Rozdział 13: Prawda na papierze

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Co to za koperta? - spytałam, podnosząc ją z ziemi.

- Ah, t-to... To n-nic! Tylko w-wypłata...!!! - widziałam, jak Lotta zaczyna się pocić.

- Wypłata... W formie białego papieru? - wyjęłam kartkę ze środka i rozwinęłam ją, po czym spojrzałam na zawartość. - ?!? Co to...?!?

- Pani Justine, co to jest?! - zainteresował się sędzia.

- To... To list! "Słuchaj mnie uważnie, Hart. Zeznawaj przeciwko panu Bendā. Wmów im coś o tym, jak strzelał ze snajperki czy coś. Jeśli tego nie zrobisz, twoja kariera legnie w gruzach. Uwierz mi, mam odpowiednie kontakty, by to zrobić..."... To list z pogróżkami!

- AH?!? JAK TO?!? - wrzasnęła Maya.

Słyszałam, jak widownia zaczyna zawzięcie dyskutować. Nie winię ich... To było szokujące odkrycie.

- SPOKÓJ! SPOKÓJ W SĄDZIE!!! - sędzia zaczął walić młotkiem w stół. - List z pogróżkami?!

- Tak... Adresowany do pani Hart, nie ma co do tego wątpliwości - odparłam, po czym spojrzałam na nią. - Pani Hart... Czy to prawda? Zeznawała tak pani, bo ktoś pani groził?

- Uh... Uh, j-ja... - widziałam jak się denerwuje.

- To jakieś żarty... ŻARTY! TO NIE JEST MOŻLIWE! - wrzasnęła von Karma, waląc biczem w sędziego. Znowu.

- OUGH!

- Niech pani mi odpowie... Proszę. Czy pani kłamała?

Przez chwilę w sali panowała cisza... i po chwili...

- Tak. Tak, to wszystko była ściema.

Wiedziałam.

- Czyli... Wszystko, co pani powiedziała, to było kłamstwo, tak? Że widziała go pani... Że widziała pani, jak on zastrzelił ofiarę...

- Tak... Widziałam go tylko wtedy, jak go przymknęli... A później znalazłam tą kopertę i... nakłamałam policji. Bałam się, że ten ktoś zniszczy mi karierę! Moja praca jest dla mnie bardzo ważna!

- Wiem... Ale nie mogła pani powiedzieć policji, nawet w sekrecie? - spojrzałam na nią.

- Bałam się... Za bardzo się bałam...

- No cóż... - rozmowę przerwał nam sędzia. - Skoro tak... To wygląda na to, że brakuje nam dowodów, by kontynuować sprawę. W takim razie proszę obie strony o dalsze dochodzenie. Spotkamy się ponownie jutro, o tej samej porze. Obrady sądu na dzień dzisiejszy są zakończone - po tych słowach uderzył młotkiem w stół, oznaczając koniec rozprawy. Przynajmniej na dzisiaj...

Nie wiem, dlaczego, ale wtedy odwróciłam się w stronę drzwi... Zauważyłam stojącego w nich mężczyznę w czerwonym garniturze.

Edgeworth?!

*

- Panie Edgeworth! Co pan tu robi? - spytałam, gdy wyszłam z sali rozpraw.

- Lekarze zajęli się Wright'em. Ja nie byłem tam potrzebny, więc postanowiłem tu wrócić i zobaczyć, jak wygląda sytuacja u was - odpowiedział, patrząc w moją stronę. - Dowiedziałem się, że rozprawa odbyła się planowo i chciałem wziąć udział, ale zauważyłem że całkiem dobrze sobie radzisz, Justine, więc uznałem że nie jest ci potrzebna pomoc.

- Oh... - spuściłam wzrok. - Dziękuję, ale szczerze mówiąc miałam nieco problemów...

- No co ty! Byłaś świetna! - Maya momentalnie mnie przytuliła, co mnie zaskoczyło. - Byłaś niemal tak świetna jak Nick!

- Oh... Naprawdę?

- Rzeczywiście, muszę przyznać że zaimponowałaś mi - powiedział Edgeworth.

- A to nie jest łatwe - zaśmiała się Maya.

Uśmiechnęłam się.

- Dziękuję...

- Nie ma za co! Dobra, to co teraz? Co z Nick'iem?

- Lekarze w tej chwili się nim zajmują... Powiedziałem im, że mają mi dać znać, gdy coś będzie wiadomo. W tym czasie powinniśmy zająć się dochodzeniem. Jesteście w stanie to zrobić?

- Tak... Tak, damy radę - odpowiedziałam. - Ruszajmy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro