7. „Proszę Cię, nie pytaj o to teraz"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


*Miel*

Kręciło mi się w głowie, a ból brzucha wzmagał się z każdym kolejnym skurczem. Dawno nie miałam, aż takich mocnych dolegliwości, w pewnym stopniu zapomniałam nawet, jak to jest, gdy organizm pali żywym ogniem, ubiegając się o potrzebne mu medykamenty, dzięki którym byłby w stanie funkcjonować. Od kilku tygodni było naprawdę dobrze, zarówno ja, jak i moje ciało przyzwyczailiśmy się do co raz to mniejszych dawek leku który, mimo iż skuteczny, szkodził i wyniszczał mnie tak samo tylko, że wolniej. Nie pamiętam jak, to jest być całkowicie zdrową i nie mam pojęcia czy kiedykolwiek się tak czułam. Jest mi z tym potwornie źle, zazwyczaj to ja opiekowałam się, pomagałam i wspierałam osoby wokół mnie, a teraz wszystko jest na odwrót. Pomimo że nie chce by tak było.

Obecnie, gdyby nie podtrzymująca mnie Hanji, wątpię bym dała radę zrobić chociaż krok, nogi miałam jak z waty, a uporczywie ściśnięty żołądek nie dawał mi spokoju nawet na moment. Czułam głód, jednak myśl o przełknięciu czegokolwiek wywoływały we mnie coraz większe obawy. Julia ostrzegała mnie o tym, że nagła zmiana mojej rutyny może mieć różne skutki, ale ja upierając się na swoim, przyrzekłam jej, iż będę uważać. Wiem co i jak mam zrobić, by uspokoić moje ciało, a to powinno wystarczyć. Z drugiej strony targałoby mną sumienie, gdybym odpuściła sobie wykonanie tej misji. Alarm od Zoe był jednoznaczny, potrzebowali pomocy i byłam na tyle zdeterminowana, jak i przejęta, by im tej pomocy udzielić. Po drodze musiały wystąpić pewne komplikacje, które koniec końców prawie przyczyniły się do mojej rezygnacji, wtedy wkroczył Spaślak. Nie mam pojęcia co on miał wtedy w głowie, ale wiem jedno, że jak wrócę muszę sobie z nim porządnie porozmawiać.

Zresztą nie tylko z blondynem mam kilka rzeczy do wyjaśnienia, już nawet nie chodziło mi tutaj o psychologiczny przebieg dyskusji, a zwykłą wymianę zdań z przyjaciółkomi, z którymi ostatnimi czasy nie miałam stałego kontaktu. Zakuło mnie w piersi, chociaż wiedziałam, że gdybym zmusiła się do większego wysiłku i przyspieszyła tempo swojej pracy, dałoby mi to możliwość, by spędzić z nimi odrobinę więcej chwil, jednak zawiodłam. Mój organizm robił co chciał, raz się mnie słuchał i sprawnie współpracowaliśmy, znowu innym razem nie pozwalał mi na nic, ograniczając moje możliwości oraz kontakty społeczne.

W dniu gdzie Erwin oznajmił mi treść prośby od okularnicy, byłam nie tyle, co na siłach, by wyruszyć z miejsca, a pchała mnie ku temu również chęć spotkania z nimi. Bardzo chciałam ich ponownie zobaczyć, najzwyczajniej w świecie stęskniłam się, a fakt, iż dodatkowo mogłam w końcu w jakiś czynny sposób się przydać, był dla mnie ważny i bardzo motywujący. Byłam zła na Zoe, wiedziała za co i dlaczego, choć to ja powinnam odnosić się twardym, oskarżycielskim tonem podczas przyszłej, kluczowej dla nas rozmowy to, po tym, jak brunetka widziała zdarzenie w łazience, moja pewność siebie proporcjonalnie zmalała. Nie chciałam obarczać jej swoimi problemami, to nie było aż tak istotne tym bardziej że jestem pod okiem lekarzy praktycznie non stop. Jeżeli się coś ze mną działo, z miejsca miałam zapewnioną pomoc.

Miałam już trochę dość tej całej wygody, czułam się jakby pod kontrolą i z jednej strony było mi to potrzebne, jednak z drugiej za bardzo mnie to przytłaczało. Chciałam chociaż trochę ruszyć z miejsca, z którego utknęłam.

Póki mam na to czas.

Zachłysnęłam się powietrzem, gdy Zoe była zmuszona pociągnąć mnie mocniej do siebie, gdyż przez swoje zamyślenie prawie potknęłam się o próg. Stanęłyśmy przed wejściem do izby głównej, osoby znajdujące się w środku jakby na zawołanie skierowali swoje oczy na naszą dwójkę, a nagle spotęgowany stres w moim ciele przyprawił mnie o mocniejszy skurcz, przez który dosłownie zgięłam się w pół. Oddech ugrzązł mi w gardle, a dłoń, która została wcześniej opatrzona przez Leviego, machinalnie zacisnęła się mocniej na materiale mojej pogniecionej już koszuli. Stojąca obok mnie brunetka zareagowała natychmiast i ułożyła swoją dłoń na moich plecach, objęła mnie ciaśniej tym samym podciągając mnie powoli do góry bym się wyprostowała. Zaciskałam mocno powieki, ból był coraz gorszy do zniesienia, ale instrukcje Hanji, która szeptała zaraz przy mojej twarzy, zdołały mnie uspokoić i w jakimś stopniu zniwelować natarczywy skurcz.

Oddychałam już całkowicie spokojnie, gdy postanowiłam uchylić powieki, a pierwszym obrazem, który ujrzałam były chłodne, kobaltowe tęczówki. Dla reszty osób będących wokół nas było to jak najbardziej codzienne spojrzenie u Najsilniejszego Żołnierza Ludzkości, ale nie dla mnie. Potrafiłam czytać z niego jak z otwartej księgi, nic nie było wstanie mi umknąć i na ten moment, czarnowłosy wydawał się o tym zapomnieć. Nie próbował nawet jakkolwiek ukryć strachu i smutku przelewających się nie tyle co w jego oczach, ale też w mimice twarzy.

Chociaż wiedziałam, że nie tego się spodziewał i pewnie czuł głęboko w środku jakąś dozę rozczarowania moim stanem, to jednak widząc jego reakcje na moje cierpienie po moim wymęczonym ciele przebiegł ciepły dreszcz. Świadomość tego, że nie jestem mu całkowicie obojętna w niewyjaśniony dla mnie sposób niwelowała moje okropne samopoczucie, czułam się odrobinę szczęśliwsza. To jak bardzo na mnie działał, pomimo upłynięcia kilku lat, trochę mnie jednak przerażało, dodatkowo uświadamiając mnie o moich słabościach.

Och Levi, jesteś jednocześnie lekiem na moje rany, ale też trucizną na moje sumienie.

W mojej pamięci pojawił się krótki przebłysk tego jak sprzątam mój pokój w domu rodzinnym, a dokładniej moment, w którym odsuwałam drewniane biurko. Serce zapiekło żywym ogniem żalu, gdy z szuflady, która nie miała tylnej ścianki wyleciało małe pu ...

— Tch, a Tobie co ? — znajomy lekko oschły, ale też delikatnie łagodniejszy głos, dobiegł do moich uszu przywracając mnie do rzeczywistości. — Wszystko z Tobą w porządku ? — dopytał po tym, gdy dalej stałam jak wryta, moje oczy momentalnie zaczęły lekko mnie szczypać.

Postarałam się szybciej zamrugać powiekami, by pozbyć się tego uczucia, a podczas wykonywania tej czynności pomiędzy rzęsami byłam wstanie wychwycić grymas na jego twarzy. Czekał na moją odpowiedź, niecierpliwił się zresztą tak jak zawsze. Nie chcąc jeszcze bardziej go niepokoić, nim zdołałam powiedzieć cokolwiek uśmiechnęłam się delikatnie. Nie dałabym rady zakryć tym szalejącego bólu w moim organizmie, ale chciałam nim chociaż trochę potwierdzić to, że mogę sobie z tym poradzić.

— Tak, po prostu okropnie zgłodniałam i muszę wziąć leki. — powtórzyłam to samo co powiedziałam wcześniej okularnicy, a mój organizm jakby na komendę ponownie dał o sobie znać.

Fala bólu kolejny raz tak bardzo dała mi się we znaki, że niekontrolowanie z moich ust uciekł pisk, a ciało zaczęło się lekko telepać, całe szczęście te dolegliwości dość szybko ustały. Westchnęłam z ulgą, pocieszałam się myślą, iż dolegliwości ustaną po tym jak przystosuje się do zaleceń Julki, a docierający z pobliskiego pomieszczenia zapach, utwierdził mnie w tym, że za niedługo moje męki się skończą. Eren podszedł do naszej dwójki i chwycił mnie delikatnie pod ramie, tak samo, jak trzymała mnie Hanji z lewej strony, uśmiechnął się lekko i pomógł okularnicy doprowadzić mnie do stołu.

Serce zabiło mi odrobinę szybciej, a myśl, że ten młody mężczyzna, w mojej głowie nie dawno miał niecałe trzy latka, zmusiła mnie, by intensywniej mu się przyjrzeć. Z okrągłej buźki nie zostało nic, zastąpiły ją, wyraźne kości policzkowe i nie aż tak ostro, jednak już widocznie zarysowana szczęka. Szmaragdowe oczy nie lśniły już tak beztroskim i marzycielskim blaskiem, były bardziej przyćmione mimo widniejącego na jego twarzy uśmiechu. Coś w jego tęczówkach wywoływało we mnie niepokój, a po moich plecach przebiegły dziwne dreszcze skłaniające mnie do myśli o tym, iż rozmowa z nim powinna być priorytetowa. Było zupełnie inaczej niż w momencie, gdy widziałam go przed jego pierwszą wyprawą, ta wielka determinacja, która biła wtedy z jego oczu, teraz pozostawała skryta za majaczącym lękiem.

— Miel, Ty drżysz. — cichy, lekko przerażony szept otulił moje prawe ucho, akurat w momencie, gdy zrobiłam krok, by wejść w głąb izby.

Przystanęłam i swój wzrok z twarzy młodzieńca przeniosłam na swoje dłonie, które trzymane były z jednej strony przez Hanji, a z drugiej przez Erena. Chłopak miał racje, trzęsłam się i to dość bardzo, z przestrachu zrobiłam jeden większy wdech i szybko wypuściłam powietrze przez nos, nie wiele to pomogło. Z bezradności uniosłam głowę ponownie w kierunku bruneta i uśmiechnęłam się krzywo, nie chciałam ich jeszcze bardziej niepokoić.

Nie czas na to ...

— To nic, przejdzie mi. — oznajmiłam łagodnym tonem, a nastolatek po tym, jak przyjrzał się mojej twarzy, jedynie skinął głową i nie dopytując o nic więcej, pomógł okularnicy przytaszczyć mnie do stołu.

Na moje nieszczęście siedziałam u szczytu stołu, wszystkie oczy skierowały się na mnie, ale gościły na mnie tylko przez krótką chwilę. Młodsi odwrócili swoje głowy, jakby pesząc się moją obecnością i z udawanym zaciekawieniem wpatrywali się w swoje, puste już talerze. Nie bardzo rozumiejąc o co chodzi, zerknęłam na siedzącego po mojej lewej Leviego, jednak on tak szybko, jak pochwycił moje spojrzenie, równie szybko zerwał ze mną kontakt wzrokowy. Możliwe, iż powodem ich zachowania jest mój nie zbyt korzystny wygląd i zapach, dość prześmierdłam potem i zdecydowanie potrzebuje prysznica, tego byłam w stu procentach pewna, lepiący się do mnie materiał bielizny, dosadnie mi o tym przypomniał. Skrzywiłam się, a gotującą się we mnie, ze wstydu, krew spowodowała pożar na mojej twarzy. Gdyby nie to, że mój organizm ledwo pozwala mi na samodzielne poruszanie się, w tej chwili wystałabym od stołu i uciekła do łazienki, by jakoś się ogarnąć.

Co za wstyd ... Piękny początek, żeś się wonnie przedstawiła !!

I właśnie w tym momencie przypomniałam sobie jeszcze jeden, niedawny incydent, który pewnie tez jest powodem takiego zachowania, osób będących ze mną przy tym stole. Mianowicie sytuacja podczas której szarpałam się z ich kapitanem i niefortunnie za duże spodnie, spadające z mojego tyłka. Już chyba gorzej być nie może, jeszcze bardziej wzrastające zażenowanie w mojej osobie, zmusiło mnie do ukrycia mojej płonącej twarzy za rękami. Eren, który z jakiegoś powodu nadal stał obok mnie, obrócił się w kierunku wejścia do kuchni.

— Sasha, co tym tam wyrabiasz ?! — krzyknął za dziewczyną, krzątanie się w pobliskim pomieszczeniu ustało, na co brunet skrzywił twarzy w niezadowoleniu. — Jeżeli zeżarłaś wszystko przyrzekam, że ...

— Z drogi ja tu gorące niosę !! — w akompaniamencie krzyku, w izbie pojawiła się nastolatka, która próbować nieść pełną patelnię w jednej ręce, a w drugiej talerz z pieczywem, wyglądała jak początkująca kelnerka.

Chłopak szybko usnął się jej z drogi, dając jej możliwość by swobodnie przeszła przez cześć większego pokoju. Z ulgą na twarzy, westchnęła łapiąc równowagę i już znacznie pewniej podeszła do stołu, by odłożyć niesiony posiłek.

— Wybaczcie Państwo, że tak długo, ale dosmażyłam jeszcze kilka jajek i podpiekłam chlebek. — tłumaczyła się z niepewnym uśmiechem na ustach i lekkim rumieńcami na policzkach.

Spojrzałam na leżące przede mną, jeszcze parujące naczynia i od razu poczułam jak zbiera mi się ślina w ustach. Byłam potężnie głodna, moje kiszki na widok takiego śniadania ścisnęły się mocno, w efekcie czego po pomieszczeniu rozbrzmiało głośne buczenie mojego pustego żołądka. Zdecydowania słabsza fala bólu rozbiegła się po moim ciele, które pod wpływem tego czynu machinalnie spięło wymęczone i rozdygotane mięśnie. Skrzywiłam się na twarzy, a fakt, iż osoby siedzące naprzeciw mnie skupił na mojej osobie swoje tęczówki dodatkowo mnie zestresował. Starałam się nad sobą zapanować, jednak nie było to takie łatwe. Dyskomfort podniósł moją temperaturę wręcz czułam jak po moich plecach spływają stróżki potu, zacisnęłam mocno powieki i chcąc jakoś pomóc samej sobie, objęłam się dłońmi wokół bolącego brzucha.

— Miel ?! — nastolatek, który stał kilka kroków za krzesłem, na którym obecnie zwijałam się z bólu, ukucnął obok mnie. Poczułam jak jego dłonie lekko chwytają moje ramie w geście wsparcia.

Buzująca, non stop zmienna temperatura w moim ciele nie pozwalała mi odebrać tego gestu pozytywnie, on parzył. Mocniej objęłam się w pasie, zupełnie tak jakbym chciała odseparować się od żarzącego dotyku, który w tamtym momencie wzmagał uczucie osaczenia. Z trudem uchyliłam powieki, zamglonym wzrokiem omiotłam zmartwioną prawie przerażoną twarz Erena. Z prawej strony usłyszałam dość głośny i bolesny dla moich uszu, pisk spanikowanej Zoe, kobieta nie była w stanie usiedzieć na krześle wiec zaraz stanęła na równych nogach. Mówiła do mnie, zadawała pytania, ale ja ledwo byłam skłonna do tego, by cokolwiek zrozumieć, a co dopiero udzielić odpowiedzi. Ich panika zaczęła wzmagać tę moją, towarzysząca temu duchota drastycznie przyczyniła się do osuszenia mojego gardła, przez co trudniej było mi oddychać. Traciłam zdolność do racjonalnego myślenia, nie byłam pewna co zdołało by mi pomóc. Co powiedziałaby lub zrobiłaby Julka, na pewno coś by mi doradziła i znalazła szybkie, skuteczne rozwiązanie. Wyschnięte gardło drażniło zmuszając mój organizm do cichego pokasływania, co jeszcze bardziej wznieciło panikę osób będących w pomieszczeniu.

— O nie ! Ona zaczyna się dusić ! — krzyk Hanji, jak i wtórujące mu odgłosy odzwierciedlające wszystko to co można nazwać zamieszaniem i nie porządkiem, niosły się po całej izbie.

Byłam tak osłabiona, iż nawet nie miałam siły przekazać im czego potrzebuje, w sumie nawet sama nie umiałam oszacować swojego obecnego stanu. Zaczęłam się po prostu bać, straciłam kontrole nad tym czego tak bardzo powinnam była pilnować. Nawet swój organizm potrafiłam zawieść ...

— Trzymaj. — chłodny, może nie do końca spokojny głos przebił się do moich uszu. Odwracając zamglony wzrok w jego kierunku, przyuważyłam trzymaną w charakterystycznym chwycie filiżankę z herbatą.

Levi przyglądał mi się z lekko ściągniętymi brwiami, irytacja zaistniałą sytuacją biła od niego już z daleka, jednak mimo to nie cofną ręki. Czekał, aż zabiorę od niego naczynie z pewnie już letnią herbatą. Nie byłam do końca przekonana czy to właśnie napar miałby być moim złotym środkiem, ale podrażnione i ledwo funkcjonujące gardło, wręcz błagało o coś, co mogłoby jakkolwiek zniwelować te uporczywe dolegliwości. Również żołądek przypomniał o swoich potrzebach, a właśnie taki ciepły napój byłby idealnym podkładem pod upragniony posiłek. Skutecznie rozgrzałyby i poluźnił ściśnięty organ, a ja kierując się tą właśnie myślał wyciągnęłam swoje rozdygotane dłonie w stronę trzymanego przez czarnowłosego naczynia.

Niestety nie byłam na siłach, by samodzielnie utrzymać te kruchą filiżankę, przed upuszczaniem mojego „wybawienia" uratowali mnie w porę reagujący Eren i Hanji. Brunet przytrzymał naczynie i pomógł mi się napić, a pochylający się obok mnie piwnooka odgarnęła po kołtunione włosy z boków mojej twarzy, tak by mi nie przeszkadzały. Gorzki posmak rozlał się po moim gardle, wywołując jednocześnie uczucie ulgi, jak i kiełkującego we mnie żalu. Ironia całej tej sytuacji uderzyła we mnie tak mocno, że mimowolnie w kącikach moich oczu pojawiły się łzy, ponownie zamazując mi obraz. Przyjechałam tutaj by mi pomóc, a wówczas jestem pilnowana i traktowana jak nieporadne dziecko, potrzebujące stałej opieki.

Cholera jasna, nie tak to miało wyglądać !!

Czułam się bezradna, chociaż moje ciało zareagowało pozytywnie na wypity napar, jednak odwrotnie działało to na moją duszę. Z dawnej mnie nie zostało praktycznie nic, ale chciałam się przełamać wręcz zmusić by, w jakimkolwiek stopniu poczuć się tak jak dawna ja. Przekonać czy nadal to potrafię.

Moja ostatnia wola ...

Żal i smutek powoli wbijały co raz więcej igiełek w moje popękane serce. Raz je zbiłam na swoje własne życzenie i byłoby to w porządku, gdybym ucierpiała tylko ja. Mimowolnie moje nadal lekko załzawione oczy uciekły na bok, by spotkać się z profilem czarnowłosego o najpiękniejszych kobaltowych tęczówkach, jakie kiedykolwiek zdołałam zobaczyć. Myśl o tym, co będę musiała mu wytłumaczyć, obecnie nie była aż tak straszna. Zrozumiałby, jednak czy nie zraniłabym go tym jeszcze bardziej ? Zawsze byłam wobec niego szczera, ale miałam nieodparte wrażenie, że powiedzenie tych kilku zdań przerośnie mnie. Stchórzę i nie będę w stanie wypowiedzieć nawet słowa, rozpłacze się, bo wiem co on, by w tamtym momencie poczuł. Trochę inaczej miała się sprawa z Hanji, z nią będzie mi chociaż trochę łatwiej. Więź, jaka łączyła mnie i ukochaną szaloną okularnice była znacznie inna od tej, która była między mną a Levim. Nie powinnam była o tym teraz myśleć, jeszcze nie gdyż mam do odbycia równie ważną rozmowę z nastolatkiem, który właśnie odłożył na stół pustą filiżankę.

Młody Jeager spojrzał na mnie z niemym pytaniem, a ja jak na zawołanie sięgnęłam dłonią do policzków, by jakoś je wysuszyć. Uśmiechnęłam się delikatnie, oczywiście zaczęłam udawać, że mokre oczy to wynik nagłej ulgi, która w końcu objęła mój organizm.

— Dziękuje Wam. — szczerze i z ogromną wdzięcznością skierowałam te słowa, najpierw patrząc na Erena, następnie na Hanji.

Bałam się ponownie na niego spojrzeć, jednak to było silniejsze i wręcz potrzebne mi podejrzewam, że jemu również. Swoje oczy, powoli i w narastającym we mnie stresie, uniosłam by zatrzymać je na siedzącym naprzeciw mnie mężczyźnie. Na nic zdały się moje wewnętrzne błagania, by nie zwrócił ku mnie swojej uwagi, gdyż po ledwie chwili odwrócił się do mnie przodem. W skupieniu przyglądał się mojej, pewnie nędznie wyglądającej, posturze. Walczyłam ze sobą żeby wytrzymać i nie wycofać się z tego pojedynku, byłam na skraju załamania i wybuchu. To cholernie bolało, szczególnie myśl iż on patrząc na mnie teraz, może czuć wręcz obrzydzenie. Zamarłam, gdy źrenice jego oczu znacznie się powiększyły, brwi delikatnie, ledwo zauważalnie uniosły się ku górze, a usta uchyliły się chcąc do mnie przemówić.

Proszę Cię, nie pytaj o to teraz.

Z dudniącym w piersi sercem, zacisnęłam jedną z dłoni na dresowych spodniach i wyczekiwałam tego, co kobaltowooki miał mi do powiedzenia. Całkowicie nagle naszą uwagę przykuła klęczącą przy mnie Zoe, która zaczęła nadmiernie ukazywać troskę co do mojej osoby.

— Cholera, kobieto nawet nie wiesz jak, bardzo mnie wystraszyłaś ! Czy już wszystko dobrze ? Potrzebujesz czegoś jeszcze ? Jeśli tak to ... — kłapała jęzorem dotykając mnie po twarzy i z jakiegoś powodu grzebiący w moich poczochranych włosach. Jej piskliwy głos, aż ranił moje uszy i chyba tylko nie moje, bo gdy udało mi się posłać błagalne spojrzenie w kierunku reszty zebranych na ich twarzach widniały przemęczone i zirytowane grymasy.

Levi złapał swój nos u nasady i westchnął dość głośno najpewniej próbując się jakoś uspokoić. Nienawidził zbędnego hałasu, a tym bardziej głośnej paplaniny rozemocjonowanej Hanji, która potrafi porządnie się rozkręcić, gdy coś bardzo przykuje jej uwagę. Właśnie w tej chwili się na to wręcz zanosiło, gdyż moja przyjaciółka zaczęła praktycznie krzyczeć to do mnie, to do Leviego i Moblita o najróżniejszych teoriach dotyczących bólów brzucha. Jej wyobraźnia uciekała zdecydowania za daleko w te tematy co, poniekąd zaczynało mnie przerażać i jednocześnie bawić. Nie śmiałam się do momentu, gdy okularnica w ślinotoku rozpoczęła skręcać swoją wypowiedź w kierunku tytanich żołądków, których w zasadzie nie posiadają. Z moich lekko popękanych warg uciekły cichy chichot, który starałam się zagłuszyć dłonią.

Oto cała Hanji, nieważne jak bardzo byłabym na nią zła, zawsze świadomie lub nieświadomie była w stanie, chociaż na chwile poprawić mi humor, wywołując uśmiech na moich ustach i zalewając moje serce kojącym ciepłem. To kochałam w niej najbardziej, ten szaleńczy i często wieśniaczy humor oraz maniera idealnie wzorowały przyjaciółkę, której ostatnio bardzo mi brakowało. Brunetka zerknęła na mnie przez ramie, poprawiła swoje okulary i przyjrzała mi się uważnie. Dostrzegając cień uśmiechu na jej ustachwiedziałam, że ona zrozumiała to jak bardzo mi w tej chwili pomogła.

— Tak się nie robi ! — nasze głowy odwróciły się ku siedzącej obok Leviego brązowowłosej nastolatki. — Jedzenie zaraz znowu wystygnie — dodała znacznie ciszej, zauważając to jak dużą uwagę na sobie skupiła.

Przez kilka sekund patrzyliśmy na nią w lekkim osłupieniu, oczywiście oprócz kobaltowookiego, który zerknął na nią spode łba nie okazując żadnej emocji. Uśmiechnęłam się przepraszająco, nim jednak uchyliłam usta, by coś powiedzieć, przerwał mi krotki chichot należący do stojącej obok mnie Pułkownik. Kobieta grzecznie usiadła na swoim miejscu przy stole, poprawiła okulary i z uśmiechem na ustach odezwała się do podwładnej.

— Wybacz Sashka, trochę się zapędziłam — przyznała z odczuwalną skruchą w głosie. — Postarałaś się dla nas i faktycznie, zimne będzie niedobre. Już zabierajmy się za te pachnące cudeńko ! — klasnęła w dłonie i z szerokim uśmiechem na ustach zerknęła na Leviego, następnie na mnie.

Niestety jej wzrok pozostał zdecydowanie dłużej na mej twarzy, tak samo, jak spojrzenie siedzącego z mojej lewej strony mężczyzny. Fakt, do tej pory to ja najbardziej narzekałam na dokuczliwy głód, jednak świadomość tego, iż oni bacznie przypatrują mi się, wręcz nakłaniając do napełnienia mojego talerza jako pierwszej, spowodowała drżenie moich rąk. Nie zaczną, póki ja tego nie zrobię więc zmusiłam się do pochwycenia większej drewnianej łyżki w celu naniesienia jajecznicy z warzywami na swoje naczynie. Moje palce drgały nie wysłuchując moich wewnętrznych błagań o zaprzestanie, prawie upuściłabym przez to łychę, na moje nieszczęście nie umknęło to nikomu. Zagryzłam dolną wargę i postarałam się jak najszybciej zakończyć te czynność przy okazji nakładając sobie tyle ile byłam wstanie zmieścić w moim skurczowym żołądku. Odkładając nabierkę, chwyciłam jeszcze dwie przypieczone kromki i ułożywszy napełniony talerz przed sobą czekałam na resztę.

— Chyba sobie żartujesz — charakterystyczne prychnięcie opuściło usta Leviego, który patrzył na mnie spod byka.

Posłał mi gniewne spojrzenie, a ton jego głosu wskazywał na nic innego jak pogardę moją osobą. Zacisnęłam dłoń w pięść, małe ukłucie przepełnione żalem i uczuciem zawodu uderzyło w moje serce. W pewnym stopniu czułam też irytację, komentarz kapitana nie określał niczego konkretnego i on sam tej myśli nie rozwinął. Nie miałam pojęcia jak daną uwagę zinterpretować i czy w ogóle powinnam się nad tym zastanawiać. Zerknęłam na niego lekko przechylając głowę dając mu tym samym znać, iż nie mam pojęcia o co mu chodzi i co ta zaczepka miała na celu. Oczywiście twarz godna pokerzysty nie zdradzała niczego również czarnowłosy dalej milczał przyglądając mi się uważnie. Tak wiem śmierdzę i jestem cała brudna, posrany pedanciku.

— Tak wiem capie, jak skurwydziad, ale ... — wycedziłam przez zaciśnięte zęby, jednak zdezorientowana mina mojego rozmówcy zmusiła mnie do zamilknięcia.

— Huh ? — zmarszczył brwi, dodatkowo pokazując i uświadamiając mi to jak, bardzo się nie zrozumieliśmy w danym momencie.

Patrzyliśmy na siebie intensywnie jakby chcąc nawzajem wymusić wytłumaczenie, może gdybyśmy niebyli tak zmęczeni przyszłoby to nam łatwiej. Siedzący naprzeciw mnie mężczyzna był równie wyczerpany, jak ja, po dłuższym przyjrzeniu się mu skłaniałam się ku myśli, iż taki stan towarzyszył mu znacznie dłużej niż na pierwszy rzut oka to wyglądało. Worki pod oczami były zdecydowanie większe i ciemniejsze niż normalnie, wcześniej niepokojący ból głowy i wmuszenie w siebie leku przeciwbólowego, nie mogły wziąć się znikąd. Sygnały były jednoznaczne, nie sypiał tyle ile powinien, a fakt ten dodatkowo zagotował krew w moich żyłach. Obecnie bez rozmowy z nim, nie powinnam niczego konkretnego przypuszczać i denerwować się czymś, czego nie mogę być pewna. Jestem tutaj by pomóc, jego to w żadnym stopniu nie wyklucza, bo i tak chciałam z nim porozmawiać w cztery oczy. Powstrzymując swój niepokój oraz ciekawość westchnęłam głośnej i spojrzałam w jego kierunku nieco łagodniej, chciałam go zachęcić do wyjaśnienia słów, które niedawno mi powiedział.

— Nie lubi Pani jajecznicy ? — smutny i odrobinę rozczarowany głosik, wydobył się za ramienia Leviego. Ton, jak i samo pytanie wprawiły mnie w osłupienie, a siedząco obok czarnowłosego kadetka widząc moją reakcje złapała się za twarz. — A może jest Pani na coś uczulona ? Przepraszam, że nie zapytałam !! — w piwnych tęczówkach nastolatki pojawiła się panika, na co delikatnie uśmiechnęłam się w jej kierunku i pokręciłam przecząco głową.

Mimika dziewczyny, jak i kilku osób, nadal siedzących przy stole zmieniła się, ukazując zdziwione grymasy na ich twarzach. Długowłosa brunetka spojrzała ponownie na mój talerz i podejrzliwie zmarszczyła czoło, zrobiłam to samo co ona i widząc co mam na swoim naczyniu, nie rozumiałam tym bardziej o co im wszystkim chodzi. Młodsza widocznie posmutniała i z większym zwątpieniem uchyliła usta.

— W takim razie, dlaczego tak mało Pani sobie nałożyła ? — słaby, trochę przygaszony ton dziewczyny wywołał we mnie niezrozumiałą fale zażenowania, a przez niewinne i przyćmione zaniepokojeniem oczy tej kadetki poczułam jak zapadam się w sobie.

Dla nich po tym, jak narzekałam na pusty brzuch, jak przewracałam się z braku siły i po niedawno zażegnanym ataku duszności, ilość, jaką sobie przypisałam, była niewystarczająca. Nim w ogóle zdążyłam pomyśleć co mam na to, tej zatroskanej dziewczynie, odpowiedzieć znacznie chłodniejszy głos postarał się mnie pospieszyć.

— No właśnie, dlaczego ? — kobaltowe tęczówki intrygująco pociemniały, a podejrzliwe prawie oskarżycielskie, spojrzenie rzucane w moją osobę zacisnęło moje gardło i wywołało niepożądane skupiska płomienne na moich policzkach.

Uwaga, którą uraczył mnie Levi odnosiła się do tego ile miałam na talerzu, a ja durna wypaliłam o tym, iż śmierdzę jak gówno. Skupienie z widocznym zaciekawieniem na twarzach pozostałych towarzyszy, wcale nie pomagały mi pozbyć się zjadającego mnie wstydu. Wszyscy czekali na odpowiedź, jednak ja nie potrafiłam znaleźć odpowiedni słów, by określić dlaczego zrobiłam tak, a nie inaczej. Według mnie porcja była jak najbardziej normalna i mi w zupełności by wystarczyła, również z drugiej strony bałam się zjeść więcej, bo nie miałam pewności co do tego jak mój organizm to przyjmie. Przełknęłam gule rosnąca w moim gardle i chcąc ich wszystkich uspokoić, otworzyłam usta i nieporadnie wydukałam kilka słów, które według mnie wystarczyły.

— Taka ilość mi odpowiada. — rzuciłam w przestrzeń, jednak wcale nie przyniosło to pozytywnego efektu. — Spokojnie, gdyby mi brakło a coś by jeszcze zostało ... — chcąc jakoś wybrnąć z tej sytuacji zaczęłam paplać trzy po trzy, niestety nie byłam w tym za dobra.

Zmartwione, jak i w pewnym stopniu zirytowane spojrzenia przygniatały mnie dodatkową dawką stresu. Blond włosy nastolatek nachylił się bardziej nad stołem, patrząc w moim kierunku, uśmiechnął się delikatnie.

— Proszę Pani my już jedliśmy, to śniadanie zrobiła Sasha specjalnie dla Państwa. — oznajmił spokojnym tonem, chcąc mnie najwidoczniej przekonać do tego, bym się nie krępowała. Tylko że mnie wcale o to nie chodziło, a przez to, jak ten młody chłopiec starał się mi to wytłumaczyć poczułam się po prostu głupio.

Gdy kątem oka zerknęłam na wspomnianą kadetkę, dziewczyna ochoczo przytaknęła głową potwierdzając słowa swojego kolegi na co ja, nie mogłam powstrzymać uśmiechu wpełzającego na moje usta. Nie znali mnie, większość z tych dzieciaków widzą mnie pierwszy raz na własne oczy pomimo tego, że jestem w Korpusie już od bardzo dawna. Nie przeszkadzało im to, by się mną przyjąć i próbować o mnie zatroszczyć, było mi miło na sercu jednakże w kwestii jedzenia nie miała zbyt dużych możliwości. Nie chciałam wyjść na niewdzięczną i przy okazji zranić ich uczucia, dlatego podjęłam kolejną próbę usprawiedliwienia swojego zachowania.

— Rozumiem i dziękuje, ale ... — moją dalszą wypowiedź zagłuszyły dźwięk mocnego uderzenia pięścią w stół. Zdziwiona obróciłam głowę w kierunku siedzącej po mojej prawej okularnicy, która wcale nie wydawała się spokojna.

— Żadne „ale" kobieto ! — uniosła się niezrozumiałymi przeze mnie nerwami, a ja poczułam jak niedawno uśpiona irytacja ponownie rozchodzi się w mojej świadomości. — Przestań pieprzyć i masz, jedz ... — wstała z krzesła i nachylając się nad stołem, gniewnie chwyciła patelnie razem z drewnianą łychą. — Do cholery jasnej może mi zaraz powiesz, że jakąś dietę cud stosujesz ?! Po kiego Ci to idiotko ! — krzyki przepełnione jadem wypływały z jej ust z zadziwiającą prędkością, jednocześnie jakimś cudem była w stanie rozdzielić posiłek na równe trzy porcje i się przy tym nie poparzyć.

Oskarżenia rzucane w moją osobę tylko potęgowały narastający w mnie gniew, brunetka jak zawsze kłapała jęzorem nie znając konkretnych faktów, a z każdym kolejnym zdaniem zapędzała się coraz bardziej. Zrobiło mi się niewyobrażalnej gorąco, przez co szybciej i płycej zaczęłam oddychać, by powstrzymać się przed kolejnymi rękoczynami, zacisnęłam dłonie na spodniach tak bardzo, że byłam w stanie poczuć moje pękające paznokcie o zdecydowanie za słabym szkliwie. Wiedziałam, jaka jest Hanji, o tym, jak bardzo impulsywna potrafi być przekonałam się nie raz nie zmieniało to jednak faktu, iż te słowa okropnie bolały. W jej oczach jestem teraz zaniedbaną na własne życzenie, kruchą kobietą, przynajmniej tak mi się wydawało. Ostrzejsze uwagi odnośnie do tego, jak wyglądam i jej irracjonalne pytania uderzały w moje serce, a ja będąc przekonana o tym, że nie wiele więcej jestem w stanie wytrzymać mimowolnie zacisnęłam mocniej powieki, pod którymi wbrew mojej woli zbierały się niechciane łzy frustracji i bezradności. Poniekąd miała sporo racji, faktycznie to mogło tak wyglądać tym bardziej że jeszcze niczego jej nie wyjaśniłam. Nie wiedziała co się ze mną działo przez ostatnie lata ani skąd taka drastyczna zmiana w mojej sylwetce i odporności. Nie miała pojęcia, bo ja nie byłam na tyle odważna, by do niej przyjść i o tym porozmawiać. To w zupełności moja wina.

— Coś Ty ze sobą zrobiła i dlaczego, co ?! — z hukiem odłożyła już pustą patelnię na ławę, nie przestając krzyczeć i wymachiwać drewnianą chochlą w moją stronę. — Czemu nie wyjaśnisz niczego, a oczekujesz zrozumienia ?! Myślisz, że jest nam z tym łatwo, idiotko martwimy się o Ciebie, a Ty nawet nie uraczysz nas słowem na ten temat. Co Ty sobie wyobrażasz ?! — obydwie byłyśmy na skraju wybuchu, tylko z tą różnicą, iż jej gniew pomału zmieniał się w żal, a u mnie było odwrotnie.

Nie byłam w stanie dłużej milczeć, puściłam już wymięte przeze mnie dresy i dopiero wtedy poczułam ból w dwóch niedawno nastawionych palcach, co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało. Uniosłam głowę i hardo patrząc w jej aż zaparowane okulary, obolałymi rękoma przytrzymałam się stołu, by wstać z krzesła. Moje całe ciało zaczęło aż drżeć z nawarstwiających się w nim emocji, które do tej pory starałam się trzymać na wodzy. Łzy w moich oczach nie spłynęły po rozgrzanych policzkach, zostając tam, gdzie się pojawiłyprzez co widziałam wszystko jak przez zaparowaną szybę.

— A Ty myślisz, że jest mi z tym miło i kolorowo ? — nie krzyczałam, jednak słowa uciekające z moich warg ociekały złością, a podrażnione gardło nadało im dodatkowo bardziej chrapliwego wydźwięku niż byłam w stanie to przewidzieć. — Skoro jesteś taka bystra i nieomylna, proszę bardzo sama sobie na te pytania odpowiedz. Zresztą jak zawsze mówisz, a nie wiesz jak ktoś się z tym czuje. — łyżka, którą do tej pory mierzyła we mnie powoli opadła na stół, a sama Półkownik zdawała się na moment znieruchomieć.

Zbierające się w nas emocje, wcale nie opadły tylko potęgowały się z każdym słowem co raz bardziej. Jeśli dalej tak pójdzie nigdy nie dojdziemy do porozumienia, a słowa wypowiadane przez Hanji nie były tylko i wyłącznie jej własnymi spostrzeżeniami. Mówiła za wszystkich tych, którzy tak ja ona oczekiwali prawdy. Czegoś, co tak bardzo ukrywałam, nie chcąc dokładać im zmartwień i tak mieli ich nad to. Ciągle wyprawy, co raz to większe skrawki odkrywanych faktów o otaczającym nas świecie również potrafiły przytłoczyć i przysporzyć cięższej pracy. Mimo że odsunięto mnie od czynnej służby wiedziałam o tym wszystkim, raporty i przeróżne pisma nim trafiały do Generała najpierw lądowały w moim gabinecie. Robiąc korekty i inne tego typu poprawki nie było mowy o tym bym się z nimi nie zapoznała. Poza tym, jak miałabym wyjawić im wszystkim prawdę, skoro sama do niedawna jeszcze jej nie znałam.

— A co według Ciebie ja w tej chwili robię ? — zachrypnięty, delikatnie przyciszonym głos starej przyjaciółki przywrócił mnie do rzeczywistości. Pytanie mi zadane wprawiło mnie w lekkie osłupienie, gdyż chwilowo straciłam wątek. — Próbuje Cię zrozumieć moja droga. Uważasz, że po co zadaje te wszystkie pytania, denerwuje się i wtykam nos w Twoje sprawy ? Bo się do cholery jasnej o Ciebie martwię dziewczyno ! Tak trudno Ci to pojąć ?! — ponownie krzyknęła mi prosto w twarz, tym samym uświadamiając mnie jak bardzo nadszarpnęłam jej cierpliwość i zaufanie.

Zdawałam sobie z tego wszystkiego sprawę już wcześniej, jednak za każdym razem, gdy próbowałam wyobrazić sobie, okoliczność, w której wyjaśniam moją sytuacje, nie wyglądało to wcale lepiej, jak zaistniały teraz moment. Wtedy też słyszałam krzyki i różne oskarżycielskie słowa, dlatego za każdym razem, gdy o tym myślałam przerażona płakałam wciskając twarz w poduszkę jednocześnie modląc się, by nikt do mnie wtedy nie przyszedł. Odwlekałam to w nieskończoność, bojąc się tego dnia. Skoro nadszedł to zdałoby się z niego w pełni skorzystać, przełamać się, do czego próbowałam się wewnętrznie zmusić. Było mi ciężko tak po prostu nawet wykrzyczeć jej w twarz całą prawdę, całkiem możliwe, iż powodem był fakt taki, iż cała ta prawda nawet do mnie do końca nie docierała. Nie akceptowałam jej ślepo wierząc, że wszystko jeszcze może ulec zmianie. Westchnęłam głośno, a buzujące w moim ciele emocje wcale nie opadły, tylko zmieniły swój kierunek. Z gniewu na Zoe przeskoczyłam na złość na samą siebie, a dorównujące temu poczucie bezradności skłoniło mnie do zadania jednego prostego pytania.

— A nie uważasz, że gdybym chciała to powiedziałabym wam o tym ? — gdy tylko przez moje wargi wypłynęła ta interrogacja, zagryzłam je mocno czując jak cała moja sylwetka drży.

— A ile jeszcze mamy na to czekać ? — odpowiedziała pytaniem na pytanie, jej ton wskazywał na to, że tak jak ja wcale się nie uspokoiła. Czerwone policzki i lekko zamglone oczy schowane za szklaną powłoką, pokazywały jak trudno było jej dźwigać te niewiadomą. — No ile ?! Zamiast wyrzucić to co, tak bardzo Cię nęka, próbujesz sama to rozwiązać a dobrze wiesz, że kiedyś Cię to przerośnie. Dlatego działam tak, a nie inaczej, próbuje zgadnąć a nóż mi się uda, bo Ty non stop milczysz ! Żyje domysłami, bo cholernie boli mnie to, że moja przyjaciółka ukrywa przede mną coś tak ważnego ... — jej słowa cichły do momentu, gdy musiała zaczerpnąć większą dawkę powietrza, schyliła głowę a jej postura delikatnie się zgarbiła.

Coś w klatce piersiowej zakuło mnie okropnym bólem, zmuszając do użycia większej ilość energii, by ustać na nogach. Mocniej chwyciłam się stołu, nie chcąc się niefortunnie przewrócić. Obydwie byłyśmy zmęczone i targały nami emocje o nie wyobrażającej sile. Spojrzałam na swoje marnie wyglądające dłonie, które nadal się trzęsły. Tym razem mówiła dużo jednak bardzo trafnie, nie byłam w stanie jej zaprzeczyć. Ja po prostu chciałam by mniej cierpieli, a złośliwość losu wcale nie była z tym zgodna. I co ja mam teraz zrobić ? Co jej do kurwy nędzy powiedzieć ?

Jeśli Ci to teraz powiem, udusisz mnie gołymi rękami.

Zacisnęłam usta w wąską linię, nie mogłam wydobyć z siebie słowa. Głupia upartość hamowała mnie jakby specjalnie nie pozwalając mi na odkrycie tej tajemnicy, tym samym wyniszczająca moją psychikę i raniąc tę ukochaną wariatkę.

— Nadal nic ? Nie rusza Cię to wcale, rozumiem też nabroiłam — smutna wręcz rozgoryczona barwa w ustach mojej rozmówczyni była tak inna od tej, którą zwykłam słyszeć, taka niewiarygodna i ledwo realna. — Mogłabyś odpowiedzieć mi na chociaż jedno pytanie ? — spojrzała na mnie błagalnie, a zbierające się łzy w jej kącikach oczu były tak potwornie bolesnym widokiem, iż nie potrafiłabym jej odmówić. Skinęłam twierdząco głową, tym samym pozwalając jej na poruszenie tego odwlekanego tematu w tej chwili. — Czy to wszystko dzieje się przez to, że zostaw ... — moje serce prawie podskoczyło do mojego gardła, a ja nie dowierzałam w to co miałam zaraz usłyszeć.

Jakby w zwolnionym tempie obserwowałam to jak kobieta unosi rękę, by wskazać na konkretną osobę, a dalszych słów nawet już nie potrzebowałam by się utwierdzić w tym o co chciała zapytać.

Czy oni wszyscy przez ten cały czas myśleli, że to przez moją dawną, bolesną decyzję ?

Nim zdążyłam jakkolwiek zareagować, chociaż zatrzymać jej dłoń lub cokolwiek powiedzieć do sytuacji wtrąciła się osoba, która ewidentnie miała dość naszego zachowania.

— Obydwie siadajcie na tych płaskich dupach i zamknijcie się, chociaż na chwile ! — ostry, nieakceptujący sprzeciw głos zirytowanego do granic możliwości Leviego zahuczał w moich uszach. — Może się jeszcze zaraz zesracie na środku tego pokoju skoro tak bardzo odsłaniacie się przy wszystkich ?! — z nieopisanym dotąd przestrachem rozejrzałam się po zbiorowisku osób ciągle, przez cały ten czas nam towarzyszących, o których całkowicie zapomniałyśmy.

Dosłownie zesztywniałam przyglądając się tym wszystkim twarzom, które nie bardzo wiedziały co się przy nich właśnie wydarzyło. Niektórzy mieli takie miny jakby w moment byli gotowi do ucieczki, a inni znowu wydawali się nawet zainteresowani. Na uwagę Leviego nie miałam żadnego komentarza, więc posłusznie usadziłam swój tyłek z powrotem na krześle, nie będąc do końca pewną czy moje nogi zaraz się nie zbuntują i pozwolą mi tak po prostu upaść na panele. Kątem oka przyuważyłam, iż Hanji również straciła zapał do kontynuowania dyskusji. Po tym, jak sztywno usiadła mogłam się tylko domyślać tego, że zrozumiała o co chciała zapytać i przy kim.

Chociaż jeden stres już opadł zaraz pojawił się drugi, a konkretnie wielka kopa tego, co miałam na talerzu, którą pod czujnym okiem tej dwójki musiałam zjeść. Zrobiło mi się gorąco i mimowolnie na mojej twarzy pojawił się grymas znaczący o moim niezadowoleniu. Jedzie wyglądało apetyczne i równie dobrze pachniało, jednak ja po całej tej akcje sprzed chwili wcale nie miałam już na nie ochoty. Wiedziałam, że muszę zjeść chociaż trochę by nie brać leków na pusty żołądek, ale według nich to ile ja bym w siebie wcisnęła byłoby niewystarczające.

— Nawet nie waż się marudzić, że któreś z nas ma więcej, bo podzieliłam po równo — stwierdzenie Zoe wypowiedziane w moim kierunku pół szeptem w innych okolicznościach może nawet by mnie rozbawiło.

Skubiąc zębami dolną wargę przytaknęłam brunetce, która fuknęła coś dla mnie niezrozumiałego pod nosem, z którego prawie spadły jej okrągłe szkiełka. Szybko je poprawiła i bez cienia krępacji wpatrywała się we mnie, jakby czekając i chcąc mieć pewności, że zacznę posłusznie jeść. Ponownie skierowałam swoje wymęczone oczy na płaskie naczynie, a brunetka wychwytując moje zrezygnowanie wręcz prawie niechęć nie bała się rzucić kolejnego, dogryzającego mi komentarza.

— Nie trudź się, mogę poprosić Leviego by Cię nakarmił. — nutka ironii w jej głosie nie obeszła się bez echa, a mną aż zatrzęsło, jednak w porę powstrzymałam się przed tym, żeby nie pierdolnąć w nią tym talerzem.

Mężczyzna na słowa okularnicy jedynie prychnął pod nosem z wyczuwalną irytacją i przekręcił oczyma, jakby błagając o chwile spokoju. Również miała dosyć ekscesów i wybuchów na ten moment, wiec nachyliłam się w stronę kobiety i cicho, ale na tyle wyraźnie zwróciłam się do niej.

— Dobra zjem to wszystko, ale jak się zrzygam to, przysięgam Ty będziesz po mnie sprzątać. — cień rozbawienia w jej zdziwionych tęczówkach nie wzruszył mnie ani o drobinę. Niech myśli, że tym razem wygrała. — Samczego.

Z delikatnie naburmuszoną miną chwyciłam widelec i wbiłam go w kawałek upieczonego jajka. Pierwszy kęs zawsze był tym najgorszym, wiec chcąc mieć go szybko za sobą, od razu wepchnęłam go sobie do ust. Spodziewając się nijakiego posmaku na języku, miło zaskoczyła mnie obecność przypraw w daniu, takich jak sól i pieprz. Osobiście preferowałam znacznie konkretniejsze, ostrzejsze potrawy, jednak ten mimo swojej subtelności był naprawdę smaczny. Niewielki uśmiech zagościł na moich ustach w chwili, gdy najcięższy etap miałam już za sobą. Chociaż gardło lekko podszczypywało, przypominając o tym jak dawno coś przez nie w takiej postaci przechodziło, a zęby odrobinę mrowiły już od jakiegoś czasu niczego nie gryząc, uśmiechnęłam się trochę szerzej patrząc na młodą kadetkę. Dziewczyna jakimś cudem wychwyciła ten gest, chciałam w ten sposób przekazać się, że mi smakuje co ta wydawała się od razu zrozumieć.

Levi, jak i Zoe również zabrali się za spożywanie przygotowanego przez nastolatkę posiłku, na co ta westchnęła jakby z ulgą i znacznie rozluźniła się, wygodniej opierając się o drewnianą cześć krzesła za sobą. Reszta domowników jakby wyczuwając opadające napięcie zajęli się swoimi pogaduszkami, czasem przerywając je, by napić się herbaty. Z coraz to większą ilością jedzonka w moim brzuchu poprawiał się mój humor, nie tyle, co się uspokoiłam i rozpogodziłam, a też zdołałam okiełznać swoje dłonie, jak i nogi, by przestały uporczywie drgać. Brzuch nadal odrobinę dokuczał lekkimi skurczami, ale były one na tyle znośne, iż dałam radę je poniekąd ignorować.

— Miel wszystko dobrze ? — uniosłam głowę znad prawie częściowo opróżnionego talerza i spojrzałam w szmaragdowe tęczówki, należące do młodego Jaegera.

Przełknęłam to co, miałam w ustach, asekuracyjne przejechałam językiem po dziąsłach, by sprawdzić, czy przypadkiem jakieś kawałki jedzenia nie zostały na moich zębach. Będąc pewną tego, że nie przysporzy mi to wstydu, uśmiechnęłam się trochę szerzej do bruneta.

— Tak, tylko już się najadłam — oznajmiłam i kątem oka zerknęłam na skupione na mnie szkiełka. Powstrzymałam się przed komentarzem, nie chciałam rozpętać kolejnej sprzeczki, a z tego, co zauważyłam Hanji również milczała mimo widocznego na jej twarzy niezadowolenia.

Z powrotem spojrzałam na nastolatka i ku mojemu zaniepokojeniu coś było nie tak. Jego tęczówki zerkały na mnie nie pewnie, a usta zaciśnięte w wąską linię, co według mnie wyglądało tak, jakby chłopak miał trudności z tym, co chciał mi powiedzieć. Zmarszczyłam brwi i nie mogąc powstrzymać się przed interwencją, przejęłam inicjatywę.

— Eren, chciałbyś może porozmawiać ze mną w cztery oczy ? — zaproponowałam łagodnym tonem, na którego dźwięk mój rozmówca uchylił lekko usta w niemym zdziwieniu.

Chociaż byłam skupiona głównie na nim, zdołałam wychwycić poruszenie wśród jego rówieśników. Szepty, jak i różne inne wyrazy określające zdziwienie, wymieniane spojrzenia pełne zagubienia ciągle przewijały się w tle, a ja czekając na odpowiedź bruneta wychwyciłam wahanie w jego zachowanie. Byłam w stanie je zrozumieć, gdyż moja propozycja nie była zbyt subtelna ani nie określała żadnych konkretnych tematów, które moglibyśmy poruszyć. Z drugiej jednak strony właśnie dzięki takiemu zapytaniu utwierdziłam się w tym, że coś jest na rzeczy, a problem, z którym zmaga się młodzieniec nie jest wcale tak przejrzysty i klarowny jakby mogło się wydawać. Całkiem możliwy był scenariusz, w którym Eren sam nie był by pewny do tego co go nęka przy okazji odbijając się na jego zachowaniu i samopoczuciu. W grę na pewno wchodziło przemęczenie, które dostrzegałam niestety nie tylko u bruneta. Wszyscy w większym lub mniejszym stopniu wydawali się wyczerpani, niektórzy próbowali to ukrywać, a inni zrezygnowali z tego zabiegu.

Czy naprawdę Levi i Hanji tak ich skatowali ?

Rozumiem treningi są potrzebne, by mięśnie się nie zastały a ciało się wzmocniło, jednak ciężka aktywność fizyczna potrzebuje równie dużego i skutecznego odpoczynku. Szukają sposobu, by wykrzesać z Tytaniej formy Erena pokłady nowych umiejętności, które ukazały się na ostatniej, nieprzewidzianej wyprawie. Kontrola Tytanów Bezmyślnych byłaby rewolucją w obrębach pozostałych murów. Nacisk i nadzieje związane z nastolatkiem mającym takie możliwości wzrastały nie bez powodu, a presja na nim ciążąca podejrzewam, że motywowała tylko do pewnego stopnia. Znałam to dość dobrze, w tym momencie tak bardzo przypominał mi siebie z młodości. Pchana odczuciem zrozumienia, uśmiechnęłam się delikatnie.

— Eren wybór należy do Ciebie, nie narzucam się tylko proponuje. — wyjaśniłam lekko przekrzywiając głowę, by móc bardziej przyjrzeć się twarzy bruneta.

Westchnęłam głęboko, a po moim ciele rozbiegł się przyjemny, ciepły dreszcz, gdyż przyglądając się nastolatkowi, chcąc czy nie chcąc mogłam zobaczyć w nim Carlę. Był do niej podobny i to bardzo, czasem nawet jego mimika przywodziła mi na myśl ciemnowłosą kobietę, która w bardzo szybkim tempie, lata temu, zdobyła moje zaufanie, jak i sympatie. Matka Erena wniosła dużo do mojego życia, swoją otwartością i niebanalnym podejściem ułatwiła mi wiele ciężkich rozterek, z którymi niegdyś się zmagałam. Zawsze wspominałam ją z niezwykłym ciepłem na duszy i chociaż nie spotykałyśmy się często to wymiana listami była równie magiczna, co rozmowa twarzą w twarz. Nadal je miałam, leżały w szufladzie, związane niebieską wstążką, czekając na moment, gdy nostalgia obejmuje mnie zbyt mocno, bym nie była w stanie odetchnąć pełną piersią bez chwycenia ich w swoje dłonie.

— Ja ... — niepewny głos nastolatka przywrócił mnie do wcześniejszego wątku. Zamrugałam, by ponownie spojrzeć na niego przytomnym wzrokiem i po prostu czekałam, aż młodszy podejmie decyzje. — ... bardzo chętnie — uniósł lekko jeden kącik ust, a ledwo widocznie zaróżowione policzki na jego twarzy, wywołały u mnie cichy, rozczulony chichot.

Nie sądziłam, że odpowiedź bruneta, aż tak wpłynie na moje zachowanie, ale nie potrafiłam okiełznać swojej radości i ekscytacji. Ufał mi co już wystarczyło w stu procentach, by moje serce zaczęło bić kilkukrotnie szybciej. Widocznie moje emocje nie były samotne dość długo, bo zaraz dołączył do mnie Eren. Wydawał się być znacznie rozluźniony co według mnie było dobrym sygnałem.

Zawsze starałam się, żeby osoby będące w moim gabinecie czuły się komfortowo, by nie stresowały się moim statusem wojskowym i rodzinnym, a miały mnie za osobę chcącą im pomóc bez względu na wszystko inne. Tęskniłam za tym uczuciem i jednocześnie, w jakimś stopniu, obawiałam się go. Myśl o tym, że mogłabym nie podołać nigdy nie gościła w mojej głowie zbyt długo, starałam się ze wszystkich sił, chwytając się wszystkiego co miałam pod ręką — porażka nie wchodzi w grę.

Nastolatek nawet nie wiedział jak wielką daje mi teraz szanse i motywacje do działania. Chce pomóc, w końcu po to tutaj jestem, może jego przyjaciele o tym nie wiedzieli, ale miałam nadzieje, że funkcja, jaką tutaj będę pełnić ich nie spłoszy. Chciałabym z nimi współpracować bez przeszkód, ale na to jeszcze przyjdzie pora. Nasze śmiechy ucichły, gdyż zarówno ja, jak i, Eren zaczęliśmy się czuć odrobinę dziwnie z tym, iż jesteśmy jedynymi osobami, które wiedzą o co chodzi. Przez ten krótki, ale intensywny wybuch radości zaschło mi w gardle, potrzebowałam chwili, by odkaszlnąć zalegającą ślinę w przełyku. Nie było to tak proste i niestety wywołało to nie wielki dyskomfort przez co na mojej twarzy pojawił się zbolały grymas, odsiecz przybyła dość szybko w postaci młodego blondyna chwytającego moją filiżankę, którą zaraz napełnił herbatą z dzbanka. Odebrałam naczynie kiwając głową w podzięce i powoli pochłonęłam kilka łyków, idealnie zapatrzony napar od razu podziałał łagodząco na moje podrażnienia.

— To, co powiesz na to, że pójdziemy do tamtego pokoju ... — tu odłożyłam w połowie opróżnioną filiżankę na blat stołu i wskazałam palcem na korytarz, mając w zamyśle pomieszczenie, do którego wcześniej zaprowadziła mnie Sashka. Nim dane mi było dokończyć zdanie, obok mojej głowy usłyszałam rozdrażnione warknięcie, które należało do ledwo, trzymającej się w ryzach okularnicy. — Oczywiście, gdy skończę jeść. — dodałam z zrezygnowanym westchnieniem, chcąc niemo zasugerować Hanji, że zdecydowanie przesadza, jednak na nic zdały się moje mogły. — Tak, pójdziemy tam, ja wezmę leki i na spokojnie sobie porozmawiamy. Co Ty na to ? — dokończyłam już wcześniej ułożoną w głowie wypowiedź.

Brunet ochoczo przytaknął na te propozycje, a ja musiałam z lekką obawą powrócić do swojego talerza. Krótka przerwa podczas spożywania posiłku pozwoliła chociaż trochę zniwelować uczucie przepełnienia, jednak obawy nadal kotłowały się z tylu mojej głowy. Nie chciałam wpychać w siebie śniadania ani, też kąsać go w ślimaczym tempie, ale nie wiele miałam tutaj do powodzenia. Czujne spojrzenie czterech patrzałek nie opuszczało mnie nawet na moment co, wywołało gęsią skórkę na moim ciele. Nie było to w żadnym stopniu komfortowe, zwłaszcza że piwnooka sama kończyła już swoją porcję. Wprost czułam presję z jej strony, która z każdym jej kolejnym kęsem, zmniejszającym pozostałość na talerzu brunetki, nikła wprost kontrastując z nadal dość sporą ilością na moim naczyniu. Nie chciałam przedłużać mojej męki, więc powoli starałam się dokończyć moje śniadanie.

Oczywiście moje chęci i starania zazwyczaj nie szły w parze z moją niezdarnością, nim się zorientowałam kawałek marchewki, który nadziałam na widelec zleciał z niego, a sam sztuciec dźgnął mnie w wargę. Mruknęłam zbolałym tonem i zacisnęłam mocno powieki, by jakoś poradzić sobie z pieczeniem w górnej części ust. Niestety moja wtopa nie obeszła się bez echa, chwile później do mojego ucha dostatki szorstkie prychnięcie, a ja uchyliłam powieki z chęcią zwrócenia się do Zoe, by ta zaprzestała swoich poczynań. Jednak moja uwaga zaraz skupiła się na innej osobie.

— Co Ty dziurawą japę masz ? — pytanie, prędzej stwierdzenie rzucone przez Leviego, aż ociekało sarkazmem. Może za bardzo nadinterpretowałam jego słowa, ale nie mogłam oprzeć się chęci pociągnięcia tej rozmowy dalej.

— Dobrze wiesz, że nie mam — zagadnęłam, próbując zabrzmieć delikatnie uszczypliwie co, po minie czarnowłosego raczej mi się udało.

Uniosłam kąciki ust w uśmiechu, który powinien dobrze u mnie kojarzyć, gdyż był on na tyle jednoznaczny i to właśnie Levi, widział go u mnie najczęściej. Jedna z moich brwi przybrała sugestywny kształt, a moje zęby mimowolnie w subtelny i delikatny sposób, ugryzły moją dolną wargę. Zauważył i zrozumiał wszystko co chciałam przekazać i ugrać takim zachowaniem, za dużo razem przeżyliśmy, by nie umieć nie wychwycić takich sygnałów. Zmarszczył czoło, a jego skupione na mnie źrenice znacznie się powiększyły i pomimo widocznego zdziwienia nie dał rady ukryć rozbawionego błysku w swoich tęczówkach, już wtedy wiedziałam, że podejmie temat.

— Kłóciłbym się — stwierdził, wzruszając lekko ramionami. Nie przerwał ze mną kontaktu wzrokowego czym jasno dawał mi znać, iż czeka na moją odpowiedź.

Lubiliśmy się ze sobą droczyć, praktycznie od samego początku naszej znajomości. Oczywiście zależnie od sytuacji i narzuconego tematu, byliśmy w stanie wtrącać w nie, niemałą dawkę komizmu. Pewnie ta dyskusja przeszłaby dalej, ale towarzysząca nam Zoe może i nie świadomie przeszkodziła nam w niej. Brunetka westchnęła głośno i patrzyła raz na mnie, a raz na siedzącego naprzeciw niej mężczyznę, jakby nie rozumiejąc żadnego słowa, które przed chwilą padły pod jej nosem.

Spojrzałam na nią wymownie, na co ta już chciała wybuchnąć śmiechem, ale zachłysnęła się powietrzem i zaczęła się dusić. Nie wytrzymałam, moje usta same wykrzywiły się w szerokim uśmiechu, natomiast z mojego gardła wydobył się odrobinę zachrypnięty rechot. Levi również wydawał się w lepszym nastroju, a gdy przyuważył to, jak Hanji nie poradnie próbuje skleić jakiś komentarz odnośnie do naszej dwójki, bezceremonialnie wciął się jej w pół słowa.

— Głodnemu chleb na myśli. — rzucił wywierając dziury w sylwetce przyjaciółki, które dopiero teraz zdołała unormować oddech.

— Głodny, głodnemu wypomni. — odbiła zręcznie piłeczkę, uśmiechając się przy tym cwaniacko, na co czarnowłosy jedynie przewrócił oczami.

Otoczenie nie zostawiło tej wymiany zdań samo pas, niektórzy powstrzymywali śmiech, a znowuż inni zaczęli między sobą szeptać, atmosfera znacznie się rozluźniła co, bardzo mnie ucieszyło.

— Że co ? — głośniejszej pytanie, które najwidoczniej miało być zadane subtelniej, przecięło ciąg rozbawionych szeptów. Wszyscy ucichli, a chłopak o piwnych oczach z włosami przyciętymi przy bokach, momentalnie zesztywniał i z nieodgadnionym wyrazem twarzy, zerkał to na moją twarz, to na tę należącą do jego Kapitana.

Zapadła dziwna cisza, a nastolatkowi nadal nikt nie udzielił odpowiedzi, zmrużyłam oczy przyglądając mu się intensywniej na co, ten spłonął pokaźnym rumieńcem. Niespodziewana reakcja w młodzieńca jeszcze bardziej wzbudziła moją ciekawość, jednak nie byłam w stanie zrozumieć co zerkanie na mnie i na Leviego miało wspólnego z zapytaniem chłopca. Przechyliłam się bardziej w kierunku siedzącego po mojej lewej czarnowłosego, jednocześnie nie odrywając wzroku od kadeta. W momencie, gdy uchyliłam usta, żeby zaczepić swojego przyjaciela, młodzieniec z jeszcze większą czerwienią na swoich policzkach, zerwał ze mną kontakt wzrokowy i schował twarz za swoją dłonią. Levi wydawał się nie przyuważyć dziwnego zachowania swojego podwładnego, tylko karcąco zerkał na mnie.

— Co Ty chcesz ? — warknął w końcu zniecierpliwiony, będąc pewnym tego, że chciałam powiedzieć do niego coś konkretnego. Jednak ja wybita całkowicie z transu w jakim się znalazłam przez jednego z tych dzieciaków, miałam pustkę w głowie.

— Nie ważne — rzuciłam, machając lekceważąco ręką i odsunęłam się od już chyba trochę wkurzonego kobaltowookiego.

— Tch. — prychnięcie mężczyzny zatrzymało mnie w miejscu nim usiadłam prosto na swoim krześle.

— Nie prychaj na mnie — zwróciłam mu uwagę, grożąc przy tym widelcem, którego trzymałam w dłoni. Przyjaciel nie zdążył nawet mi odpyskować, gdyż siedząca obok nas Zoe zaniosła się głośnym śmiechem.

W jej ślad poszli pozostali, rozchichrana okularnica, widząc moją minę, zaczęła wyjaśniać mi to, że mogłam rzucić się do niego o cokolwiek, a jedynie warknęłam do mężczyzny o to, iż na mnie prychnął. Puknęłam się dłonią w czoło i ze zrezygnowaniem pokręciłam głową — przecież nie będę wyciągać na wierzch, przy wszystkich, czegoś co faktycznie mogłabym zarzucić czarnowłosemu. Nasza relacja i wspólne sytuacje były zgoła inne i Hanji powinna, była o tym pamiętać lub po prostu zrobiła to specjalnie. Westchnęłam głośnej, chciałam być zła, jednak widząc zapłakaną i śmiejąca się czterooką nie dałam rady i parsknęłam, krótkim chichotem. Levi nie skomentował tego nawet słowem, a jedynie rzucił przyjaciółce groźne spojrzenie, które jednoznacznie wskazywało na to, iż kobieta powinna się przymknąć. Nie bardzo to podziałało, gdyż taki nastrój trwał jeszcze kilka minut.

Gdy towarzystwo jakoś się uspokoiło, dwójka kadetów zgłosiła się do posprzątania brudnych naczyń, szybko je pozbierali i zniknęli nam z oczu. Udało mi się wmusić w siebie resztkę jedzenia i jakoś sprawnie je przełknąć. Odpuściłam, dopiero gdy byłam dosłownie pełna po brzegi, musiałam wypić praktycznie całą filiżankę herbaty, by pozbyć się odruchów wymiotnych. Nim wstałam, zrobiłam jeszcze kilka głębszych wdechów, pozwalając mojemu ociężałemu ciału trochę odsapnąć. Odzyskałam potrzebne siły, żeby czuć się lepiej, ale gdyby ktoś kiedyś mi powiedział, że jedzenie mnie zmęczy — w życiu, bym w to nie uwierzyła.

Starałam się zignorować chęć położenia się plackiem na miękkim materacu, gdyż miałam coś jeszcze do zrobienia. Spięłam wszystkie mięśnie, opornie podnosząc swoje zleniwiałe dupsko z krzesła, chwyciłam swoją porcelanę z zamiarem dolania sobie odrobiny herbaty. Zrobiłam kilka kroków omijając przy tym krzesło, na którym siedział Levi i zatrzymując się obok niego, nachyliłam się i sięgnęłam po dzbanek. Po moich plecach przebiegł delikatny dreszcz, spowodowany nagłym uczuciem obserwowania. Dobrze wiedziałam do kogo ta para oczu należała, uśmiechnęłam się półgębkiem, nie planowałam w taki sposób zwrócić na siebie jego uwagę, ale i tak w jakimś stopniu napawało mnie to satysfakcją. Nie powiedział nic, wiec cicho nalałam sobie odpowiednia ilość naparu i zanim zwróciłam się do młodego Jaegera, jednym ramieniem objęłam siedzącą obok Kapitana, Sashkę.

— Dziękuje za śniadanko, było przepyszne dziecinko — oznajmiłam nastolatce zaraz przy jej uchu i musnęłam ustawami delikatnie jej policzek.

Młoda Braus zaczerwieniła się po same uszy, a na jej buzi widniał szeroki lekko zdziwiony uśmiech. Odsunęłam się od niej i powoli, tak by nie wylać zawartości filiżanki, wyprostowałam plecy. Dziewczyna nie spuszczała ze mnie wzroku, więc by jeszcze bardziej wyrazić swoją wdzięczność, poklepałam ją lekko po ramieniu.

— Na zdrowie — życzyła mi, nieśmiało się przy tym uśmiechając, zaczerwienienia częściowo znikły pozostając jedynie na policzkach co, wyglądało naprawdę uroczo u młodej kadetki.

Skinęłam do niej głową, wydawała się przyjazną dziewczyną i zdecydowanie chciałabym ją bliżej poznać. Nie cieleśnie jak podczas masażu, a po prostu porozmawiać i czegoś się o niej dowiedzieć. Miałam nadzieje, że będąc tutaj przydarzy się mi ku temu jeszcze niejedna okazja. Obróciłam się do Erena, który rozumiejąc co mam na myśli momentalnie zerwał się na równe nogi.

Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego ile czasu musiało minąć, by ten dzieciak zdążył tak urosnąć. Trochę nie kontrolując swoich odruchów, wolną rękę przeniosłam na tę należącą do niego. Nastolatek odrobinę zmieszał się na ten gest, jednak nie cofnął ręki tym samym odwzajemniając uścisk. Splótł nasze palce razem, czując strukturę jego dłoni byłam wstanie wyobrazić sobie ile te dłonie sie napracowała by być tutaj, właśnie w tym momencie. Tak bardzo różniły się od tych miękkich, małych rączek, które lata temu ściskały mnie mocno na przywitanie i uwielbiały bawić się moimi lokami, gdy czytałam mu bajki.

To były wspaniałe wspomnienia, więc dlaczego poczułam ból w sercu ?

Przyczyną tego mógł być fakt taki, że tamte rączki należały do dziecka, wychowywanego w szczęśliwej rodzinie, a teraz trzymana przez mnie dłoń należała do młodego mężczyzny, który stracił rodziców i nosił na swoich barkach zdecydowanie za dużą odpowiedzialność. Moje zbolałe serce zabiło mocniej, chęć natychmiastowego porozmawiania z nim wzrosła tym samym, zmuszając moje zastygłe nogi do ruchu. Trzymając się za ręce wraz, z towarzyszącymi nam spojrzeniami osób będących w izbę, wyszliśmy na korytarz.

Cokolwiek się dzieje, jestem tutaj dla Ciebie.

|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||

Hejka 💙💙💙

Tak jest rozdział i tak jest w końcu pov Miel !! ✨✨👌🏻👌🏻👌🏻 Co myślicie o tej babeczce teraz ?

Przyznam śmieszyło mnie to jak wszyscy na początku myśleli, że Eren i Miel coś ten teges xD Pora po mału prostować tą i jeszcze kilka innych sytuacji ( wiem że bardzo Was nurtuje to co się działo między Miel a Levim – spokojnie jeszcze trochę ) 😂😂🥴🥴🥴

W następnych rozdziałach będzie nadal emocjonalnie, więc mam nadzieje, że to was nie będzie nudzić.

Macie jakieś teorie odnośnie do Leviego i Miel ? Piszcie tutaj, aż jestem ciekawa co wymyślicie 🥴🥴👌🏻👌🏻💙💙💙 ( osoby z Dsc morda w kubeł bo podrapie xD )

To tyle na ten moment, chce jeszcze przypomnieć o moim instagramie gdzie pojawiać się będzie dodatek o przeszłości Miel i Erwina. Zapraszam serdecznie, tutaj macie moją nazwę : mruczalka.watt99

Do zobaczenia w następnym rozdziale kociaki !! 🥰🥰🥰✨✨💙💙💙💙

Data publikacji : 22.08.21r.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro