29 rosie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Byłam wdzięczna Violet, że o za dużo nie pytała. W milczeniu wróciłyśmy do domu. Ale nie była to niezręczna cisza. Po prostu każda z nas miała swoje do przemyślenia i do przeanalizowania. Jestem pewna, że Mike, ta dziewczyna, jak i sama impreza, na którą się nie wybrała, nawet na minutę nie opuścili jej myśli.

W poniedziałek jak zwykle spotkałyśmy się na drugiej krzyżówce od szkoły, jak zwykle Vi przyszła odziana w słuchawki i jak zwykle wyglądała na szczęśliwą. Ja też się lekko uśmiechnęłam na jej widok, jednak nie tak promiennie, jak ona sama.

-Hej! - Krzyknęła, przytulając mnie. Przy tym wypadła jej jedna biała słuchawka, a na tle leciał chyba ten cały Travis Scott.

Wiadomo, że sama z siebie by tego w życiu nie odpaliła. Ale czego Violet nie zrobiłaby dla Mike'a?

- To Travis? - Spytałam, śmiejąc się.

- Mhm...- Rzuciła, od razu włączając telefon i pokazując mi wyświetlacz Spotify. - Kocham tę piosenkę. Słuchałaś?

- Nie miałam okazji. Musiałam nadganiać z chemią. - Wytłumaczyłam. Nie zamierzałam tego słuchać.

Ruszyłyśmy w stronę szkoły, jedna obok drugiej.

- Jak to? Nie znalazłaś żadnego korepetytora?

W tym momencie przypomniałam sobie o propozycji Jamesa, ale nie chciałam zapeszać, bo w końcu brunetka o niczym nie wiedziała.

Jeśli go dziś zobaczę, podejdę i zapytam, pomyślałam. W tym momencie może być on moja ostatnia deską ratunku.

- E-e. Ale będę szukać. Mam jeszcze trochę czasu.

Koleżanka kiwnęła głową.

Na szkolnym podwórku świeciło pustkami. Widziałam może z trzy osoby, ale one po chwili też zniknęły. Nie chciałam wchodzić do budynku, bo powietrze było niesamowicie przyjemne. Stała tyłem do drzwi wejściowych, gdy Violet odezwała się cichym głosem.

- Kuźwa.

Podążyłam za jej wzrokiem, koncentrując się na tym co widzę.

Ekipa.

Stali po lewej stronie szkoły, niedaleko boiska i wejścia do hali. Dostrzegłam Mike'a, Bena, Matta, Jamesa i Luke'a. Nie było Blase'a, ale to bardzo dobrze. No, bardzo dobrze dla mnie. Zauważyli nas, każdy odwrócił się i przeskanował nas wzrokiem. Zwróciłam się z powrotem w strone Vi, ta jednak wciąż na nich patrzyła.

- Nie patrz. - Rzekłam tylko. Niepotrzebnie wymienia spojrzenia z Mikiem, skoro z niego taki palant. No kurde, powinna dać sobie z nim spokój, i to stanowczo.

- To on się tu gapi. - Obroniła się, tym razem spoglądając na mnie. - I ktoś ewidentnie obczaja ciebie. - Dodała z uśmieszkiem.

- Niby kto? - Zapytałam, znów spoglądając przez ramię.

James patrzył na mnie, a gdy jego oczy spotkały się z moimi, uniósł lekko dłoń i pomachał, uśmiechając się delikatnie.

Oddałam uśmiech i również pomachałam, nieśmiało wyciągając rękę.

Wróciłam wzrokiem do Vi, śmiejąc się pod nosem. Ta zrobiła na to wielkie oczy, biorąc mnie pod pachę, i odciągając w stronę ławki.

- James, hmm?

- Ha ha ha, śmieszne. Poczekaj, muszę skoczyć do łazienki.

- Iść z tobą? - Spytała.

- Jeśli boisz się, że Mike do ciebie podbije, gdy zostaniesz sama, to tak.

Przewróciła oczami, wstała z brązowej ławki i stanęła blisko mnie.

Zaśmiałam się. Ruszyłyśmy po schodach do budynku, jednak nagle Vi stanęła. Spojrzałam najpierw na nią, mrucząc cichutkie hm, a dopiero później spoglądnęłam przed siebie. W naszym kierunku zmierzał James, któremu dopiero teraz miałam szanse się bliżej przyjrzeć.

Oprócz rzeczy które już wiedziałam, jak to, że ma brązowe włosy (które teraz ułożone są w artystyczny nieład), jest wysoki (bardzo, bardzo wysoki), dobrze zbudowany i przystojny (bardzo, bardzo przystojny) to teraz widzę, że jego oczy są zielone, uśmiech niesamowicie przyjemny, zresztą jak cała reszta jego twarzy, kości żuchwy solidnie zaostrzone. Miał na sobie ciemne dżinsy, trampki i najzwyklejszą białą koszulkę.

- Cześć, Violet. - Powiedział, spoglądając na nią i uśmiechając się nieznacznie. Dziewczyna odpowiedziała mu krótkim hej.

- Rosie - zaczął, a ja szybko spojrzałam na niego. - Możemy pogadać?

Na pewno wyglądałam na zaskoczoną, bo, głupia, otworzyłam usta. Brunetka spojrzała na mnie z uśmiechem mówiącym a nie mówiłam?.

- Tak, pewnie. - Odpowiedziałam chłopakowi. - Vi, poczekaj w środku.

Dziewczyna, jakby bardzo urażona, uniosła brwi wysoko, cicho prychając. Na szczęście nie robiła problemów z oddalaniem się. Gdy wyminęła Jamesa, odwróciła się do mnie i uniosła dwa kciuki w górę, po czym już jej nie było.

Wróciłam wzrokiem do szatyna, któremu by spojrzeć w oczy, musiałam spoglądać w górę.

Teraz przyszło mi go głowy, że może chce mnie wypytywać o całą sprawę z Blasem, jednak ten zapytał o coś zupełnie innego.

- Napisałem do ciebie ostatnio, ale nie odpowiedziałaś, więc stwierdziłem, że zagadam. Dalej potrzebujesz pomocy z chemią? - Spytał, a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jaki ma barwny, miły głos.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo. Sama chciałam poprosić o pomoc. A odnośnie tej wiadomości, to widziałam ją, ale byliśmy wtedy na wycieczce i ciężko było mi odpisać. - Rzekłam.

Chłopak zaśmiał się, spoglądając na chwilę na swoje trampki, jednak szybko rzucając;

- W takim razie, jeśli wciąż jesteś chętna, to może spotkamy się dziś? Możemy wybrać się do tej nowej knajpki na przedmieściach, a później wpaść do mnie, co ty na to? - Zaproponował, nie spuszczając ze mnie wzroku.

- To byłoby świetne, James. - Odpowiedziałam mu z promienistym uśmiechem.

- Cudownie. o której kończysz?

- O drugiej piętnaście, jeśli się nie mylę.

- Wyśle ci adres, gdzie to jest i spotkamy się równo o trzeciej, hm?

- Oki - zgodziłam się.

Chłopak jeszcze raz posłał mi przemiły uśmiech i wpatrywał mi się w oczy.

Zaśmiałam się dziewczęco, po czym do mych myśli wróciła ciemnowłosa czekająca w łazience.

- No tak, Violet na mnie czeka.

James jakby też sobie przypomniał, spojrzał w stronę drzwi, a kości żuchwy uwydatniły się jeszcze bardziej.

Słodki, Jezu...

- Chyba musisz wracać.

Nom, niestety.

- No, to do zobaczenia. - Powiedziałam niechętnie, jednak nie dało się tego wyczuć w moim głosie.

- Hej - odpowiedział, odprowadzając mnie wzrokiem, aż do wejścia, jednak ja nie spojrzałam drugi raz za siebie.






Usiadłam w ławce, ciężko opadajac na krzesło. W klasie pojawiło się już kilka osób, między innymi Ben, który siedział zaraz za mną i Violet. Koleżanka położyła swą torbę na blat i od razu odwróciła się do mnie.

- No to widzę, że nowy romans się nam szykuje...

- Zamknij się! - Uderzyłam ją lekko w ramię. - Chcesz żeby ktoś usłyszał? Poza tym, to żaden romans, tylko przysługa koleżeńska.

- Mhm, tak sobie to tłumacz. - Skomentowała dziewczyna, wyciągnęła zeszyt do biologii i jakiś fioletowy długopis. - O której macie się spotkać z Jamesem?

- O trzeciej mnie odbierze, potem idziemy do kawiarni, no a później do niego. - Wymawiajac to zdanie, niekontrolowanie się uśmiechnęłam.

Violet się zaśmiala i otworzyła zeszyt.

- Powiedz mi lepiej, co z balem. - Zaczęłam, chcąc jak najszybciej zmienić temat. - Jak myślisz, kto Cię zaprosi?

Ciemnowłosa nie odezwała się ani słowem, jednak wiedziałam, co chodzi jej po głowie.

- Myślimy o tym samym? - Spytałam.

- Uh, Rosie, dobrze wiesz, że nawet gdyby Mike chciał mnie zaprosić, nie zrobi tego, bo jest tchórzem. Wymyśli jakiś głupi powód albo znów powie, że ma wyjebane. Więc nie ma na co liczyć. - Powiedziała, a smutku i rozczarowania w jej głosie nie dało się nie wyczuć.

- Przestań. Wiemy jaki jest Mike, ale może w końcu coś się zmieni. - Rzuciłam te słowa, bo prawda jest taka, że nie wiedziałam co innego powiedzieć. Ciężka sprawa.

- Ej, ale wy wiecie, że Mike idzie z Arz, co nie?

Nagle ucichłyśmy, odwróciłyśmy się na raz do tyłu. Tak, to powiedział Ben.

- Co? - spytała Violet, na co Ben przewrócił oczami.

- Co w tym takiego dziwnego? Przecież są razem.

Violet spojrzała na niego z pustką w oczach. Znów było jej przykro przez tego kretyna.

Nauczycielka weszła do klasy, przez co nasza rozmowa się urwała.






Po lekcjach miałam bardzo mało czasu na zrobienie wielu rzeczy, więc nawet nie przejmowalam się, że spotkam Scarlett, Blase'a, czy kogokolwiek innego, po prostu pędziłam do domu, by wziąć szybki prysznic i zmienić ciuchy.


Zdecydowałam się na zwiewną zieloną sukienkę, białe trampki i katanę na wierzch, gdyby wieczorem było chłodniej. Część włosów zabrałam w małego kucyka z tyłu głowy.

Dobra, chyba jest okej.

Adres wysłałam Jamesowi po trzeciej lekcji, na co on odpisał, że nie może się doczekać. Uh, ja też.

Zeszłam sprawnie po schodach, dostawszy sms'a o treści "Czekam pod twoim domem".

- Hej, Rosie - powiedział, gdy tylko stanęłam naprzeciw niego. Przeskanował mnie wzrokiem i posłał delikatny uśmiech. - Ładnie wyglądasz.

Miał na sobie czarną koszulkę jak i spodnie, no i dżinsową katanę, tak jak ja. Jego brązowe włosy jak zwykle uciekały we wszelkie możliwe strony.

***

W następnym tygodniu w środę, zamiast normalnych rozdziałów, wjadą dwa specjalne rozdziały z okazji halloween! Stay tuned.

Swoją drogą, podzielcie się w komentarzach ulubionymi shipami i postaciami. Jestem ciekawa waszego zdania na temat.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro