Rozdział 32

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Grell:

    Czerwonowłosy chłopak nie wierzył własnym oczom, widząc anielice. Mało tego, ta anielica to była jego matka – Emilie.

-Czyżbyś nie cieszył się na mój widok, iskierku? - zapytała kobieta

-Nie no. Ciesze się, tylko że.. Zaskoczyło mnie to, iż to ty jesteś tą anielską agentką, no i em.. Nie uważasz, że jesteś trochę no wiesz.. Za delikatna takie zadanie? - zapytał, krzyżując ramiona na klatce piersiowej, gdy nagle usłyszał świst koło swojego prawego ucha i zerknąwszy w bok, dojrzał wbity sztylet w ścianę – Auć?

-Ty.. - pokazała na niego sztyletem – Już nie bądź taki mądry, Grell. Mogę wiedzieć dlaczego nie byłeś mądrzejszy wcześniej? Tylko wdałeś się w to bardzo podłe towarzystwo.

-Zapomniałem po kim mam taki gorący charakter – mruknął lekko rozbawiony

-Ta jasne. Ty mi już tutaj nie mydl słodkich oczek iskierku.

-No, ale mamo.. - jęknął

-Nie mamuj mi tu – pogroziła mu palcem - Chyba nie zdawałeś sobie sprawy z tego, co te demoniczne węże chciały tak na prawdę zrobić. Mam rację?

-Chcieli mieć władzę, tyle wiem.

-A wiesz też, że jeżeli nikt by się im nie pokłonił i nie okrzyknął ich władcami absolutnymi, to z tą mocą, której tak bardzo pragnęli, doszło by wtedy do zniszczenia świata. A także nieba i piekła mój drogi iskierku. Stworzyli by sobie nowy świat, gdzie byliby dyktatorami tego wszystkiego. Panami bezwolnych sług, którzy by im się w ogóle nie sprzeciwiali. Tak by to wyglądało –mówiła Emilie, a Grell nie mógł wydusić ani słowa, więc słuchał matki - I właśnie przez takich jak oni, straciłbyś mnie drugi raz, iskierku. Węże są bardzo zdradliwe, manipulują i namawiają zwyczajnych ludzi do grzechu, a ja to odkryłam po swojej śmierci, wraz z Gabrielem. – dodała ciszej, kładąc mu rękę na ramieniu - Dlatego ten mężczyzna, który wtedy wtargnął do naszej rezydencji, czekał na mnie, by mnie zabić. Seth mu to zakodował.

-Że jak?! - Grell rozszerzył źrenice w szoku. Musiał usiąść - Chcesz mi powiedzieć, że ten cholerny Seth, namówił tego faceta, aby włamał się do naszej rezydencji, zaczaił się na ciebie, żeby cie zabić? - Zapytał bardzo powoli i ukrył twarz w dłoniach - Boże, to nieprawdopodobne.

-Ale jednak tak było, synku –powiedziała anielica, a czerwonowłosy nagle roześmiał się gorzko

-Tylko ciekawe, że za to, co się wydarzyło, winili mnie. W szczególności ciocia Joanne.

-Phi. Moja siostra po prostu chciała położyć łapy, na tym wszystkim, na co sami z twoim tatom zapracowaliśmy. Od zawsze była zazdrosna, że mnie wiodło się lepiej i gadała to, co jej ślina na język przyniosła - objęła go i pogłaskała po jego czuprynie - A ty kochanie, byłeś po prostu zagubiony w tym wszystkim i przestraszony. Taka trauma po takim strasznym widoku i dlatego zamknąłeś się w sobie, iskierku. - Grell się przytulił i słuchał - Ja cię nigdy za to nie winiłam, ale dostaniesz szlaban, jeżeli nie umówisz się z tą dziewczyną: Nicolette na randkę. W każdym bądź razie, ja na razie nie bawię się w stawkę. Z naciskiem "Na razie". - zachichotała

-Eee?

-No co, iskierku?

-No teraz to raczysz żartować, mamo - mruknął Grell

-Czy ja wyglądam na kogoś, kto żartuje? Ja nie żartuję, mój drogi - uśmiechnęła się i mrugnęła, a czerwonowłosy cicho westchnął, wywracając przy tym oczami - A teraz, muszę cię poprosić, abyś pokazał mi ten sztylet.

-Ale po co?

-Wiesz... Ja wyczuwam także moce z różnych przedmiotów. I kto wie, może coś w nim odkryjemy.

- No.. Dobrze - powiedział powoli i wstał. Nagle znowu zakręciło mu się lekko w głowie.

-Synku w porządku? - zapytała cicho Emilie

-Tak, tak. To nic takiego. - potrząsnął głową, uśmiechając się słabo. Jednak gdy uszedł te parę kroków, to nagle pojawiły mu się mroczy przed oczyma i stracił przytomność. Jednocześnie pociekła mu krew z nosa.

-Grell!! - Krzyknęła czerwonowłosa anielica i robiąc szybko zimny okład, uklęknęła przy nim i przyłożyła do czoła - Ocknij się, iskierku. - szepnęła, jednak on nie reagował. Usiadła więc przy nim i ułożyła delikatnie jego głowę na swoich kolanach, głaszcząc delikatnie po włosach - Co się z tobą dzieje, synku? - pomyślała, czekając aż odzyska świadomość - Eh już ja dam popalić Lucyferowi, za takie akcje. Nie interesuje mnie to, że on i Gabriel to przyjaciele.

-Słyszałem to, moja droga – mruknął archanioł w myślach Emilie

-Miałeś to usłyszeć. Serio wkurza mnie już zachowanie Lucyfera. Dlaczego nie dał mu większej nieśmiertelności? Inaczej by się to nie stało. To jedyne wytłumaczenie jak na razie

-Ehh Emilie, sam tego nie wiem, ale.. Jeżeli chcesz ochrzaniać Lucyfera, to może w granicach normy, co? Nie chce ryzykować utraty agentki

-Dobra, dobra. Niech ci będzie. Do następnego usłyszenia – dodała, widząc że jej syn odzyskuje powoli przytomność – Nie strasz mnie tak więcej. Zamartwiałam się o Ciebie.

-Ale.. Co się stało? - jeszcze nic do niego nie docierało zbytnio

-Zemdlałeś Grell. Byłeś nieprzytomny przez godzinę. Co jest grane?

-Ja nie wiem. Ostatnio mam jakieś zawroty głowy i bóle od pary tygodni – powiedział czerwonowłosy i usiadł powoli

-To na pewno przez ten stres – powiedziała – Za dużo na siebie wziąłeś. A gdzie w międzyczasie czas na porządny wypoczynek, hm? - burknęła niezadowolona, krzyżując ramiona na klatce piersiowej

-Może to od stresu, nie wiem – masował sobie skroń

-No dobra. W takim razie sztyletem zajmiemy się kiedy indziej. Ja muszę i tak się wybrać na mały rekonesans, a ty mój drogi. Marsz do łóżka się przespać – powiedziała Emilie tonem nieznoszącym sprzeciwu. Z początku anioł zemsty chciał zaprotestować, jednak widząc wzrok matki,skapitulował

-No dobra, niech ci będzie – mruknął ugodowo i wstał powoli - A zostawiłabyś mi dzbanek z chłodną wodą, kochana mamusiu? - zapytał przesłodkim tonem

-Tak zostawię, ale i tak nic nie ugrasz. Nie mam mnie słodkim tonem, nic z tego – powiedziała stanowczo anielica

-No okej, okej. Jednak warto było spróbować – zachichotał i poszedł do sypialni, aby się położyć


Emilie:

Spojrzała tylko za swoim synem i pokręciła rozbawiona głową:

-Uparciuch – pomyślała i zaniosła mu dzbanek z chłodną wodę oraz szklankę do jego sypialni na tacy.. Gdy weszła, położyła mu je na stoliku nocnym, mówiąc – I nawet nie myśl o wstawaniu z łózka, Grellu.

-No, ale mamo...

-Nie mój drogi. Odpoczywasz. - krzyżuje ramiona na klatce piersiowej - Dlaczego ten cholerny król piekieł nie dał ci nieśmiertelności, co? - zapytała

-Em.. Za kare?

-Ugh.. Już ja mu dam karę – warknęła wściekła

-Może go lepiej nie drażnij, mamo. - poprosił cicho

-Wiesz co iskierku. Czasem ci bardziej dorośli muszą przeprowadzić tzw. „Męską Rozmowę", rozumiesz.

-Widać, że Cię nie przekonam. Tylko mi nie mów później, że Cię nie ostrzegałem – mruknął

-Tym akurat nie musisz się martwić – pocałowała go w czubek głowy – Ty odpoczywaj, a ja lecę.

-Dobrze. Uważaj na siebie. – czerwonowłosy przekręcił się na drugi bok i przymknął oczy, a Emilie wyszła. Poszła szybkim krokiem, aby spotkać się z Lucyferem i zdrowo się z nim rozmówić. Z tym postanowieniem,wyruszyła w kierunku rynku na spotkanie z jaśnie palantem...


Ciąg dalszy nastąpi...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro