Rozdział Trzydziesty Trzeci

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Paryż.

Miasto, w którym aktualnie mieszkał Fryderyk, jak zwykle tętniące życiem. Mieszkał nad kawiarnią zaraz przy Sekwanie, jednak w jego mniemaniu mieszkanie w tym miejscu jest głupie. Ma widok na samą Wieżę Eiffla, ale i tak mu się nie podoba.

Wolałby mieszkać w mieszkaniu z widokiem na Pałac Kultury i Nauki.

Naprawdę tęsknił za Polską, nie był tam od paru lat.

Leżał na łóżku i przeglądał media społecznościowe na telefonie, pisząc przy tym z Mickiewiczem esemesy.

Wstał z łóżka i postanowił przejść się po mieście. Ubrał kurtkę i buty, po czym wstał i wyszedł z domu.

Nie miał przyjaciół w Paryżu, był całkowicie samotny. Gdy przechadzał się uliczkami, zaczął poważnie zastanawiać się nad jego związkiem z Henrykiem.

Kochał go, ale potwornie za nim tęsknił.

Nawet po dwudniowym pobycie w domu, już chciał wracać do szkoły, by być ze swoim Henrykiem.

Jednak jego Henryś mieszka daleko, więc sam wyobrażał sobie już moment powrotu do szkoły i przytulenia swojego chłopaka.

Wilno.

W tym mieście na Litwie mieszka Henryk Sienkiewicz, dosłownie dwa piętra pod mieszkaniem przyjaciela, Juliusza Słowackiego.

Przeprowadził się tam stosunkowo niedawno, ponieważ dopiero dwa lata przez obecnymi świętami. Wcześniej mieszkał w Vevey, w Szwajcarii.

Sam do końca nie wiedział, czemu jego rodzina omijała Polskę wielkim łukiem, ale cieszyło go to. Lubił Polskę, ale jakoś go nie satysfakcjonowała do końca.

Siedział na ławce położonej na wzgórzu i coś bazgrał na kartce, imitując impresjonizm.

Trzy kreski i przerwane pół kartki to właśnie wizja świata Sienkiewicza.

- Henryk, debilu jeden, zimno jest, co ty tu robisz? - podszedł do niego Mickiewicz.

- Nie czuję zimna, moje wnętrze już wystarczająco oddaje tę temperaturę. - warknął do nieprzyjaciela.

- Wyobraź sobie, że Fryderyk dalej myśli, że ty mieszkasz w Vevey. - zaśmiał się Adam, siadając obok znajomego.

- Kochany jest, zawrzyj w końcu ten pysk. - prychnął, chowając zeszyt do torby. - Nie rozumiem jak on w ogóle może zadawać się z takim pedałem jak ty.

- Przynajmniej umiem pisać wiersze. To, co ostatnio odwaliłeś na literaturze to absurd. - zaśmiał się wrednie Adaś.

- Mój drogi,
Pedałem jesteś.
i mówiąc to,
Nie odczuwam trwogi. - odezwał się Henryk.

- Słyszę kłótnię, więc przychodzę
Widzę Adama
Chętnie odchodzę. - powiedział Juliusz Słowacki, podchodząc do całej trójki.

- Juliuszu Słowacki, drogi znajomy
Twoje wiersze są jak gromy
W sztukę, jak i w naukę,
Więc jak się nie zamkniesz,
To cię utłukę. - powiedział grobowym tonem Mickiewicz.

- Nie umiesz wymyślać wierszy,
Adamie kochany, ty jesteś
W tym fachu coraz gorszy.
Z ciebie jest wielki poeta?
Raczej naburmuszona kobieta. - odrzekł wyniosłym tonem Juliusz, powstrzymując śmiech.

- Wszyscy jesteście debilami,
Koniec debaty,
Nie nacieszycie się adorantami. - zakończył kłótnię Sienkiewicz, wstając. Nerwowo rzucił w Mickiewicza zeszytem i odszedł.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro