Rozdział 26: Rozpacz

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Patrzyłam na ekran, kompletnie nie mogąc wydobyć z siebie słów.

To była druga egzekucja... I czwarta śmierć wśród naszych przyjaciół. Wszyscy byliśmy wstrząśnięci.

Najbardziej Oliwia... Gdy ekran się wyłączył, upadła na kolana i zaczęła płakać. Ta egzekucja dotknęła ją najbardziej z nas wszystkich... Była najbliżej Impacta i gdy ten przyznał się do morderstwa, ją najbardziej to zabolało. Nie mówiąc o tym, jakie uczucia do niego żywiła... Jedyną dobrą stroną tego wszystkiego był fakt, że zdołała mu powiedzieć co czuje i że chłopak odwzajemniał jej uczucia... Choć tak naprawdę było to marne pocieszenie.

- . . . - widziałam, jak Delta odwraca wzrok od ekranu, podobnie jak pozostali. Nikt się nie odzywał.

- Puhuhu! - tą niezwykle niezręczną ciszę przerwał Monokuma. - Kolejny morderca skazany! Czterech odpadło, dwunastu zostało!

Dwunastu... Zostało nas... dwunastu...

- Oooooh, no co jest? - Dos stanął przed Oliwią i popatrzył na nią z tym swoim złym uśmiechem. - Czyżby to było zbyt wiele dla ciebie? Czyżby ogarniała cię rozpacz tak wielka, że odechciewa ci się żyć? 

- . . . - nie odpowiedziała. Jej spojrzenie było kompletnie puste, zupełnie jakby była martwa w środku...

- Czego ty chcesz od niej?! - Endera stanęła między nimi.

On zdawał się nie słuchać.

- Jeżeli tak bardzo ci zależało na nim... może dołączysz do niego? To bardzo proste... Wystarczy że zabijesz kogoś w tak żałosny sposób że od razu będzie wiadomo że to ty... Albo dasz się komuś zabić! To też jakaś opcja... W sumie po co angażować innych? Sama możesz odebrać sobie życie...

- Czy ty każesz się jej zabić?!? - krzyknęła Andżelika.

- Jesteś pojebany... Jesteś pojebany! - dołączył do nas Nico.

- Na co czekasz? Nie chcesz zobaczyć swojego ukochanego...? - przekrzywił głowę na bok. - Co ty na to? To bardzo proste... Wystarczy jakieś ostrze...

- J... J-ja...

- DOŚĆ TEGO!!!

Nagle spojrzeliśmy na osobę, która to krzyknęła. Ku zaskoczeniu wszystkich okazała się nią... Obsidian, która stanęła przed Dosem, zmuszając go do cofnięcia się.

- Słuchaj, bo nie będę powtarzać 2 razy. W dupie mam tą całą grę. Mam gdzieś, czy się pozabijamy czy nie, czy się zaprzyjaźnimy czy nie, mam kompletnie gdzieś co się odwala w tej szkole, ale NIKT nie będzie popełniać tu żadnego samobójstwa! NIE NA MOJEJ ZMIANIE!

Obsidian...?!?

Dos w pierwszej chwili wyglądał na tak samo zaskoczonego jak my wszyscy. Po chwili jednak otrząsnął się z szoku i uśmiechnął się.

- Heh... Ciekawe... Dlaczego akurat CIEBIE to tak obchodzi, co?

Widziałam, że była bardzo wściekła. Chyba gdyby nie groźba śmierci, powybijałaby mu zęby...

- Chuj cię to obchodzi?!? Dobrze wiesz! Założę się, że to właśnie jest mój sekret który ktoś ma w kopercie, co nie?!?

Dos spojrzał na Monokumę w sposób mówiący "bystra jest". Więc... to znaczy że...?

- O czym ty mówisz, Obsidian? - zapytała Nemesis.

- Żyłam w chujowym sąsiedztwie, ale miałam jednego przyjaciela... Jednak to wszystko to było za wiele dla niego. Znalazłam go dzień po naszej ostatniej rozmowie, wiszącego na linie w swoim domu. Mogłam zapobiec temu, ale nie zrobiłam nic... To prawie tak samo jakbym ja go zabiła. Dlatego mam gdzieś czy ktoś kogoś zabije, ale na mojej zmianie samobójstwa nikt nie popełni. NIKT! Jeśli chce to zrobić, najpierw ja muszę zginąć! - nagle złapała łapę Monokumy i ścisnęła ją, co spowodowało wysunięcie się ostrych pazurów, po czym wycelowała nią w swoje gardło. - Dawajcie! Spróbujcie się mnie pozbyć!

- O-OBSI!!! - Itled ruszył w jej stronę, ale Darron go zatrzymał.

- Oszalałeś?!? Co jeśli tobie coś zrobią?!?

- Dos! - krzyknął Monokuma. - W-weź ją zabierz!

- Po co? - zapytał, jedząc popcorn (skąd on go ma?!?). - Zajebiste show.

- Skąd on ma popcorn?!? - krzyknęła Endera. - I co tu się odwala?!?

- H-hej, spokój! - krzyknęłam. - NIKT tu nie będzie umierał! Ani Oliwia, ani Obsidian, ani nikt inny! 

- Właśnie! Co najwyżej wasza dwójka! - TT wskazała na niedźwiedzia i "człowieka" z popcornem.

- Ooooh, doprawdy? - Dos popatrzył na nią i wyrzucił kubeł w nicość. - Hehehe... Skąd gwarancja że to możliwe?

Eh?

- Dobra, słuchajcie... Coś mi mówi że to będzie zbyt skomplikowane dla was, więc urządzimy demonstrację... Macie jednorazową szansę na zaatakowanie mnie bez kary.

- Powariowałeś?!? - krzyknął Monokuma. - Ja mam kopie zapasowe, a ty co?!?

- Zaufaj mi - mrugnął na niego i rzucił na ziemię katanę (która też wzięła się znikąd). - Dobra, kto chce się wyży- !!!

Nawet nie zdołał dokończyć, a Obsidian w mgnieniu oka chwyciła ją i wzięła zamach, tworząc szeroką, obficie krwawiącą ranę na jego klatce piersiowej. 

Minęła sekunda... Dwie... Piętnaście...

- No i? - spytał jak gdyby niby nic. Kompletnie nic mu nie było... Taka rana każdego zabiłaby w kilka sekund, a on się trzymał jakby to było nic...! I co więcej... jego krew nie była taka jak nasza, lecz czarna... Czym on jest...?!? - Jakieś wnioski?

- GH!!! - Obsidian wypuściła broń i cofnęła się. - Co d-do... To... to niemożliwe...

- CZY ON JEST NIEŚMIERTELNY?!? - wrzasnął Nico.

- T-to nie fair! - dodała Endera. - To przeczy wszelkiej logice, nawet w grach unikają czegoś takiego!

- . . . - byłam tak przerażona, że nie mogłam wydusić z siebie słowa.

- No ale to nie gra. Tu mogę robić co chcę... Dobra, spadajcie już. Ja się idę poskładać do kupy... A wy spróbujcie zasnąć, jeśli możecie.

*

Przez całą drogę w górę milczeliśmy. Nawet nie wiedzieliśmy co powiedzieć... Ten dzień był okropny.

Gdy dotarliśmy na górę, Endera, Andżelika i Patrycja zaprowadziły Oliwię do jej pokoju, podczas gdy reszta udała się do swoich pokoi, podobnie jak ja.

Gdy weszłam do pokoju, zauważyłam na biurku pudełko, takie samo jak ostatnie, które nadal stało na podłodze. Ostrożnie zajrzałam do niego i zauważyłam kolejną fotografię. Tym razem byli na niej Dell i Delta... Siłowali się na ręce przy stole, a za nimi stał Impact i nagrywał wszystko telefonem. Mimo rywalizacji zdawali się świetnie dogadywać...

W tym momencie fotografia spaliła się, tak samo jak poprzednia. O dziwo, samo pudełko było nietknięte.

Ale... co to wszystko znaczy...?

Westchnęłam, położyłam pudełko w tym samym miejscu co poprzednie i zaczęłam się szykować do snu. Jutro się okaże.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro