³

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Od kiedy pamiętam miałam problemy ze wstawaniem rano. Wizja zimnej podłogi i chłodnego powietrza sprawiała już na samą myśl dreszcze. Cieplutka kołdra zdawała się o wiele lepszą opcją. Jednak wylanie ze szkoły jest wystarczająco dobrym powodem, by chodzić na zajęcia i w końcu tę szkołę ukończyć. Gdy zakończę ten cały cyrk będę mogła robić co mi się tylko podoba.

Minęło właśnie kilka minut po piątej, a mój organizm akurat w tej dokładnie chwili stwierdził, że mnie obudzi i nie pozwoli dalej zasnąć.

Postanowiłam w końcu wstać, więc na wpół przytomna ruszyłam się z miejsca.

Szło mi już naprawdę dobrze, postawiłam nawet stopę na podłodze. Jednak wszechświat postanowił ze mnie zadrwić i zaplątana w kołdrę runęłam na ziemię.

— Kurwa ałaaa. — Mruknęłam, powoli siadając.

Zamknęłam oczy, próbując zasnąć choćby na siedząco, spać mi się chce.

Po kilku minutach bezczynnego siedzenia ponownie wstałam i skierowałam się ku szafie. Wyjęłam z niej czarne spodnie cargo z łańcuchem po boku, czarną bluzkę oversize z czerwonym nadrukiem w kształcie diabła, skórzane rękawiczki bez palców i bieliznę. Taki był mój styl na co dzień, a bez rękawiczek ani rusz.

Poszłam do łazienki i po szybkim odświeżeniu założyłam na siebie wcześniej wybrane ubrania.

Szybko podeszłam jeszcze do lustra i wykonałam makijaż składający się z ciemnej fioletowej szminki, lekko podkreślonych brwi, różu, beżowych cieni do powiek oraz tuszu do rzęs. Dzisiaj dodałam również czarny i czerwony eyeliner, którym wydłużyłam dolną powiekę małą, ale grubą jaskółką.

Założyłam czarne kolczyki koła i naszyjnik w postaci kilku łańcuchów z różnymi zawieszkami, jakimi na przykład były krzyże, pentagramy i kłódki.

Powolnym krokiem skierowałam się z powrotem do mojego pokoju, gdzie mozolnie spakowałam książki i kilka zeszytów do mojego skórzanego plecaka.

Później, spędzając czas na przeglądaniu tik toków i słuchania metalu, nawet nie zorientowałam się, kiedy zostało około 20 minut do rozpoczęcia zajęć.

Tak więc założyłam na nogi moje ukochane trapery. Kocham je, nie dość, że nawet ładnie wyglądają, to w dodatku są mega wygodne.

Zarzuciłam na ramię plecak, chwyciłam słuchawki i telefon po czym wyszłam z domu powoli kierując się ku szkole, czyli tak zwanemu:
S - społecznemu
Z - zakładowi
K - karnemu
O - organizującemu
Ł - łączenie
A - analfabetów

Jakże przyjemnie i uroczo. Oraz oklepanie.

Szybko przebiegłam dziedziniec i skierowałam się ku sali 127 - polonistycznej na pierwszym piętrze.

Pospiesznie usiadłam w ławce zaraz za dwoma kretynami nazywanych moimi przyjaciółmi.

— Siema. — Zdjęłam i rzuciłam plecak, następnie wyjmując z niego zeszyt i piórnik.

— Hejeczka, co tam? — Odwrócił się Mike. Niko nic nie mówiąc, tylko na mnie patrzył, oczekując odpowiedzi. Zawsze był tym typem, który jest tą cichą jednostką.

— Spać mi się chce. Obudziłam się o piątej i nie mogłam już zasnąć. — Położyłam się na ławce i przymknęłam oczy.

— Pewnie wczorajsza przygoda z równym tobie świeżakiem cię tak podekscytowała?

— Nie jest mi równy. A właśnie! — Podniosłam wzrok na Mike'a. — Znalazłeś o nim jakieś informacje?

— Próbowałem, ale wiem tylko, że nie jest stąd. Pojawił się totalnie z nikąd. — Wzruszył ramionami.

Westchnęłam ciężko i ponownie położyłam głowę.

Zadzwonił dzwonek, a pani nauczycielka weszła do sali.

Światło słoneczne, przebijające się przez okna, oświetliło jej sylwetkę niczym płatny aktor w roli reflektora. Znowu.

— Dzień dobry, proszę państwa! Rozpoczniemy dzisiaj omawianie Romea i Julii. Zapiszcie proszę temat - Omawianie "Romeo i Julia". Plan wydarzeń.

— Znowu to tanie romansidło? — Mruknęłam pod nosem przewracając oczami.

— Coś pani mówiła, panno Royal? Skoro jesteś tak chętna do odpowiedzi to może opowiesz o..— Zaczęła nauczycielka, jednak przerwał jej nagły huk. Ktoś z impetem otworzył drzwi sali.

Pomyślałam, że to uczeń, ale gdy usłyszałam ciężki, niski doniosły głos od razu odwróciłam się w stronę jak się okazało - dwójki ogromnych facetów. Gdy ich zobaczyłam mój szósty zmysł podpowiadał mi, by stamtąd spieprzać jak najdalej. Ciemne włosy ułożone na żel, ciemne garnitury, mini słuchawki w uszach, masywna sylwetka, czarne okulary.

— Przepraszamy za najście. Czy jest tu panienka Eve Royal? — Odezwał się mężczyzna nieco wyższy od drugiego.

— O ja pierdole. — Szepnęłam i z długopisem w dłoni schowałam się pod ławkę. Może mnie nie zauważyli. Może nie usłyszeli tego nagłego hałasu spowodowanego krzesłem, które przypadkiem przewróciłam.

Kurwa, spieprzyłam.

— Royal, co ty robisz? — Odezwała się nauczycielka i szybkim krokiem do mnie podeszła.

— Ach! Haha.. śmieszna sytuacja, spadł mi długopis. — Szybko wstałam pokazując wspomniany przedmiot.

— Panienko. — Garniturki się ukłoniły sprawiając, że miałam chwilowe zaćmienie mózgu.  — Witaj, Księżniczko. Gratulujemy dostania się do akademii księżniczek.

— O ja pierdole! — Powiedział śmiejąc się Mike.

— Kim jesteście? — Zapytałam, podnosząc brew z niemałym zakłopotaniem.

— Panna Lady wysłała nas do panienki, Wasza ekscelencjo. Mamy dla panienki list.

— Ja do cholery nie jestem żadną pieprzoną księżniczką! - Krzyknęłam już nieco zirytowana. Nie wmówią mi tego.

— Przepraszamy Panienko, jednak mamy dla pani mości list z zaproszeniem do Akademii Księżniczek od mrs. Lady. - Powiedział wręczając mi bladoróżową kopertę.

Zimnymi dłońmi przejęłam papier. Wyjęłam zawartość i zaczęłam czytać.

Szanowna Panienko Eve Royal,
Proszę przyjąć moje szczere przeprosiny z powodu wcześniejszego braku wpisania Księżniczki na listę oczekujących. Zawiadomienie o Panny pochodzeniu obyło się na miarę niespodziewanie dla nas wszystkich. Bez zbędnych istotnie bardziej poniżających dla Ciebie procedur, kwalifikujemy Waszą Wysokość w liście uczennic naszej akademii. Mam nadzieję, że Panienka nie jest tak zła, by odrzucić wniosek zgłoszenia kandydatury w drodze ku tronu przyszłej królowej. Proszę zjawić się dnia dzisiejszego o godzinie 18;00 na parkingu Lotniska Królewskiego. W ramach naszych przeprosin eksportujemy Panienkę jak najszybciej.
~ Mrs. Lady

Kilka razy przeczytałam tekst po czym spojrzałam na tych dwóch imbecyli. Wcale nie mówię o garniturkach tylko o Mike'u i Nicku.

— Jaja sobie robicie? — Powiedzialam pokazując im list.

Przysięgam, że to nie my. Chociaż nie ukrywam, że chciałbym być twórcą tego dramatu. — Zaśmiał się Mike.

— Panienko..— Przerwałam mu ostrym wzrokiem.

— O co chodzi. — Warknęłam rozdrażniona.

Wow, jaka z ciebie wilczyca Eve...

— Karoca czeka na panienkę przed bramą. Ma pani sesję przygotowawczą z księciem Matthew.

— Że z kim kurwa? — Nie wytrzymałam i wybuchnęłam nerwowym śmiechem.

— Język, Royal. Zachowuj się. — Usłyszałam karcący ton polonistki, który zignorowałam.

Szybkim krokiem zbliżyłam się do Mike'a i łapiąc go za kołnierz sprawiłam, by stanął na nogi. Zbliżyłam się do jego ucha.

— Błagam cię, jeszcze chwila i skręcę temu fagasowi kark. — Szepnęłam, a on tylko zachichotał i poklepał mnie po głowie.

— Mam iść z tobą, Madame?

— Tak. — Spojrzałam mu stanowczo w oczy.

Usłyszałam chrząknięcie garniturka na co mimowolnie przewróciłam oczami.

— Czego. — Odwróciłam się do niego na pięcie.

— Musimy jechać.

— Jadę, jeśli mój.. mój książę pojedzie ze mną.

— Pani książę?

— Witam, jam jest Książę Michael. — Ukłonił się Mike powstrzymując rozbawienie.

— Oh, witam, jaśnie Pana. — Zmarszczył brwi i również ukłonił się garnitur. — Wybaczy Pan, jednak nie otrzymaliśmy pozwolenia, by móc zabrać osobę towarzyszącą.

— Hasta La Vista, baby. — Pocałował mnie w skroń i popchnął w stronę wyjścia.

— Uduszę cię. — Syknęłam i wyszłam z sali, zostawiając zdezorientowaną klasę i tym bardziej zdziwioną nauczycielkę.

Słońce, uwierz, że ja najbardziej w to wszystko nie mogę uwierzyć.

Idąc szkolnym korytarzem, nie mogłam wymyśleć żadnego logicznego wytłumaczenia na to co tu się właśnie wydarzyło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro