Rozdział 46: Powrót rozpaczy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Itled? ITLED?!? - uklęknęłam koło niego. - Co się dzieje? Powiedz coś!

- Gh... W... W głowie mi się strasznie kręci... I chyba... Chyba widzę podwójnie.

- I leci ci krew z nosa - zauważyła Delta. - Nie przemęczyłeś się jakoś czy- GAH!!! - nagle dziewczyna upadła na ziemię.

- Co się stało?! - spojrzałam w jej stronę. Na jej twarzy było widać ból i kompletną dezorientację.

- Wszystko... M-mnie boli... Ale... n-nie wiem dlaczego...! C-co jest...?

DING DONG BING BONG!!!

- Co do... - uniosłam wzrok. Dlaczego słyszę komunikat? Coś jest nie tak...!

- Uwaga, uwaga! Za 10 minut prosimy o zebranie się w auli! Mamy ważne ogłoszenie. Osoby, które nie są w stanie przyjść same, zostaną przyprowadzone za pomocą moich cudownych kopii! Do zobaczenia za moment! Puhuhuhu!

Spojrzałam na Deltę i Itleda. Co do...?! Co on tym razem zrobił?

Nagle wokół nas zebrała się grupa czarno-białych niedźwiedzi. Widocznie to były roboty, o których wspominał główny Monokuma.

- Kurwa... Mam nadzieję że się kurwa wytłumaczy... - mruknął chłopak.

- Ja też... Nie podoba mi się to.

*

Dotarliśmy do auli - niektórzy o własnych siłach, inni przyprowadzeni za pomocą wielu Monokum. Miałam bardzo złe przeczucia... Denerwowałam się tym, co nas czekało. Czy to... jest to, co myślę...?

- Puhuhu! PUHUHUHU!!! - usłyszeliśmy ten znajomy śmiech. - No w końcu jesteście! Co, czyżbyście zaczynali się kiepsko czuć?

- M-Monokuma... - widziałam że Delta ledwo trzyma się na nogach. - Co... co ty odjebałeś tym razem...?

- Ja? Nic! Puhuhuhu...! - Monokuma zaczął się śmiać. 

- A kto niby?! - wrzasnął Nico.

- Ja! - nagle na scenę wskoczył Dos. Nie widzieliśmy go od kilku dni, ale mimo to nadal był tak samo denerwujący, jak zawsze. Lecz tym razem jego uśmiech był jeszcze szerszy niż zwykle... I zdecydowanie mi się to nie podobało. - Tęskniliście?

- Chyba śnisz... - mruknęła TT. - Jesteś ostatnią osobą jaką chciałabym oglądać.

- CO TO DO CHOLERY MA BYĆ?!? - Oliwia zaczęła krzyczeć. - MONOKUMA, WYJAŚNIJ!!!

- Ej, dlaczego ja...?!? Ja tylko pomogłem się temu roznieść!

- Temu...? - spytałam nerwowo.

- Ta... Pewnej maleńkiej rzeczy... O wdzięcznej nazwie "Choroba Rozpaczy v2"!!!

- Choroba... Rozpaczy...? - zapytał Darron.

- Do-kła-dnie! To wasz kolejny motyw - Dos zaczął nam tłumaczyć. - Wszyscy jesteście zainfekowani nią, więc jeśli nie macie żadnych dolegliwości w tej chwili, niedługo i tak się pojawią. Ta choroba będzie wywoływać różne objawy... Od niewielkiego dyskomfortu przez uciążliwe dla otoczenia symptomy po takie wywołujące u was ostateczne cierpienie... Raz możecie mieć tylko jeden symptom, a po kilku minutach nagle będzie ich dziesięć. Raz będziecie funkcjonować niemal normalnie, a innym razem będziecie zwijać się z bólu i błagać o śmierć... TO jest właśnie co was czeka - spojrzał na nas z najbardziej przerażającą pustką w oczach, jaką kiedykolwiek w życiu widziałam. - TO jest wasz kolejny motyw i wasz kolejny kop zmuszający do morderstwa.

- Żartujesz sobie... - TT była roztrzęsiona.

- Nie, mówi całkiem serio! - wtrącił Monokuma. - Swoją drogą jestem pod wrażeniem że był w stanie to wymyślić w czasie swojego załamania nerwowego!

- Błagam... Myślisz że jakakolwiek ilość nadziei jest w stanie powstrzymać mnie przed osiągnięciem absolutnej rozpaczy? Chyba ci odbiło! NIE MA TAKIEJ OPCJI! AHAHAHAHAHAHAHA!!!

- Do jasnej...! - Obsidian była naprawdę wściekła. - I mamy kurwa cierpieć, bo sobie tak wymyśliłeś? Nie ma kurwa opcji!

- Nie no... on blefuje, nie? - Itled uśmiechnął się blado. Co prawda wyglądał lepiej niż przed momentem, ale nadal słabo. - Wystarczy że przetrwamy to jakoś... Ta choroba musi się kiedyś skończyć, nie?

- "Musi się kiedyś skończyć"? A kto tak powiedział? - Dos przechylił głowę w bok.

- H-huh?!

- Ta... TA CHOROBA NIE MINIE SAMA. WSZELKIE OBJAWY USTĄPIĄ DOPIERO, GDY DOKONA SIĘ KOLEJNE MORDERSTWO. A dopóki to nie nastąpi... będziecie cierpieć.

Momentalnie poczułam, jak zaczyna mi się ciężko oddychać. Nie wiedziałam czy była to część choroby, czy tylko stres po usłyszeniu jego słów.

- Tak czy inaczej... Miłej zabawy! Czekamy na efekty! Puhuhu... PUHUHUHU!!! - Monokuma zaśmiał się, a po chwili on i Dos zniknęli z auli.

Rozejrzeliśmy się.

- I... co teraz? - zapytał Nico. - Część z nas jeszcze się trzyma, ale niedługo się pewnie zacznie...

- A BO JA WIEM?!? - krzyknęła Oliwia.

- Ej... n-nie musisz krzyczeć - zauważyła Delta.

- NIE MOGĘ NORMALNIE MÓWIĆ!!! PRZEPRASZAM, NIE MOGĘ TEGO KONTROLOWAĆ!!!

- Pięknie... - westchnął Darron. - To co na razie nam jest? Oliwia nie może kontrolować swojego głosu, a ja nic nie widzę. A reszta?

- Zawroty głowy... Krwotok z nosa... Plus widzę podwójnie - powiedział Itled.

- J-ja ledwo stoję... Mięśnie mnie b-bolą jak po całodniowym t-treningu bez żadnych p-przerw - mruknęła Delta.

- I na razie to chyba wszystko - zauważyła TT. - Reszta dolegliwości odczuje później... A ci, którzy już jakieś mają, możliwe że wkrótce poczują inne.

- Mówiąc o innych objawach... ja chyba się zaraz porzygam, więc będę przy koszu - Itled wskazał na śmietnik i powoli ruszył w jego stronę.

Pochyliłam głowę. Niech to...

- Chwila... A co z Nemesis? - Obsidian spojrzała na nią. - Ona chyba jest na to odporna, nie? W końcu jest kurwa robotem.

- To dobre pytanie - zauważyła. - Jak dotąd nie od%czuwam żad^y&h o*bj@w)- Oh %aj~wi?oc{ni#j je+na/ t"k.

- Kurwa, laguje jak nie wiem - skomentował Nico. - Nawet ją to dopadło? Co, jakaś cyfrowa wersja tej choroby?

- Na to wyglą- GH!!! - nagle upadłam na kolana i chwyciłam się za głowę. Poczułam bardzo silny ból... Silniejszy niż kiedykolwiek wcześniej. - A-ah... T-teraz... m-mnie...

- Ugh... I co teraz...? - spytała Delta. - Mamy tak cierpieć? T-to nie może trwać bez końca...!

- Nie wiem... Może... Może jeśli to przeczekamy, w końcu się znudzi i... no nie wiem... odpuści nam...? - TT zaczęła się zastanawiać.

- Kurwa, naprawdę myślisz że to coś da?! - warknęła Obsidian. - A co jeśli nie?

- Wtedy... wtedy będziemy mieć przejebane - zauważył Itled, opierając się o kosz na śmieci. - Ale... nieważne co zrobimy, i tak musimy przejść tą chorobę... A jeśli... Jeśli faktycznie ta choroba nie minie... W końcu ktoś z nas się złamie i... no wiecie...

- W takim razie módlmy się by Dos tylko blefował i to coś w końcu ustanie - westchnął Darron. - Inaczej możemy mieć spore kłopoty.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro