Rozdział II

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Bowdie wszedł do naszego pokoju kiedy jeszcze spaliśmy mocno w siebie wtuleni. Ja trzymałam policzek na klatce piersiowej swojego chłopaka i przerzuciłam mu nogę przez brzuch, on jedną ręką oplatał moją głowę, zaś drugą ramiona. Nasz przyjaciel otworzył drzwi na pełną szerokość tak, że uderzyły z hukiem o ścianę. Poderwałam się pierwsza, patrząc na niego wielkimi oczami, przestraszona i zdezorientowana. Kiedy zobaczyłam, że to on, odetchnęłam z ulgą i spojrzałam na Jake'a. Nie wierzę. Spał nadal, jak zabity.

- Czy to nie minęły dwie godzinki? - Zawołał radośnie, podszedł do łóżka i podniósł kołdrę. Byłam spokojna ponieważ spałam w ubraniu, tylko Jake zdjął spodnie i czerwony polar. Krzyknęłam kiedy chłopak władował nam się do łóżka i przytulił się do mojego chłopaka - Ciii... Zrobimy mu kawał. Odsuń się trochę i spróbuj go lekko obudzić.

Właściwie myśl o zażartowaniu mnie nieco przekonała. Akurat byłam jeszcze odrobinę roztrzęsiona snem, jaki wymarzył mi się kiedy smacznie spałam, choć wizja zaczynała mi się powoli zacierać. Pamiętałam jedynie sklepik z pamiątkami i chłopaka, który podchodził coraz bliżej i bliżej, zaś ja coraz wyraźniej widziałam jego twarz. Taki kawał na pewno mnie nieco rozluźni.

Podniosłam się z łóżka i stanęłam przy samym jego brzegu, opierając kolana na skraju materaca. Bowdie wtulił się w chłopaka jeszcze mocniej, na co ten mruknął moje imię i go objął. Widziałam na twarzy przyjaciela próby powstrzymania śmiechu. Całe szczęście, ale i nieszczęście bo nie mogłam zobaczyć jego miny, Jake leżał do mnie tyłem. Szturchnęłam go mocno w ramię, na co drgnął, podniósł głowę, najprawdopodobniej powoli uchylił powieki i... Wrzasnął.

- Co jest, kochaneczku? - Bowdie zapytał zalotnie, na co Jake wrzasnął ponownie i wstał z łóżka jak oparzony, niemal potykając się o kołdrę i zderzając z podłogą.

- Co jest, kurwa - Sapnął roztrzęsiony, biorąc głęboki wdech - Stary, kurwa!

Nie wytrzymałam i wybuchnęłam głośnym, perlistym śmiechem. Musiałam złapać się za brzuch pochylając się, czułam, że nogi uginają mi się z rozbawienia. Jake spojrzał najpierw na mnie, potem na Bowdiego wyjącego jak kojot, ze zmarszczonymi brwiami. Przybrał minę surowego rodzica chcącego ukarać swoje pociechy za wybicie szyby sąsiadom podczas meczu piłki nożnej. Wzielam kilka oddechów i wydałam z siebie głośne "uuh". Śmiech Bowdiego przeszedł już w lekki chichot.

- Bardzo zabawne - Burknął i podszedł do mnie, obejmując rękami moją talię. Dostałam długiego, ciepłego całusa w czoło.

- A ja? - Zapytał nasz przyjaciel tym samym uwodzicielskim tonem jak wcześniej.

- Ty nie, cholera!

- Pieprzyć. Skoczę jeszcze do pokoju po piwko i porozmawiamy. Miałem strasznie pokręcony sen! - Chłopak wynurzył się z naszego łóżka i ruszył do drzwi, zamykając je za sobą.

Spojrzałam na Jake'a i nasze spojrzenia się skrzyżowały. Wciąż udawał złego, ale na ustach pojawił się lekki uśmiech a w ciemnych oczach rozżarzone iskierki. Poczułam jak mocno klepie mnie w pośladek na co pisnęłam, bardziej wystraszyłam się tego, aniżeli udawałam zalotną. Wydał syknięcie zadowolenia, wskazujące na to, że moja reakcja bardzo mu się spodobała. Uśmiechnęłam się delikatnie, ziewnęłam i wtuliłam w mężczyznę, tonąc w jego ramionach.

Bowdie wrócił dosłownie kilka sekund później z pustymi rękami.

- Zgubiłem! - Zawołał zrozpaczony.

- Przecież my je mamy - Odparłam - Bałwanie.

- Bałwany są białe - Uśmiechnął się, dumny i zadowolony - Więc to wy jesteście Bałwany.

Nie słuchając ich dłużej usadowiłam się wygodnie na krześle, założyłam nogę na nogę i wzięłam telefon z szafki obok. Należał do mojego chłopaka, ale kierujemy się zasadą, że wszystko jest nasze, więc nie miałam żadnych ograniczeń aby z niego korzystać. Otworzyłam aplikację Facebook i poczęłam szukać czegoś zabawnego na stronie głównej, gdy nagle chłodna butelka trąciła mnie w nogę. Spojrzałam w tą stronę. Bowdie podawał mi otwarte piwo, które przyjęłam i zaczęłam sączyć. Od pierwszych kilku łyków przyjemnie zawirowało mi w głowie, miałam tak zawsze kiedy rozkoszowałam się tym rodzajem alkoholu. Do moich uszu dochodziły pojedyncze słowa z rozmowy chłopaków, ale zdawałam się być w zupełnie innym świecie. Opcję "Ignoruj" wyuczyłam sobie do perfekcji odkąd Bowdie łazi z nami niemal wszędzie. Trzeba jakoś przetrwać z dwoma facetami których zainteresowania daleko odbiegają od moich, nie mam też raczej żadnej koleżanki, więc zwyczajnie w świecie błądzę po własnych myślach kiedy oni się odpalają.

- Idziesz na papierosa? - To akurat usłyszałam. Uniosłam głowę. Jake patrzył czule w moją stronę, czekając na odpowiedź.

- Nie chcę - Odparłam i uśmiechnęłam się, odgarniając automatycznie włosy. Patrzyłam jak chłopaki wstają i kierują się do drzwi - W razie czego wołaj mnie z okna. Będziemy w palarni, kotku.

- Um jasne. Kocham Cię.

- Ja Ciebie też - Posłał mi pełen uśmiech, obnażając swoje zadbane zęby dodające mu uroku.

Wyszli zamykając cicho drzwi. Zerknęłam na butelkę aby zorientować się ile mniej więcej piwa mi zostało. Pół butelki. Dla porównania rzuciłam okiem na to, ile wypili oni. Zdziwiona odkryłam, że mają bardzo szybkie tempo picia, bowiem zdążyli je już wyzerować. Uniosłam lekko brwi i wróciłam do przewijania strony głównej w poszukiwania czegoś fajnego, trafiły się może dwa zabawne obrazki które zapisałam w telefonie. W pewnym momencie usłyszałam cichy szum. Uniosłam głowę. Dochodziły mnie niewyraźne trzaski, raz głośniejsze, raz niemal niesłyszalne, ale narastały z każdą chwilą. Zatrzymałam wzrok na walkie talkie leżącym na pościeli.

Na początku nieco się wystraszyłam. Byłam jedną z tych osób które wierzą w zjawiska paranormalne, więc wyobraźnia już zaczynała pracować na najwyższych obrotach, podsuwając mi coraz to straszniejsze wizje. Od opętanej krótkofalówki, po demona który wychodzi z łazienki i chwyta mnie od razu, kiedy dotykam urządzenia. Na szczęście dosyć szybko się opanowałam. Pewnie to Jake i Bowdie robią mi psikusa. Siedziałam jeszcze chwilę wpatrując się w aparat z kamienną miną, po czym powoli wstałam i podeszłam do łóżka. Nagle zrobiło się przerażająco cicho. Wzięłam Walkie Talkie i wcisnęłam przycisk z napisem "Nadaj".

- Bardzo śmieszne, chłopaki - Powiedziałam i puściłam guziczek.

W odpowiedzi krótkofalówka trzasnęła tak głośno, że wypuściłam ją i wstałam jak oparzona. Butelka piwa wypadła mi z ręki rozlewając napój wszędzie wokół i potoczyła się pod łóżko. Telefon Jake'a leżał bezpieczny na pościeli, tuż obok Walkie Talkie przez które prawie dostałam zawału.Ze sprzątaniem tego co narobiłam wolałam zaczekać na ich powrót, teraz ja sama wróciłam na łóżko i ponownie wzięłam urządzenie do ręki, przytrzymując palec na przycisku "Nadaj" tak mocno, że zbielał mi paznokieć.

- Nakopię wam do dupy - Wrzasnęłam coraz bardziej wściekła na tą dwójkę. Specjalnie chcieli mi narobić stracha, wiedzieli, jaka bywam bojąca kiedy zostaję zupełnie sama.

W powietrzu czułam zapach owocowego piwa od którego lada moment zacznie lepić się podłoga. Krótkofalówka milczała kilka dłuższych chwil i ponownie zaczęła skrzypieć. Drzwi otworzyły się. Krzyknęłam przestraszona i popatrzyłam na Bowdiego który jako pierwszy wtoczył się do pomieszczenia. Zaraz po nim wszedł Jake.

- Jesteście okropni - Zaczęłam wymachiwać Walkie Talkie jak szalona.

Popatrzeli zdziwieni po sobie i znów na mnie. Aparat milczał od momentu w którym wrócili. Obydwoje stali cicho wpatrując się we mnie niemal z identyczną miną.

- O czym mówisz kochanie?

- Jej chyba starczy - Odezwał się Bowdie, niemal szeptem.

W odpowiedzi wydałam z siebie odgłos przypominający warknięcie. Niemal poślizgnęłam się na panelach oblanych piwem kiedy wyleciałam jak strzała do łazienki. Zatrzasnęłam drzwi z taką siłą, że prawie wypadły z zawiasów. Wiem, że mam słabą głowę, ale po takiej ilości na pewno nie były to żadne pijackie halucynacje, taka dawka jaką wypiłam uniemożliwiała coś takiego. Byłam pewna, że to wszystko wydarzyło się naprawdę, przecież w tym uczestniczyłam. Czułam się obrażona na nich za to, że potraktowali mnie jak jakiegoś świra a nawet przewinęła mi się przez głowę myśl aby wracać do domu. Skoro ta dwójka świetnie się bawi w swoim towarzystwie to po co właściwie dałam się tu zaciągnąć? I tak w teorii wyjazd miał być mój i Jake'a ponieważ chcieliśmy uczcić rocznicę, ale ta małpa jak zwykle musiała zawinąć się z nami. Czasem już sama nie wiem czy nie żyjemy w trójkącie, każde wyjście z chłopakiem równa się temu, że Bowdie będzie w nim uczestniczył. Rozumiem znać się z kimś od piaskownicy i traktować się jak bliźniaki jednojajowe, jednak w przypadku tej parki to już chyba rodzeństwo syjamskie. Dobrze, że jeszcze nie śpi razem z nami w łóżku.

Czułam, jak cały mój gniew powoli zaczyna spływać na przyjaciela mojego chłopaka. Nigdy aż tak intensywnie nad tym nie myślałam... Właściwie wszystko pojawiło się nagle. Oparłam się o umywalkę. Bowdie, Bowdie, Bowdie. Popatrzyłam na krótkofalówkę którą nadal kurczowo ściskałam w dłoni, jakbym miała nadzieję, że znów wyda z siebie jakikolwiek odgłos, jednak nic takiego się nie wydarzyło.

-Żeby Cię tak diabli wzięli, czarnuchu - Mruknęłam i po chwili dodałam - Tak jak i Twojego kumpla. 

Po kilku chwilach usłyszałam krzyk z pokoju. Krzyk Jake'a. Zdziwiona podeszłam do drzwi od łazienki i odsunęłam firaneczkę, zerkając do pomieszczenia przez niewielką szybę. Chłopak stał przerażony, cały zalany krwią. Dosłownie! Po jego twarzy, włosach i ubraniach spływała lśniąca, szkarłatna krew. W pierwszej chwili poczułam, jakbym zamieniała się w budyniową masę ze strachu a oddech więźnie w gardle. Momentalnie moje nogi zamieniły się w dwie szmacianki. Osunęłam się na kolana zaś krótkofalówka opadła tuż obok mnie z głuchym odgłosem plastiku uderzającego o kafelki. Trzęsłam się tak bardzo, że nie byłam w stanie nic zrobić, ale zdobyłam się tylko żeby przekręcić zamek w drzwiach. To było okropne z mojej strony, jednak cokolwiek się tam właśnie wydarzyło myślałam tylko o swoim bezpieczeństwie. Po prostu instynkt samozachowawczy mi tak nakazał.

Minęło kilka chwil ciszy. Nadal nie mogłam wstać przez bezwładne nogi, więc poczołgałam się i oparłam plecami o drzwi od łazienki, trzęsąc się jak galaretka. Wtedy coś huknęło o drewnianą powierzchnię tak mocno, że sama lekko się odbiłam. Zakryłam dłońmi usta, kuląc się w sobie i modląc w duchu do Boga, błagając o pomoc. Łzy cisnęły mi się do oczu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro