Rozdział 7: Prokurator-feministka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- KYAH! - krzyknęłam, zaskoczona, i wtuliłam się w Phoenix'a. Maya zrobiła to samo.

- Ty niekompetentny idioto! Udzielasz jemu informacji?! ZNOWU?! - usłyszałam kobiecy głos, a potem kolejny atak biczem nastąpił, tylko tym razem jego celem był Wright. Odskoczyłam, by nie zostać trafiona.

- AUGH!

- A więc spotykamy się ponownie, panie Phoenix Wright! - powiedziała, jakby minimalnie się uspokoiła.

- W-witaj, Franziska... - Phoenix zaczął rozmasowywać ramię, które zostało trafione.

Więc to faktycznie Franziska von Karma, pomyślałam, patrząc na kobietę o szarych włosach w eleganckim ubraniu. Mimo dojrzałego wyglądu nie miała jeszcze nawet 20 lat... Aż ciężko było uwierzyć, że była młodsza ode mnie.

- A to kto? - nagle spojrzała na mnie i momentalnie poczułam się zagrożona.

- J-jestem Elyssa Justine, uczennica ofiary, p-proszę mnie nie bić! - pisnęłam, chowając się za Phoenixem.

- Hmph. Zatem co takie dziecko jak ty robi tutaj? - spytała. Dziecko? Ja mam 23 lata... A ty może 17 - 18.

- Elyssa pomaga w docho- AGH!

- Nie pytałam ciebie, Phoenix Wright! - wrzasnęła. - A skoro już o tym mowa... Ty znowu pogrywasz po swojemu? Wybacz, ale świadek ma zakaz odzywania się do ciebie! Tak się składa że policja go przesłuchuje i tym razem nie pozwoli ci się nawet do niego zbliżyć!

Co. Czy tak w ogóle można?

- Oh, pani von Karma, może mogłaby pani- ACK! - Maya nagle też została zaatakowana biczem.

- Nawet o tym nie myśl! A na twoim miejscu... - tu Franziska spojrzała na mnie. - ...nie trzymałabym się z kimś tak żałosnym jak Phoenix Wright! Choć zapewne głupi głupcy często trzymają się razem...

- H-HUH?!

- W każdym razie... Wracam do dochodzenia, i lepiej nie próbujcie mi przeszkodzić! - odwróciła się i odeszła. Cała nasza czwórka milczała.

No dobrze, to było... ciekawe doznanie.

- No to... - po chwili ciszy Maya w końcu się odezwała. - ...co teraz, Nick?

- Cóż... Jeśli chodzi o to miejsce, to by było na tyle... - zaczął Phoenix, ale nagle coś sobie przypomniał. - Właśnie, jeśli chodzi o raport z autopsji...

- A, właśnie! - detektyw Gumshoe wyciągnął plik dokumentów zza płaszcza i podał mu. - Pan Edgeworth prosił, bym przygotował go dla was, kolego... Ja lepiej wrócę do pracy, zanim pani von Karma znowu mnie zbiczuje... Powodzenia! - detektyw odwrócił się i odbiegł.

- Dziękujemy...! - odparłam, po czym spojrzałam na plik. - To jest to... zgadza się?

- Tak... No dobrze... Zajrzyjmy do środka - Wright otworzył plik i zajrzeliśmy do niego. - Tak... Przyczyną śmierci był strzał w głowę z karabinu snajperskiego. Nastąpiło to około 1:10. Są tu też dane dotyczące pocisku i broni, z której został wystrzelony...

- Tak... Karabin snajperski, taki model jak ten używany w jednym z działów policji. Zgadza się... - przeczytałam.

- No cóż... Więcej nie zdołamy się dowiedzieć. Nie możemy przesłuchać świadka, Buki Bendā powiedział nam wszystko, tu niczego więcej nie znajdziemy... Jedyne co nam pozostaje to przygotować się do rozprawy. Elyssa, zechcesz przyjść obejrzeć ją? 

- Oczywiście... Nie mogłabym tego przepuścić.

- W takim razie... Jutro o 9:30 spotkajmy się w sądzie, a potem... Zrobię co w mojej mocy, by udowodnić niewinność przyjaciela twojego mentora.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro