Rozdział 4: Śniadanie pełne nowości

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- MMMMM, ale dobre! - krzyknęła Maya, zapychając się burgerem. - Jeszcze raz dzięki, że nas tu zabrałaś!

- Nie ma problemu, naprawdę... - napiłam się mojej kawy (bezkofeinowej, bo zwykła jest dla mnie za mocna), po czym wzięłam do rąk moją kanapkę z jajkiem i bekonem (nie wyglądam na taką, ale uwielbiam jeść takie rzeczy). - Ja w sumie też tego potrzebowałam, więc postanowiłam, że zabiorę was.

- No i super! Zaraz... Czy to nie pan Edgeworth?

Wyjrzałam przez okno i zauważyłam, jak prokurator wysiada z samochodu, rozgląda się, po czym wchodzi do jadłodajni. Zauważył nas przy stoliku i ruszył w naszą stronę.

- Witaj, Edgeworth - przywitał go Wright. - Chcesz dołączyć do nas?

- Nie, podziękuję - powiedział tonem głosu sugerującym "nie będę jeść takiego wieśniackiego jedzenia". - Przyszedłem tylko poinformować was, czego się dowiedzieliśmy z policją.

Uniosłam wzrok. Wiedzą już coś...?

- Co takiego? - spytała Maya.

- Niestety nie jest tego dużo... Ale zapali podejrzanego. Według nich zrobił to niejaki Buki Bendā- NGH! - w tym momencie krzyknął, bo byłam w takim szoku, że niemalże oplułam go kawą. 

- Przepraszam...! <kaszel> - powoli doprowadziłam się do porządku. - Przepraszam... Buki Bendā? To niemożliwe...

- Dlaczego? Znasz tego mężczyznę?

- Tak... - westchnęłam. - On i mój mentor byli kiedyś przyjaciółmi... Znaczy, do czasu aż się nie pokłócili i nie zerwali ze sobą kontaktu.

- Hm... Policja wspominała coś na ten temat... Podobno pokłócili się o kobietę i od tej pory unikali siebie.

- Ale... On nie mógłby go zabić! - krzyknęłam. - Nawet jeśli się nienawidzili, nie zrobiłby tego...

- Niestety dowody mówią inaczej... Wiesz w końcu kim był z zawodu.

No tak... Buki Bendā jest właścicielem sklepu z bronią dla policji i wojska... A Oushi Heeded był zastrzelony... Ale mimo wszystko...

 - Może i dowody tak mówią, ale ja w to nie wierzę! - wstałam. - Czy jest możliwość, by z nim porozmawiać?

- Każdy aresztowany jest umieszczony w areszcie tymczasowym - powiedział mi Wright. - Jeśli chcesz, możemy tam pojechać i poprosić o rozmowę z nim... Pytanie, czy czujesz się na siłach na rozmowę.

- A mam wyjście? Co jeśli go ukarzą, a okaże się niewinny? Nie chcę do tego dopuścić... - pochyliłam głowę. - Nie chcę, by znowu zdarzyło się to, co kilkanaście lat temu.

- Nick, to brzmi jak potencjalne zlecenie dla agencji! Musimy z nim porozmawiać - Maya również wstała i zaczęła go ciągnąć za rękaw. - Teraz!

- Spokojnie, jeszcze nie skończyłem kawy! Poza tym zamykają dopiero wieczorem, więc mamy mnóstwo czasu - odparł. 

- Jeśli chcecie, mogę was tam zabrać samochodem, ale później będę musiał wracać do biura - powiedział Edgeworth.

- Huh? Nie będziesz pomagać przy dochodzeniu? - zdziwił się Phoenix.

- Właśnie w tym rzecz... Nie ja prowadzę tą sprawę. Przydzielili ją jej...

- Zaraz... Nie mów, że ona wraca tutaj, by prowadzić rozprawę!

- Chwila, o kim mowa? - spytałam.

Widziałam, jak oboje westchnęli.

- Franziska von Karma...

- ONA?!?

Znałam ją z gazet i wiadomości... Córka prokuratora Manfreda von Karmy, została prawnikiem w naprawdę młodym wieku, uczyła się za granicą. Niedawno odbyło się nawet kilka rozpraw z jej udziałem...

I właśnie ona będzie prowadzić tą sprawę?!?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro