BD - 04

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

    Louis i Harry siedzieli przy stole w kuchni, w ciszy spożywając śniadanie. 

    Harry nienawidził budzić się w samotności, mając do towarzystwa jedynie Louisa. To nie tak, że nie lubił być z Louisem. Pragnął po prostu, by oprócz ich dwójki był z nimi ktoś jeszcze… 

    Kiedy jedli w ciszy, brunet zastanawiał się, jakby to było jeść śniadanie z ich dzieckiem. 

    – … w porządku, kochanie? 

    Harry wybudził się z letargu i spojrzał na Louisa, na którego twarzy widoczny był niepokój. 

    – Huh? Co? O co chodzi? 

    Louis westchnął. 

    – Pytałem, czy wszystko w porządku, kochanie? – Harry zarumienił się i zaśmiał nerwowo. 

    – Um, t-tak. Wszystko okej. Po prostu się zamyśliłem, to tyle… Przepraszam. 

    – Oh, no dobrze. O czym myślałeś? – zapytał niebieskooki, unosząc brew. 

    Harry poprawił się niezręcznie na krześle, unikając spoglądania na Louisa. 

    – O Boże, Harry. Tylko nie znowu to. 

    – Przepraszam! Nie mogę nic na to poradzić! 

    – Wiem, ale to po prostu… to wymyka się spod kontroli! Dlaczego tak bardzo pragniesz tego dziecka? Zwyczajnie tego nie rozumiem. 

    – To… czuję, jakby czegoś brakowało. Kolejnego kawałka puzzli, by móc je skompletować. Po prostu… Ugh! – Harry ukrył twarz w dłoniach, jęcząc z frustracji. 

    Louis pokręcił głową. 

    – Nie rozumiem, co masz na myśli. 

    – Nigdy nie rozumiesz – mruknął Harry, podnosząc się i odkładając swój talerz do zlewu. 

    Chciałby, żeby Louis chociaż raz zrozumiał, o czym mówił. Żeby był bardziej otwarty na tę sytuację. Lecz obawiał się, że nigdy się tego nie doczeka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro