3.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lily była podekscytowana nową znajomością, szczególnie, że chłopak jej się spodobał. Szybko zapomniała o poprzedniej nocy i zabrała go na wycieczkę po małym miasteczku. Było w nim uroczo, dokładnie tak jak Reggie zapamiętał. Stare domku i sklepy, brak ludzi o tej porze dnia, cisza i spokój. Czasem wydawało się, że słychać krzyczące dzieci na basenie, ale część mieszkańców udawała, że tymi krzykami tłumaczą sobie taką ciszę.

Dziewczyna prowadziła go właśnie do lodziarni i cukierni w jednym. Bardzo lubiła to miejsce, było najlepszym do spotkań z przyjaciółmi. Nie było o to trudno w malutkim miasteczku. Wnętrze kawiarenki było w pudrowych kolorach, przeważnie różowych. Z prawej strony były boksy ze stolikami, po środku stały jednak ładne, metalowe krzesełka, a z lewej strony znajdowała się kasa z wystawą. Na ścianach wisiały obrazy z ciastami i deserami lodowymi. Całe miejsce mogłoby się wydawać przesadnie urocze, ale o dziwo nie wydawało się nikomu rajem dla małych dziewczynek, a cukrowym rajem mieszkańców. O dziwo w lokalu znajdowało się sporo osób zajadających się lodami, nie były to jednak tłumy.

Lily od razu usiadła w jedynym boksie przy oknie. Było to jej ulubione miejsce. Regulus usiadł naprzeciw niej rozglądając się po nowym miejscu, którego nie było w trakcie jego poprzedniej wizyty. Nie wyglądało dla niego wcale egzotycznie, był przyzwyczajony do takich kawiarenek, jednak ta wydała mu się przyjaźniejsza niż wszystkie inne do tej pory.

- Jakie lody lubisz najbardziej? - zapytała go cały czas mu się przyglądając.

- Właściwie to waniliowe. Nie jestem fanem wymyślnych smaków - odpowiedział jej dalej się rozglądając.

- Tu jest najlepsza wanilia jaką jadłeś, a jak nie, to możesz mnie zabić - zażartowała.

- Oh, nie, nie chciałbym cię zabijać - spojrzał na nią szybko zakłopotany z czego się zaśmiała. - Jesteś jak na razie jedyną osobą, którą tutaj znam i to bardzo miłą.

- Tak się przecież tylko mówi, głuptasie.

Uśmiech dziewczyny był czarujący, ale na niego jakby nie działał. Trochę jej to nie odpowiadało, ale to dopiero początek znajomości, miała jeszcze dużo czasu. Właściwie to całe wakacje. Zastanawiała się co siedzi mu teraz w głowie. Może myśli o swojej ulubionej książce?

- Lubisz czytać? - przerwała ciszę.

- Tak, ale czytam głównie klasyki bądź książki naukowe. Nie znam się na literaturze współczesnej.

- Nie? Przecież teraz też powstają klasyki. Na przykład „Opowieści z Narnii". Jestem pewna, że ludzie kiedyś będą ją wszyscy znać.

- Nigdy o tym nie słyszałem - uniosła brwi zdziwiona jego odpowiedzią.

- Jak mogłeś o tym nie słyszeć? To świetne książki.

- Cóż... mój brat ostatnio czytał Lovecrafta. To jedyna literatura tego wieku, z którą mam do czynienia.

- Nie gadaj nawet! Jak to możliwe?

Regulus się speszył, jak zwykle nie potrafił dorównać oczekiwaniom innych ludzi, a powinien. W końcu był Blackiem, całe życie uczonym, by być najlepszym. Czego mu w takim razie brakowało? Nie wiedział w tym momencie jak odpowiedzieć Lily na pytanie ani jak przebiegnie dalej rozmowa. Jeszcze go znielubi.

- Nie ważne - zauważyła jego zakłopotanie. - Jeśli chcesz to ci pożyczę coś do czytania. Oczywiście te najlepsze, żebyś poznał klasyki.

- Nie wiem czy to najlepszy pomysł. Nie będę miał ich kiedy przeczytać w domu. I nie chcę, żeby coś się z nimi stało - żeby matka dowiedziała się co czyta.

- Więc możesz czytać poza domem. Jak się trochę zniszczy to nic takiego. Wtedy będzie wiadomo, że była czytana, a jeśli jest czytana to znaczy, że bardzo się podoba czytelnikom.

- Chyba, że już nie będzie zdatna do czytania, a do tego nie chciałbym doprowadzić - powiedział nieśmiało. - Lepiej, żebym już ich w ogóle nie czytał.

Dziewczyna się uroczo zaśmiała i zanim zdążyła coś powiedzieć to obok nich wyrosła jakby z ziemi młoda kelnerka, koło dwudziestki, ubrana w różową, firmową sukienkę z brązowym fartuszkiem. Trzymała w ręce długopis i arkusz małych karteczek do spisania zamówienia.

- Witamy w Anna's, miejscu, gdzie spełniają się wasze najskrytsze marzenia cukiernicze - powiedziała bardzo wesołym i tajemniczym tonem. Jej osobowość wychwytywało się od razu, po sekundzie patrzenia na nią wiadomo było, że lubi widowiska i popisywanie się, wszędzie jej pełno. - Co podać, kochaneczki? Mamy tu pełno rozkoszy, na pewno znajdziecie coś dla siebie.

Kelnerka przyćmiła Regulusa, który nagle poczuł się bardzo zagubiony i zestresowany. Już wcześniej patrzył na menu, ale nagle jakby zapomniał jak się mówi. Nie było to z powodu urody dziewczyny, która nie była ponadprzeciętna, może troszkę ładniejsza niż przeciętna, ale problem został wywołany jej sposobem bycia i spojrzeniem Lily, która była ciekawa co chłopak będzie chciał zamówić. Jednak, widząc zakłopotanie nowego przyjaciela, dziewczyna postanowiła zainterweniować i zamówić za niego.

- Przyszliśmy popróbować smaków lodów - uśmiechnęła się do kelnerki.

- Tak jest! Czyli dwa razy zestaw „Nie wiem co wybrać, chciałbym wszystko, ale nie będę w stanie zjeść tylu dużych gałek lodów, chociaż smaków mają tylko sześć i pół" - mówiąc zapisywała na karteczce nazwę, która przestała się mieścić. Oczywiście tak się ta pozycja nie nazywała, ale wszyscy wiedzieli, że tutaj jest to normalne.

- Dokładnie, bardzo dziękujemy.

- Czy życzycie sobie coś jeszcze? Ostatnio doszły nam nowe ciasta. Są wyborne!

Kiedy wspomniała o ciastach, do Regulusa znowu wróciły zmysły, udało mu się uspokoić i przypomniał sobie o co chciał zapytać.

- Właściwie to... jest tu takie ciasto o nazwie „Zgniłe ciasto". Naprawdę podajecie już zepsute ciasto? - spojrzał na kobietę zaciekawionym wzrokiem, trochę zmieszanym, a ta się tylko lekko zaśmiała.

- Oh, nie, głuptasie. Tak jest nazwana szarlotka - odpowiedziała szybko.

Chłopak dalej nie mógł zrozumieć czemu. Po co proponować komuś coś takiego?

- Przecież to nie jest zgniłe ciasto. To całkowicie normalne ciasto.

- Tak, ale wygląda trochę jakby zgniło w środku. Jest przez to dużą niewiadomą. Jeśli źle będziemy je przechowywać to może rzeczywiście zgnić, a pomimo wyglądu uznamy, że jest dobre. Nie wiemy czy wśród dobrych jabłek znalazło się już gnijące - nie straciła ani na chwilę swojego zapalenia. - Można ją świetnie porównać do ludzi. Niektórym wygląda dobrze, ale może okazać się okropna jak wezmą kęs, a innym będzie wyglądać źle, jednak bardzo im posmakuje. Czasem jednak smakuje tak samo jak nam wygląda.

Wtedy Lily wzięło na przemyślenia dotyczące jej adoratora, albo nawet dwóch adoratorów. Severus wyglądał jej dobrze, bardzo go lubiła i zawsze chciała się z nim przyjaźnić, ale jak ją pocałował to nie smakowało jej to. Wolała zostać z tym co było. Jednak James to było co innego. Wyglądał jej źle, nie lubiła go, ale czasem nachodziły ją myśli, że jednak jest tym ciastem więc może być dobry. Wtedy szybko się opamiętywała i porzucała te myśli. Na pewno on chce się ją tylko zabawić.

Chłopak jednak nie do końca zrozumiał przesłanie. Dlaczego ciasto miałoby być jak ludzie? Wtedy dochodziłoby tylko do konsumpcji, a każdy byłby ciekawy kto jakim jest ciastem. Dlaczego akurat ciastem? A skoro szarlotka powstaje z jabłek to może chodzi o rodzinę? Tylko wtedy ciasto nie może się rozmnażać z człowiekiem.

- To porównanie... nie ma zbytnio sensu - powiedział.

- Cóż, trochę ma. Jest bardzo podobne do tego z ubijaniem piany, ale nie do końca pamiętam jak to szło - zagadywała ich kelnerka. - Pamiętam, że jak dodasz do białka za dużo soli, albo innych składników to nigdy nie wyjdzie ci idealna piana do browni, ale natomiast jak dodasz do innej rzeczy więcej składników to będzie się lepiej pienić. Właściwie to może chodziło o mydło? - jej myśli odleciały daleko od klientów, postukała się palcem po brodzie w rozmyśleniu.

- Co ma mydło do jajka? - skrzywił się ze zdziwienia.

- Oba się pienią, ale z innych powodów. Dlatego są dobre - odpowiedziała szybko. - Więc? Podać też zgniłe ciasto?

- Nie, lody chyba wystarczą - uspokoiła ją Lily.

Kelnerka ukłoniła im się w pół, gdy to robiła wydawało się, że uderzy głową w stół, który idealnie uniknęła. Szybko obróciła się na pięcie i już wyprostowana w podskokach poszła zrealizować zamówienie. Regulus patrzył za nią całą drogę zdziwiony. Nie spotkał się z tak osobliwym zachowaniem nawet w dużym mieście, w którym mieszkał. Lily jednak już trochę przyzwyczaiła się do obsługi w cukierni.

- Jak chcesz to mogę przynosić ci książki na nasze spotkania. Wtedy nie musiałbyś się bać, że ją zniszczysz - wyrwała go z zamyśleń.

- Hmm?

Odwrócił do niej głowę i aż sam się skarcił za zachowanie, na które sobie teraz pozwolił. Jak on mógł nie słuchać tego co do niego powiedziała.

- Przepraszam, ale się zamyśliłem...

- Nic nie szkodzi. Mówiłam, że mogę przynieść ci książkę i poczytasz ją jak będziesz ze mną. Wtedy nie będziesz musiał martwić się, że ją zniszczysz, a ja będę mogła poczytać z tobą.

Słowa dziewczyny wywołały w nim dziwne uczucie, o którym dawno zapomniał. Nie był nawet w stanie stwierdzić skąd je zna, ale ogrzewało go od środka. Uważał, że to chyba trochę za szybko na coś takiego. Dopiero ją poznał, a już nie mógł się doczekać następnego dnia, jaki mógł z nią spędzić.

- Właściwie... to byłoby świetnie - uśmiechnął się szerzej i szczerzej, a Lily już wiedziała, że ma mały problem. Chyba się w nim zauroczyła.

Przed nimi na stole pojawiły się dwa pucharki z siedmioma malutkimi gałkami lodów. Były one obok siebie tworząc jakby kwiatka z kul. Kolory nie były bardzo jaskrawe, raczej jasne, poza brązowymi czekoladowymi i borówkowymi o kolorze różowawego fioletu. Różowe zdawały się być truskawkowe, te najbielsze powinny być waniliowe, a takie bardzo jasno zielone miały być miętowe. Jednak Regulus nigdy nie jadł miętowych lodów, dlatego zdziwił go kolor i pomysł, że są miętowe. Jeszcze były takie wpadające w żółty odcień i waniliowe z jakimiś kawałkami, wyglądało to jak ciastka. Było to dla niego dziwnie egzotyczne.

- Dwa razy coś czego nazwy nie jestem w stanie dalej powtórzyć. Mam nadzieję, że będzie wam smakować - kelnerka znowu jakby wyrosła im z ziemi i puściła im oczko po czym szybko odeszła.

- Dlaczego nie zauważamy kiedy podchodzi, ale widzimy jak odchodzi? - zapytał Lily, która lekko się zaśmiała.

- Sama chciałabym to wiedzieć. Może dlatego, że tak dobrze nam się rozmawia?

- Bardzo możliwe - polubił ją. Jeszcze nie wiedział jak dokładnie, bo właściwie nigdy nie zdarzało mu się poznawać kogoś, kto był dla niego tak miły i wywoływał takie uczucia. Zostawił to jednak do przemyślenia potem, teraz lepiej było spróbować lodów, po których spróbowaniu otworzył szeroko oczy zaskoczony. - Jakie to jest dobre! - wymsknęło mu się za głośno.

Jego towarzyszka roześmiała się na to.

- Tak, są niezwykle dobre. Spróbuj tych żółtych.

Chłopak od razu posłuchał dziewczyny i szybko spróbował cytrynowych lodów, które wykrzywiły mu buzię jeszcze bardziej rozbawiając Lily.

- Czemu to jest takie kwaśne?

- Bo cytrynowe! Mówiłam ci, że to najlepsze lody jakie można zjeść!

Oboje rozkoszowali się i kwasili przez lody spędzając miło czas. Nikomu nie udało się przerwać tej miłej chwili.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro