Rozdział 45: Więcej czasu wolnego

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Yo!

Pragnę tylko zwrócić uwagę na fakt, że pozmieniałam dźwięki niektórych dzwonków. Przypomniało mi się że inne sygnały są na porannych i wieczornych ogłoszeniach, a inne przy odkryciu ciała XD Resztę zaktualizuję, jeśli uznam że potrzebna jest korekta. Narka!

---

W drodze do pokoju widziałam, jak Itled wychodzi z pokoju Obsidian. Dziewczyna stała w drzwiach, opierając się o nie.

- ...i pamiętaj, jakbyś jeszcze kiedyś potrzebował się odstresować i odprężyć, to póki żyję, nigdzie się nie wybieram - szepnęła, mrugając do niego.

- Hehe...! Jasne, będę mieć to na uwadze - powiedział podobnym tonem co ona. - To na razie spadam~

- No mam nadzieję, ty mały skurwysynie.

- "Mały"? Wydawało mi się że wcześniej mówiłaś co innego...

- A weź spierdalaj, gnojku - zaczęła się śmiać. ZARAZ, CZY ONA WŁAŚNIE SIĘ ZAŚMIAŁA?!? HUH?!?

- No dobra, twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - ukłonił się jej. - Znikam.

Obsidian tylko ponownie się zaśmiała i zamknęła drzwi.

Dobrze, co ja właśnie obejrzałam?

- O, Elyssa! - w tym momencie Itled mnie zauważył i podszedł do mnie. - Nie zauważyłem, że tu jesteś...! Jak ci mija dzień?

- W miarę dobrze, dziękuję że pytasz - odpowiedziałam uprzejmie. - A tobie?

- A od rana znacznie mi się poprawił - powiedział tajemniczo. No to chyba się nie dowiem... A może to i lepiej...? - Tak czy inaczej, trzymam się.

- Oh, to dobrze... A jak ręka?

- Znacznie lepiej - pokazał mi ją. Nie miał na niej żadnego opatrunku, a sama dłoń wyglądała na zdrową. - Teresa powiedziała że już nie muszę jej bandażować. Miałem szczęście że tak szybko doszedłem do siebie - zaśmiał się.

Uśmiechnęłam się.

- To prawda... Cieszę się że to nic poważniejszego.

- Ja też. To jak, masz chwilę by pogadać? - zapytał.

- W zasadzie to tak - stwierdziłam. - Nie mam w tej chwili nic do zrobienia.

- To co, idziemy do pokoju rekreacyjnego? Możemy tam w coś pograć czy coś.

- Czemu nie? - uśmiechnęłam się. - Prowadź.

*

- No i jeste- O, Delia! Też tu siedzisz? - spytał Itled, gdy weszliśmy do pokoju rekreacyjnego. Dziewczyna siedziała na krześle, czytając jakąś gazetkę.

- Yup - odpowiedziała krótko. - Nudzę się cholernie, więc postanowiłam tu posiedzieć.

- To może porobimy coś razem? Tak się składa że ja i Elyssa też się nudzimy.

- Może być - westchnęła i odłożyła magazyn. - To jaki masz pomysł?

- Właśnie... Przyszliśmy tutaj, ale nie mieliśmy żadnego pomysłu - zauważyłam.

- To może pogramy w jakieś gry? - zaproponował Itled. - Pełno tu różnych automatów, a jak dotąd nie miałem okazji ich obczaić!

- Masz na myśli te? - Delia wstała i podeszła do jednego z nich. - Na razie grałam tylko w jedną z tych gierek... Była o jakichś podróżach w czasie czy coś, ale się wkurwiłam, bo połowa faktów kompletnie się nie zgadzała.

- Naprawdę? - spytałam.

- Ta... Kurwa, przechodzisz poziom w wieku XVII, a tu ci kurwa przejeżdża obok czołg! No ja pierdolę, myślałam że rozwalę tą machinę!

- Oh... 

- No cóż, nie spodziewałem się że Superlicealna Historyczka aż tak przykładałaby do tego wagę... To tylko głupia gra - zauważył Itled, opierając się o automat.

- Wiem! No ale... no mnie to irytuje. Zawsze mnie wkurwiało jak ktoś mylił daty albo miejsca albo coś takiego... Może to dlatego że mi niezwykle łatwo wbijały się do głowy.

- Może... Jak dla mnie to jest coś, za cholerę nie jestem w stanie ich zapamiętać! Nawet nie pamiętam kiedy wybuchła wojna secesyjna!

- 1861, a koniec w 1865. Dokładnie to pierwsza walka miała miejsce 12 kwietnia-

- Dobra, dobra, zapomnij że cokolwiek mówiłem! - chłopak spanikował. - Ja pierdolę, dla mnie to nieludzkie!

- No dobra, niech ci będzie. To co, gramy w coś? Może w to?

Spojrzałam na automat, który wskazała Delta. Była to prosta, szara maszyna z dwoma kontrolerami-pistoletami, na którym wyświetlała się nazwa gry "Ultra Despair Girls 64™".

- To? A o czym to jest? - zapytałam.

- Sprawdźmy - Itled podszedł do automatu i aktywował menu, po czym wybrał w nim opcję "FABUŁA". - "Koko i Fufu zostały uwięzione w mieście opanowanym przez Mono-boty, a ich zadaniem jest spróbować nie dać się zabić. Są wyposażone w megafony strzelające impulsami elektromagnetycznymi, które są w stanie zniszczyć zabójcze maszyny. Spróbuj pokonać jak najwięcej Mono-botów, zanim całkowicie cię zlikwidują"... Okej, jestem zaintrygowany.

- To jak?

- Ja chcę zagrać!

- No dobra... Elyssa, ty pierwsza?

- Ja? - zdziwiłam się. - Ty nie chcesz?

- Może później... Chcę zobaczyć jak wy gracie, by przygotować się psychicznie na rywalizację.

- No dobra... Elyssa, spróbujmy się zabawić! - Itled chwycił mocniej swój kontroler i wybrał "START".

Chwyciłam swój pistolet, po czym skierowałam wzrok na ekran. Ten był podzielony na dwie połowy: na mojej znajdował się pikselowy portret dziewczyny w krótkich włosach z antenką ("Koko"), a na części Itleda dziewczyny w długich włosach i okularach ("Fufu"). Przy obu były serca, prawdopodobnie punkty życia.

- Gotowa?

- Tak! Zacznijmy! - odparłam.

Zaczęliśmy gierkę. Celowaliśmy w roboty i strzelaliśmy w nie, próbując jak najdłużej przeżyć. Niestety bardzo szybko zostaliśmy przez nie otoczeni i pokonani.

- Kurwa mać! - krzyknął chłopak. - Tylko 53 punkty?! Jaja sobie robicie!

- Matko, spójrzcie na tablicę wyników! - Delta podeszła bliżej. - Poprzednim graczom szło znacznie lepiej! "JunEno" - 666, "HopeBoi" - 789, "Pantaaa" - 956, "Tsmgi" - 1056, "Bagels" - 1456, "AhogeLesbians" - 2060... Co to za jebnięci wariaci?!

- O, no i kto na pierwszym miejscu? - wskazałam na pierwszą pozycję. - "UltDespairDos" - 11037. Musiał oszukiwać, nie ma szans.

- Gramy jeszcze raz! Musimy zdobyć przynajmniej 100 punktów!

- Dawajcie! Wierzę w was! - Delta zaczęła nas dopingować.

Zaczęliśmy więc grę jeszcze raz. Na początku szło nam lepiej - znacznie dłużej utrzymywaliśmy pełne zdrowie.

Jednak gdzieś około 70 punktów...

- E... Elyssa... Zatrzymaj na moment...

- Okej - zapauzowałam grę, po czym spojrzałam na Itleda. - O co cho- Itled?

Chłopak opierał się o maszynę, oddychając ciężko.

- Co jest? - zapytała Delta.

- Nie... nie czuję się... najl... - nie dokończył, bo w tym momencie upadł na ziemię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro