II

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dzień dobry moje maleństwa!
Miłego czytania!
Wasze komentarze i gwiazdki jak zawsze mile widziane ❤️
🥀🥀🥀🥀🥀🥀🥀🥀🥀🥀🥀🥀🥀

                Stukot moich obcasów odbijał się echem od ścian korytarza. Szłam prosto do drzwi, za którymi czekał na mnie Pablo. Odczuwałam stres, ale nie na tyle silny, by zawrócić. Bardziej kierowała mną ciekawość. Mało spałam, a na moje szczęście istniało coś takiego jak dobrze kryjący korektor. Nie chciałam, by było widać, że byłam padnięta. Ramirez mógłby uznać, że przez niego nie potrafię po nocach spać.

Bez pukania weszłam do środka, a mężczyzna siedział na swoim fotelu trzymając w jednej ręce szklankę z whiskey, a w drugiej odpalonego papierosa. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się promiennie. Dalej uważałam, że jego uroda ani trochę nie ukazuje jaką osobą tak naprawdę jest.

- Witaj Madeleine. Usiądź, proszę - odparł, wskazując na fotel przed sobą.

Podeszłam i usiadłam na nim, patrząc prosto w oczy mężczyzny. Nie widziałam w nich wrogości, a bardziej szczęście i satysfakcję. Przerażało mnie to spojrzenie. Odnosiłam wrażenie, że jest w nim coś fałszywego. Coś co pokazywało, że jedyną osobą, która będzie się świetnie bawić to on sam.

W powietrzu unosił się zapach krwi zmieszanej z papierosami, a ja starałam się nie skrzywić. Nie wiem, skąd wziął się mi tam zapach krwi, bo nie było po niej śladu, ale był na tyle mocny, że zakręciło mi się w głowie.

- Słyszałem, że rozeszłaś się ze swoim ukochanym. Bardzo mi przykro. Wydawałoby się, że weźmiecie ślub i będziecie tym najpotężniejszym małżeństwem. No cóż pozory mylą - odparł, a w jego głosie szło wyczuć nutkę sarkazmu.

- Jak widać nie wszystko jest takie na jakie wygląda - powiedziałam, a Pablo skinął głową.

- Racja. Kiedyś mnie spytałaś jakie plany mi popsułaś będąc z Ethanem. - Uniosłam brew, starając się przypomnieć sobie ten moment.

Ah racja.

Było to w ten piękny dzień, gdy byłam z nim sam na sam w gabinecie po balu. Do tego w Hiszpanii. Nie usłyszałam wtedy odpowiedzi na to pytanie.

- A ty zmieniłeś temat, mówiąc, że wszystko łączy się w jedną całości, a nawet nie dałeś mi czegoś z czym mogłabym to połączyć. Czy teraz usłyszę odpowiedź na to pytanie? - spytałam.

- Odpowiedź jest prosta. Moje plany były takie same jak Ethana - odpowiedział, a ja zmarszczyłam brwi. - Tylko, że on mnie wyprzedził.

- Nie wiem o czym mówisz. Mógłbyś to bardziej wytłumaczyć?

Pablo uśmiechnął się na moje słowa, a ja wpatrywałam się w jego oczy. Wszystko robiło się coraz bardziej dziwniejsze, a ja mimo że nie chciałam wracać do przeszłości, zaczęłam analizować cały mój spędzony czas z Ethanem. Każde jego słowo i czyn, ale nie doszukałam się niczego co dałoby mi odpowiedź na słowa Ramireza. Jakie plany miał niby wobec mnie Ethan, które by się łączyły z planami Pabla?

- Miałaś zostać moją narzeczoną, a w późniejszym czasie żoną - odparł, a mnie zamurowało.

Czemu miałoby to się stać? Przecież to się nie trzyma kupy. Nic z niczym się nie łączy, a mówił, że wszystko jest jasne. Tymczasem ja czułam się jakbym przespała połowę swojego życia.

- Pomijając fakt, że bylibyśmy jednym z tych małżeństw, z którym lepiej nie zadzierać. Nie chodziło o ochronę, a o to co łączy się z tym, że wzięlibyśmy ten ślub. Widzisz twoja rodzina od strony mamy, dokładniej twoja babcia, jest jedną z najsilniejszych Mafii tam w Hiszpanii. Pytałem o drugie nazwisko twojej mamy, bo nawet jeśli nic, by Ci nie powiedziało, a szczerze mówiąc powinno, zaczęłabyś pytać mnie co to ma wspólnego z tobą. Ja bym Ci musiał to wytłumaczyć, co zrobiłbym z wielką chęcią. Koniec końców, nie złamałbym danej twojej mamie obietnicy. Żeby nie przedłużać, już ci tłumaczę jak to wszystko się łączy. Moja rodzina od wielu lat współpracuje z twoją, a teraz mieliśmy umocnić tę współpracę małżeństwem. Tylko, że rodzina Nash uznała, że nie pozwoli na stworzenie aż tak potężnej rodziny jaką byśmy tworzyli. Widać udało im się - powiedział.

- Skąd mam pewność, że mnie nie okłamujesz? - spytałam.

- Zawsze możesz spytać swojej mamy. Myślisz, że w tej kwestii bym kłamał? Jaki miałbym w tym cel?

- Nie wiem. Nie znam cię na tyle, by to wiedzieć - odparłam, a w mojej głowie zrodził się głupi, ale to bardzo głupi pomysł. - Jak sam zauważyłeś nie jestem już z Ethanem. Czemu więc teraz mówisz o swoich planach w czasie przeszłym?

I tak już mam miejsce w piekle, więc nie mam nic do stracenia. Byłam całkowicie nieodpowiedzialna. Mogłam zadzwonić do mamy, dowiedzieć się czy na pewno mnie nie kłamie, a tymczasem ja ustalałam czemu nie. mówi o tym jako o planie na teraz.

- Bo żeby mówić o tym w czasie teraźniejszym muszę mieć twoją zgodę - odparł.

Może w ten sposób ochronie rodzinę i nie stracę już nikogo więcej? Może naprawdę umocnię współpracę i ominę zbędne wojny?

- Będziesz ją miał, gdy będę miała pewność, że mnie nie okłamujesz. Dam ci znać jak tylko porozmawiam z kim trzeba - powiedziałam, wstając z miejsca.

Posłałam mu uśmiech i wyszłam z pomieszczenia. Całkowicie mi odbiło. Właśnie mu obiecałam, że zgodzę się na małżeństwo nawet go nie znając. Nie wiem czemu to robiłam. Może odczuwałam, że tak muszę zrobić. Coś mi podpowiadało, że wyszłoby mi to na dobre. Liczyłam, że się nie mylę.

- Madeleine - zawołał za mną Pablo, a ja odwróciłam się w jego stronę. - Żebyś nie jeździła tak ciągle taksówkami możesz wybrać sobie jeden z samochodów - odparł, a ja uniosłam brew. - Oddasz, gdy tylko uznasz, że cię okłamałem.

- Podziękuję. Dam radę jeszcze pojeździć taksówką - powiedziałam, a Pablo podszedł do mnie.

- Nalegam. Jeśli dalej uważasz, że nie chcesz to chociaż cię odwiozę.

- Nie ma takiej potrzeby, ale dzięki. Czekaj na mój telefon - powiedziałam, odwróciłam się i wyszłam z budynku.

Na całe szczęście nie poszedł za mną. Spojrzałam na godzinę i była równo dwunasta. U mamy była czwarta w nocy, więc nie było sensu jej budzić. Zresztą wątpię, by pamiętała taki układ z Ramirezem. Musiałam kontaktować się z kimś kto miał bezpośrednio z nim kontakt. Tymi osobami byli moi dziadkowie. Na pozór spokój i ludzie, ale jak zwykle wygrywało stwierdzenie "nie określaj książki po okładce" i "pozory mylą".

🥀🥀🥀🥀

Krążyłam po pokoju, czekając aż dziadkowie odbiorą. Zgaduje, że przesiadywali w ogródku, bo dopiero po czwartej próbie dodzwonienia się ktoś odebrał.

- Halo? - spytała babcia, a ja uśmiechnęłam się.

- Hej abuela.

- Madeleine, kochanie. Coś się stało? - spytała, a ja przegryzłam dolną wargę.

- Rozmawiałam dzisiaj z Ramirezem. Powiedział mi kilka rzeczy. Chcę tylko wiedzieć czy to prawda. Chodzi o to, że wspomniał coś o współpracy naszych rodzin - powiedziałam.

- Ah racja. To dzisiaj miałaś z nim rozmawiać. Widzisz skarbie mieliśmy ci to powiedzieć już wcześniej, ale to całe narzeczeństwo z synem Nasha i później twoje studia. Nie chcieliśmy cię tym zamartwiać - odparła, a ja usiadła na kanapie.

Nie kłamał. Mówił prawdę. Musiałam się zgodzić.

- Miałam wyjść za Ramireza? - spytałam nagle, a po drugiej stronie nastała chwilowa cisza. - Czy to coś nam pomoże?

- W pewnym sensie. Madeleine kochanie nie chcemy wywoływać na tobie presji. Nie musisz tego robić jeśli nie chcesz - mówiła.

- Co to da? Chcę wiedzieć, czy zgadzając się na to zrobię coś co nam pomoże i czy wszyscy wyjdziemy na tym dobrze.

- Miałabyś zapewnioną ochronę. Tę którą twój ojciec naruszył. Druga sprawa, bylibyście tym małżeństwem, które miałoby największą władze jak i w Hiszpanii tak i w Las Vegas. No i trzecią rzecz dzięki temu uniknęlibyśmy wielu sporów między rodzinami. Madeleine, kochanie twoje szczęście jest najważniejsze. Nie rób niczego jeśli tego nie chcesz - odparła.

- Dziękuję Abuela za szczerą rozmowę. Za to, że nic przede mną nie ukryłaś w tej sprawie. Zadzwonię później - powiedziałam i szybko się pożegnałam z nią.

Musiałam teraz podjąć dobrą decyzję. Z jednej strony nie miałam nic do stracenia, a z drugiej wciąż miałam w głowie Ethana. Zakończył to nie patrząc na nic. Uznał, że w ten sposób mnie ochroni, a tak naprawdę pozostawiał mnie bez ochrony. Obiecał, że będzie czekać na mój powrót i że będziemy razem. Tyle że odszedł, a ja przez dłuższy czas byłam bez życia. Wcześniej wrócił, ale teraz zrobił to już na zawsze. Nie mogłam żyć wiecznie nadzieją, że za niedługo wróci i będzie tak jak kiedyś. Sam zabił wszystko co mógłby mnie powstrzymać przed podjęciem tej decyzji. Wybrałam numer Ramireza i zadzwoniłam.

- Szybko dzwonisz - odparł, a ja przymknęłam powieki.

- Zgadzam się. Zostanę twoją narzeczoną, a jeśli będzie trzeba to i twoją żoną - powiedziałam.

- Jesteś pewna?

- W stu procentach.

Rozpoczęłam kolejne piekło, z którym będę musiała sobie radzić sama. 

🥀🥀🥀🥀🥀🥀

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro