19.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Liam:

Dziś zaczynał się weekend, tak przypadło, że rok akademicki zaczął się przed samym weekendem. Od rana z Thomasem zajmowaliśmy się roślinami w naszym mieszkaniu, podlewaliśmy je i tym podobne. Nagle ktoś zapukał do drzwi, krzyknąłem ze stołka z kuchni "proszę" bo akurat się wspinałem by podlać paproć.

- Siema, to ja! - krzyknął Dylan.

Thomas popatrzył na mnie i się uśmiechnął, brunet mu się podobał, więc zapewne ucieszyła go jego wizyta.

- Ah, tu jesteście. Słuchajcie, bo mam pomysł - powiedział, a Thomas zszedł na dół i usiadł na stole mierząc wzrokiem Dylana co takiego ma nam do przekazania.

- Brett ma dzisiaj mecz, to pomyślałem, że na niego skoczymy a potem ogarniemy się i pojedziemy do klubu - zaproponował Dylan zwracając się w sumie bardziej do Thomasa niż do mnie i wymieniając krótkie zalotne spojrzenia.

- Na biesiadę? - spytał Thomas.

- Umm... Imprezę - poprawił go Dylan.

- Jak dla mnie spoko, to kiedy jedziemy na ten mecz? - wtrąciłem się, Dylan oznajmił że to za godzinę, wobec z tego zeskoczyłem ze stołka i zaczęliśmy się szybko szykować. 

Nie mogłem się doczekać, aż zobaczę Bretta grającego w meczu, Brett był taki hot. Nie potrafiłem ukryć swojego zadowolenia z tego, że jedziemy na mecz. Gdy się ogarnęliśmy pojechaliśmy wraz z Dylanem na miejsce, czyli na  stadion znajdujący się za jednym z wydziałów uczelni.

- Nie wiem w co mam się ubrać na imprezę - powiedziałem gdy szliśmy na stadion, zobrazowałem sobie z głowie moją garderobę i starałem się wyselekcjonować coś sensownego. Nie wiem nawet w co się ubiera w takie miejsca, czy ludzie wybierają stroje bardziej formalne czy wyluzowane.  

- Ja was ubiorę. Będziecie wyglądać super - zagwarantował Dyl.

- Co się robi w klubach? - spytał Thomas, też w sumie niezbyt wiedziałem jak to wygląda. Młodzi amisze, którzy mieli okazję zaznać takich wyjść opowiadali o tłumie ludzi, lejącym się strumieniami alkoholu, tańcach, narkotykach i głośnej muzyce.

- Chleje się, tańczy, można wyjść na papierosa, na palarni poznaje się zawsze najfajniejszych ludzi. Poznaje się ogólnie nowych ludzi, można potańczyć... I takie tam - powiedział Dylan i weszliśmy na stadion. 

Oczywiście nie byłbym sobą gdyby przy wchodzeniu na ławkę na której siedziała widownia nie potknął się, w ostatniej chwili złapał mnie Thomas i usiedliśmy wraz z Dylanem. Po chwili na stadion wyszli zawodnicy, mój wzrok od razu powędrował na Bretta, który ubrany był w koszulkę piłkarską i wyglądał nieziemsko. Thomas mnie szturchnął i poruszył porozumiewawczo brwiami, uśmiechnąłem się, Brett tak bardzo mi się podobał. Gdy sędzia użył gwizdka zawodnicy zaczęli grać, w międzyczasie Dylan z zafascynowaniem opowiadał nam o meczu i co się dzieje, bo aż tak jeszcze nie ogarnialiśmy, chociaż ostatnio oglądaliśmy wspólnie jakiś mecz i ten sport zaczął nam się podobać. 

- Dawaj Brett! - krzyknął Dylan i podniósł się z siedzenia ściągając przy tym wzrok chłopaka, który się do nas uśmiechnął. Zazdrościłem Dylanowi tej pewności siebie, mi tego zdecydowanie brakowało. 

- Zabierz mu kurwa piłkę! - krzyknął po chwili Dylan, a Thomas był rozbawiony całym przeżywaniem przez Dylana meczu.

- Faul, faul kurwa! - ryknął brunet, a dziewczyny siedzące przed nami odwróciły się, zmierzyły wzrokiem Dylana po czym wstały i jak przypuszczam się przesiadły spłoszone głośnym zachowaniem bruneta, ale on nic sobie z tego nie zrobił i przeżywał dalej. Ja byłem ciągle wpatrzony w Bretta, a Thomas udawał pilne zainteresowanie meczem, a tak naprawdę co chwila zerkał na Dylana. Miałem tylko nadzieję, że Brett nie powie Dylanowi, że się wygadałem że się podoba Thomasowi, wtedy pewne by się na mnie obraził. 

W końcowym doliczonym czasie gdy Brett strzelił bramkę na co wszyscy się podnieśli z siedzeń, a Brett w ramach tryumfu zdjął koszulkę i zaczął się cieszyć ze swoją drużyną, miał na klatce piersiowej tatuaże, miał też wytatuowanego węża na ręku, pierwszy raz wiedziałem go w takiej okazałości. Zrobiło mi się gorąco, naprawdę. Pomachał do nas i po chwili mecz się zakończył. 

Dylan powiedział, że poczekamy na Bretta aż się przebierze i umyje po meczu, stanęliśmy pod stadionem, a brunet tradycyjnie zapalił papierosa.

- Ale było fajnie na meczu - powiedział Thomas, ale nie wiem czy powiedział to szczerze, czy dlatego bo siedział koło Dylana i mógł mu się bezkarnie przyglądać. 

- Cieszę się, że wam się podobało. Ale wieczorem idziemy w balety - nakazał brunet, Thomas był podjarany, a ja raczej średnio. Trochę przeraża mnie to obce życie, nawet pójście na jakąś imprezę to wyzwanie, bo wcześniej człowiek takich rzeczy po prostu nie robił.

Wieczorem przyszli do nas Dylan z Brettem, którzy mieli pomóc się nam ubrać. Tyle, że oni już byli wyszykowani i wyglądali świetnie. Brett miał wyżelowane włosy, do tego biały podkoszulek i na to zarzuconą jeansową kamizelkę z ćwiekami, a Dylan ubrał czarną koszulkę, do tego czarne spodnie z dziurami i przewiązał na głowie bandankę, jego tatuaże idealnie pasowały do tego stroju. Zazdrościłem im takiego stylu, wyglądali obłędnie.

Brett otworzył moją szafę i zaczął przeglądać rzeczy kupione pod ich czujnym okiem. Finalnie wybrał mi T-shirt i dodał kilka dodatków od siebie, a Dylan wystroił Thomasa w koszulę, bo stwierdził że mu tak najlepiej, ja też tak w sumie sądziłem.

Gdy się już wyszykowaliśmy pojechaliśmy na miasto. Nadal byłem pod wrażeniem tego jak wyglądał Nowy Jork nocą, to miasto żyło swoim życiem, było kolorowo, głośno. Takie rzeczy mi się nawet nigdy nie śniły. 

Wysiedliśmy z taxówki i udaliśmy się zatłoczoną drogą do klubu. Ciągle trzymałem się chłopaków, obawiałem się, że się tu zgubię, a jakbym się zgubił to bym pewnie miał problem z zadzwonieniem do kogoś i bym się błąkał tutaj, także trzymaliśmy się blisko siebie, Thomas był wpatrzony w Dylana i z nim konwersował, a Brett szedł obok mnie. 

Stanęliśmy w kolejce przed klubem, przed nami było kilka osób a wejścia pilnował napakowany facet, który przeszukiwał każdego kto chce wejść.

- Czemu oni tak wszystkich przeszukują? - spytałem Bretta, to trochę nie w porządku, jakby lekkie naruszanie strefy czyjegoś komfortu.

- Żeby nikt nie wniósł alkoholu, chociaż na upartego można - wyjaśnił Brett.

- Niby można, ale mnie za wniesienie wyjebali przy wejściu, nie polecam - wtrącił się Dylan, co mnie w sumie nie zdziwiło, takie akcje do niego pasowały. Po chwili kolejka zaczęła iść szybciej, wszyscy ludzie stojący w niej wyglądali tak... Wielkomiastowo, oryginalnie, na co dzień raczej takich strojów się nie nosiło.

Po przeszukaniu przez ochroniarza, co było mega krępujące weszliśmy w końcu do klubu, który znajdował się na trzecim piętrze. Było tu trochę ciemno, grała głośna klubowa muzyka, stały kanapy, stoliki, bar i ogromny parkiet na którym tańczyli ludzie. Klub był przyozdobiony światełkami w niektórych miejscach, co dodawało klimatu i od razu to miejsce mi się spodobało.

- Umiesz tańczyć? - spytał Brett.

- Średnio - powiedziałem nieśmiało, nigdy w takim miejscu nie byłem.

- To potem zobaczymy - powiedział i puścił mi oczko - Chodźmy po coś do picia.

Poszliśmy do baru, za nami Dylan i Thomas. Kupiliśmy alkohol i usiedliśmy przy wolnym stoliku. Na parkiecie zaczęło się robić tłoczno, ludzie byli coraz bardziej odważni, a impreza się rozkręcała. Potem poszliśmy zapalić, aczkolwiek ja nie paliłem, jakoś nie miałem ochoty na papierosy. Dylan w tym czasie gdy my zdążyliśmy wypić po jednym piwie on wypił już trzy i miał świetny humor, przed wyjściem Brett powiedział że nie będzie jakoś bardzo dużo pił, bo czuje się odpowiedzialny za nas i za Dylana który pewnie się upije... Dylana który właśnie... Wszedł na stolik i zaczął tańczyć. 

Brett nas pociągnął za sobą po czym zaczął nagrywać Dylana, który świetnie się bawił tańcząc na stole, nie mogliśmy przestać się śmiać z Thomasem. Potem zaczęliśmy tańczyć we trójkę, a Dylan nadal tańczył na stole jakby był gwiazdą wieczoru, po czym zachęcił Thomasa by do niego przyszedł. Thomas początkowo nie chciał, ale go z Brettem popchnęliśmy i takim cudem wylądował na stole razem z Dylanem, na którym zaczęli tańczyć i się wygłupiać.

Brett pociągnął mnie za rękę na środek parkietu i gdy na początku trochę się wstydziłem, tak teraz za sprawą alkoholu już mi to przeszło, zresztą widać było że każdy jest tu zajęty imprezą a nie oglądaniem się na innych.

Chłopak mnie objął w pasie i mimo szybkiej muzyki tańczyliśmy w swoim tempie, wtuliłem się w niego, czułem jego mocne perfumy i ciepłe ciało, nie wiem co mi odbiło na takie bliskości z nim, jeszcze coś sobie pomyśli, chociaż to on zaczął tak ze mną tańczyć. 

Po chwili mnie obrócił i przyciągnął do siebie mocno uśmiechając się przy tym. Czułem się dobrze tańcząc z nim, mimo że był wyższy to fajnie nam się tańczyło. 

- Chodź jeszcze coś wypijemy - zaproponował chłopak i pociągnął mnie do baru. Zamówiliśmy jeszcze drinki i zerknęliśmy na wygłupy chłopaków, którzy teraz weszli na podest na którym stał ten typek co puszcza muzykę z jakiejś deski.

- Świetnie się bawią - powiedział Brett i pociągnął mnie za sobą, wyszliśmy na dwór, na taki jakby taras z którego widać było rozświetlone nocne miasto, ten widok całkowicie skradł moje serce.

- Ale tu jest pięknie - powiedziałem zachwycony i oparłem się o barierkę. 

- Zajebiście. Pod tym względem lubię ten klub - stwierdził Brett, który stał obok mnie. 

- Chodzicie tu wyrywać laski? - spytałem na co chłopak się zaśmiał.

- W sumie to nie. Ja miałem dziewczynę, więc nie wyrywałem nikogo. No ale Dylan... Dylan to tak, laski, chłopaków - wspomniał chłopak - A teraz widzę, że się świetnie bawi z Thomasem. Mam tylko nadzieję, że... Że nie przegnie.

- W jakim sensie? - spytałem, nie zabrzmiało to zbyt dobrze.

- Dylan lubi sprowadzać sobie kogoś na jedną noc, związki go nie interesują, a jak jest najebany to by nawet wyruchał nie wiem, kwiatka, także mam nadzieję, że nie będzie chciał nic od Thomasa. Bo potem by było dziwnie i niezręcznie.

- Ah... Rozumiem. Ja bym tak nie umiał jak Dylan w sensie, że... Oh bzdury gadam za dużo wypiłem - skarciłem swoje zachowanie, nie wiem po co Brettowi w ogóle mówię takie rzeczy.

- Nie gadasz bzdur. Ja bym też tak nie umiał. Jak miałem dziewczynę, to byłem jej wierny jak cholera. Nie raz chodziłem na imprezy o co oczywiście ona miała problem, ale nigdy nawet się nie obejrzałem na kogoś innego, bo byłem ślepo wgapiony w nią. A jak teraz myślę o niej to... Ona mnie chyba zdradzała, a Dyl miał co do niej rację, że była ze mną bo byłem starszy, chciała się mną pochwalić, że gram w piłkę i takie tam. Przynajmniej ja co do wierności nie zachowałem się jak świnia - powiedział Brett. 

- Ja nie miałem nikogo, zresztą wiesz jak to u nas wygląda. Była próba wyswatania mnie z jedną amiszką, ale ani ona mi się nie podobała ani ja jej. Nawet się nie całowaliśmy, nie chcieliśmy być ze sobą - wspomniałem, jakie to było głupie że w tak młodym wieku rodzice mnie chcieli popchnąć w ogóle do ślubu, takie rzeczy nie powinny mieć miejsca. Na samo wspomnienie byłem wdzięczny, że teraz sam o wszystkim decyduję i nikt nie ma wpływu na moje decyzje. 

- A chciałbyś spróbować całowania? - spytał chłopak. Popatrzyłem na niego i się lekko uśmiechnąłem, nie wiedziałem w sumie co mam powiedzieć, Brett nie czekał na odpowiedź i delikatnie przywarł do moich ust, nasze wargi przez chwilę się o siebie ocierały po czym chłopak się ode mnie oderwał.

- Teraz już nie powiesz, że się nigdy nie całowałeś - powiedział i mi puścił oczko, zrobiło mi się gorąco, że aż zacząłem się wachlować koszulką. 

- Chodźmy zobaczyć co robi ta dwójka szaleńców - zaproponował Brett, wróciliśmy do środka, ale nie było to łatwe, bo myślami byłem w tej cudownej chwili gdy się całowaliśmy. 

Na środku parkietu zobaczyliśmy Dylana i Thomasa, którzy w najlepsze tańczyli, skakali i śpiewali. Widziałem po Thomasie, że jest dosyć pijany. Po chwili do nich dołączyliśmy i tańczyliśmy w najlepsze. 

.

.









Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro