaniu i pokręcił głową, gdy szeroki uśmiech zawładnął jego twarzą. - Lepiej żebym został drużbą!

- Którego z nas? - Zaśmiał się Zayn. - Oczywiście, że będziesz, po prostu... boję się.

- Dlaczego? Powie tak.

- Tak, wiem, że o tym rozmawialiśmy, ale... to i tak jest stresujące? Pod koniec dnia w końcu i tak nic się nie zmieni, prawda? Już mieszkamy razem i w ogóle.

- Jesteście nieoficjalnie małżeństwem od jakiś 3 lat, tak - komentuje Louis, sprawiając że Zayn uśmiecha się czule na niezliczone wspomnienia, które prawdopodobnie teraz przepływają przez jego głowę.

Louis zwykł zazdrościć tego, teraz już tak nie z oczywistych powodów.

- Więc, kiedy planujesz to zrobić? - Zapytał, jego wzrok był skupiony na tym jak Zayn bawi się pudełkiem w swojej dłoni, zamyślony, wdzięczny. - Czy to prawdziwy powód, dla którego tutaj jestem? Aby pomóc ci wszystko zaplanować?

- Potrafisz być bystry, jeśli chcesz.

- Hej! Mieliśmy ckliwy moment, nie psuj tego!

- Dokładnie, to było zbyt miękkie jak na nas. - Louis prychnął na to. - Ale tak, fakt, że jesteś tutaj na imprezie jest dodatkowym bonusem, naprawdę nie mogę już znieść udawanych uśmiechów. W każdym razie, nie wiem... nie wiem dokładnie co zrobię. Ma to być proste czy iść na całość? Liamowi spodobałyby się obydwa, ale które? Chciałby żeby wokół byli ludzie czy żeby była tylko nasza dwójka? Mówił ci coś?

Więc on i Zayn spędzili resztę imprezy oraz weekend, perfekcyjnie planując niespodziankę dla Liama. Za dwa miesiące będzie ich rocznica, więc zgodzili się na coś prywatnego z małym dodatkiem. Louis pomoże z kilkoma detalami i ukryje niespodziankę w swoim własnym domu, ale z całą osobistością tego przedsięwzięcia, Louis skończył, będąc emocjonalnym wsparciem, kiedy Zayn mamrotał swoje pomysły.

A potem, kiedy mieli zasypiać w prywatnym odrzutowcu, wracając do domu, Zayn wyszeptał, tak nisko, że gdyby Louis nie leżał w jego ramionach to by tego nie usłyszał. - Jestem... podekscytowany, wiesz? Aby prawidłowo zacząć nowy rozdział w naszym życiu. Nic się nie zmieni, ale w tym samym czasie to wydaje się być wielkie.

A Louis myśli, że może też czeka na nowy rozdział swojego życia z Harrym. Albo on już trwa.

Może powinien przestać być idiotą i zapytać go o bycie parą, prawidłowo. Zrobić to oficjalnym, ponieważ naprawdę tego chce.

Właściwie już są tym co można nazwać parą, ale nigdy nie wiesz, Louis może sobie wyobrażać rzeczy, pomimo tego, że obydwoje zgodzili się, że chcą związku. Nigdy jednak nie sprecyzowali jaki to ma być związek.

Z tą myślą w swoim umyśle, zostawia swoją walizkę przy drzwiach i po prostu biegnie do salonu, ale zwalnia, kiedy słyszy znajome miauknięcie. Znajome miauknięcie, które brzmi na bardzo zirytowane.

Znajduje Princess na zagłówku kanapy, wściekle rozdzierającą niebieską wstążkę, zawiniętą wokół jej szyi.

- Aww, Princess, wyglądasz uroczo! - Grucha Louis, sprawiając że kotka jest nieco zaskoczona. Od razu, przestaje drapać wstążkę, jakby rozumiał komplement i staje prosto. Louis ponownie wyraża swój zachwyt, kiedy bierze ją w swoje ramiona, aby pocałować jej puszysty łepek. Ledwie się wyrywa, szatyn się z tego cieszy, kiedy Harry próbuje ją przytulić, zawsze próbuje odbiec. - Zastanawiam się dlaczego Haz cię tak wystroił. - Wie, że Princess nienawidzi kostiumów, zastanawia się czy znajdzie blizny na całych dłoniach bruneta.

Oczywiście mu nie odpowiada, jedynie mruga powoli, kiedy praktycznie prześwietla jego duszę. Robi tak często, Louis wciąż musi zapytać Harry'ego co to oznacza w kocim języku. Głaszcze ją, zarabiając kilka liźnięć dłoni.

- W każdym razie, gdzie on... - zastanawia się, ale potem prawie upada, kiedy Clifford pojawia się znikąd i wskakuje mu na kolana.

Silne ramiona go łapią, nim jego twarz może spotkać się z podłogą.

- Nie muszę mówić, że za tobą tęsknił. - Harry śmieje się pod nim, a Louis uśmiecha się. - Ja też.

- To były tylko dwa dni - odpowiada Louis.

- Przepraszam bardzo, po dwóch miesiącach widzenia się niemal codziennie to dużo - nalega Harry, przejeżdżając ustami po jego szyi z jakiegoś powodu. To sprawia, że Louisa przechodzi dreszcz.

- Racja, racja, w każdym razie, dopiero co wysiadłam z samolotu i umieram z głodu.

- Wiedziałem, że lubisz mnie tylko dla moich zdolności kulinarnych.

- I Princess. - Louis uśmiecha się niewinnie, nim klepie Harry'ego w policzek. - Teraz, bądźmy realistami, jestem tak blisko odpłynięcia.

Oprócz tego, że Harry go nie puszcza, wciąż składając na jego szyi delikatne pocałunki, sprawiając że Louis piszczy. To nie tak, że mu się to nie podoba, ale to trochę pochodzi znikąd. Czy Harry tak bardzo za nim tęsknił?

- Haz?

- Mam najpierw kilka pytań, Clifford miał ci dać kartkę, ale ją połknął w kawałkach. Po prostu daj mi kilka minut, abym zebrał się na odwagę.

- Czekaj, on zjadł kartkę?! Harry...

- Zostań moim chłopakiem?

To zamyka Louisa, który odsuwa się kawałek, aby zobaczyć jak brunet z niepokojem żuje swoją dolną wargę. Louis marszczy brwi, to zły nawyk, więc delikatnie ciągnie Harry'ego za podbródek, powstrzymując go od przygryzania, a potem staje na palcach, łącząc ich usta w miękkim pocałunku.

Technicznie ich pierwszym.

A Louis skończył, inicjując go. Cholera.

Nie może znaleźć w sobie smutku z tego powodu, kiedy jego serce puchnie, gdy Harry prawidłowo się pochyla, dłonią obejmując jego lewy policzek i oddając uśmiech.

- Będąc szczerym. Myślałem, że już jesteśmy parą. Mam na myśli, nie byłem pewny odkąd my nie... w każdym razie. - Louis chichocze, kiedy się odsuwa. Również jest zmęczony staniem na palcach.

- Cóż teraz jest to oficjalne - odpowiada Harry, uśmiechając się perliście. - Jeśli myślałeś, że byłem zazdrosny wcześniej, to teraz wdałeś się w huragan.

- O Boże. - Louis jęczy. - W co ja się wpakowałem?

- Teraz nie ma odwrotu! - Harry uśmiecha się, kiedy nagle unosi Louisa w ślubnym stylu, sprawiając, że ten żenująco piszczy, a Princess i Clifford się odwracają, odpowiednio miaucząc i warcząc, zmartwieni.

Louis nie ma czasu, by zwrócić uwagę na zwierzęta, kiedy Harry zanosi go do sypialni.

Co było głupim pomysłem, ponieważ 10 minut później, pomimo tego jak cieszył się mizianiem po twarzy i szyi pocałunkami od Harry'ego, żołądek Louisa zdecydował krzyczeć o pomoc i ponownie zeszli do kuchni.

~*~

Włączenie Zayna do ich codziennej rutyny idzie lepiej niż Louis oczekiwał, artysta szybko zakochuje się w restauracji Harry'ego i oferuje pomalowanie ścian na drugim piętrze, kiedy najwidoczniej od razu dostaje inspiracji. Harry, będąc zbyt dobrym dla własnego dobra, nalega, że powinien mu zapłacić, ale Zayn odmawia. I tak nie potrzebuje więcej pieniędzy niż już ma.

Obecność Zayna nieświadomie przyniosła nieco więcej klientów. Jakoś tydzień po powrocie Zayna, Louis dostał telefon od szczęśliwie spanikowanego Harry'ego, wyjaśniającemu mu jak liczba osób w restauracji wezbrała na siłę. Z dystansu mógł usłyszeć krzyczącego i biegającego Nialla. Louis skończył przychodząc i pomagając jako kelner. Harry był w siódmym niebie, wykończony, ale niesamowicie dumny i szczęśliwy. Louis chciał go pocałować i nigdy nie przestawać.

Gdyby tylko ta pieprzona żyrafa mogła się chociaż raz w życiu się nachylić i nie nosić obcasów. Kurwa, jest wystarczająco wysoki.

W każdym razie, tej nocy Louis wbił do domu Zayna, dziękując mu za usługę, a Zayn jedynie wzruszył ramionami, udając, że się nie troszczy, ale szatyn widział uśmieszek na jego ustach.

W rezultacie, zarówno Liam jak i Zayn pomagają w malowaniu i ponownym dekorowaniu drugiego piętra restauracji, nie do końca za darmo, ale w zamian za jedzenie, a 'Oczarowany' jest ich nową, ulubioną destynacją na środowe randki, jeśli to dziwne, że chodzą na randkę tam gdzie pracuje dwójka ich przyjaciół, to się tym nie przejmują.

Niall również stał się zaskakująco mocną skałą w jego życiu. Jest pierwszym przyjacielem, którego Louis zyskał od prawie dekady, jak smutne to jest... i to jest dobry i świeży dodatek do jego rutyny, iskra słońca, która sprawia, że Louis po prostu chce... być trochę bardziej otwarty ze swoimi uczuciami, pozwalając sobie na czucie i bycie szczęśliwym. Niall zawsze pisze i nie w denerwujący sposób, ale pyta się go jak się ma, jak rośnie Clifford albo dzieli się przypadkowymi faktami i anegdotkami, które przydarzyły mu się w ciągu dnia.

Jest również bardzo dobrym słuchaczem i zawsze jest gotowy na dobre śmianko. To miłe. Louis zdecydowanie go lubi.

A sam, cóż, czuje się szczęśliwą małą chmurką z Harrym, Princess i Cliffordem.

Jak szczęśliwa, mała rodzinka.

Jak dziwne to jest, co? Louis teraz częściej wychodzi i jest bardziej zmotywowany do pracy, więc może spędzić więcej czasu ze swoim chłopakiem i swoimi przyjaciółmi.

Ale może to zbyt dobre żeby było prawdą.

Pewnego dnia Harry randomowo pojawia się przed jego drzwiami. To trochę gorączkowe, Louis dopiero wstał, ma na sobie jedynie za duży sweter, który sięga mu kolan, możliwe, że ukradł go Liamowi, a jego włosy są cholernym bałaganem, kiedy otwiera drzwi, oczekuje Liama albo Zayna, którzy przyszli zrobić mu śniadania, ponieważ tak, to rzecz, którą czasami robią, ta dwójka naprawdę czasami uważa Louisa za swoje dziecko, jedynie po to, by zobaczyć Harry'ego trzymającego Princess w swoim koszyku i torbą pełną tego co jak Louis zgaduje jest rzeczami dla kotów, w drugiej dłoni. Harry wygląda na gotowego, aby coś powiedzieć, ale potem zatrzymuje się, aby obczaić Louisa, a szatyn zazwyczaj byłby trochę zażenowany, ale obecnie jest zbyt zmęczony, więc jedynie przechyla głowę na bok, kiedy Harry wydaje się zawiesić.

Cóż, Póki Princess nie miauknie głośno, kiedy jej niebieskie oczy rozpoznają Louisa.

- Och! Racja - mamrocze Harry. - Przepraszam, że ci przeszkadzam...

- Nie przeszkadzasz - odpowiada od razu Louis. - Po prostu mnie zaskoczyłeś.

- Ja po prostu... muszę cię poprosić o dużą przysługę na ostatnią chwilę. Mógłbyś się zająć Princess przez tydzień?

Louis mruga, powstrzymując się od natychmiastowego skinięcia głową. Potrzebuje trochę kontekstu.

- Nagła sprawa rodzinna - na to Louis, od razu się ożywa, bardziej rozbudzony. Usłyszał 'rodzinna'. Rodzina jest ważna. - I muszę jechać za jakieś 30 minut, jeśli chcę tam być jak najszybciej to możliwe, a Niall jest na rodzinnej wycieczce, więc jesteś moją jedyną opcją, przepraszam, że to na ciebie zrzucam.

- Jest dobrze - zapewnia go Louis, kiedy sięga po klatkę Princess, chwiejąc się lekko, kiedy Harry ją puszcza, a szatyn nie był przygotowany jak ciężkie to tak właściwie jest i 'cholera, dlaczego to jest takie ciężkie, skoro Princess wydaje się być taka lekka w jego ramionach?'. - Ale naprawdę nie możesz jej zabrać ze sobą?

Harry kręci głową, kiedy wchodzi do środka.

- To dwie godziny drogi, a ona jest niespokojna po 30 minutach w pociągu albo cóż w samochodzie. Wolałbym zostawić ją gdzieś gdzie wiem, że będzie zrelaksowana.

- To ma sens... - Louis zamyka drzwi, a potem idzie do salonu. Harry podąża za nim, chociaż powinien się spieszyć? Clifford jakimś cudem wciąż śpi w swoim miejscu obok kominka, więc kładzie klatkę na kanapie, a potem ją otwiera. Princess prawie od razu wychodzi i biegnie w jego kierunku, kuląc się tak szybko jak znajduje się na kolanach Louisa.

Harry uśmiecha się delikatnie w miejscu, w którym stoi.

- Łatwo ją usatysfakcjonować, jest bardzo niezależna - informuje. - Napiszę do ciebie w tygodniu lub jakkolwiek długo to zajmie, czym masz ją karmić poza kocią karmą, którą przyniosłem.

- Mam nadzieję, że nic do gotowania.

- Nie, nie martw się. Głównie owoce, które kocha. - Harry śmieje się. - Jeszcze raz dziękuję, misiu.

Louis nic nie może na to poradzić, ale delikatny rumieniec pojawia się na jego policzkach, na to urocze przezwisko. - Nie słodź tak - odpowiada. Brzmi dziwnie spokojnie jak na kogoś, komu rzucono opiekę nad kotem przez tydzień lub więcej.

Co oznacza, że będzie musiał wyprowadzić Princess jak i Clifforda w tym samym czasie w niedalekiej przyszłości.

Boże, jak to się udało Harry'emu kilka tygodni temu? Nawet jeśli przez dwa dni?

Będzie martwił się o to później.

- Dobrze, naprawdę muszę się pospieszyć. - Harry wygląda na zakłopotanego i ponurego. Louis może sobie jedynie wyobrażać jaka to pilna sytuacja.

Louisowi udaje się sięgnąć do niego, sprawiając, by ten nachylił się wystarczająco, by mógł złożyć soczystego buziaka na jego wargach, a następnie na policzku. - Trzymaj się, tak? Jeśli będziesz potrzebował kogoś do rozmowy to dzwoń.

Wyższy chłopak uśmiecha się delikatnie, chociaż Louis może dostrzec łzy błyszczące w jego oczach. - Dziękuję, będę za tobą tęsknił.

Louis nie odpowiada, akceptuje jednak objęcie Harry'ego, nie mówi także ani słowa, kiedy Harry się odsuwa, pozostawiając mokrą plamę na jego prawym ramieniu.

~*~

Nie jest trudno zrozumieć, że nagła sytuacja rodzinna obejmuje śmierć bliskiej osoby, a ciągły strumień stresu i smutnych wiadomości od Harry'ego, jedynie potwierdza przypuszczenia Louisa.

Cóż.

Dostanie jednej wiadomość od pijanego Harry'ego, praktycznie mówi mu, że pogrzeb był zbyt emocjonalny i okropieństwo też miało w tym udział.

Louis jest na spacerze z Princess i Cliffordem, kiedy dostaje tą wiadomość i musi usiąść na ławce, by odpowiedzieć.

Kiedy Clifford zaczyna bawić się spadłym liściem na ziemi, Princess za to zdaje się rozumieć, że stało się coś złego i siada obok Louisa, z łapą na jego ramieniu i oczami skupionymi na ekranie jego telefonu, jakby mogła go przeczytać lub zrozumieć. Nie może, zgaduje Louis, jest po prostu zaintrygowana światłem i kolorami pochodzącymi z telefonu, ale również może wyczuć jego własne zmartwienie i smutek.

To dlatego przez jakiś czas bał się kotów, zawsze wydają się wiedzieć więcej niż ty.

Uśmiecha się do niej delikatnie, nim głaszcze jej łepek. Zarabia miauknięcie w odpowiedzi.

- Wiesz... ja też straciłem tatę. - Mruczy zaciekawiona, a on głaszcze jej podbródek. To terapeutyczne, kiedy wraca do niemiłych spojrzeń. - Myślałem, że to mnie nie ruszy... zostawił mnie, kiedy miałem 3 lata, więc dlaczego powinienem czuć się źle? A potem kiedy rzadko przychodził, krzyczał na mnie i na mamę, ale głównie mnie, kiedy mama nie patrzyła... - wzdycha. - Nie powinienem niczego czuć, jednak byłem taki... pusty i smutny, gdy się dowiedziałem.

Ponownie miauczy, ciszej i delikatniej, w tym samym czasie Clifford staje się znudzony liściem, którym się bawił i zaczyna wskakiwać na nogę Louis. Szatyn śmieje się i klepie swoje udo, Clifford od razu kładzie tam swoją dłoń.

- Wtedy to było dziwne, słyszenie tych wszystkich historii podczas pogrzebu o tym jakim był honorowym mężczyzną, kiedy w moich oczach zawsze był potworem. Prawie było mi go żal. Byłem sonfliktoeany przez cały czas i stałem cicho, nawet jeśli moja mama płakała. Ja załamałem się później, kiedy poszedłem do łóżka. - Tym razem dostaje odpowiedź w postaci zaciekawionego miauknięcia i niskiego jęku. Louis głaszcze głowy obydwu zwierząt, chichocząc lekko. - Nawet nie mogę sobie wyobrazić co Harry teraz czuje.

Teprapeutyczne, takie to jest.

~*~

Tydzień mija i czasami Louis albo Zayn wychodzą razem z nim. Tym razem jest to Niall, który świeżo wrócił ze swojej wycieczki, szczęśliwie trzyma Princess w swoich ramionach, kiedy idą wokół stawu. To głównie dla bezpieczeństwa, gdyż kot ma tendencję do zabawy w wodzie i łapania ryb, kiedy tylko znajdzie się w pobliżu.

- Jak się masz? - Pyta Niall w pewnym momencie.

Louis marszczy brwi, zmieszany.

- No wiesz, z tym że Harry'ego nie ma, a twoim najlepsi przyjaciele się wczoraj zaręczyli, w twojej głowie musi być masa emocji.

- Och. - Louis mruga, przypominając sobie wydarzenie, które miało miejsce wczoraj. - Tak.

Trochę czuje się źle z tym brakiem entuzjazmu dla swoich przyjaciół, ale czuje się nieco odrętwiały odkąd Harry wyjechał, ten cały bałagan otworzył stare rany, z którymi nie do końca sam sobie potrafi poradzić, ale nie może również powiedzieć Zaynowi czy Liamowi, aby się zamknęli ze swoich szczęściem, więc skupia się na tym, by żałoba go nie pochłonęła.

Sposób w jaki jego przyjaciele się zaręczyli powinien być perfekcyjnym rozproszeniem, ale... Harry.

Po prostu czuje się bezsilny, mówiąc swojemu chłopakowi, że wszystko jest w porządku poprzez ekran, pomimo że Harry nalega, iż nie powinien się za bardzo martwić, a skupić na szczęśliwych rzeczach. Rzecz w tym, że Louis wczuwa się w innym, może jest zbyt empatyczny, ale jeśli ktokolwiek wokół czuje się źle, on musi sprawić żeby poczuli się lepiej dla poprawy swojego własnego humoru.

Teraz do brzmi samolubnie.

- Aż tak się nie znamy - skarży się Niall, lekko wzruszając ramionami. - Ale wiem, że nie chcesz przeszkadzać Zaynowi czy Liamowi swoimi przemyśleniami, więc wiedz, że ja jestem tutaj, gdybyś potrzebował z kimś porozmawiać, tak?

Louis uśmiecha się na to.

- Poza tym, to musi być męczące, kiedy możesz porozmawiać tylko z kotem lub psem, którzy ci nie odpowiedzą.

Na to Louis wybucha śmiechem.

- Sprawiasz, że brzmię na szalonego. Ale... ale wiedz, że uważam cię za przyjaciela - mówi prosto szatyn. - Po prostu, jesteś prawdziwy, mam bałagan w głowie, nie potrafię tego wyjaśnić.

- Mam na myśli, uczucia nie zawsze mają sens, prawda.

- Tak sądzę.

Cisza.

Nie jest niezręcznie, nawet komfortowo, ale Louisa świerzbi, by coś powiedzieć, by zapytać o Harry'ego albo o cokolwiek, ponieważ wciąż musi się wiele o nim nauczyć, a nie wie nawet jak on i Niall się poznali, ale nie chce go tym kłopotać, wyjdzie na głośnego albo jakby mógł rozmawiać tylko o Harrym, ponieważ kurwa, to obsesyjne.

- Jest szczęśliwy, tak dziwnie jak to teraz brzmi - mówi nagle Niall.

- Uch?

- Harry, mam na myśli. Restauracja idzie ostatnio dobrze, nawet jeśli udawał przez długi czas, że brak klientów go nie martwi, w końcu nie rozmawia jedynie ze swoim kotem, jak udało mu się zdobyć wspaniałego chłopaka. - Louis rumieni się na to. - Jego tata był chory od jakiegoś czasu, był na to przygotowany, może jednak nie tak szybko. Przedtem nie był w całkiem złym miejscu, ale bardzo się martwiłem. Teraz już nie, nawet odkąd otworzył 'Oczarowanego' i cóż, zaadoptował Princess z pobliskiego schroniska. - Niall uśmiecha się. - Ty do tego też dołączyłeś.

- Wiele nie zrobiłem...

- Nie mówię, że tak, nie przypisuję tobie wszystkich zasług. - Niall trochę żartuje.

- Auć. - Louis wydyma wargi, ale naprawdę go nie zabolało.

- Po prostu... wszystko będzie dobrze, wiesz - mówi Irlandczyk ze swoich słonecznym uśmiechem. - Nie zamartwiaj swojej malutkiej główki, maluchu.

I tak to jakoś działa.

- Jesteśmy tego samego wzrostu.

- Wmawiaj to sobie dalej, Lou.

- Jesteśmy! - Protestuje Louis, nie tak subtelnie, stając prościej. Niall dostrzega to i prycha, również stojąc prosto przez szatynem, który jest niższy o centymetr lub dwa.

- Spróbuj jeszcze raz.

Wyczuwając zabawną atmosferę uszy Princess się unoszą, a Clifford odwraca się, aby zobaczyć scenę. Louis patrzy na kota w ramionach Nialla z uśmiechem i jakoś mężczyzna wydaje się to rozumieć i przełyka.

- Princess, atakuj.

- Nie robi tego, oczywiście, że tego nie robi, nie jest pieprzonym Pokemonem, ale zaczyna miauczeć, a potem wierci się w ramionach Nialla, sprawiając, że ten ją puszcza, więc znajduje się teraz na plecach Clifforda.

Zostaje tam, kiedy dwójka mężczyzn patrzy dziwnie na zwierzęta.

- Więc to tak wyglądacie ty i Harry podczas przytulania, kiedy mówisz, że jesteś dużą łyżeczką.

- Przestań mnie porównywać do pieprzonego kota!

Louis cofa to, nienawidzi Nialla, nie jest przyjacielem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro