25.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


- Dominika, ile będziesz ubierać tą sukienkę, do cholery, spędzimy w tym sklepie pół dnia! – krzyczał Jackson, gdy próbowałam kupić sobie jakąś kreacje na zbliżającą się galę Mama.

- Chwila! Ale Ty jesteś niecierpliwy! – odkrzyknęłam powoli wychodząc z przebieralni.

- Nie, poszerza Cię w ramionach, mierz kolejną!

- „Dominika spędzimy w tym sklepie pół dnia!" – zaczęłam go przedrzeźniać.

- Tą jeszcze zmierz, wydaje mi się że będzie idealna, jesteś moją asystentką, musisz wyglądać przecudownie! – uśmiechnął się podając mi ostatnią sukienkę.

- Po co mnie w ogóle tam ciągniesz, nie nadaje się na tego typu imprezy – krzyknęłam mierząc sukienkę.

- Przestań biadolić głupia, bez Ciebie by mnie tam nie było, reprezentujesz mnie – prychnął – chcę być tam z Tobą, po prostu.

- Jackson?

- Tak?

- Zaprosiłam Kai'a jako osobę towarzyszącą – mruknęłam zapinając boczny zamek.

- Bierzesz Kai'a?

- No mówiłeś sam, że masz cztery wejściówki bo ogólnie przydałoby się przyjść z kimś, to poprosiłam Kai'a by ze mną poszedł – wyszłam z przymierzalni.

- Co jest między Wami? – zapytał dopiero teraz zwracając wzrok w moim kierunku – O wow, to jest to! Bierzemy! – zaklaskał.

- Idiota – odwróciłam się na pięcie i weszłam z powrotem do przymierzalni.

- To powiesz mi co tam się między Wami dzieje? – zapytał ponownie.

- Między mną, a Kai'em? – spojrzałam w swoje odbicie w lustrze i zaczęłam się zastanawiać nad odpowiedzią – sama nie wiem, lubię go po prostu, dba o mnie, jest wtedy gdy go potrzebuje, jest naprawdę dobrym człowiekiem.

- Ale?

- Ale co, bo nie rozumiem? - zapytałam patrząc na niego gdy wyszłam już przebrana w swoje ciuchy z przebieralni.

- Ale kochasz Wonho, tak? – uśmiechnął się.

Nawet mu nie odpowiedziałam, złapałam za wszystkie rzeczy i ruszyłam w stronę kasy by zapłacić za zakupy.

- Dominika, no nie chciałem powiedzieć nic złego – Jackson do mnie dobiegł.

- To się zwyczajnie w ogóle nie odzywaj – powiedziałam oburzona wychodząc ze sklepu i nawet na niego nie patrząc.

- Ale dlaczego nie przyznasz mi racji? – ciągle słyszałam jego głos za swoimi plecami i miałam ochotę odwrócić się i zwyczajnie strzelić mu w twarz.

- Jackson to jest skończony temat, odpuść proszę.

- No dobrze, chcesz jeszcze gdzieś iść? – zapytał.

- Nie, odwieź mnie do domu, mam już wszystko.

Poszliśmy na parking i wsiedliśmy do jego samochodu. Byłam pewna, że zwyczajnie się ze mną droczył tymi pytaniami. Miałam nadzieję, że nie było po mnie nic widać, bo grałam nadzwyczaj twardą i skupioną na tym, by nie zauważył że zestresowałam się jego pytaniami. Patrząc w szybę w samochodzie zaczęłam się zastanawiać faktycznie kim dla mnie jest Kai? Traktowałam go jak zwykłego kolegę, który chce nadrobić stracone lata. Liczyłam na to, że on traktuje mnie tak samo, bo nie chciałam go zranić w żaden możliwy sposób. Naprawdę stał się dobrym człowiekiem i przestał być egoistą.

- A jak byś dała mu drugą szansę? – z myślenia znowu wyrwał mnie irytujący głos Jacksona.

- Kai'owi? Przecież się kumplujemy, nie wiem czy wyjdzie z tego coś poważniejszego.

- Ja nie mówię o Kai'u, mówię o Tobie i Wonho.

- Co Ty masz dzisiaj z tym Wonho? Mówiłam Ci, że to skończony temat – oburzyłam się, a Jackson włączył jakąś płytę by rozluźnić atmosferę.

Rozluźnił w zajebisty sposób, spięłam się jeszcze bardziej, gdy do moich uszu dobiegł delikatny głos Wonho śpiewający w akustycznej wersji Beautiful.

- I powiedz mi, że się nie męczysz przy tym?

- Musisz się dzisiaj nade mną tak znęcać? Sprawia Ci tą jakąś satysfakcję?

- Po prostu mi to powiedz, czy jesteś w stanie dać mu szansę i czy Ty go... - zaczął.

- Tak, kocham, za mocno ale nie wiem czy jestem w stanie dać temu szansę, nawet jak bym tego pragnęła najbardziej na świecie, po prostu żyjemy w dwóch różnych światach – przerwałam mu – zadowolony?

Nie odezwał się już więcej, odwiózł mnie pod sam dom i poprosił bym była u niego jutro przed galą trochę wcześniej.

Byłam zła na niego, że nie chciał dać sobie spokoju dopóki nie dostanie oczekiwanej odpowiedzi. Nie wiedziałam po co było mu to potrzebne. Przecież doskonale wiedziałam, że Jackson to ostatnia osoba, która stanęła by po stronie Wonho, przede wszystkim ze względu na mnie. Wiedziałam, że tak czy siak on mi nie uwierzy, jeśli powiem mu że nic do niego nie czuje. Znaliśmy się już naprawdę długo, spędzaliśmy praktycznie całe dnie razem w pracy, znałam go na wylot tak samo jak on mnie. Za każdym razem gdy coś go trapiło, a z uśmiechem wchodził do agencji, ja wiedziałam od razu że udaje. Tak samo wyglądało to w moim kierunku.

Padłam na łóżko i zasnęłam.

***

- Kai z nią idzie – powiedział Jackson wracając od Dominiki do swojego domu i rozmawiając z Jooheonem przez telefon.

- A on z jakiej racji? – spytał oburzony Jooheon.

- Przed tym wszystkim wspominałem jej, że można iść z osobą towarzyszącą – odetchnął – a ona wie że spotka tam Wonho, więc sądzę że nie chcę być sama.

- Dobra, trzeba będzie się nim jakoś zająć, nie może nam przeszkodzić w niczym.

- Jasne Jooheon, zajmę się tym osobiście.

- Do jutra! – rozłączył się Jooheon.

Jackson mocniej zacisnął kierownicę. Chciał dla niej jak najlepiej, ale nadal miał wiele pytań, na które nie znał odpowiedział. Nie wiedział jak to się skończy, bał się tylko że on ją również straci jeśli nie pójdzie po ich myśli. Do tego dochodzi typ, który się do niej przywalił i może wszystko całkowicie zniszczyć. A musiało wyjść tak jak zaplanował, bo czuł że to jest odpowiednie, a jakiekolwiek uchybienie od jego planu może naprawdę spowodować nieprzyjemne konsekwencje. Zawsze był po jej stronie, stała się dla niego bardzo ważną osobą, traktował ją jak młodszą siostrę, której nigdy nie posiadał. Ale doskonale zdawał sobie sprawę, że ona cierpi, że się męczy każdego dnia udając że wszystko jest w porządku. Za każdym razem widok jej zmieszanej i przerażonej jak znowu słyszała coś na temat Monsty łamał mu serce. Miał za każdym razem ochotę zabić tego gnoja, że tak namieszał jej w głowie. Mieszał jej od samego początku. Od nienawiści do miłości jak z najlepszych koreańskich dram.

- Zrobię wszystko byś była szczęśliwa – szepnął do siebie – wszystko.













______________________________

mogłabym patrzeć i patrzeć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro