2.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pierwszego dnia wakacji ludzie od rana byli na basenie. Latem robili to praktycznie codziennie. James jednak nie był z tych osób, które chodzą na publiczne baseny, szczególnie, że w ogrodzie miał swój prywatny. On wolał kręcić się po miasteczku albo przesiadywać nad jeziorem. Tego dnia postanowił udać się do sklepu muzycznego, jednego z jego ulubionych miejsc w mieście. Były tam winyle i kasety. Nie było ich nigdy wiele, ale pojawiały się dostawy z miesięcznymi opóźnieniami. Miasteczko zawsze było bardziej wycofane. Przez wakacyjne przyjazdy wczasowiczów jednak trochę udawało im się łapać na trendy. W sklepie były dwie osoby. Sprzedawca i chłopak o czarnych, dłuższych włosach, który przeglądał płyty. Wydał się znajomy Jamesowi, ale uznał, że pewnie przyjeżdża tu co roku z rodziną. Sam chłopak też wydał się rozpoznać okularnika.

- James? - zapytał.

- Hmm? Tak? - odpowiedział mu zdziwiony chłopak.

- Dalej tu mieszkasz?

- No tak, dlaczego miałbym nie. My się znamy?

- Kiedyś, dawno temu. Biegaliśmy po mieście razem robiąc wszystkim żarty - zaśmiał się lekko. - Sirius.

James otworzył lekko usta zdziwiony. Całkiem zapomniał o swoim wakacyjnym przyjacielu, z którym codziennie robił zabawne żarty.

- Nie gadaj... co tu robisz? - uśmiechnął się. - Niech zgadnę, przyjechałeś mnie znaleźć, bo nigdzie nie było lepszego przyjaciela niż ja.

- Cóż... udało ci się zgadnąć, gratuluje, było to niezwykle ciężkie zadanie - oboje zaczęli się śmiać i przytulili jak starzy przyjaciele. - Dobrze cię widzieć.

- Ciebie również - odsunęli się od siebie. - Czego szukasz?

- Właściwie to niczego. Macie tu same starocie.

- Wypraszam sobie, to bardzo dobre kawałki - walczył James o dobre imię sklepu. - Muzyka jest jak wino... albo ser. Im starsze tym lepsze - zażartował.

- W takim razie chyba nie słyszałeś Queen.

- A ty Elvisa.

- Słyszałem i Queen jednak wciąż wygrywa, a tu nie ma płyt ani tego ani tego - zauważył Sirius.

- Pewnie dlatego, że wszystkie są u mnie w domu - powiedział z niekrytą dumą.

- A już myślałem, że naprawdę nie znasz się na muzyce - zaśmiał się. - Opowiadaj co u ciebie. Wreszcie zdobyłeś tą swoją dziewczynę?

- Dalej jestem w trakcie tego procesu, ale już niewiele mi zostało. Jest praktycznie moja. Może chcesz pójść w stare miejsca? I poopowiadać bardziej co się działo? - zaproponował z lekką nadzieją James. Spędzenie czasu z dawnym kolegą brzmiało bardziej atrakcyjnie niż spędzenie go samemu.

- Jasne, z chęcią zobaczę stare śmieci. Ale ty prowadzisz! Nie wiem czy trafiłbym tam po latach.

- Właściwie to nic się nie zmieniło. Panie przodem - uśmiechnął się szeroko i odprowadził go ręką wstępne drzwi, na co Sirius parsknął, ale dumnie poszedł.

W chwile znaleźli się przy samochodzie i odjechali w stronę swoich starych baz oraz kryjówek.

***

Lily siedziała nad jeziorem na niewielkim molo. W głowie cały czas odtwarzała wczorajsze zdarzenie. Ciągle była w szoku po pocałunku Severusa, bo nigdy w życiu nie przyszło jej do głowy, że mógłby być w niej zakochany. Co innego Potter, on cały czas jej to powtarzał, a przyjaciel ją zwyczajnie tym zaskoczył. Do tego wszystkiego traktowała go jak brata i... skrycie podkochiwała się jednak w Jamesie. Gdyby nie byłby takim dupkiem może nawet coś by z tego było.

Z zamyśleń wyrwał ją dźwięk pękającej gałązki. Ktoś pewnie spacerował i przyszedł na molo. Odwróciła się w tamtą stronę, gdzie zobaczyła przystojnego chłopaka z dłuższymi czarnymi lokami. Wyglądał uroczo, momentalnie spodobał jej się wizualnie, ale to była tylko przelotna myśl. Chłopak na jej widok wyglądał na lekko przestraszonego.

- Hej - uśmiechnęła się do niego ciepło.

- Umm... hej... - odpowiedział jej nieśmiało. - Przepraszam, że ci przeszkodziłem, już sobie idę - chłopak wydawał się nawet na nią nie spojrzeć.

- Nie przeszkodziłeś - pokręciła głową. - Nie musisz nigdzie iść, to miejsce publiczne.

- Ja nie chcę ci przeszkadzać, po prostu już pójdę.

Czuł się niekomfortowo z tym, że zwrócił na siebie czyjąś uwagę. Nie lubił tego robić, zawsze uczono go by siedzieć cicho i tylko dobrze wyglądać.

- Naprawdę nie musisz. Jestem Lily - przedstawiła się. - Chcesz usiąść? Będzie nam milej razem.

Chłopak jeszcze bardziej się speszył. Nie rozumiał czemu obca dziewczyna zaprasza go do spędzenia razem czasu. Był jednak bardzo samotny, od jakiegoś czasu nie rozmawiał z bratem, a rodzice... byli dla niego tyranami. Postanowił spędzić ten czas z Lily. Wszedł na molo, żeby na nim usiąść.

- Ja jestem Regulus - spojrzał wreszcie na nią i jej smutny, ale szczery uśmiech.

- Niech zgadnę, przyjechałeś tu na wakacje z rodzicami i nie znasz nikogo, a nawet w szkole nie masz zbyt wielu przyjaciół, bo jesteś nieśmiały.

- Zgadłaś z wakacjami, ale nie jestem nieśmiały. Po prostu nie chcę nikomu przeszkadzać.

Zaśmiała się lekko.

- To brzmi jakbyś był nieśmiały, więc zgadłam. Ja nie zrobię ci krzywdy. Nawet jakbym lubiła ją robić to dzisiaj nie miałabym całkowicie ochoty.

Regulus patrzył na nią chwilę, nie wiedział co odpowiedzieć w takiej sytuacji. Nagle bardzo ciekawe wydały mu się skórki od paznokci, których chciał się pozbyć, ale szybko się powstrzymał. Nie chciał dostać kary za bycie niechlujnym. Przyglądały mu się wtedy bystre oczy dziewczyny, która chciała go jakoś zagadać.

- Z daleka przyjechałeś?

- Cztery godziny drogi stąd - odpowiedział szybko.

- Zostajesz na całe wakacje czy tylko na chwilę?

- Mamy zostać na całe wakacje, ale nie wiem czy tak będzie.

- Dlaczego? - zaciekawił ją trochę. - Nie podoba im się tutaj?

- Podoba, ale oni są trochę... niezdecydowani? - Reggie nie chciał jej mówić o problemach rodzinnych. Nie znał jej jeszcze.

Dziewczyna zastanowiła się chwilę.

- A tobie się podoba? Nie ma tu zbyt wiele do zwiedzania, ale ja osobiście uważam, że są tu bardzo ładne miejsca. Właściwie to ukryte przed turystami, ktoś musiałby je im pokazać. Właściwie to jest jedno z takich miejsc - zdała sobie sprawę, że jego nie powinno tu tak właściwie być. - Jak tu trafiłeś?

- Już tu byłem, bardzo dawno temu - uśmiechnął się lekko na wspomnienie. Raczej nie był osobą, która ma wiele szczęśliwych wspomnień, szczególnie z dzieciństwa. - Przyjechaliśmy tu z rodzicami i mój brat zaprzyjaźnił się z jednym chłopakiem z okolicy. Dużo razem wychodzili i... mnie też tu przyprowadził.

- Naprawdę? Pamiętasz imię tego chłopaka?

- Nie, właściwie to niewiele z tego pamiętam. Zdziwiłem się sam, że udało mi się tu trafić - uśmiech znowu zniknął z twarzy Regulusa.

- Hmm... Jeśli był stąd to pewnie go znam. Mogłabym ci pomóc go znaleźć, jeśli byś chciał - Lily cały czas była do niego uśmiechnięta.

- Nie, pewnie i tak ci już przeszkadzam - podniósł na nią wzrok, przez który aż zadrżała. Miał niezwykle piękne oczy, nie przypominała sobie, żeby widziała kiedyś ładniejsze. - Wcześniej wydawałaś się czymś zamyślona.

- Ah, nie, nie. To dobrze, że oderwałeś mnie od tamtych myśli. Z chęcią ci pomogę, jeśli tylko chcesz, oczywiście. Jak wyglądał?

Regulus zastanowił się chwilę. Nie wiedział jak opisać jej do końca chłopaka, bo głównie towarzyszyły mu uczucia, dziwne uczucia.

- No... miał brązowe włosy i oczy chyba też? Wydaje mi się, że nosił też okulary? - serce zabiło mu odrobinkę mocniej, bo przypomniał sobie lekko zamazany obraz śmiejącego się nad nim chłopaka, który podaje mu rękę. - Tak, miał takie metalowe okulary i bardzo zaraźliwy śmiech - nawet nie wiedział kiedy się uśmiechnął w tym momencie.

- Oh, nie... Chyba nie mówisz o Jamesie Potterze? - Lily aż przekręciło się w żołądku. Ze wszystkich ludzi w tym miasteczku to zawsze mówiono tylko o nim. O tym, który dręczył jej najlepszego przyjaciela u cały czas podrywał.

Ku jej nieszczęściu chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej niż przedtem.

- Tak, to on. Miał na imię James. Gdzie można go spotkać?

- Jego lepiej nie spotykać - powiedziała chłodno. - Nie jest raczej typem osoby, z którą warto się zadawać.

- Dlaczego? - posmutniał. - Zapamiętałem, że był bardzo zabawny i miły.

- Wcale nie jest miły. To dręczyciel, który gdzieś ma uczucia innych. Zależy mu tylko na sobie i swojej siostrze. Jedynej dziewczynie, która rzeczywiście jest dla niego ważna, a nie jest tylko do zabawy.

- Ohh.. naprawdę myślałem, że jest fajny... - z Regulusa ponownie wyszło całe życie. Może zwyczajnie ciągnęło go do złych zachowań? - W takim razie zapomnij o tym.

- Mogę cię do niego zaprowadzić. To nie będzie problem jeśli bardzo tego chcesz.

- Nie, nie potrzebuje - wstał. - Miło było cię poznać, Lily... I dziękuję, że mi to powiedziałaś - zanim zdążyła coś powiedzieć to chłopak zaczął odchodzić.

- Poczekaj! - również wstała, podbiegła do niego i złapała za nadgarstek zatrzymując go. Miał bardzo delikatną skórę i wydał jej się bardzo chudy. - Mogę cię po prostu oprowadzić po mieście. Chyba to też dobry pomysł na spędzenie razem czasu i poznanie kogoś, prawda?

Spojrzał w jej oczy, w których błyszczała się nadzieja czując coś dziwnego. Stał chwilę zagubiony, jednak podjął decyzję i pokiwał głową co wywołało na twarzy dziewczyny szeroko uśmiech. Już był ciągnięty w stronę miasta.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro