21.08.20XX, 10:00
Sąd Okręgowy, Sala Sądowa nr 2
*
- Rozpoczynamy rozprawę pana Buki'ego Bendā - rozpoczął sędzia, uderzając młotkiem, po czym spojrzał w moim kierunku. - Czy obrona jest gotowa?
Odetchnęłam. Dziś ostatnia szansa... Wykorzystam ją!
- Zgadza się.
- Prokurator von Karma? Pani również?
- Hmph... Oczywiście - odparła.
- No dobrze... Czy którakolwiek ze stron chciałaby dodać coś, zanim zaczniemy?
- Tylko jedno - Franziska spojrzała w moją stronę. - TO, że rozprawę wygram JA. Taka nowicjuszka jak ty nie ma szans ze mną, jasne, Elyssa Justine? Głupi głupcy nauczą się, że nie ma miejsca dla nich w sądzie...!
Zmrużyłam oczy, patrząc na nią. Wczoraj i przedwczoraj cię pokonałam... Dlaczego dziś miałoby być inaczej, Franziska?
- To się jeszcze okaże - odparłam.
- Huh?
- Niech najlepsza zwycięży... - spojrzałam na nią. - I przez to mam na myśli: NIECH SPRAWIEDLIWOŚĆ ZWYCIĘŻY.
Przez ułamek sekundy miałam wrażenie, że von Karma nieco się boi, ale natychmiast ukryła to i walnęła sędziego biczem.
- AUGH!!!
- Heh... Skoro tego chcesz, Elyssa Justine...
- Wysoki Sądzie - spojrzałam na sędziego. - Możemy zacząć.
- Um... T-tak, zrozumiano... - odparł, rozcierając swoje ramię. - Więc... Mamy jakichś świadków do wezwania w dniu dzisiejszym?
- Hmph... - Franziska skrzyżowała ręce i odwróciła się do mnie bokiem. Nawet nie chcesz mi spojrzeć prosto w twarz? - Tak się składa, że jest jeden taki świadek... Młoda kobieta, która pracowała na miejscu przestępstwa... Obie strony uznały, że może powiedzieć nam coś ważnego w tej sprawie.
- Hmmmm, doprawdy? - zapytał sędzia. - Kto to taki?
- Jej imię to Shi Kirā, lat 21. Od niedawna pracowała na pół etatu w sali koncertowej jako pomocnica techniczna.
- Rozumiem... Chwila, od niedawna? To podejrzane...
- Dokładnie, Wysoki Sądzie - odezwałam się. - Dlaczego tak nagle znalazła pracę w tym miejscu tydzień przed morderstwem? Co więcej, są inne fakty które mogą wskazywać na jej udział w tej sprawie-
- ACK!!! - nagle koło mnie przeleciał bicz, który trafił w Mayę. Zaraz, JAK DŁUGI JEST TEN BICZ?! Nasze ławy są oddalone o jakieś 10 metrów od siebie, jeśli nie więcej!
- Nie przerywaj mi, Elyssa Justine! - wrzasnęła von Karma. - Nikt nie prosił o twoją opinię!
- Nie przypominam sobie, by pani w tym momencie coś mówiła, prokurator von Karma - odparłam, patrząc na nią. - Zresztą, sędzia też nie uznaje tego za przerywanie, zgadza się, Wysoki Sądzie?
- P-prawda... Pani Justine ma rację...
Widziałam, jak Franzisce puszczają nerwy.
- Ty... Ty... ZAPŁACISZ MI ZA TO, ELYSSA JUSTINE!!! - krzyknęła i zamachnęła się biczem. Tym razem jednak nie na sędziego ani na Mayę, ale na mnie.
Zareagowałam w ułamku sekundy - nawet nie wiem kiedy ani jak, ale złapałam jej bicz swoją własną ręką i pociągnęłam go. Przedmiot wyleciał z jej ręki i poleciał w moją stronę, po czym wylądował w moich dłoniach.
- Wystarczy, Franziska von Karma - powiedziałam i położyłam bicz na blacie. - Dzisiaj załatwimy to profesjonalnie i uczciwie, to znaczy bez bicza i bez fałszywych dowodów i zeznań. Wysoki Sądzie - spojrzałam na niego, kątem oka rejestrując von Karmę, którą dosłownie zamurowało. - Proszę wezwać świadka.
- Oh, jasne! - sędzia otrząsnął się z zaskoczenia.
- ŁOOOOOOŁ... To było coś, Elyssa! - krzyknęła Maya.
- Dzięki... - uśmiechnęłam się. - Ale to dopiero początek... Teraz czas na najlepszą część.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro