[11]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

urywki wspomnień, 1975

— Syriusz, przestań — zaśmiał się Remus, odchylając głowę. — Czy ty musisz być tak nachalny?

— Za to mnie uwielbiasz — uśmiechnął się dumnie Black, muskając ustami szyję szatyna. — Mój Wilczek.

— Ugh, nie nazywaj mnie tak — burknął zaczerwieniony.

— Swoim? — szarooki uniósł brew.

— Wilczkiem — odparł Lupin. — Nienawidzę tego kim jestem.

— A ja kocham to kim jesteś.

— Jesteś okropny.

— Raczej zakochany.

Remus odsunął głowę Syriusza, przewrócił oczami i spojrzał na Blacka z uniesioną brwią. Na twarzy szarookiego zjawił się szeroki, głupawy uśmiech, którym powodem był wilkołak.

***

Brunet niechętnie otworzył zaspane oczy, by dostrzec swojego chłopaka pochylającego się nad nim.

— Coś się stał- — nie mógł dokończyć przez usta Remusa, które otarły się o te jego.

Myśli Syriusz oszalały, nie potrafiąc przetworzyć tego, że ledwo co wstał, a już jest całowany.

Black jednakże zamknął powieki, odwzajemniając pocałunek. Nie powstrzymał swych dłoni, które powędrowały w lekko potargane włosy szatyna. Jedna z nich zjechała ciutkę niżej, na twarz wilkołaka. Palcem delikatnie przesuwał kciukiem po jednej ze szram, co zapewne było niekomfortowe dla Lupina, ponieważ on ich nienawidził, aczkolwiek nic nie przerywał, tak też brunet kontynuował.

Zamruczał szczęśliwy, gdy Remus położył się tuż koło niego, nie przerywając pocałunku. Odchylił głowę, kiedy Lupin zsunął swe usta na żuchwę chłopaka, następnie na szyję, ramiona i obojczyki. Obdarowywał Blacka pocałunkami, które rozbudzały ich obydwóch.

— Gdyby twoja mama to widziała — parsknął szarooki.

— Dlaczego gadasz o mojej matce podczas całowania? — westchnął rozbawiony lekko Lupin. — Jeśli myślisz o niej, kiedy coś wspólnie robimy to czuję się zażenowany.

— Bardziej miałem na myśli to, że jesteś bardzo nieśmiały...

— Nie jestem nieśmiały — burknął Remus, odrywając się od szyi chłopaka. — Jeżeli byłbym nieśmiały, to uwierz mi, nie byłoby tak wielu zbliżeń między nami.

— Ze mną to co innego...

— Twierdzisz, że jestem specyficzny? — Lupin uniósł brew.

— Wyjątkowy — poprawił go Black.

— Czyli specyficzny.

***

— Na pewno się dobrze czujesz? — zaniepokoił się Syriusz. — Wiem, że pełnia tuż, tuż, ale... — nie potrafił dobrać słów. — Nie mogę patrzeć jak cierpisz, to mnie boli.

— Nienawidzę siebie — zapłakał Remus. — Naprawdę siebie nienawidzę.

— Nie powinieneś, moim zdaniem jesteś cudowny, wiem, że czujesz się okropnie, wszystko cię boli, masz wiele rzeczy dosyć, ale masz mnie, pamiętasz?

— Wiem, ale...

— Tutaj nie ma żadnych ale, rozumiesz? — Black chwycił jego żuchwę, kładąc kciuki na jego policzkach.

Delikatnie nimi poruszył, utrzymując kontakt wzrokowy z wilkołakiem.

— Masz mnie — wyszeptał. — Może to niezbyt dużo, ale wciąż coś.

***

— Śmieszne jest to, że próbujesz wmówić mi, że nigdy mnie nie kochałeś. To tak, jakby James nie kochał Lily.

— Syriusz... ty naprawdę nie rozumiesz? — zaśmiał się Lupin. — To był zakład.

Serce Blacka naderwało się, lecz trzymało ostatnimi siłami.

— Zakład? — rzekł wolno, a wilkołak dostrzegł w tym momencie swą szansę.

— Wielu uczniów ze szkoły zakładało się, kto pierwszy złamie ci serce, jak widać, to miano przypadło mnie.

— Fajnie.

— Ciekawi mnie jak musisz się z tym czuć. — mruknął szatyn. — W końcu poznałeś uczucie, jakie pozostawiłeś wielu dziewczynom. Musi być przejebane. — zadrwił.

— Próbujesz mnie zranić tym, że jestem zakładem? — spytał szarooki słabym głosem. — Wiem, że taki zakład istnieje, aczkolwiek jesteś zbyt mądry na to, by wziąć w nim udział. Poza tym, Lily mówiła sporo rzeczy, po pijaku czy bez, ona mnie nie okłamie, nie jak ty.

Remus zamilkł, nie ruszając się z miejsca, kiedy Black ruszył w jego stronę.

— Zastanawia mnie, co musiało ci się zepsuć w umyślę, byś nagle od tak chciał ze mną zerwać.

Arystokrata dotknął policzka wilkołaka, który cofnął się od razu o krok.

— Ale jeśli tak bardzo tego chcesz, to proszę bardzo. — powiedział to swoim znanym tonem, nic mnie nie obchodzi. — Zerwij ze mną, chyba znasz formułkę.

— Ja... — zaczął szatyn powolnie. — Zrywam z tobą, Łapo.

— Syriusz. — poprawił go Black. — Łapa, tak mówią na mnie tylko przyjaciele, a ty nim nie jesteś.

1 kwietnia, 1976 / 14:40

— Okaleczałem się, nienawidziłem własnej osoby, miałem próbę samobójczą, a to wszystko przez jedną osobę w tym pomieszczeniu.

Syriusz od razu zrozumiał, że chodzi o niego. To on i Remus byli w tajemnym związku, podczas poprzednich wakacji. James zrobił mu głupi żart i spowodował, że nie potrafił odmienić się ze swej animagicznej postaci, której nauczył się w piątej klasie w ramach wyzwania, jakie postawił im wszystkim Lupin, twierdząc, że nie będą w stanie tego zrobić, a jednak to zrobili.

Odmienił się pod koniec wakacji, wyznał miłość Lunatykowi. Pocałował go...

Oh, tak, całowanie Remusa było najprzyjemniejszą czynnością w jego życiu.

Jednakże już na samym początku szkoły coś między nimi się zmieniło, kłótni powstawało zbyt wiele, nie potrafili się dogadać, co było dziwne, ponieważ byli najlepszymi przyjaciółmi przez ostatnie lata. Nagle znaleźli wszystkie rzeczy, które ich rozłączają, wypominali je i nagle ich piękna relacja zmieniła się w toksyczną. Wszystko było już lepiej, gdy się rozstali.

Ale Black czuł, gdzieś w podświadomości, że stało się coś jeszcze, ale za nic nie mógł sobie tego przypomnieć. 

— Przez kogo? — zainteresowała się Evans.

— Przeze mnie... — wyszeptał Black.

— Co? — spytał James, nie mogąc dosłyszeć słów przyjaciela, zresztą jak reszta.

— Przeze mnie — powtórzył głośniej.

— C-Co? — zdziwił się Longbottom.

— Byliśmy parą w tamte wakacje — wyjaśnił brunet.

Na twarzach reszty powstał szok.

— Jak? — McKinnon rozchyliła usta w szoku.

— Normalnie — burknął Lupin. — Ale nie wyszło, jak widać, nie pasujemy do siebie pod tym względem i tyle.

^^^^

kolejny rozdział — 26.11.2020 o 14:00

— Jestem wkurzona na osoby, które cieszyły się ze śmierci Dorcas i pisały, że będzie Wolfstar, nawet mnie nie przepraszajcie, bo mam to w nosie. Ona NIC kurwa nie zrobiła, a wy cieszycie się, że będzie Wolfstar... i wiecie co? chuja będzie wolfstar

wybaczcie, że tak agresywnie, ale nie mogłam na to patrzeć [ później zdziwienie, dlaczego fandom hp taki toxic ]

— czy ja mam was wychować, abyście zachowali kulturę i szacunek nawet do fikcyjnego bohatera?

— brawo, obrzydziliście mi Wolfstar, be proud 

zostali; huncwoci, lily, mary, marlene, frank, alice, bliźniacy

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro