Rozdział 30: ExtraWarm

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po tym niesamowicie zajętym poranku, który postanowiłam zatrzymać dla siebie, przeszłam się po szkole. Nie wiedziałam co robić dalej, więc przechadzałam się po różnych pokojach.

Gdy weszłam do jednego z nich (był to pokój rekreacyjny), zauważyłam Enderę. Stała przy stanowisku z kontrolerami i przyglądała się czemuś.

- Nie przeszkadzam? - zapytałam.

- Huh? Oh, to ty El! - zauważyła mnie. - Ej, nie masz nic przeciwko jak będę ci tak mówić?

- Nie, oczywiście że nie - uśmiechnęłam się. - Co robisz?

- Ja? Konfiguruję sprzęt... Zauważyłam że mają kontrolery VR i chcę chwilkę pograć - powiedziała, chwytając gogle w ręce. - Właściwie to... może ty byś chciała zagrać?

- Ja? - zdziwiłam się.

- A czemu by nie? Ja grałam w setki takich gier... A ty pewnie nawet nie widziałaś nigdy sprzętu na żywo. Spokojnie, nauczę cię! - zanim zdołałam zaprotestować, pociągnęła mnie do siebie.

Stanęłam we wskazanym przez nią miejscu, a po chwili Endera podała mi do rąk kontrolery i przypięła je paskami zabezpieczającymi. Następnie założyła mi na głowę gogle.

- Dobra, wybiorę ci w miarę prostą grę żebyś nauczyła się sterowania - powiedziała. - Będę widzieć na komputerze obok grę, więc jakbyś miała problemy będę ci podpowiadać, okej?

- Jasne... - pisnęłam. Pod goglami było ciemno i nie wiedziałam, czego się spodziewać. - Tak przy okazji... Co to za gra?

- A, racja...! Nazywa się ExtraWarm i polega na tym, że infiltrujesz budynek i musisz zlikwidować przeciwników zanim oni się pozbędą ciebie - zaczęła tłumaczyć zasady. - Masz jednak pewną przewagę... Czas płynie tylko wtedy gdy się ruszasz, czyli jak stoisz w miejscu, wszystko inne też. Nadążasz?

- Uh... Tak średnio...

- Dobra, ogarniesz w trakcie. Dobra, odpalam! - oznajmiła i nagle wszystko błysnęło. Nagle widziałam samą biel, a po chwili przede mną pojawił się pistolet.

- ŁAŁ! - krzyknęłam, rozglądając się. - Wszystko jest takie... Łał! To wszystko wygląda tak realistycznie!

- Super, nie? To właśnie magia gier VR! Gdy w nie grasz, czujesz się jakby wciągnęły cię w inną rzeczywistość... Za to je kocham.

- Dlatego jesteś Wojowniczką VR?

- Dokładnie! Dobra, powinnaś widzieć nad bronią instrukcję, nie? Złap broń.

- No dobrze... - posłuchałam jej. Przyciskiem złapałam pistolet, a przede mną pojawiła się jakaś postać. - AAAH!

- Spokojnie, nie ruszaj się. Jeśli się nie ruszysz, on też nie - usłyszałam głos Endery. - Widzisz? Nawet nie idzie do ciebie. Teraz przechyl się lekko w prawo.

- Tak? O, ruszył się! - zauważyłam.

- Widzisz? Tak właśnie działa ta gra. Teraz wyceluj w niego i strzel!

- No dobrze... - uniosłam broń i wcisnęłam przycisk. Pocisk trafił w mężczyznę, który rozpadł się jak szkło. - ŁAŁ!

- Świetnie! Teraz idzie w twoją stronę dwóch, jeden ma pistolet i celuje w ciebie... Strzel w niego i zrób unik w lewo, po czym dorwij drugiego.

- Spróbuję - powiedziałam i strzeliłam, po czym przechyliłam się w lewo. Widziałam, jak pocisk przelatuje obok mnie i mija moje wirtualne ramię o centymetry. - O matko!

- Teraz ten drugi!

Odwróciłam się i uniosłam broń, ale w tym momencie tamten uderzył mnie.

- AAAA! Co się stało?! - krzyknęłam, zdezorientowana.

- Zdążył do ciebie dobiec i cię zabił... Zmienić cię?

- Mhm... - ściągnęłam gogle z głowy. - Łał... To jest coś, muszę przyznać.

- Ta. Dobra, teraz pokażę ci co potrafi zdziałać Superlicealna Wojowniczka VR! - Endera przejęła ode mnie sprzęt. - Siadaj przed kompem i ucz się!

- Dobrze... - usiadłam na krześle i spojrzałam na monitor. - Czyli będę tu widzieć jak grasz?

- Tak jest! BANG! - w mgnieniu oka chwyciła broń i zastrzeliła przeciwnika. Zaraz po tym drugiego i trzeciego, a gdy skończyły się jej naboje, rzuciła pistoletem w przeciwnika i chwyciła nóż. - Chodź na mnie, suko!

Łoł, ktoś się wczuwa. Ale nie winię jej, to naprawdę wciąga.

- Naprawdę jesteś w tym dobra...! - skomentowałam, patrząc jak radzi sobie z 10 przeciwnikami na raz. - Długo tak trenowałaś?

- Ta... Jakieś 3 lata. Wtedy po raz pierwszy zagrałam na jakimś zjeździe graczy. Potem mama i ojczym kupili mi własny zestaw... I tak jakoś poszło.

- Aha... Zaraz, ojczym?

- Ta... Tata umarł krótko po tym, jak się urodziłam... Przez długi czas mama była sama, aż nie spotkała kogoś nowego. Przy nim jest naprawdę szczęśliwa... A on jest naprawdę fajny! I też gra w takie gry. W sumie to on mnie wiele nauczył.

- Łał... Fajnie mieć taką rodzinę...

- Nom... A jak z tobą? Masz wujka, nie? Czy on też cię jakoś zainspirował do nauki prawa?

- W pewnym sensie... - odchyliłam się na krześle i zaczęłam wspominać. - Krótko po tej wycieczce, na której wyskoczyłam i zastąpiłam prawnika, dostałam propozycję nauki w szkole prawniczej. Na początku nie chciałam się zgodzić, czułam że nie zasługuję... Ale mój wujek, który też jest prawnikiem, powiedział że powinnam wziąć tą szansę. Powiedział, że to iż myślę, że się nie nadaję, nie znaczy że to prawda.

- I miał rację... Każdy powinien dać sobie szansę, nawet jeśli myśli że nie warto. Ja miałam tak samo z grami... To rodzice mnie namówili żebym spróbowała. Myślałam że nie mam szans, a tu co? Jestem jednym z najlepszych graczy na świecie... I myślę, że ty też będziesz najlepsza w tym, co robisz. Wierzę w ciebie.

- Naprawdę? - spytałam.

- Ta - Endera zdjęła gogle i spojrzała na mnie. - Każdy z nas jest w czymś najlepszy... Klucz jest w tym, by w to wierzyć i się nie poddawać. Dlatego nie poddawaj się, El.

- Dobrze... Dzięki. I ty też, Endera.

- Jasne - mrugnęła. - Dobra, starczy tego grania, jutro wrócę do tego. Ja się muszę przygotować na nieprzespaną noc... Zmieniam Andzię w pilnowaniu Oliwki.

- Oh... Rozumiem. Przytulisz ją ode mnie...? - zapytałam.

- Jasne... Myślę że doceniłaby to - uśmiechnęła się. - To na razie!

- Na razie...

Wtedy Endera wyszła z pokoju. Ja po chwili też.

Gdy tylko otworzyłam drzwi, zobaczyłam Monokumę i Dosa, którzy momentalnie spojrzeli na mnie. Ich miny wyglądały dosłownie tak:

Monokuma: ( ͡~ ͜ʖ ͡°)

Dos: (͠≖ ͜ʖ͠≖)

- Uh... Co? - zapytałam, zaniepokojona ich minami.

- A nic - Dos odpowiedział niewinnie. Jego uśmiech zdecydowanie nie pomagał - był przerażający jak zawsze, a dodatkowo on tym razem wyglądał, jakby myślał coś zboczonego. - Ktoś tu miał zajęty poranek, co?

- Huh?!?

- Dobra, dobra, nie udawaj niewinnej - dodał niedźwiedź. - Spoko, to nie jest zabronione, jeśli to cię kręci to nie mamy prawa cię oceniać-

- O czym wy mówicie?! N-niczym nie byłam zajęta - czułam, jak robię się cała czerwona.

- Mhm, a ja wcale nie lubię rozpaczy - Dos nie przestawał się na mnie gapić w ten zboczony i niepokojący zarazem sposób. - Ale serio, ty, z nich wszystkich?

- Ja wiedziałem że ma to w sobie... Wszyscy z antenkami uwielbiają tyłki ;)

Ja stwierdziłam, że muszę wyjść zanim ulegnę samozapłonowi i zaczęłam biec do pokoju. I tak zaraz cisza nocna... Żeby tylko nie czekali na mnie w pokoju!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro