[15]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

1 kwietnia, 1976 / 15:31

Potter pochylił się mocno na krześle, chowając twarz w dłoniach. Black objął go ramieniem, opierając swe czoło o ramię chłopaka.

— Spieprzyłem, tak mocno spieprzyłem... — wyszeptał James. — To przecież pasowało do siebie... wszystko się łączyło... to nie ma sensu...

— Jeśli nie zobaczyłeś tego, Rogaczu, to nic tutaj nie ma sensu — mruknął Black.

— Każdy z nas się mylił — westchnął Lupin. — Ja- Ja naprawdę nie mogę wyobrazić sobie tego, że ktoś z nas jest wilkołakiem i ktoś inny jest kłamcą.

— To jest chore — rzekł Longbottom. — Kocham was wszystkich, w szczególności Alice, ale no kurwa... myślałem, że to oni, pasowali idealnie. I James, nie spieprzyłeś, narzuciłeś dobrą teorię, która dawała nam wiarę w to, że to naprawdę mogą być oni.

Pettigrew westchnął cicho.

Zdrajca ma szansę zadecydować o losie jednego z was, bowiem będziecie widzieć ciemność, wasze dłonie będą związane, a kłamca wygłosuje kogoś z was. Żeby było zabawniej, tuż po nim zrobi to samo Wilkołak, a brak ich wyboru świadczyć o tym będzie, że znikną dwie losowe osoby, także czasem lepiej czegoś się podjąć niż wcale

— On jest chory! — powiedziała głośno Mary. — To nie jest normalne, to nie jest ludzkie, aby bawić się czyimś życiem, to przecież głupota!

— Mówił, że ta gra nabierze sensu... dla mnie absolutnie nie nabiera — Evans schowała twarz w swe dłonie. — Jedynie niszczy mnie cholernie, bo straciłam Marlene i Dorcas, nie mogę tak dalej, nie wytrzymam. Gdybym spotkała tego Nieznajomego... zabiłabym go własnymi rękoma aż zabraknie mu tchu.

Peter uniósł brew na takie słowa z ust rudowłosej. Gdyby zaczęłaby opisywać to głębiej to miałby małe podejrzenia na to, że zielonooka może coś ma za uszami i to nie są paprochy.

— Będę patrzyła jak jego oczy wywracają się, twarz blednieje, a sam rozluźnia się... — wyszeptała do siebie Lily, co był w stanie usłyszeć Glizdogon, przez co przełknął cicho ślinę z przerażenia. — Wiotczeje, ale wciąż go duszę, by mieć pewność, że nie żyje... a po tym wszystkim z jego ciałem będą działy się dziwne rzeczy...

— Za trzydzieści minut zdrajca wygłosuje kogoś z nas... to jest straszna myśl, bo może być to każdy. Ta osoba może kłamać z nut, podpasować się, lecz teraz... wywali kogoś kto stoi na jej drodze — mruknął Frank. — Jeśli teraz mam odpaść... chciałbym podziękować wam za to, że ciągle byliście tuż obok mnie, wysłuchaliście, kochaliście, akceptowaliście to jaki jestem oraz przepraszam was za momenty, w których was zawiodłem, w których zirytowałem was. W szczególności ciebie, Alice — brunetka spojrzała na niego z niezrozumieniem, ponieważ nie brała tych rzeczy pod uwagę. — Przepraszam za to, że nie pokazałem ci, jak mocno cię kocham w rzeczywistości.

— Ja przepraszam za to, że również ci tego nie pokazałam — wyszeptała wzruszona. — Oraz wam za to, że jesteście moimi najlepszymi wspomnieniami, bo nikt z nas nie wiedział, że je tworzyliśmy, ponieważ żyliśmy teraźniejszością, nie bojąc się jutro, a dziś... boje się oto, że ten dzień za szybko się zakończy.

— Przepraszam za to, że wpakowałem was w dziewięćdziesiąt procent moich szlabanów, nawet jeśli nie mieliście udziału w kawale. Przepraszam ciebie Lily, że robiłem z siebie takiego idiotę, ale nie widziałem innego sposobu, byś zwróciła na mnie uwagę. Przepraszam, że nie byłem najlepszym przyjacielem, starałem się z całych moich sił.

— Ja chciałabym... — zaczynała Lily, ale spanikowała, kiedy czerń nastała przed jej oczami.

Jak i reszty.

— Co się dzieje? — przeraziła się Fortescue, przylegając do swojego chłopaka, który otoczył ją ramionami.

— Zdrajca głosuje a po nim wilkołak... — westchnął Potter. — To nie zakończy się dobrze, dlaczego tak szybko?

Nagle zdrajca odzyskał swój wzrok. Kłamca rozejrzał się o wszystkich, już wskazywał na Evans, która przeczyła głową, ale wpadł na lepszy pomysł. Spojrzał na inną dziewczynę, nie wiedząc czy oby na pewno robi dobrze. Oszust jednakże z pełną wolną wolą wskazał na kobietę i natychmiastowo opuścił dłoń i zamknął oczy, lecz gdy próbował je otworzyć, to mógł widzieć jedynie ciemność.

W tym samym momencie Remus otworzył swe oczy. Musiał zagłosować, bo inaczej wyleciałyby dwie inne osoby, a tego raczej nie chciał, bo zostało ich już garstka, a nie to co na początku.

Nie wiedział kogo mógłby wskazać.

Syriusz byłby zbyt ryzykownym wyborem, ponieważ szybko spadłoby na niego. Lily nie, James nie, Peter nie, Mary nie, Alice nie, Frank... pozostał.

Zatopił się w myślach tak głęboko, że zapomniało jeszcze jednej osobie biorącej udział w tym głosowaniu, o samym siebie. Lupin był tak zapatrzony w to, że musiał kogoś z nich wyrzucić, że zapomniał o sobie, ponieważ jego egoizm nie pozwolił choćby na sekundę zarzucić taką myślą.

Jaka gra tacy uczestniczy. Wszyscy ukazywali swe gorsze, mroczniejsze strony, bardziej egoistyczne, samolubne, bo na końcu naszej drogi życia i tak jesteśmy sami, bez nikogo.

Wilkołak wskazał dłonią na chłopaka, szybko opuścił rękę i zamknął oczy.

Wszyscy otworzyli nagle oczy a ich wzrok skierowany był automatycznie na ścianie, na której widniało.

Mary Macdonald i Frank Longbottom nie byli Zdrajcami ani Wilkołakami

Na początku jeszcze w was wierzyłem, ale teraz jest za późno

Cóż, wasz problem

_________________

kolejny rozdział — 08.12.2020 o 14:00

zostały 4 rozdziały

ps. perspektywę zdrajcy pisałam w formie męskiej, bo zdrajca/kłamca/oszust [ to jednakże nie oznacza, ż musi być to chłopak, więc nie wyciągajcie zbędnych wniosków, dzienkuje za uwage ]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro