Rozdział 14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Grell:

 Wszedłszy do budynku, czerwonowłosy swe kroki skierował w kierunku sali zajęć, w której to wszyscy ci, którzy brali udział w tym incydencie, czekali za dyrektorem. Westchnął cicho, gdyż był bardzo zagniewany. Jednakże nie na Nicolette. Był wściekły na resztę. Na swoją dziewczynę, ponieważ także się naigrywała z Nikki. W końcu miał powód dobry, aby zerwać z Sophie. Ona potrafiła tylko cyckami myśleć, które nawiasem mówiąc były sztuczne, a nie mózgiem. Był też ostro wkurzony na Lucasa za to, że śmiał w ogóle tknąć Nikki. Jednak najbardziej był zły na siebie, bo pozwolił na te samowolkę. Doszedł do sali i naciskając klamkę, wszedł do sali, masując sobie skronie z powodu bólu głowy.


- Grell, kociaku mój.. Przyszedłeś. - Blondynka znów rzuciła mu się na szyje tak, jak na boisku wcześniej. - I jak, bardzo cię ten detektyw męczył, misiaczku? I w ogóle, dlaczego się wtrąciłeś? Mogłeś sobie popatrzeć. Przecież nie znosisz tej dziewczyny tak samo jak my, nieprawdaż?

- Ja się wtrąciłem? Nie, moja droga. Ja interweniowałem - syknął, ciągle masując sobie skroń. - Ponieważ nie życzę sobie takich sytuacji, rozumiesz? I nic takiego nie wspominałem w ogóle, że jej nie znoszę. A nawet jeśli, to nie życzyłbym jej takiego potraktowania, Sophie. - dodał.

- No, ale kociaku. Teraz, przez tą dziewuchę, wszyscy będziemy mieć kłopoty i dostaniemy karę. Wiesz co, może poproszę tatusia, żeby załatwił jej szybki wylot z uniwersytetu? Co ty na to?

- O, i do jest dobra myśl - odparła z chichotem jej najlepsza psiapsiółka Ana. - Pozbędziemy się tej Blackrose z collegu, Grell. Wykurzymy z jej mieszkania i niech idzie zarabiać. Najlepiej ciałem, ha, ha. Chociaż jest taka brzydka, że nikt jej nie tknie.

- A i Grelluś, może w końcu pogadamy o naszym ślubie, co? Tatusiowi zależy - zaszczebiotała Sophie. - Byśmy się pobrali po ukończeniu szkoły.

Grell czuł, że zaraz mu rozsadzi głowę. Czy ta dziewczyna była nienormalna? Wywalenie Nikki z collegu, plus jej mieszkania i zmuszenie jej do prostytucji, równa się wielka wściekłość Lucyfera z powodu całkowitego zniszczenie duszy księżniczki. A po drugie, jeżeli dożyje, to marzył o ślubie jednakże z aniołem śmierci. Z Aylą.

- Czy was do reszty popierdoliło, dziewczyny? Przechodzicie już same siebie. A co do Ciebie Sophie... - spojrzał na nią. - Nie będzie żadnego ślubu. Możesz sobie pomarzyć, bo z nami definitywny koniec. Nie będę z kimś, kto uważa się za lepszą od innych. Typowa blondynka, która myśli tylko o jednym, za grosz rozumu, moja droga. - Reszta studentów przyglądała się kłótni kochanków. - Nigdy tak na prawdę do siebie nie pasowaliśmy, ty myślałaś tylko o seksie i o tym, by kolejny raz dawać silikon w cycki. I zastanów się, o czym ty gadasz, bo... - Sophie w pewnym momencie mocno go spoliczkowała. Czerwonowłosego tak na prawdę to nie bolało, nie obchodziło go to.

- Powiem tatusiowi - powiedziała płaczliwie. Myślała, że może go zmiękczy na płacz. Ale to na Sutcliffa nie podziałało, tylko prychnął w odpowiedzi i odparł.

- A proszę cię bardzo. Ja mu za to chętnie opowiem, jak to jego kochana córeczka nie czekała z seksem, aż do ślubu. A ponoć jest bardzo surowy w stosunku tego, czy jeszcze jesteś dziewicą, czyż nie? - uśmiechnął się wrednie. Blondynka popatrzyła na niego w szoku.

- Nie odważysz się, Grell - wycedziła.

- Och, a chcesz się założyć? Tak więc, mam dla ciebie dobrą rade. Trzymaj się od Nicolette z daleka - powiedział ostrym tonem i minął ją, podchodząc do okna, uchylając je. Ciągle coś go głowa bolała. Usłyszał jeszcze rozbawiony głos króla piekieł.

" Czyżby male kłopoty w raju, jakim jest studenckie życie? Co powiesz na to, abym się zjawił na Ziemi? " - powiedział Lucyfer.

-" Ciekawe, co im powiesz? "- odpowiedział Sutcliff, masując sobie skronie. Lucyfer znowu zachichotał w jego umyśle.

" Oj, zobaczysz, mój drogi...."

Dlaczego czerwonowłosy anioł zemsty miał wrażenie, że powinien się obawiać?  

Nicolette:

  Lawendowłosa była zdumiona tym, iż ten, którego nie znosiła, obronił ją i wstawił się za nią. Była także ciekawa, jaki on miał w tym swój cel. Westchnęła cicho, zauważywszy, że czerwonowłosy ciągle masował skronie. Czyżby męczyły go bóle głowy, albo migrena? Pewnie dlatego stał przy uchylonym oknie, jednakże to i tak za wiele nie pomoże. Nikki miała specjalne tabletki do ssania na bóle głowy, migreny oraz inne bóle. Nie ufała tabletkom, które trzeba popić wodą. Wyjąwszy je, podeszła do niego i delikatnie stuknęła w ramię.

- No i czego znowu chcesz, Sophie? - zapytał z irytacją w głosie, odwracając się. Jednak strzelił gafę, ponieważ to nie była Sophie, a Nicolette. Zreflektował się szybko - Znaczy się.. Wybacz, myślałem, że to moja już była dziewczyna
- Mam sobie pójść? - zapytała cicho.
- Nie, nie. Nie idź - posłał jej przepraszający uśmiech. - Po prostu tyle się dziś działo. I głowa mnie mocno boli - powiedział spokojnie.
Nikki pokiwała ze zrozumieniem głową i podała mu paczkę tabletek do ssania.
- Trzymaj. To są tabletki do ssania na bóle głowy, migreny, oraz inne dolegliwości. No ja po prostu nie ufam tabletkom do popijania wodą. Nie lubię ich.. I dlatego nosze te do ssania.
- Jeny, wielkie dzięki, Nikki. Ratujesz mi życie - wziął jedną pastylkę i włożył do ust. Uśmiechnął się.
- Grell? No bo ja... - zaczęła trochę smutno i nieśmiało.

- Nic nie mów - położył jej palec na ustach. - Ja powiem. Winny ci jestem przeprosiny, Nicolette. Ty tak na prawdę nie masz za co przepraszać - położył jej dłoń na ramieniu, dziewczyna patrzyła na niego coraz bardziej zdumiona. - Nie masz czym się martwić. Tobie, czy mnie, dyrektor nic nie zrobi. Za dużo by stracił. A Sophie nawet sama nie wie, co gada tak w ogóle. I jedynie kto się będzie przed nim kajał, to ci, którzy śmieli cię upokorzyć - poczochrał jej lekko włosy i uśmiechnął się. Nicolette zrobiła naburmuszoną minę. Nie lubiła, jak ktoś jej niszczy fryzurę. Czerwonowłosy tylko cicho zachichotał na jej uroczą minę i jeszcze zapytał. - Jak się czujesz?

- Trochę lepiej, tylko jeszcze mam kilka siniaków i zadrapań. Jeszcze raz ci dziękuję, Grell. Gdyby nie ty, to nie wiem, co by się ze mną stało. Uratowałeś mnie i jestem ci bardzo wdzięczna za to - wspięła się na palce i pocałowała go w policzek, tak po przyjacielsku. Grell jednak się zarumienił. Ciągle wyczuwał w Nicolette ukochaną Aylę. Westchnął nagle smutno. - Grell. Wszystko dobrze? Jakoś posmutniałeś? - zapytała z grzeczności, ale w jej głosie pobrzmiewała troska.

- Nie, znaczy się tak. Wszystko w porządku. Tylk, czy.,.? Mam szansę na to, aby zacząć od nowa? - powiedział cicho. - No wiesz, zaprzyjaźnienie się z tobą, Nicolette? - zapytał.

Nicolette popatrzyła na Grella zaskoczona. On, który ją zawsze ignorował, a na pierwszy dzień w uniwersytecie, proponuje jej przyjaźń?

- Zaskoczyłeś mnie. Myślałam, że jestem dla ciebie nic nie znaczącym szarakiem.

- Ależ skąd. Ja po prostu... - Nie dokończył zdania, ponieważ wszedł dyrektor Grand oraz jakiś mężczyzna. Sutcliff przyjrzał mu się uważnie. - " No ty chyba sobie żartujesz. " - pomyślał, widząc Lucyfera.

- Witam. Właśnie dowiedziałem się o zaistniałej sytuacji i problemach w mojej zacnej placówce - zaczął dyrektor Grand. - Przy okazji, spotkałem oto tego pana. Przyjechał w odwiedziny do adopcyjnego syna, który u nas studiuje.

" Boże.. Powiedz, że to nie chodzi ci o mnie, Lucyferze. Powiedz to " - błagał w myślach.

- Witam serdecznie, studenci. Nazywam się Lucyfer Morningstar. Dowiedziałem się, że mój adoptowany syn, który o tym wie, że jest adoptowany. Sam go zabrałem od ojca, zwyrodnialca. - Tu puścił oko. - Wracając, usłyszałem, iż wpadł w pewne kłopoty od dyrektora Derecka Granda, którego spotkałem po drodze z lotniska. Przyleciałem aż z Los Angeles w odwiedziny. Więc uznałem, że wpadnę tutaj. Czyż nie, Grellu Sutcliff? - zapytał ze słodkim głosem Lucyfer, a Grell zbladł i przełknął głośno ślinę. Czyż nie mogło być gorzej, gdy aniołowi zemsty wymknie się wszystko spod kontroli? Mogło. A powód był tuż przed nim, na Ziemi. Już wiedział, że wpadł w bardzo poważne tarapaty.

Ciąg dalszy nastąpi...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro