special chapter 3 - nise

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

12 lutego, 6:09 PM

- Idziecie na ten bal, chłopcy?

Ben zeskoczył z murku, chwytając paczkę fajek leżącą po mojej lewej.

Nie przepadał za tego typu wydarzeniami. Wolałby zostać w domu i obejrzeć jakiś film. Ale tym razem chyba nawet on przyjdzie.

- Nie wiem, możliwe.

- Ja idę.

Zerknął na mnie przez dłuższą chwilę, jednak później wrócił wzrokiem do Anastasi. Niestety.

- My też idziemy - powiedziała Scarlett.

- A ja nie mam z kim iść.

Anastasia zeskoczyła z murku i spojrzała na Bena, kiedy ja wtrąciłem trochę wymuszone:

- Może poszłabyś ze mną, co?

Ben wrócił do mnie w końcu wzrokiem. Ona mu się podobała, zdecydowanie zbyt mocno.

- W sumie, to... z wielką chęcią, Nise.

Mówiąc to, wpatrywała się nachalnie w Bena. No tak, przecież ona doskonale wiedziała o jego marnej miłości. Wiedziała, że wzbudzi w nim zazdrość, co z mojej perspektywy było czymś okrutnie bolesnym.

Ben spuścił wzrok udając, że nie jest wcale zazdrosny. Znałem go jednak za dobrze, by w to wierzyć.

Scarlett odpaliła telefon, kompletnie nie przejęta całą tą sytuacją. Była chyba jedyna.

- Marcy idzie z tą idiotką z mojego rocznika, co nie?

Ben tak na nią mówił. Nie kojarzyłem przez to jej nawet po imieniu.

- Jasne, że tak  - Ben przewrócił oczami. - Klei się do niego tak bardzo, jak niedawno jeszcze do Blase'a.

- I tak lepsze to, niż Arzaylea - dodała Anastasia, na co Ben się uśmiechnął.

Ben i Anastasia lubili bardzo małe grono osób. Zaprzyjaźnienie się z Benem nawet w moim wypadku było bardzo trudne, bo jeszcze w tamtym roku nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa. Naprawdę cieszyłem się, że w końcu się poznaliśmy.

- A ty, Scarlett? Z kim idziesz? - zmieniłem temat.

- Z Blasem - wtrąciła Anastasia.

Prawdopodobnie każdy z naszej trójki życzył im jak najlepiej.

Ja i Ben, odkąd tylko pojawiła się Scarlett, swataliśmy ich po cichu. Ben strasznie narzekał na Rosie w roli partnerki Blase'a, no i w sumie mu się nie dziwię - oni kompletnie do siebie nie pasowali. Tego nie można było ukryć.

- Chyba nie wyjdzie. Patrzcie.

Scarlett obróciła w naszą stronę telefon, a naszym oczom ukazał się post na Instagramie, na koncie Rosie. Było to zdjęcie Blase'a.

Stał na rogu balkonu, odpalając papierosa, w czarnej bluzie i dżinsach.

Byłem u niego z raz albo dwa razy w życiu, głównie na domówkach czy czymś takim. Miał bardzo ładny widok na miasto z sypialni, dlatego zazwyczaj dziewczyny, takie jak Arzaylea czy Michelline, robiły sobie tam zdjęcia. Jak widać, zainspirowało to nawet Rosie.

- To jego chata - stwierdził Ben, przybliżając na wieżowce z tła. - Ja pierdolę.

Przewrócił oczami, tak samo jak Anastasia.

- Nie przejmuj się, Scarlett - powiedziałem, jednak patrzyłem wciąż na Bena, a kątem oka wychwyciłem jeszcze obraz Anastasi.

- Czym miałabym się niby przejmować?

Cała trójka spojrzała na mnie na raz, ale zbyt się nie przejąłem.

- Blasem - odpowiedział za mnie Ben. - Wiesz, że nie zawsze robi mądre rzeczy.

- Dlaczego miałby mnie w ogóle obchodzić?

Ana zaśmiała się pod nosem. Jest niemiła.

- Nie rozmawiajmy o nim - po raz kolejny zasugerował Ben.

Nie zdążył nawet zaproponować nowego tematu, ponieważ już po chwili podeszła do nas Violet.

- Cześć.

Nikt jej nie odpowiedział.

- Miałam przekazać chłopcom, że macie miejsca przy stoliku dla drużyny i każdy z was może sobie wybrać po jednej osobie towarzyszącej do niego, więc...

- Kto kazał ci to przekazać, Violet?

Na moje pytanie zareagowała zdezorientowaniem. Przecież to nie mógł być Jordan.

- Kapitan.

- Mike nie zamieniłby z tobą nawet słowa.

Spojrzeliśmy na Anastasię, bo to ona wypowiedziała te słowa. Tak, naprawdę jest niemiła.

Drama między Mikiem a Violet wydawała się nie mieć końca. Chyba zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie śmiać się z Violet, że kocha się w Mike'u. To musiało być dla niej przykre.

- To znaczy, Rosie przekazała mi listę, bo on to zlecił Blase'owi, ale coś ostatnio się pokłóciliście...?

- Żałosne - powiedziała cicho Scarlett.

- Zmiana tematu się chyba nie powiodła - odpowiedziała jej Anastasia, a Violet przebiegała po nich wzrokiem, od jednej, do drugiej.

- Bal już za dwa dni, macie zgłosić do niego...

- Napiszemy do Mike'a, spokojnie - przerwał jej Ben.

- A tak po za tym, co tam u was?

- Spieszymy się, Violet. Jedziemy do miasta.

Ben zdecydowanie nie miał ochoty z nią gadać. Nie ma co mu się dziwić.

- A Mike, z kim idzie? - wtrąciła Anastsia, ku zdziwieniu każdego z nas.

Chciała się z niej śmiać. Znowu.

- Skąd mam wiedzieć?

- Masz na liście - stwierdził Ben, z lekkim, drwiącym uśmiechem.

- Umm - zerknęła na kartkę papieru, wyciągniętą z kieszeni kurtki - Arzaylea Snake...

- Podobno zaprosił ciebie.

Ben zaśmiał się lekko.

No tak, opowiadał mi tę historię, kiedy Blase zwiał ze Scarlett a on siedział sam, za Rosie i Violet. Podobno gadały coś tam o właśnie Mike'u.

- Odmówiłam mu.

Zapadłą chwilowa cisza. Może powinienem się włączyć do rozmowy?

- Nic mi o tym nie wspominał, a uważałem go za przyjaciela.

Czułem się trochę źle z tym, co powiedziałem. Ale skoro oni tak z tego żartują, to chyba ja też mogę, prawda?

Nigdy nie darzyłem Violet nienawiścią. Wspierałem Mike'a w obrażaniu jej, prawda, ale tak naprawdę nie była kimś przeze mnie nielubianym. Nie lubiłem zaledwie kilku osób. Konkretniej dwóch.

- No dobra, nieważne. Do zobaczenia na balu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro