Rozdział 28: Drugie piętro

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Weszliśmy na wyższe piętro i ruszyliśmy przed siebie. Po chwili odnaleźliśmy 2 pary drzwi, które zostały odblokowane - te po lewej były przeszklone, z tabliczką "Pokój rekreacyjny", a te po prawej miały napis "Gabinet pielęgniarski".

- To... gdzie najpierw? - zapytałam, rozglądając się po korytarzu.

- Do gabinetu. Najlepsze zostawmy sobie na koniec, if you know what I mean - uśmiechnął się Itled.

- Nie wiem co ty ćpasz, ale "pokój rekreacyjny" to na pewno nie to co myślisz - warknęła Obsidian.

- Zostawcie te dyskusje na później - powiedział Darron i otworzył drzwi.

Pokój był biały z płytkami na podłodze i lampami jak w typowym gabinecie lekarskim. Przy jednej ścianie stało łóżko, a przy drugiej szafy z lekami, które oglądały TT i Nemesis.

- Cóż... wygląda jak gabinet pielęgniarski - skomentował.

- Tak, ale zbyt wiele z nim wspólnego nie ma - dodała Teresa, podchodząc do nas. - Przy ścianie jest 5 szaf, ale tylko w jednej są leki i opatrunki... Reszta zawiera trucizny.

- Trucizny? Mogę jedną, żeby z wami nie gadać? - mruknęła Obsidian.

- Nie ma takiej możliwości - odparła Nemesis. - Planujemy zablokować do nich dostęp, by nikt nie mógł ich użyć.

- Nie prosiłam ciebie o komentarz puszko.

- Puszko?

- Obsidian, weź przystopuj nieco - TT spojrzała na nią. - Po tym, co zdarzyło się ostatnio, nie chcę znowu zostawiać potencjalnych narzędzi zbrodni na wierzchu... Jeśli znajdę spokój by je zlikwidować, zrobię to.

- Co w tym takiego trudnego? Wystarczy je spłukać w kiblu.

- Nie wydaje mi się - westchnęłam. - Jestem w stanie założyć się o 100 monet że są uzupełniane tak samo jak jedzenie.

Nagle mój Monopad otrzymał powiadomienie. Otworzyłam go i sprawdziłam, co to.

- Co jest? - zapytał Darron.

- ...właśnie dostałam 100 monet.

W tym momencie Itled zaczął się śmiać, za to Obsidian walnęła dłonią w czoło.

- Kurwa, nawet jak ich tu nie ma to się wtrącają.

- Niestety. Dobrze, my już idziemy... Przyszliśmy tu tylko się rozejrzeć.

- Oczywiście... Do zobaczenia później - pożegnała nas TT.

*

- Czyli teraz pokój rekreacyjny, co? - zapytał Darron, gdy wyszliśmy na korytarz.

- Tak... Zobaczmy co to jest - nacisnęłam na klamkę i otworzyłam drzwi.

Weszliśmy do pokoju i pierwsze, co zobaczyliśmy, to czarną podłogę i tęczowe ściany. Na suficie zawieszone były kolorowe lapmy, a przy ścianach znajdowały się różne gry: rzutki, stół bilardowy, szachy, różne automaty oraz platforma, która miała przy sobie stoisko z goglami i jakimiś kontrolerami.

- ŁOŁ, okej, za dużo kolorów - skomentowała Obsidian i ruszyła w stronę drzwi. - Ja spierdalam.

- Zacze- Eh, już wyszła - westchnął Itled. - Serio, zgrywa aż tak niedostępną? Jeśli myśli że się poddam to jest w błędzie!

- Dobra, na razie zapomnij o niej i skup się na tym tutaj - Darron wyrwał go ze swoich fantazji. - Pełno tu różnych gier i wszystkiego. Szczerze mówiąc... Nie wygląda źle.

- Tak... - dodałam. To był normalny pokój z grami. Co prawda jak na warunki szkolne wyglądał nieco... nowocześnie, choć z drugiej strony pasował do pokręconego klimatu Enderverse High. - To miejsce jest dziwnie... normalne, jeśli można je tak określić.

- Ta. Hej, kiedyś musimy zagrać w bilarda - powiedział Itled. - Serio, byłoby fajnie.

- Innym razem... Jakoś nie jestem w nastroju dzisiaj - westchnął Darron. Faktycznie, wyglądał na lekko zdołowanego. - Może innego dnia.

- Niech będzie. Dobra, ja spadam na razie. Mam sprawy do załatwienia. Bajo - mrugnął i majestatycznie wyszedł z pokoju.

- Ja... też pójdę do siebie. Trochę się kiepsko czuję psychicznie - Darron przeczesał swoje włosy. - Nie obrazisz się?

- Nie, nie ma problemu - uśmiechnęłam się. - Pójdę zobaczyć co u innych. Później najwyżej wpadnę do ciebie, dobrze?

- Dzięki... Do zobaczenia później, Elyssa.

*

Spędziłam nieco czasu w samotności, po czym postanowiłam przejść się po szkole. Gdy weszłam na 1 piętro, zauważyłam jak TT wychodzi z warsztatu, niosąc narzędzia i jakieś części w rękach.

- Pomóc ci? - zapytałam ją.

- J-jeśli możesz... Chwycisz te rury?

- Pewnie - powiedziałam i wzięłam od niej wskazane części. - Jeżeli mogę spytać... Po co ci one?

- No cóż... Planuję zrobić coś w rodzaju prowizorycznych krat na szafki w gabinecie pielęgniarskim, żeby nikt nie mógł się dostać do trucizn. Właściwie to potrzebowałabym pomocy... Mogłabym cię prosić? To znaczy, jeśli nie jest to problem.

- Tak, jasne że pomogę... Zabrać to do gabinetu?

- Tak... Nie mam żadnej miary, więc muszę wszystko na oko zmierzyć... - westchnęła, otwierając drzwi do gabinetu i wpuszczając mnie przodem. - Odłóż wszystko na ziemi jeśli możesz.

- Mhm... - położyłam wszystko ostrożnie na ziemi. - To co dalej?

- Niech pomyślę... - Teresa zaczesała pasmo swoich włosów za ucho. - Muszę je jakoś złączyć ze sobą... Najprawdopodobniej je zespawam, o ile dam radę... Nigdy tego nie robiłam. Zawsze trzymam się chemii i biologii, ale z innych dziedzin niewiele umiem.

- No tak... To oczywiste że Superlicealna Naukowiec znałaby się na tym... Skąd tak właściwie zainteresowanie nauką?

- To długa historia... - westchnęła i zaczęła układać części. - Moi rodzice byli naukowcami... Od zawsze lubiłam patrzeć, jak pracowali w domu. Gdy zginęli w wypadku samochodowym, a mną zaopiekowała się babcia, chciałam móc robić to, co oni... Chciałam być naukowcem i badać świat oraz go ulepszać. Mówiąc w skrócie, uczyłam się, dzięki czemu udało mi się dostać na uniwersytet jeszcze przed ukończeniem liceum oraz dostać pracę w jednym z największych ośrodków badawczych w Wielkiej Brytani.

- Brzmi niesamowicie... Niewiele osób by zdecydowało się na coś takiego - powiedziałam.

- Być może... Ostatnio coraz mniej osób interesuje się nauką. Dlatego właśnie nie mogłam odpuścić. Bo jeśli nie ja... kto inny się zdecyduje?

To prawda... Tak naprawdę tylko od naszej generacji zależy, czy to, co ludzie robią teraz, będzie kontynuowane w przyszłości.

- Eh... Niepotrzebnie zaczęłam tyle mówić... Wybacz - nagle zmieniła temat. - Niech to... Myślałam że sobie poradzę, ale bez miary naprawdę nie dam rady.

- Oh... Chwilę, zaczekaj! - nagle sobie coś przypomniałam. Otworzyłam ekwipunek i zaczęłam szukać. - Nie tu... Nie tu... AHA! - krzyknęłam i wyjęłam zwijaną miarkę. - Pamiętałam że kiedyś ją wygrałam w tej całej maszynie...! Proszę, możesz ją zatrzymać.

- Oh... Dziękuję ci, Elyssa... To naprawdę duża pomoc - uśmiechnęła się i przyjęła miarę. - O, nawet ma wbudowaną latarkę! Praktyczne... Zdecydowanie pomoże. Dalej już dam radę sama... Jeśli chcesz, możesz wrócić do pokoju, za chwilę i tak cisza nocna.

- Oh, już tak późno? - sprawdziłam godzinę. Faktycznie, była 21:56. - No to pójdę... Właśnie, ty nie idziesz?

- Nie... Chcę móc skończyć to jak najszybciej, a tak się składa że gabinet nie jest zamykany na noc. Popracuję nieco, a najwyżej później się położę.

- No dobrze... To miłej nocy! - pożegnałam TT i udałam się do swojego pokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro