Podziękowania + Bonus?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

TAK, W KOŃCU KONIEC.

MATKO, ile ja to pisałam (O_O) Cieszę się że to koniec.

Więc tak, dzięki tym, co czytali (kit z tym, że to jedna lub dwie osoby XD). Następnej części nie będzie, bo nawet nie mam pomysłu, plus nie chce mi się. Chyba że w przyszłości zmienię zdanie, ale wątpię.

No to tyle... Prawie.

Mały bonusik na koniec ;)

Akcja dzieje się między tą książką a "Endergirl: Ostateczne starcie". 

Tyle, narka ;)

---

17.11.20XX, 7:20

Lotnisko

*

- Łał... - spojrzałam na samolot. Leciał do Londynu... Tam, gdzie i ja.

Postanowiłam zacząć realizować swoje marzenie i rozpocząć podróż dookoła świata, zaczynając od kraju który najbardziej chciałam odwiedzić - Wielką Brytanię.

Weszłam do samolotu i rozejrzałam się. Wokół znajdowały się rzędy siedzeń, na większości których siedzieli już pasażerowie. Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu swojego miejsca.

- Mogę w czymś pomóc? - nagle podeszła do mnie stewardessa.

- Um... Szukam swojego miejsca...

- Mogę prosić o bilet? - poprosiła. Podałam jej go, a ta zaczęła szukać numeru. - Hm... O, już mam. Proszę iść w prawo i szukać numeru 120 przy oknie po prawej stronie - powiedziała, oddając mi bilet.

- Dziękuję - odparłam i zaczęłam szukać swojego miejsca.

Po kilkunastu sekundach znalazłam je - jednak na siedzeniu obok siedziała już jakaś kobieta.

- Przepraszam? - zapytałam uprzejmie. - Mogłabym przejść? To moje miejsce...

- Oczywiście, już - wstała, żeby mnie przepuścić i tak się złożyło, że spojrzałyśmy na siebie w tym samym czasie. - Oh!!!

- HUH?!? - krzyknęłam, zaskoczona.

Mieliście kiedyś tak, że spotykacie osobę niezwykle podobną do was? Bo właśnie tego doświadczyłam...

Kobieta ta wyglądała jak ja, ale miała zielone oczy, z czego jedne zasłonięte opatrunkiem, i włosy związane w koka. Miała na sobie coś w rodzaju ubrania laboratoryjnego - zwykłe spodnie i bluzka, a na nich biały fartuch.

Przez chwilę tak patrzyłyśmy na siebie, po czym ona powiedziała: 

- Um... Patrzą się na nas... Usiądziemy czy coś?

- OH! T-tak, przepraszam - natychmiast usiadłam na swoim miejscu, a ona obok mnie.

- Nic się nie stało. Heh, zabawne... Nie pierwszy raz mam z tym do czynienia, a nadal jestem tym zaskoczona... - uśmiechnęła się do siebie.

- Z "tym"...? - zapytałam.

- Oh, no tak... Właśnie, zanim zacznę... Nazywam się Teresa Technet - podała mi dłoń. - Właścicielka firmy Technet Corp.

- Elyssa Justine... Prawniczka.

- No tak... Podejrzewałam, że to właśnie ty.

- ??? Zaraz, znasz mnie? - zdziwiłam się. Co się dzieje?

- Cóż... Dokładniej to słyszałam o tym, że istniejesz.

- Zaraz, co? Nie rozumiem...

- Wiem... Spokojnie, już tłumaczę - nagle Teresa Technet wyjęła ze swojej torby jakiś dokument i pokazała mi go. Dosłownie mnie zatkało - były to zdjęcia... Zdjęcia kilku osób, które wyglądały tak samo jak my. - Widzisz tą dziewczynę w okularach? Mówimy na nią Autorka... A te wszystkie postacie naokoło to jej alter ego, czyli inne strony jej osobowości, najprościej mówiąc.

- Huh? Czyli... Ty też jesteś jej... alter ego? Zaraz, czy to znaczy że...?

- Tak... Wygląda na to, że ty też jesteś jedną z nas. Wspomniała raz twoje imię i postanowiłam to sprawdzić... I wygląda na to, że nie był to fałszywy trop.

- Łał... - nie wiedziałam, co powiedzieć. - Hej, um... Możesz mi opowiedzieć więcej...?

- Oczywiście. Mamy sporo czasu.

---

Koniec.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro