Rozdział 45

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

    



Nicolette

 Obserwowała widok ze szpitalnego okna i zerknęła na kruka.

- Tak, dalej nie znoszę szpitali, to się nie zmieniło. Gdyby nie ta durna niespodzianka i by nie leżałyby te flaki, to pewnie może skończyłoby się na zwichniętym nadgarstku albo skręconej kostce - westchnęła cicho. 

- Wiem o tym, braciszku. Tylko sęk w tym, gdybym miała pałkę, to wsadziłabym mu tam, gdzie słońce nie dochodzi - fuknęła rozłoszczona. - Tak, jestem cholernie wściekła za to, że odebrał mi dziewictwo, pieprzony sukinsyn - zauważyła, że poderwał głowę i otrzepał skrzydła, jakby się zrywał do lotu. Wstała i podeszła do okna. 

- Jeżeli masz złe przeczucia, to leć. I naprawdę nie głodź się z mojego powodu, dobrze? - Uśmiechnęła się łagodnie, a Sebastian sfrunął na jej ramię i jakby dał całusa w policzek. - To mile, całus od mojego ulubionego braciszka - zachichotała.

 - To takie nostalgiczne, a teraz zmykaj. Dopilnuj, by nie zrobił nic głupiego - powiedziała, a kruk skinął głową, podrywając się do lotu, gubiąc przy tym trzy pióra. Nicolette stała chwilę przy otwartym oknie, a wiatr rozwiewał jej włosy. 

- Proszę, uważajcie na siebie oboje - szepnęła w wiatr i zamknęła okno.

   Grell



 Gdyby nie to, że był z matką, jak nic już by go zamordował.

- Czego chcesz?

- Ja ? - zachichotał Dylan aka Seth. - Wpadłem złożyć życzenia ulubionemu przyjacielowi - uśmiechnął się drwiąco, a Grell zacisnął dłoń pod stołem, tak, że czuł przez rękawiczkę iż bieleją mu kłykcie.

- Nie jesteśmy przyjaciółmi - warknął czerwono włosy.

- A to Emily - ujął dłoń i zamierzał ucałować, jednak anielica wyszarpnęła dłoń.

- Nie przypominam sobie abyśmy byli na ty, cholerny demonie - syknęła.

- Uuu, jaka ostra, lubię takie - uśmiechnął się złośliwie. - Może gdybyśmy się dogadali, byłabyś moja królowa.

- Podziękuję. Nienawidzę węży, które patrzą na czubek własnego nosa i są buntownikami - fuknęła Emily. - Myślą tylko o władzy nad innymi.

- Hoo, a może Grelluś opowie, jak ładnie dla mnie pracował - spojrzał na niego z drwiącym uśmiechem. - I można być rzec, że osobiście - urwał, gdy ta weszła mu w słowo.

- Po pierwsze, nie kłam, bo wiem jak to było naprawdę. Po drugie myślisz, że jesteś taki bystry, zwalając morderstwo na kogoś innego, podczas gdy anioły widzą, kto ma krew na rękach, po trzecie... - nawet nie dokończyła, gdy Grell wstał, uderzając dłońmi w stół.

- Ty i Ja... Na zewnątrz już - syknął ostro na Dylana aka Setha.

- Grell, nie musisz... - jednak widząc jego wzrok, odpuściła.

Dylan aka Seth

   Uśmiechnął się zwycięsko, gdy wyszli na zewnątrz. Teraz łatwo będzie go zabić, pozbyć się tego cholernego muru żałosnego Lucyfera. Grell nie miał z nim najmniejszych szans. A bynajmniej tak myślał, gdy ten znienacka przyłożył mu ostrze demonicznego miecza do krtani.

- Chciałeś rozmawiać, więc gadaj. Czego chcesz - Syknął.

- Hoo, z grubej rury? - zachichotał wrednie Seth. - Ludzie cię zobaczą i pomyślą, że chcesz mnie zabić.

- Nic nie zobaczą - Grell uśmiechnął się drwiąco - Nie zorientowałeś się jeszcze, gdy podszedłeś, jedną dłoń trzymałem pod stołem.

- Co w związku z tym?

- A to, że po kryjomu ustawiłem potrójną barierę, więc poza bogami śmierci, demonami i aniołami żaden śmiertelnik nie zobaczy, co tam naprawdę się dzieje, będzie widział tylko iluzję, zwykłej bijatyki, więc gadaj czego chcesz, albo się wynoś - warknął.
Seth uniósł brew. Skoro go wykiwał, to może inny fortel zadziała, tym bardziej, że po kryjomu go obserwował, uśmiechnął się drwiąco.

- Co powiesz na połączenie sił?

- Że co, proszę?

- Połączmy siły jak kiedyś, przyjacielu. Ja zdobędę to czego chce, ty się pozbędziesz problemu. I oboje będziemy zadowoleni.

  Grell widząc jego wzrok, zorientował się, co chciał zrobić, jednak nie wiedział, że ta moc jest gówno warta.

- Jesteś żałosny, myśląc, że się zgodzę.  A Nicolette jest problemem, tylko ty i twoje żałosne knowania. Naprawdę sądziłeś, że przejdę na twoją stronę. Marny twój trud.

- No cóż, próbowałem - Nagle Seth swą mocą pchnął Grella tak, że wylądował plecami na ścianie i osunął się na kolana, kaszląc śliną i krwią. A ten do niego podszedł. - Naprawdę jesteś słaby, więc ponawiam rozkaz: Dołącz do mnie. - I wyciągnął dłoń w jego stronę, gdy ten był na kleczku.

Grell

 Ten rozkaz mógł sobie wsadzić w dupę, ale jednym miał rację, jednak ciągle nie znał przyczyny. Sięgnął znów po moc, jednak tym razem świadomie.

" Nicolette mnie udusi, jak nic. Za szybko skorzystałem z mocy i dałem się sprowokować" - myślał, wyczuwając iż Ronald i William, byli w pobliżu. - "Mam tylko nadzieję, że pomyślą iż blefuje z podaniem mu ręki. Nie zamierzam się znów dać zmanipulować temu śmieciowi"

- "Więc wiesz, co powinieneś powiedzieć, Aniele Zemsty" - powiedział mu uszczypliwe kruk.

 Seth stał z nagląca miną.

- Dalej, czekam, dołącz do mnie albo zdychaj, Grell.

Czerwono włosy uśmiechnął się nieznacznie, wyglądało jakby chciał mu podać rękę. A jego przedramię zrobiło się wręcz gorące i jakby zaczęły wiać wiatry.

- Daj mi część mocy, kruczy książę - wyszeptał i w tym momencie przeciął mieczem palce Setha. Sam wężowy demon odskoczył, trzymając się za zakrwawione palce.

- Co do cholery! - wrzasnął, a Grell po prostu zaczął się śmiać tak mrocznie, wstając, ciągle mając spuszczoną głowę, powoli ja podnosząc .

- Doprawdy. Nie doceniłeś mnie, Seth - uniósł miecz niczym do szermierki. - Nie jestem już tą samą osobą, łatwą do zmanipulowania..

                                                                 Jestem Aniołem Zemsty.

Cdn

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro