29.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Panika. Krzyk. Jasne światło. To wszystko co Wonho widział i słyszał ostatnie.

***

Z niebezpiecznej sytuacji w której znajdowałam się teraz z Kai'em gdy nasze usta praktycznie miały za chwilę się złączyć usłyszałam pisk ludzi i jednocześnie pisk opon. Nasze twarze od razu zwróciły się w kierunku drogi. Widzieliśmy ogromny tłum ludzi i stojący bus. Nie mieliśmy bladego pojęcia co tam się wydarzyło.

- Chyba ktoś został potrącony – szepnął Kai.

- Chodź, może jakoś pomożemy – złapałam go za rękę i ruszyłam w kierunku tłumu.

- To chyba ten idol – słyszałam między ludźmi.

- Jaki idol? – zapytałam kobiety stojącej obok mnie, bo tłum zrobił się tak gęsty, że ciężko było gdziekolwiek się przepchnąć i zobaczyć.

- Ten z tego zespołu, moja córka ich słucha, coś bodajże na M, nie potrafię sobie przypomnieć nazwy.

- Monsta X? – prawie krzyknęłam.

- O tak! To chyba ten... - nie słuchałam jej dalej.

- Przepuście mnie do cholery, przepraszam! – krzyczałam rozpychając ludzi na boki.

Nie wiedziałam czy to co powiedziała było prawdą, ale nie obchodziło mnie to, musiałam wiedzieć że to żaden z nich. Musiałam wiedzieć, że są bezpieczni. W końcu dotarłam na środek całego zdarzenia. To co zobaczyłam powaliło mnie na kolana.

- Dominika, czekaj! – usłyszałam za sobą Kai'a, który za mną podążał – o boże – szepnął widząc to co przed chwilą i ja zobaczyłam.

Na środku jezdni leżał nieprzytomny Wonho, jego twarz była praktycznie nie do poznania spod hektolitrów jego krwi. Gdyby nie jego ubrania, nigdy bym nie powiedziała że to on. Pojedyncze łzy zaczęły spływać po moim policzku. Nie wiedziałam co miałam zrobić. Bałam się do niego zbliżyć. Ale powoli moje kolana zaczęły się poruszać w jego kierunku. Gdy do niego dotarłam, jedną ręką złapałam za jego dłoń, która bezwładnie leżała na ulicy a drugą delikatnie położyłam na jego brzuchu.

- Wonho, proszę trzymaj się – szepnęłam.

- Zadzwoniłam już po karetkę, zaraz powinni być – usłyszałam nad sobą damski głos.

Nie podnosiłam nawet wzroku, nie mogłam przestać na niego patrzeć. Teraz widziałam każdy możliwy szczegół na jego twarzy. Widok jego w takim stanie był przerażający, ale nie chciałam z niego spuścić wzroku, już nigdy. Przypomniałam sobie obietnicę, którą złożyłam jego przyjaciółce, że nigdy nie pozwolę go skrzywdzić. A właśnie dopuściłam do tego.

- Zawiodłam – szepnęłam do siebie – przepraszam.

***

Kai nie mógł uwierzyć w to co zobaczył. Bał się, że zabrał Dominice jedyną szansę na to by mogła być z nim w końcu szczęśliwa. Bo teraz nie wiedział jak to wszystko się zakończy. Wonho wyglądał tragicznie, tak naprawdę nie miał zielonego pojęcia z jaką siłą autobus w niego uderzył i dlaczego Wonho znalazł się na środku jezdni, ale zaczynał się coraz mocniej za wszystko obwiniać. Widok jej płaczącej nad jego ciałem łamał mu serce. Nie mógł nic zrobić w tym momencie. Odwrócił się na pięcie i ruszył w biegu w stronę budynku w którym nadal odbywała się gala Mama. Wleciał na główną salę na której właśnie ogłaszali kolejną kategorię do nagród.

- Monsta X! – wydarł się tak głośno, że był w stanie zagłuszyć wszystko.

Zobaczył w oddali jak cała szóstka wstała z krzeseł i zwróciła się w jego stronę.

- Wonho! – powiedział trochę ciszej i schylił się łapiąc rękoma za swoje kolana, bo oddech mu się łamał po tym co zobaczył i po biegu tutaj – szybko, Wonho! – powtórzył.

Wszyscy z Monsta zaczęli po sobie spoglądać zastanawiając co się dzieje. Jackson do nich podbiegł i wszyscy ruszyli szybko w stronę wyjścia dobiegając do Kai'a.

- Co się stało? – pytali wszyscy, czekając na jak najszybszą jego odpowiedź.

***

- Panienko, prosimy się odsunąć, musimy go zabrać jak najszybciej – usłyszałam parę głosów nad swoją głowę.

Podniosłam głowę do góry i zobaczyłam ratowników. W tym całym szoku nawet nie byłam w stanie usłyszeć nadjeżdżającej karetki. Delikatnie odsunęłam się od Wonho i pozwoliłam im działać. Próbowali go ratować na miejscu, ale to nic nie dało. Wonho nadal był nieprzytomny i nie dawał znaków życia. Przenieśli go na nosze i wpakowali na tył karetki.

- Mogę jechać z nim? – zapytałam podnosząc się z kolan.

- A jest Pani rodziną? – odwrócił się w moją stronę jeden z ratowników.

- Przyjaciółką.

- Przykro mi, ale tylko rodzina może, proszę przyjechać do Seulskiego Uniwersyteckiego Szpitala, tam go zabierzemy – powiedział wskakując do karetki i zamykając mi drzwi przed nosem.

Karetka odjechała zostawiając mnie zapłakaną na środku ulicy i patrzącą jak się ode mnie oddala.

***

- Potrącił go bus – szepnął Kai próbując nadal łapać oddech.

Nie musiał nic więcej mówić, wszyscy wybiegli z sali a następnie z budynku. Zobaczyli tylko parę osób i ją stojącą na jezdni patrzącą w jeden punkt przed siebie, a jej sukienka była w większości pokryta krwią.

- Dominika! – krzyknął Jackson podbiegając do niej i mocno ją przytulając, reszta dobiegła do nich po chwili.

- Jackson – łkała w jego ramionach.

- Już cicho! Powiedz co się stało? – głaskał ją delikatnie po włosach.

- Nie wiem – jej każde słowo było wypowiadane z wielkim trudem – byłam z Kai'em i usłyszałam krzyk i pisk opon, a potem on już leżał na jezdni, co on robił na zewnątrz – rozpłakała się jeszcze bardziej.

- On wybi... - zaczął Minhyuk, a Jooheon uderzył go w bok.

- Pewnie wyszedł się przewietrzyć, zniknął tak nagle – wtrącił Shownu.

- Jedźmy do tego szpitala, na co czekamy? – krzyknął Kihyun.

- Jedźcie sami, ja wezmę Dominikę, powinna się przemyć i przebrać, dawajcie od razu znać co i jak, jak tylko dotrzecie na miejsce – wtrącił Jackson mocniej ją obejmując.

- Nie, chcę jechać do szpitala od razu – szepnęła do niego.

- Jedźmy najpierw do domu Cię ogarnąć, nie masz nic do gadania – złapał ją za rękę i pociągnął za sobą w stronę jego samochodu.

***

Siedziałam w samochodzie zmierzając z Jacksonem do domu. Nie powinnam się na to w ogóle zgodzić. Powinnam być teraz w drodze do szpitala. Spojrzałam w telefon, żadnej wiadomości od chłopaków, za to moja skrzynka pocztowa uginała się od nadmiarów maili i to od obcych ludzi, w których było nagranie z wystąpienia Monsty na gali. Wyłączyłam telefon, nie miałam czasu teraz tego oglądać. Chciałam jak najszybciej wziąć prysznic, przebrać się i ruszyć do Wonho.

Wpadłam z impetem do domu, moi rodzice byli przerażeni moim widokiem ale o nic nawet nie pytali, bo przebiegłam obok i zamknęłam się w łazience. Zjechałam na podłogę po drzwiach i znowu się rozpłakałam. Dopiero do mnie to wszystko docierało, dopiero zdawałam sobie sprawę że to naprawdę się zdarzyło patrząc na swoje ręce usmarowane jego krwią. Ponownie złapałam za telefon, bo jego dźwięk przyprawiał mnie już od dreszcze, ciągle przychodziły maile, już nie tylko z samym wystąpieniem ale z artykułami zatytułowanymi „Wybiegł za miłością, skończył w stanie krytycznym w szpitalu".

- Wybiegł za miłością? – szepnęłam do siebie – przecież chłopaki mówi, że poszedł się przewietrzyć.

Nie czekając wpuściłam ich wystąpienie z gali.

- Jest jeszcze jedna osoba, której chcielibyśmy podziękować – zobaczyłam jak Jooheon podchodzi do mikrofonu – kilka tygodni temu zostaliśmy wystawieni na próbę i zawiedliśmy, bardzo zawiedliśmy, ta osoba jest tego wieczoru tu w tej sali i to jest okazja w której chcielibyśmy się przyznać do błędu który popełniliśmy, nasza była asystentka a obecna asystentka Jacksona Wanga została przez nas potraktowana w sposób karygodny, wszystkie rzeczy o których mówiliśmy po tym jak wypłynęły jej zdjęcia z naszym kolegą z zespołu były kłamstwem – w sali zawrzało – wiem, że to może być gwóźdź do pogrążenia naszego zespołu, ale dłużej nie mogliśmy funkcjonować z faktem że zrobiliśmy przykrość osobie, która kiedyś całe dnie i noce spędzała w agencji byle zdążyć ułożyć nasz harmonogram, osobie która była zawsze gdy jej potrzebowaliśmy, a gdy ona potrzebowała nas my odwróciliśmy się do niej plecami i zwyczajnie skłamaliśmy by ratować nasze własne tyłki, jeśli to jest moment w którym cały świat nas znienawidzi za to jak postąpiliśmy to dobrze, przyjmiemy to na klaty, ale poczujemy ulgę z faktu że przyznaliśmy się do tego i prosimy ją o wybaczenie... – zobaczyłam jak Wonho odbiera mu mikrofon.

- Chciał zrezygnować z zespołu, przeze mnie? – znowu zadałam sobie pytanie zakrywając usta ręką.

- Dominika – widziałam jak znowu łapię za mikrofon – proszę wysłuchaj mnie gdziekolwiek siedzisz, to co zrobiłem, to że skłamałem z uśmiechem na twarzy było najgorszą rzeczą jaką mogłem w życiu zrobić, byłem pewny że przyjdzie mi to łatwiej, ale nie mogłem się pozbierać przez ten cały czas, tam wtedy na punkcie widokowym to nie Ty chciałaś mnie pocałować, to ja chciałem pocałować Ciebie, bo wtedy zrozumiałem jak cudowną osobą jesteś, zrozumiałem że chcę by cały mój świat zależał od Ciebie, że swoje życie chcę spędzać przy Twoim boku i wtedy to wszystko zniszczyłem, wystawiłem Cię na próbę która okazała się zbyt ciężka i dla mnie i dla Ciebie, fakt że nie chciałaś mnie widzieć, nie chciałaś ze mną rozmawiać, że nie chciałaś mieć ze mną nic wspólnego powodował, że nie mogłem się skupić na najprostszych czynnościach, wszędzie widziałem Ciebie, każdy cholerny kąt mi o Tobie przypominał – jego słowa coraz bardziej powodowały u mnie gęsią skórę - próbowałem, próbowałem dać Ci żyć, próbowałem wmawiać sobie że będziesz szczęśliwa beze mnie, że nie zasługuje na Ciebie ani trochę, ale ja zwyczajnie nie potrafię bez Ciebie żyć, nie wiem czy kiedykolwiek mi wybaczysz, czy kiedykolwiek będziesz chciała ze mną rozmawiać, ale chcę byś wiedziała jedno – spojrzał w stronę widowni – kocham Cię, sam nie potrafię opisać tego uczucia które mi towarzyszy każdego dnia, ale to najpiękniejsze uczucie jakiego mogłem doznać, jakie mi kiedykolwiek ktoś podarował, już nic więcej mnie nie obchodzi, nie musisz odwzajemniać moich uczuć, bo wiem że pojawił się ktoś w Twoim życiu, po prostu chcę byś o tym wiedziała.

Widziałam jak w sali zrobiło się zamieszanie, a za chwilę na scenę wpadł Jackson i manager i po chwili Wonho wybiegł. Wybiegł za mną. Teraz już wszystko rozumiałam. Teraz już wszystko wiedziałam. Czułam że on coś do mnie czuł, ale nie wiedziałam że to było takie wielkie. Tak wielkie uczucie jak moje. Takie, że był w stanie zaryzykować wszystko. A teraz leży nieprzytomny, w tragicznym stanie i nie wiem czy z tego wyjdzie. A on nie ma zielonego pojęcia, że ja czułam do niego to samo. 





-------------------------------

jeszcze nigdy nie pisało mi się ciężko rozdziału jak tego, dlatego nie dawałam dużo szczegółów, bo jakiekolwiek wyobrazenie sobie takiej sytuacji mi jako autorce sprawiało ze miałam gęsią skórkę. 

musiałam też przytoczyć słowa Jooheona i Wonho, dlatego są poraz drugi. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro