Yo!
Pragnę tylko zwrócić uwagę na fakt, że pozmieniałam dźwięki niektórych dzwonków. Przypomniało mi się że inne sygnały są na porannych i wieczornych ogłoszeniach, a inne przy odkryciu ciała XD Resztę zaktualizuję, jeśli uznam że potrzebna jest korekta. Narka!
---
W drodze do pokoju widziałam, jak Itled wychodzi z pokoju Obsidian. Dziewczyna stała w drzwiach, opierając się o nie.
- ...i pamiętaj, jakbyś jeszcze kiedyś potrzebował się odstresować i odprężyć, to póki żyję, nigdzie się nie wybieram - szepnęła, mrugając do niego.
- Hehe...! Jasne, będę mieć to na uwadze - powiedział podobnym tonem co ona. - To na razie spadam~
- No mam nadzieję, ty mały skurwysynie.
- "Mały"? Wydawało mi się że wcześniej mówiłaś co innego...
- A weź spierdalaj, gnojku - zaczęła się śmiać. ZARAZ, CZY ONA WŁAŚNIE SIĘ ZAŚMIAŁA?!? HUH?!?
- No dobra, twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - ukłonił się jej. - Znikam.
Obsidian tylko ponownie się zaśmiała i zamknęła drzwi.
Dobrze, co ja właśnie obejrzałam?
- O, Elyssa! - w tym momencie Itled mnie zauważył i podszedł do mnie. - Nie zauważyłem, że tu jesteś...! Jak ci mija dzień?
- W miarę dobrze, dziękuję że pytasz - odpowiedziałam uprzejmie. - A tobie?
- A od rana znacznie mi się poprawił - powiedział tajemniczo. No to chyba się nie dowiem... A może to i lepiej...? - Tak czy inaczej, trzymam się.
- Oh, to dobrze... A jak ręka?
- Znacznie lepiej - pokazał mi ją. Nie miał na niej żadnego opatrunku, a sama dłoń wyglądała na zdrową. - Teresa powiedziała że już nie muszę jej bandażować. Miałem szczęście że tak szybko doszedłem do siebie - zaśmiał się.
Uśmiechnęłam się.
- To prawda... Cieszę się że to nic poważniejszego.
- Ja też. To jak, masz chwilę by pogadać? - zapytał.
- W zasadzie to tak - stwierdziłam. - Nie mam w tej chwili nic do zrobienia.
- To co, idziemy do pokoju rekreacyjnego? Możemy tam w coś pograć czy coś.
- Czemu nie? - uśmiechnęłam się. - Prowadź.
*
- No i jeste- O, Delia! Też tu siedzisz? - spytał Itled, gdy weszliśmy do pokoju rekreacyjnego. Dziewczyna siedziała na krześle, czytając jakąś gazetkę.
- Yup - odpowiedziała krótko. - Nudzę się cholernie, więc postanowiłam tu posiedzieć.
- To może porobimy coś razem? Tak się składa że ja i Elyssa też się nudzimy.
- Może być - westchnęła i odłożyła magazyn. - To jaki masz pomysł?
- Właśnie... Przyszliśmy tutaj, ale nie mieliśmy żadnego pomysłu - zauważyłam.
- To może pogramy w jakieś gry? - zaproponował Itled. - Pełno tu różnych automatów, a jak dotąd nie miałem okazji ich obczaić!
- Masz na myśli te? - Delia wstała i podeszła do jednego z nich. - Na razie grałam tylko w jedną z tych gierek... Była o jakichś podróżach w czasie czy coś, ale się wkurwiłam, bo połowa faktów kompletnie się nie zgadzała.
- Naprawdę? - spytałam.
- Ta... Kurwa, przechodzisz poziom w wieku XVII, a tu ci kurwa przejeżdża obok czołg! No ja pierdolę, myślałam że rozwalę tą machinę!
- Oh...
- No cóż, nie spodziewałem się że Superlicealna Historyczka aż tak przykładałaby do tego wagę... To tylko głupia gra - zauważył Itled, opierając się o automat.
- Wiem! No ale... no mnie to irytuje. Zawsze mnie wkurwiało jak ktoś mylił daty albo miejsca albo coś takiego... Może to dlatego że mi niezwykle łatwo wbijały się do głowy.
- Może... Jak dla mnie to jest coś, za cholerę nie jestem w stanie ich zapamiętać! Nawet nie pamiętam kiedy wybuchła wojna secesyjna!
- 1861, a koniec w 1865. Dokładnie to pierwsza walka miała miejsce 12 kwietnia-
- Dobra, dobra, zapomnij że cokolwiek mówiłem! - chłopak spanikował. - Ja pierdolę, dla mnie to nieludzkie!
- No dobra, niech ci będzie. To co, gramy w coś? Może w to?
Spojrzałam na automat, który wskazała Delta. Była to prosta, szara maszyna z dwoma kontrolerami-pistoletami, na którym wyświetlała się nazwa gry "Ultra Despair Girls 64™".
- To? A o czym to jest? - zapytałam.
- Sprawdźmy - Itled podszedł do automatu i aktywował menu, po czym wybrał w nim opcję "FABUŁA". - "Koko i Fufu zostały uwięzione w mieście opanowanym przez Mono-boty, a ich zadaniem jest spróbować nie dać się zabić. Są wyposażone w megafony strzelające impulsami elektromagnetycznymi, które są w stanie zniszczyć zabójcze maszyny. Spróbuj pokonać jak najwięcej Mono-botów, zanim całkowicie cię zlikwidują"... Okej, jestem zaintrygowany.
- To jak?
- Ja chcę zagrać!
- No dobra... Elyssa, ty pierwsza?
- Ja? - zdziwiłam się. - Ty nie chcesz?
- Może później... Chcę zobaczyć jak wy gracie, by przygotować się psychicznie na rywalizację.
- No dobra... Elyssa, spróbujmy się zabawić! - Itled chwycił mocniej swój kontroler i wybrał "START".
Chwyciłam swój pistolet, po czym skierowałam wzrok na ekran. Ten był podzielony na dwie połowy: na mojej znajdował się pikselowy portret dziewczyny w krótkich włosach z antenką ("Koko"), a na części Itleda dziewczyny w długich włosach i okularach ("Fufu"). Przy obu były serca, prawdopodobnie punkty życia.
- Gotowa?
- Tak! Zacznijmy! - odparłam.
Zaczęliśmy gierkę. Celowaliśmy w roboty i strzelaliśmy w nie, próbując jak najdłużej przeżyć. Niestety bardzo szybko zostaliśmy przez nie otoczeni i pokonani.
- Kurwa mać! - krzyknął chłopak. - Tylko 53 punkty?! Jaja sobie robicie!
- Matko, spójrzcie na tablicę wyników! - Delta podeszła bliżej. - Poprzednim graczom szło znacznie lepiej! "JunEno" - 666, "HopeBoi" - 789, "Pantaaa" - 956, "Tsmgi" - 1056, "Bagels" - 1456, "AhogeLesbians" - 2060... Co to za jebnięci wariaci?!
- O, no i kto na pierwszym miejscu? - wskazałam na pierwszą pozycję. - "UltDespairDos" - 11037. Musiał oszukiwać, nie ma szans.
- Gramy jeszcze raz! Musimy zdobyć przynajmniej 100 punktów!
- Dawajcie! Wierzę w was! - Delta zaczęła nas dopingować.
Zaczęliśmy więc grę jeszcze raz. Na początku szło nam lepiej - znacznie dłużej utrzymywaliśmy pełne zdrowie.
Jednak gdzieś około 70 punktów...
- E... Elyssa... Zatrzymaj na moment...
- Okej - zapauzowałam grę, po czym spojrzałam na Itleda. - O co cho- Itled?
Chłopak opierał się o maszynę, oddychając ciężko.
- Co jest? - zapytała Delta.
- Nie... nie czuję się... najl... - nie dokończył, bo w tym momencie upadł na ziemię.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro