Rozdział 20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Nicolette:

      Dziewczyna spała znów tej nocy bardzo niespokojnie. Dręczyły ją koszmary, jednak różniły się od tych, które miała ostatnim razem. Biegła długim i ciemnym korytarzem, potykając się o suknie balową, a nogi w szpilce odginały się. W końcu zdjęła szpilki i rozdarłszy suknie, biegła dalej, mając wrażenie, iż drzwi się od niej oddalają. Jednak w końcu udało jej się dobiec, gdy usłyszała strzał. Pchnąwszy drzwi, zakryła usta dłonią, ujrzawszy przerażający widok - Grella z dziurą w klatce sierpowej, pustkę w oczach.Szkarłatna ciecz pod nim, z każdą minutą rozrastała się tak mocno, póki nie dotarła do jej stop i.. I w tym momencie lawendo-włosa obudziła się z krzykiem przerażenia. Czy miała złe przeczucia? Miała, więc jak najszybciej wybrała numer do czerwonowłosego, czekając, aż odbierze, jednakże... Grellowi włączyła się poczta głosowa, nagrała mu się i rozłączyła. Schowawszy się pod kołdrą, Nikki cicho zaczęła płakać...

Grell:

       Dojechawszy na miejsce, czerwonowłosy zdjął kask i zsiadłszy z motoru, przypatrzył się opuszczonym magazynom. Nie wyczuł go jeszcze, co znaczy, że Dylan albo raczej Seth, jeśli to faktycznie był on, nie pojawił się na razie. Sutcliffe postanowił więc zaczekać w magazynie w ukryciu i tak też uczynił. I w końcu, po tych parunastu minutach się doczekał.

-Wiesz kolego, że to nie ładnie tak kłamać? - zapytał głośno Grell z ukrycia. Stał w cieniu budynku.

-Gdzie jesteś? Chciałeś się spotkać Grell. Mówiłeś , że to pilne.  - zaczął Dylan - Tylko, co jest tak pilnego, aby zrywać mnie z łóżka o 2:38 w nocy?

-Powiedzmy, że jedna rzecz nie daje mi spokoju. Syn bossa mafii? - Dylan przechylił głowę -Dylan Walters - urodzony w 1968 roku, zmarł 20 lat później - mówił czerwonowłosy - Gangsterskie porachunki, ciała nigdy nie odnaleziono. - Sutcliff wyszedł z cienia, trzymając rękę za sobą, patrzył na Dylana z drwiną w oczach -Bardzo interesujące, nieprawdaż Dylan? -zachichotał  - Są dwie opcje: Albo upozorowałeś własną śmierć i najpewniej użyłeś jakiegoś serum młodości, aby oszukać swój wiek, by zacząć wszystko od nowa, Albo..

-Albo co, Grell? - chłopak spojrzał mu w oczy, niewidocznie unosząc kąciki ust w uśmieszku.

-Albo.. Nie jesteś tym, za kogo się podajesz. - ostatnie słowa niemal wysyczał, bardzo powoli unosząc broń i kierując lufę w jego klatkę piersiową - Może się przekonamy? Co ty na to?

-A Tobie co? - Dylan uniósł dłonie do góry. Tego się po nim nie spodziewał. - Odbiło ci, do cholery!? - Czerwonowłosy anioł zemsty prychnąwszy w odpowiedzi, pociągnął za spust. Tym samym trafiając, go centymetr od serca, jednakże...Chłopak padł.

-Tsk... Czyżbym się jednak pomylił? - burknął niezadowolony - No nic.. Najwyżej pozbędę się zwłok w stylu grabarza i będę szukał dalej. - mruknął i odwrócił się z zamiarem pójścia po całun do owijania trupów, jednakże... W pewnym momencie usłyszał dobrze znany śmiech.

-No proszę, proszę. Wielkie brawa dla ciebie, Grellu Sutcliff. - chłopak wstał, owiany we mgle, klaszcząc w dłonie. - Tego bym się po tobie nie spodziewał, mój drogi. - Zachichotał Dylan, albo raczej demon, który wracał do swej prawdziwej postaci - Rozgryzłeś mnie..

Grell odwrócił się powoli.

-Dawno się nie widzieliśmy. - powiedział przez zaciśnięte zęby czerwonowłosy  - Podły draniu. A gdzie masz swą żałosną siostrę?

-Hoo... - przyłożył sobie palec wskazujący do ust - Co tak ostro, były mroczny żniwiarzu? Żałosny to jesteś ty, ale odpowiem ci: Zdechła.

-Pff. O jednego wstrętnego demona mniej.

-Doprawdy. Cóż za agresja. Nawet jak na ciebie, Grell.

-Serio? - czerwonowłosy uniósł brew - A dziwisz mi się? Niech pomyśle.. Ah tak. 120 lat temu zmanipulowałeś mnie, do tego stopnia, że wierzyłem w każde twoje zasrane słowo, jednakże... Oszukałeś mnie i wykorzystałeś, potraktowałeś jak śmiecia i wrobiłeś w zabójstwo księżniczki.. A teraz chciałeś powtórki z rozrywki? - prychnął, krzyżując ramiona na klace piersiowej - Jednak tym razem, z marnym skutkiem. - uśmiechnął się drwiąco

-Och.. Czyli Lucasowi się nie udało przelecieć dziewczyny? Jaka szkoda..

-Spróbuj się tylko do niej zbliżyć, Seth, a gorzko tego pożałujesz - syknął anioł zemsty

-Oh litości - odrzekł drwiąco - Twoje groźby nie robią na mnie wrażenia. Jesteś tylko kolejnym nic nieznaczącym pionkiem w grze. Jesteś nikim Grellu Sutcliff! - Czerwonowłosy przyłożył mu lufę do skroni - Wiesz, że marną kulką mnie nie załatwisz?

-Oh, ale kolejna kulka jest nasączona wodą święconą, Seth - uśmiechnął się wrednie - Powtarzam ci ostatni raz: Zbliż się do Nicolette, albo ostatnie co zapamiętasz, to twój parszywy łeb nabity na pal - wycedził - To ja będę górą i to ja odeśle dusze księżniczki do Edenu.

-Chyba, że naopowiadam tej biednej dziewczynie, kim na prawdę jesteś i co zrobiłeś, Grell -zachichotał demon

-Nie odważysz się.

-Czyżby... Cóż w takim razie będę musiał obejść swój schemat, i zamiast załatwić profesor Jules, która nawiasem mówiąc zdycha, załatwię ciebie.

-Chyba sobie kpisz. Marzenie ściętej głowy - syknął - Bo powiedz mi tak szczerze: Jak chcesz załatwić kogoś, kto jest praktycznie martwy? - spytał Grell pociągając za spust i rozwalając mu głowę. Demon padł, tym razem zdezorientowany, a Sutcliff kucnął  - Mówiłem. Jedna z kul była nasączona wodą święconą. Zapomniałem wspomnieć, że załatwiona z Niebios. - Wstał - Tak czy siak, przez najbliższe kilka godzin, będziesz oszołomiony, ponieważ takie ścierwo jak ty, po takiej dawce nie dojdzie do siebie, ale na wszelki wypadek.. - Strzelił mu w nogę - Jeszcze jedna poświęcona kula - zachichotał odwracając się na pięcie - Bywaj Seth. Licz na to, że nasze następne spotkanie nie będzie takie łagodne jak dzisiaj. Nara draniu. - Po tych słowach, czerwonowłosy wyszedł z magazynu, zostawiając rannego i otępiałego demona...



Ciąg dalszy nastąpi...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro