0 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Od autorki: CZEMU NIKT MI NIGDY NIE powiedział, że w opisie jest literówka? XD zauważyłam to dopiero jak wrzuciłam to na Twittera 😂 Już ją poprawiłam, ale mogliście mi powiedzieć

Pracowałem w szkole już od prawie miesiąca. Uczniowie byli mili, zabawni, czasami zbyt bezpośredni, ale wszystko dało obrócić się w żart.

- Temat to instalacje elektryczne - rzuciłem przerzucając kartki w podręczniku - Pamiętajcie o numerze lekcji i dacie - dodałem przeczesując palcami włosy. Przebiegłem szybko wzrokiem po informacjach zawartych w książce i skrzywiłem lekko. Bezużyteczne - Możemy je podzielić ze względu na czas w jakim ich używamy, na przykład stałe i tymczasowe - powiedziałem odkładając podręcznik z którego uczniowie i tak nic się nie nauczą.

Godzina lekcyjna minęła mi na dyktowaniu dzieciakom notatki i opowiadaniu o instalacjach elektrycznych. Zadzwonił dzwonek, a ja przypomniałem im o ustawieniu krzeseł.

Miałem swoje dziwactwa, jak to, że chciałem by byli ustawieni przed klasą. Oni wyśmiewali się, że całkiem jak w podstawówce. Nie obchodziło mnie to, ale jeszcze trochę i będą musieli trzymać się za ręce.

Wyszedłem ze szkoły na swój dyżur na placu i kręciłem się po terenie szkoły patrząc na nastolatków korzystających z dobrej pogody, która niedługo zmieni się w chłodną i jesienną.

Przystanąłem na widok kogoś ukrytego w cieniu, za szkołą. Zacisnąłem wargi rozglądając się czy ktoś nie patrzy i ruszyłem w kierunku tej osoby. Wyjąłem papierosa z dłoni ucznia, a on spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami, by zaraz uśmiechnąć się w swój bezczelny sposób.

- Jeżeli chciał Pan zapalić, to mam jeszcze kilka w paczce, nie musi Pan dopalać mojego - zaśmiał się Zayn prostując, co pokazało naszą różnice wzrostu, nie była duża, ale zauważana. Na moją niekorzyść oczywiście. Patrząc mu w oczy upuściłem papierosa i zgasiłem butem. Sapnął przewracając oczami.

- Za palenie na terenie szkoły, jako iż jest to miejsce publiczne, jest mandat Zayn - powiedziałem zakładając ramiona na torsie.

- Nie wyda mnie Pan - uśmiechnął się - Za bardzo mnie Pan lubi.

- To ty tak myślisz - mruknąłem. To prawda, był zabawny, charyzmatyczny, na wszystko miał odpowiedz, ale nie mam zamiaru pozwolić wejść sobie na głowę dzieciakowi takiemu jak Zayn. Nagle pochylił się do mnie, a ja cudem zdążyłem odsunąć się zanim jego wargi spotkały się z moimi - Oszalałeś? - syknąłem patrząc mu wściekły w oczy. Wyprostował się zaciskając wargi - Wejdź do szkoły, zaraz będzie dzwonek - dodałem odwracając się na pięcie i ruszając w kierunku drzwi do budynku.

- Nigdzie mi się nie spieszy - powiedział, na co zmarszczyłem brwi spoglądając przez ramie.

- Mamy teraz zajęcia.

- Dokładnie - uśmiechnął się szeroko, na co zmrużyłem oczy.

- Malik - warknąłem - Do szkoły.

Zacisnął wargi starając się ukryć uśmiech i podbiegł do mnie.

- Ależ Pan nerwowy - wymruczał wciskając dłonie do kieszeni ciemnych jeansów. Westchnąłem cicho zerkając na jego zadowolony wyraz twarzy. Co za dzieciak.

Wyszedłem ze szkoły o szesnastej po dodatkowych zajęciach. Myślałem, że wzięcie pod opiekę kółka kulinarna będzie dobrym pomysłem, ale nie wziąłem pod uwagę, że będzie kończyć się tak późno.

Następny autobus miałem za godzinę, więc wybrałem drogę na piechotę, która okazała się jeszcze gorszym pomysłem zważywszy na pierwsze krople deszczu.

- Cholera - sapnąłem wychodząc z terenu szkoły, opuszczając głowę, jakby to miało w jakikolwiek sposób ochronić mnie przed deszczem.

- Niall - usłyszałem i zaskoczony spojrzałem w kierunku samochodu, którego okno było uchylone - Wsiadaj - powiedział Zayn.

Zacisnąłem wargi i pokręciłem głową, idąc dalej chodnikiem. Nie mogę. On jest moim uczniem.

- Zmokniesz - odparł - Nikogo tu nie ma - dodał, a ja rozważyłem wszystkie za i przeciw, mimo iż tych drugich było więcej, wsiadłem do auta osiemnastolatka. Uśmiechnął się do mnie, co starałem się zignorować. Ułożyłem teczkę na kolanach sięgając do ogrzewania i podkręcając je.

Czułem się dziwnie, ta cisza aż bolała. Jechaliśmy powoli przez deszcz walący w ulice i przednią szybę starego, ale zadbanego samochodu Malika.

- Mogę wejść? - spytał cicho, zatrzymując się pod blokiem w którym mieszkałem.

- Nie - mruknąłem, sięgając do klamki. Zayn złapał mnie za rękę, a ja naprawdę nie mogłem oprzeć się tym brązowym oczom.

- Proszę - wyszeptał, sprawiając, że poczucie winy zżerało mnie od środka. Był całkiem inny w szkole i poza nią - Chcę pogadać.

- Dobra - burknąłem wychodząc z samochodu i biegnąc do drzwi, by nie zmoknąć. Wolnym krokiem ruszyliśmy na drugie piętro, a kiedy tylko wsunąłem klucz do zamka, poczułem jak łapie mnie za rękę. Szybko ją wyrwałem nawet nie spoglądając na nastolatka.

- Niall - powiedział stojąc wciąż przed drzwiami, gdy ja byłem już w środku pozbywając się swetra i butów, by zostać w wilgotnej koszuli i spodniach - Czemu mi to robisz? - wysyczał przez zaciśnięte zęby. Złapałem go za nadgarstek wciągając do środka i kopnięciem zamykając drzwi.

- Bo jesteś moim uczniem, do cholery! Czego nie rozumiesz w tym, że nauczyciele nie spotykają się ze swoimi uczniami?! - zawołałem chowając twarz w dłoniach, bo rozmawialiśmy na ten temat tak wiele razy.

Nawet jeżeli był słodki, czasami bezczelny, nieziemski w łóżku, to wciąż miał osiemnaście lat, gdy ja dwadzieścia pięć!

- Gdybym wiedział.. Gdybym tylko wiedział, że chodzisz jeszcze do szkoły.. że chodzisz do tego liceum, nie pozwoliłbym na to wszystko między nami - wyszeptałem kręcąc głową.

- Nie gadaliśmy zbyt dużo kiedy się widywaliśmy - prychnął cicho. Staliśmy w ciszy, pogrążeni we własnych myślach. Przymknąłem powieki czując jego dłonie na moich biodrach, pozwoliłem mu pochylić się i musnąć moje wargi swoimi. Smakował papierosami - Ty też nie chcesz tego kończyć. Lubisz gdy cię dotykam - wymamrotał w moje wargi. Moje ciało zadrżało, gdy poczułem jego dłonie na pośladkach - Pozwól mi znów w ciebie wejść.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro