Rozdział 53: Głosowanie nr 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Cisza.

W pomieszczeniu panowała kompletna cisza.

Ja i TT patrzyłyśmy sobie w oczy. Żadna z nas nie miała zamiaru zerwać kontaktu wzrokowego.

- Teresa - odezwałam się w końcu. - Wiem że to ty. Powiedz w końcu prawdę i nie zrzucaj na nikogo winy.

- . . . - przez długą chwilę milczała. Jej spojrzenie było lodowate. - To nie miało tak wyglądać. Nie on miał zginąć, tylko Itled.

- Ale... dlaczego? - spytał chłopak. - Dlaczego ja?

- Może... zostawmy to sobie na później? Najpierw głosowanie... Potem wyjaśnienia.

- No wreszcie! Czas na głosowanie! Pamiętajcie by kogoś wybrać! Puhuhuhu! - zaśmiał się Monokuma i wcisnął przycisk przy swoim fotelu.

Mojej uwadze nie uszedł fakt iż Dos nie zareagował na jego słowa. Co więcej, tak naprawdę od początku rozprawy ani razu się nie odezwał. Wyglądał, jakby myślami był w kompletnie innym miejscu...

Nieważne... W tej chwili inne rzeczy są bardziej istotne, pomyślałam i zagłosowałam, podobnie jak reszta.

Po chwili ekrany się schowały, a na środku pokoju pojawił się wielki hologram. Pokazywał on wynik:

Teresa Technet: 8 głosów

- Oto wyniki... Niewiarygodne, po raz czwarty macie rację! Morderczynią jest Teresa Technet, Superlicealna Naukowiec! - ogłosił Monokuma.

- Ale kogo to obchodzi... I tak już to było oczywiste - dopiero teraz Dos się odezwał.

Milczał przez dosłownie całą Rozprawę... O co chodzi...?

- No dobra... To powiesz w końcu dlaczego to zrobiłaś? - Delta spojrzała na Teresę.

- Naprawdę pytasz...? To chyba kurwa oczywiste: miałam dość tego cholernego motywu. Miałam dość tej kompletnej bezsilności. Miałam dość tego, że ratuję innym tyłki przed bólem, a w zamian ktoś z was może mnie dosłownie dźgnąć w plecy! Jeśli bym tego nie zrobiła, ktoś inny mógłby zabić...! I jego ofiarą mogłam być ja! Musiałam to zrobić zanim ktokolwiek zdążyłby zacząć działać...!

- Ale... dlaczego ja? - Itled nadal był zaniepokojony. - Dlaczego chciałaś zabić akurat mnie?

- To proste - Teresa spojrzała mu prosto w oczy. - Jesteś najbardziej bezużyteczną osobą w tym miejscu. Jedyne co tu robisz to rzucasz dwuznacznymi tekstami i liczysz, że jakaś panienka wskoczy na twojego bolca!

- ŻE JAK?!? Ja-

- Błagam, to oczywiste! Kiedy zrobiłeś coś użytecznego? Kiedy pomogłeś nam w czymkolwiek naprawdę istotnym? Nikt tu cię nie potrzebuje... Cały świat byłby szczęśliwy, gdybyś zniknął. Mało tego, rodzina tej laski, którą doprowadziłeś do samobójstwa, byłaby szczęśliwa!

Co do...?!? Ona... ona zachowuje się jakby oszalała!

- Ej, kurwa, to już o wiele za daleko! - krzyknęła Obsidian, łapiąc ją za ramię i przyciągając bliżej. - Nie będziesz mu wciskać kitu i wmawiać mu, że jest do niczego!

- Bo co?!? Sama uważasz że do niczego się nie nadaje! Chyba, że kryjesz go, bo sekretnie ci się podoba. Może dlatego go bronisz - bo w końcu jakiś facet cię kurwa zaliczył, zamiast się z tobą cackać!!!

SLAP!

Wszyscy patrzyliśmy jak Obsidian podnosi rękę i z całej siły uderza TT w twarz. Ta chwyciła się za policzek, w który oberwała dłonią. Uderzenie musiało zostawić ślad.

- Dość - powiedziała takim tonem, że najgorszy kryminalista skuliłby się w kącie, gdyby ją usłyszał. - Ani słowa więcej. Spróbuj powiedzieć jeszcze jedno słowo tego typu, a następny cios połamie ci kości.

- . . .

- Ale... dlaczego mnie bronisz...? Przecież...

- Ty też chcesz w ryj dostać?!? - spojrzała na Itleda. - Nie jesteś bezużyteczny, nawet jeśli z pozoru tak to wygląda. W końcu próbujesz naprawić to wszystko, nie? Czasu nie cofniesz, to prawda, ale przynajmniej próbujesz się zmienić, by nikt przez ciebie nie cierpiał. Gdybym miała wybór - zabić ciebie czy TT... Cóż, w moich oczach masz przynajmniej jakikolwiek szacunek.

Chłopak spojrzał na nią z niedowierzaniem.

- Obsi...

- To nie znaczy że możesz tak na mnie mówić.

Westchnął. 

- Jasne... Obsidian...

- Naprawdę tak myślisz? - Nemesis spojrzała na Teresę. - Naprawdę uważasz że ktoś zdradziłby twoje zaufanie? Byłaś jedną z osób, która naprawdę robiła coś dla innych. Nie wiem, co zmieniło twoje podejście do nas... Ale nie sądzę by ktokolwiek wybrał ciebie na cel.

- A skąd możesz wiedzieć? - spojrzała na nią pusto. - Jesteś tylko maszyną. Może i uczysz się jak myślimy i czujemy, ale nie wiesz niemal nic o nas. Nie masz gwarancji że ktoś by mnie nie zabił. Mało tego, nie masz gwarancji że ciebie też ktoś nie obrał za cel.

- To prawda... Ale nikt z nas nie miał takiej gwarancji - spojrzałam na nią. - Tak samo jak Darron.

- Czy to naprawdę ważne? Życia mu nie przywrócę.

- Wiem. Ale... możesz mi odpowiedzieć na jeszcze jedno pytanie? Ostatnie już?

TT mruknęła coś pod nosem.

- ...dobra.

- Czy... wiesz dlaczego popełniłaś ten błąd i... zabiłaś jego zamiast Itleda?

- Nie, ale domyślam się. Gdy poszłam do kuchni i zaczęłam robić herbatę... Odezwał się najgorszy możliwy w tamtej chwili objaw: zaniki pamięci krótkotrwałej. Najpierw zapomniałam który kubek należał do Itleda, więc wlałam truciznę do losowego. Niestety niosąc tacę do stołu zapomniałam który to był kubek. Tak więc... Musiałam zdać się na los.

- To znaczy że przy okazji mogłaś zabić sama siebie - zauważyła Delta.

- To prawda... Ale nie obchodziło mnie to. Nawet jeśli miałabym umrzeć... robiłabym to dla słusznej sprawy. Co więcej... w końcu nie musiałabym się bać śmierci z czyichś rąk. Teraz też już nie.

- Skończyliście już? - Monokuma był już wyraźnie znudzony. - Jeśli tak, to wiecie już... CZAS NA EGZEKUCJĘ!

- Przygotowaliśmy bardzo wyjątkową karę dla Teresy Technet, Superlicealnej Naukowiec - powiedział Dos. Tym razem w jego głosie nie było jednak ekscytacji... Tylko i wyłącznie pustka.

- Eh... Nawet oni są już znudzeni - TT odwróciła się od nas. Zdążyłam jednak zauważyć jedno... Zwracała się do nas w dość oziębły sposób, ale w oczach miała łzy. - No to... To by było na tyle. Powodzenia... Przyda się wam.

- Nadeszła pora, by dać z siebie wszystko! - ogłosili jednocześnie Dos i Monokuma, przy czym ten drugi wyjął wielki, czerwony przycisk. - CZAS NA KARĘ!!!

W tym właśnie momencie Dos uderzył w przycisk.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro