Rozdział 74: To twój koniec

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Co... Co się stało?!?

- Łoł... Okej, to... To było coś...!

- Żyjecie? Co się odwaliło przed momentem...?

Tak naprawdę nawet ja nie znałam odpowiedzi na ich pytania... Usłyszałam tylko krzyk, po czym wszystko stało się czarne. Najwidoczniej nadzieja przeładowała system i wywołała awarię zasilania w tym... budynku... Zaraz, skoro budynek jest fikcyjny, to może mieć awarię? A, mniejsza.

Po chwili światła zaczęły mrugać i po chwili uruchomiło się zasilanie awaryjne. Oświetlenie było słabe, ale wystarczająco mocne by było cokolwiek widać.

Spojrzałam na pozostałych. Zdawali się być... w porządku, choć odrobinę zdezorientowani.

- Co... co to było El? - spytał Nico, gdy w końcu otrząsnął się. - Ja pieprzę... Wyglądałaś jakbyś poszła w tryb Super Sayan czy coś...!

- Ta - przyznała Oliwia, poprawiając swoje okulary. - Łoł... Czy ja miałam jakiś zjazd, czy dosłownie świeciłaś? Twoje oczy też?

Wzruszyłam ramionami.

- Pojęcia nie mam... Ale czy wszystko z wami w porządku?

- Tak... Chyba tak... - westchnął Itled. - A... co z tamtymi?

Spojrzeliśmy na miejsce, gdzie znajdowała się tamta trójka. Dos leżał na ziemi, ponownie przeżywając załamanie nerwowe, Monokuma był rozsypany na podłodze w wielu kawałkach, z kolei Autorka skuliła się na ziemi, jakby próbowała osłonić się przed czymś z góry. Jej ciało intensywnie się trzęsło, a w jej oczach widoczny był tylko strach... strach i szok.

- N... N-nie... to... to niemożliwe...! - uniosła wzrok. - Jak... jak ja... Powinnam mieć... absolutną kontrolę... Dlaczego więc przegrałam...?!?

- . . .

- Nie... d-domyślam się czemu... - powoli wstała i spojrzała na mnie. - H-heh... Nie miałam szans... Z tobą... Z nim... Z wami wszystkimi... Nigdy nie miałam... Po co się łudziłam że mogę was kontrolować w pełni...?

- OH NOSZ KURWA!!! - nagle Monokuma pojawił się obok niej. - Nie mów że się poddajesz! Przecież-

- ZAMKNIJ SIĘ! - nagle odwróciła się w jego stronę. Jej emocje całkowicie uległy zmianie... Jeszcze przed momentem była załamana, a teraz... Teraz na jej twarzy zaczęło pojawiać się coś innego. - Hehe... Hehehehe... HAHAHAHAHAHA!!! Czy ty tego nie widzisz?!? To... to już koniec... Nie mogę... Nie mogę im kazać niczego... Nie mogę ich zmusić do ciągnięcia tej gry... Oni... heheh... Oni... zniszczyli wszystko, co stworzyłam... Zniszczyli wszystko, zostawiając tylko marne śmieci...

- Uuuuuuh, u good fam? - spytał niedźwiedź.

- Chyba przedawkowałam rozpacz i zaczyna mi odpierdalać...! Potrzebuję coś do żarcia, nie wiem, żeby ochłonąć!

Monokuma westchnął i podał jej małą paczuszkę chipsów. Ta otworzyła ją, złapała garść i zaczęła ekspresowo je pochłaniać.

- Nomnmnnmnmn... A co... co z Dosem...? - spytała w przerwie między jedzeniem.

- Mordaaaaa...! - ten ukrył się pod swoim płaszczem. - Mam dość tego gówna! DOŚĆ! Myślisz że wszystko idzie doskonale i nagle dzieje się to gówno! Nie takiej rozpaczy kurwa pragnę! Ja pierdolę, maldita sea, este maldito juego puede irse a la mierda!!! - wrzasnął z wyjątkowo mocnym akcentem.

- Znowu to...? - westchnął Nico. - Co on kurwa, z Hiszpanii się urwał?!

- Właściwie to w połowie masz rację, ale huj z tym - Autorka zgniotła puste opakowanie i wyrzuciła je. - I tak nikogo to nie obejdzie, plus część osób już to wie... Wiedzą dzięki tej drugiej mnie... Eh, nie ma po co w to wnikać...

- Ale jesteś nam winna wyjaśnienia - zauważyła Oliwia. - Czy to wszystko, co powiedziałaś... Naprawdę nic dla ciebie nie znaczyliśmy...?

- A jak myślisz? Myślisz że gdybyście się choć trochę dla mnie liczyli, wrzuciłabym was do tego gówna?! Nie! Jakbyście byli dla mnie ważni w jakimkolwiek stopniu, bylibyście moimi pomocnikami, nie moimi pionkami! No cóż, przynajmniej dobrze spełniliście swoją rolę...! Fajnie było patrzeć jak wszyscy się mordujecie! Nie macie pojęcia jakie zabawne były wasze zabójstwa i wszystkie wasze egzekucje!

Łał, ona... Naprawdę jest już poza wszelkimi granicami szaleństwa... Nie ma w niej już ani odrobiny rozsądku...

- Niech to... gdybyśmy wcześniej... wcześniej działali... moglibyśmy temu zapobiec... - odwróciłam wzrok. - Może... Może to wszystko nie musiałoby mieć miejsca...

- Może... Ale czy to się liczy...? Teraz nie ma to już żadnego znaczenia... - Autorka spojrzała na nas pusto. - Nikt mi nie pomógł... Zrobiłam ten projekt... Zabawa była niezła, ale... to koniec. Ja przegrałam, wy wygraliście, czytelnicy sobie poczytali... Nie ma tu już nic więcej do roboty... Nic... poza jedną, ostatnią rzeczą.

- Zaraz... Nie masz chyba na myśli...! - Itled aż krzyknął.

- Nie, ma to dokładnie na myśli - dodała Obsidian. - Pamiętasz jak się umówiliśmy z dyrektorem? Jeśli nam się uda wygrać z Mistrzem Gry... a nam się to udało... Czeka ich egzekucja. Cała trójka... zginie tu i teraz, na naszych oczach.

- Z-zaraz...! - krzyknęłam. - Tessa...!

- Teresa - poprawiła mnie. - Nazwałam się Tessa tylko dlatego że inna osoba miała takie same imię jak ja. Zresztą... nawet jeśli brzmi ono "Teresa Author", to nie jest moje prawdziwe imię... To tylko alias, pod którym się pokazuję.

- O-oh... ale... wracając... Naprawdę musisz to robić? Musisz... kończyć to w ten sposób? - zapytałam. - Nie musisz umierać... Ja... 

- Nie chcesz chyba proponować mi, bym wyszła z wami? - zaśmiała się. - Wiesz że nie mogę. To jedyny sposób by to zakończyć. Albo ja, albo wy wszyscy.

- Ugh... Twój wybór... - mruknęła Obsidian. - No to... Baw się świetnie, I guess.

- Moglibyśmy dać ci szansę... Ale widać że jej nie chcesz - westchnęła Oliwia.

- I masz kurwa rację - Autorka zaśmiała się. - Dobra, kończmy to. Dos, wyłaź ze swojego płaszcza i dawaj z egzekucją!

- Okej, dobra - wtedy zsunął z głowy swoje ubranie i zobaczyliśmy coś, co kompletnie zniszczyło napięcie i sprawiło, że zaczęliśmy się śmiać.

- AHAHA!!! CO JEST Z TWOIMI WŁOSAMI?!? - krzyknął Nico.

Włosy Dosa wyglądały jakby nie były czesane przez cały tydzień i nie miałam pojęcia czy to była sprawka jego własnego ubrania czy mojej mocy nadziei. Potencjalnie obu.

- Po prostu sobie odpuść - natychmiast doprowadził włosy do porządku. - Dobra, bierzmy się za to.

- Puhuhuhu! Nie traćmy już czasu! - zaśmiał się Monokuma. - CZAS NA EGZEKUCJĘ!

- Przygotowaliśmy bardzo wyjątkową karę dla Tessy Author, Superlicealnej Mistrzyni gry, oraz dla jej pomocników! - ogłosił Dos. - Heheh... To będzie naprawdę zabawne.

- Nadeszła pora, by dać z siebie wszystko! - krzyknęła cała trójka, przy czym Monokuma wyjął wielki, czerwony przycisk. - CZAS NA KARĘ!!!

- Na razie dupki!!! - krzyknęła Autorka i wcisnęła przycisk.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro