Rozdział 67: Co mamy robić dalej...?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Patrzyłam na ekran. Nie wiedziałam jakich słów użyć by wyrazić, co czułam w tamtej chwili.

Nasza przyjaciółka... Jej życie zakończyło się w szybki sposób, ale... świadomość tego, co zrobili z jej mechanicznym ciałem...

Ta myśl była naprawdę okropna.

- Puhuhu... PUHUHUHU!!! - Monokuma śmiał się, podziwiając swój posąg. - I co ty na to, co?!? Jak ci się podoba moje arcydzieło?!

- Jest znośne.

- ZNOŚNE?!? - niedźwiedź spojrzał na Dosa.

- Nie wiem po cholerę ci taki posąg, ale dobra... Ja tam sobie nic nie muszę kompensować.

- Zaraz... Czy ty sugerujesz że ja sobie...?

- No raczej. Spójrz na siebie, a potem na mnie. Ty jesteś małym, mechanicznym niedźwiedziem, którego nikt nie traktuje poważnie, za to ja-

- Oh zamknij się, twoją jedyną przewagą jest to że masz huja i możesz pieprzyć laski! Błagam, on nawet nie jest taki imponujący, wiem bo widziałem cię pod prysznicem!

- Ja przynajmniej go mam w przeciwieństwie do ciebie. Nie muszę podbudowywać swojego ego jakimiś durnymi posągami i pieprzonym merchem, którego nikt nie kupuje!

- Co powiedziałeś?!? Wiesz ile bluz sprzedałem w ostatnim miesiącu?!?

- Temat rozmowy zmienił się o równe 180 stopni... - westchnęłam, patrząc jak dwóch naszych dyrektorów kłóci się ze sobą.

- Po prostu... chodźmy sobie. Nie mam siły tego wysłuchiwać - mruknął Itled.

Ruszyliśmy w stronę windy, podczas gdy tamta dwójka nadal kłóciła się na 15 różnych tematów. Wsiedliśmy do niej i pojechaliśmy na górę.

Patrzyliśmy na siebie w ciszy. Została nas piątka... To znaczy że jeszcze jedno lub dwa morderstwa i... gra się zakończy... Nie, nie mogę tak myśleć!

- To... co mamy robić dalej? - zapytała Oliwia.

Nikt z nas nie odpowiedział. Nie mieliśmy pojęcia na co mamy się przygotować...

W końcu dojechaliśmy na górę. Wysiedliśmy z windy i ruszyliśmy w stronę mojego pokoju. Nikt nawet nie pytał czy to ma sens - robiliśmy to całkowicie automatycznie.

Tak jak ostatnie 4 razy, i tym razem na moim biurku znajdowało się pudełko. Zajrzeliśmy do niego i obejrzeliśmy fotografię, która się w nim znajdowała.

Na zdjęciu znajdowały się TT oraz Nemesis... Siedziały na kanapie i wtulały się w siebie, jak zakochana para.

- Pffffffhahahaha, sory że... że psuję chwilę, ale patrzcie z tyłu - nagle Nico wskazał na jedną z części obrazka.

Za nimi znajdowali się Itled oraz Obsidian i... również wyglądali na parę, ale z zupełnie inną energią niż tamta dwójka. Chłopak trzymał ją za biust, podczas gdy ona walczyła z sobą by mu nie przywalić.

Kątem oka widziałam jak odwracają się, zawstydzeni.

- Luz, i tak zaraz się spali - zauważyła Oliwka.

- Tak samo jak ja... - mruknęła Obsi.

Faktycznie, fotografia zniknęła w płomieniach, tak samo jak poprzednie. Staliśmy tak, patrząc na pusty karton, po czym ostatecznie położyłam go tam gdzie pozostałe.

- Czyli... To by było na tyle? - zapytałam.

Wszyscy kiwnęli głowami. 

- To... ja chyba pójdę spać - westchnął Itled. - No wiecie... Prawie dziś nie spaliśmy...

Wtedy zdałam sobie sprawę że jeśli natychmiast się nie położę, zemdleję i padnę na podłogę.

- Ja tak samo... To... Do zobaczenia jutro...?

- Ta...

- To na razie...

- Bayo...

Pożegnaliśmy się i każdy rozszedł się do swojego pokoju. Ja podeszłam do łóżka i nawet nie przebierając się padłam na nie, zasypiając natychmiast.

*

Obudziło mnie pukanie w drzwi. Próbowałam je ignorować, ale ono nie ustawało i ostatecznie wyrwało mnie ze snu. Mruknęłam i podeszłam do drzwi, po czym otworzyłam je.

- No wreszcie! - krzyknął Nico, który to właśnie mnie obudził. - Słuchaj Elyssa, musisz pójść ze mną i z resztą do warsztatu! To ważne!

- Chwileczkę... Po co? - zdziwiłam się.

- To skomplikowane... Musisz sama to zobaczyć!

- Poczekaj... Muszę wziąć prysznic. Serio. Czuję jak moja koszula dosłownie przykleja mi się do pleców.

- Uh, dzięki za detale...?

- Wybacz... jeszcze się nie obudziłam do końca.

- Jasne. Tak czy inaczej, chodź zaraz! - krzyknął i pobiegł na górę.

Cofnęłam się do pokoju i zamknęłam drzwi. Sprawdziłam też godzinę. 20:18... Rozprawa zakończyła się może 4 godziny temu... Co się stało przez ten czas?

*

Po kilkunastu minutach wbiegłam do umówionego miejsca. Od razu zauważyłam pozostałych, zgromadzonych wokół laptopa umieszczonego na blacie.

- Oh...! Co to za komputer? - zapytałam.

- O, wreszcie jesteś! - przywitała mnie Oliwia. 

- To powiesz w końcu o huj tu chodzi? - mruknęła Obsidian.

- Mhm! Nie mogłam spać, wstałam więc, poszłam do toalety i już miałam iść spać, ale zauważyłam że Nemesis zostawiła mi na biurku swój czytnik e-booków... Z ciekawości otworzyłam go i znalazłam jakiś dziwny plik oraz notatkę by użyć go tutaj. Na blacie znalazłam tego laptopa, więc podłączyłam czytnik do niego i... - obróciła ekran w naszą stronę. Wyświetlał się na nim prosty tekst: "Instalacja AlterEgo.exe w toku... 91%".

- "AlterEgo.exe"? Co to? - zdziwił się Itled.

- Pojęcia nie mam. Ale... Czuję że jest to ważne.

- A co jeśli to kolejna pułapka tamtej dwójki? - zapytał Nico.

- Nie wiem... Ale czy to ważne? Zresztą teraz już za późno - zauważyła, bo nagle program osiągnął 100%, a po chwili...

- O. MÓJ. BOŻE - wydusiłam z siebie. Na ekranie znajdował się mały chibi-szkielecik. - Nie chcę przesadzać... Ale to chyba najsłodsza rzecz jaką widziałam.

- Ja też - Obsidian również była zaskoczona. - Jest to urocze.

- Hehe, dzięki~ - nagle awatar na ekranie ruszył się i przybrał pozę podekscytowanego szkielecika. - Mój twórca, Impact-senpai, sam mnie zaprogramował.

- Impa- Zaraz, Impact cię stworzył?!? - krzyknęła Oliwia.

- Zgadza się - w tym momencie AlterEgo zasmucił się. - Niestety miał tylko kilka dni by nade mną pracować... Potem zajęła się mną Nemesis-chan, ale... skoro wy ze mną rozmawiacie, to znaczy...

- Niestety... Przykro nam - westchnął Nico.

- Spoko...! Teraz mam was! YAY! - AlterEgo podskoczył z radości. - Dobra, mam dla was wiadomość! Impact-senpai zauważył że coś jest z tym miejscem i grą nie tak... Powiedział że jeśli nadal będzie trwała, mam wam coś dać.

- "Dać"? - zdziwiłam się.

Nagle z blatu wysunęła się szuflada. W środku znajdowało się 5 megafonów... Choć nie wyglądały na zwyczajne głośniki. Miały w sobie dziwne elementy elektroniczne i spusty jak w pistolecie.

- Impact-senpai napisał do nich program, Del-2-san stworzył projekt, a TT-chan i Nemesis-chan zbudowały je i zakodowały! Pomogą wam poznać całą prawdę o tym miejscu!~

- Całą... prawdę...? - chwyciłam jeden z nich do ręki. Reszta zrobiła podobnie.

- Mhm! Tamte szmaty nic wam nie zrobią gdy wy je macie! Będziecie nietykalni gdy będziecie- O matko, za wa-

Nagle program się wyłączył. Nie... Cały komputer się wyłączył.

- Proszę proszę proszę... Ładnie to tak spiskować pod naszym dachem?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro