Rozdział 9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po ich pierwszej randce, całowanie stało się dla nich dość powszechne. To zazwyczaj się dzieje, kiedy siedzą i coś razem oglądają albo kiedy zasypiają wplątani w siebie. Raz, kiedy czekali aż jedzenie się ugotuje przez to jedli rozgotowany makaron.

To nigdy nie prowadziło do czegoś więcej, chociaż Harry mógł poczuć, że Louis się powstrzymuje. Szanuje go i to jest słodkie, że nie próbuje przekroczyć granic bruneta. Pracuje nad tym, powoli. I póki co jest zabawnie, Harry nie czuje presji.

Ich tempo sprawia, że Harry ponownie czuje się młody w sposób w jaki się nie czuł od kilku lat. To miłe, jak świeży powiew powietrza w jego życiu. Zastanawia się gdzie na jakiś czas poszła jego młodość, skoro ma dopiero dwadzieścia trzy lata. Jednak to nie ma znaczenia. Znaczenie ma to, że w końcu czuje, że żyje. Louis zdecydowanie jest tego powodem.

Minęły dwa tygodnie od ich pierwszej randki, a Harry planuje drugą w niedzielę. Prognoza pogody mówi, że będzie to miły, słoneczny weekend, więc przygotowywuje rzeczy na piknik. W ten sposób, mogą wziąć ze sobą również Mel, wydostając się przy tym ze swojej rutyny.

Biedne szczenię zaczęło ząbkować, co oznacza, że zrobiła się nieznośna, nie chcą jej zostawiać z kimś innym na długo. Poza tym nie może za każdym razem wykorzystywać swojej mamy jako niani.

Nie ma już innych bliskich przyjaciół, odkąd zaczął się spotykać z Nickiem, a Louis również jest samotnym wilkiem. Harry nie zna historii z tym związanej, oprócz tego, że jego przyjaciele i rodzina nie akceptują jego 'stylu życia' i praktycznie się od niego odcięli. Kiedy przeprowadził się do swojego obecnego stada, nie zaprzyjaźnił się z wieloma osobami poza znajomymi z pracy.

Więc są tylko oni przeciwko światu. Jednak to w porządku.

Mel skarży się na swoim miejscu na macie przy kanapie, gdzie próbuje się wydostać z pozycji w jakiej Harry ją położył. To bardzo słodkie, patrzy jak próbuje się przewrócić albo wejść w pozycję do raczkowania. Harry uśmiecha się, wiedząc że nie minie dużo czasu, nim będzie siała spustoszenie. Niedługo nie będzie w stanie położyć jej na podłodze i mieć pewność, że tam zostanie.

Pozwala jej jeszcze trochę próbować, zachęcając ją, kiedy kończy pakować wszystkie potrzebne rzeczy do koszyka piknikowego, który znalazł na dnie szafy. Kiedy pomruki i prychnięcia zaczynają zamieniać się w jęki, odkłada rzeczy i bierze ją, nie chcąc, aby całkowicie się sfrustrowała.

Mel jęczy i ukrywa swoją twarz w jego szyi, kiedy ten ją bierze. Harry podskakuje nią na biodrze, mówiąc do niej szczęśliwym tonem i próbując pokazać jej, że wszystko jest w porządku. - Wiem, mama jest taka zła, każąc ci rozciągać te piękne małe nogi i ramiona. Jednak tak dobrze sobie radzisz, kochanie. Tak, ty.

Louis wraca z pracy do domu i znajduje Harry'ego wciąż chodzącego z rozbudzoną Mel.

- Witajcie, kochani - wita ich entuzjastycznie.

Mel od razu się rozwesela i wyciąga dłonie w stronę Louisa, więc Harry wręcza mu ją, nim daje mu szybkiego buziaka na powitanie.

Louis idzie do kuchni, a Harry podąża za nim, chętny do zobaczenia Louisa po długim dniu.

- Zrobiłem nam sałatkę z kurczakiem. Jest w lodówce, by sałata pozostała chrupiąca - mówi Louisowi, wyjmując rzeczy i kładąc je na stole.

Louis uśmiecha się do niego w odpowiedzi, siadając na krześle razem z Mel. - Dziękuję, kochanie.

Harry naprawdę szybko przygotowywuje rzeczy, kiedy Louisowi udaje się przekonać Mel do pozostania w jej wysokim krzesełku ze swoim gryzakiem żyrafy powstrzymującym ją od płakania. Z łatwością siadają, Louis opowiada mu o rzeczach, które przydarzyły się w pracy, a w zamian Harry mówi mu o powszechnych, ale i dla niego wspaniałych rzeczach, które zrobiła Mel w ciągu ostatnich ośmiu godzin.

- Więc, Lou - mówi, kiedy obydwoje skończyli, a Louis karmi Mel. - Myślałem, że odkąd nie pracujemy w niedziele to moglibyśmy zrobić piknik w tym dużym parku na przedmieściach, wiesz w którym?

- Tak, wiem, który to - potwierdza Louis, nim posyła Harry'emu spojrzenie. - Zapraszasz mnie na randkę?

Harry rumieni się, ale próbuje wzruszyć ramionami. - W pewien sposób, tak, ale razem z Mel. Rodzinna randka.

- Brzmi dobrze, Haz. - Louis brzmi czule, co sprawia, że Harry trochę mniej się denerwuje. - O dwunastej? Jak dobrze to rozegramy to Mel będzie wtedy miała drzemkę i to da nam trochę czasu dla siebie.

- Też o tym myślałem! - Harry nie może powstrzymać podekscytowania w swoim głosie, ciesząc się, że myślą o tej samej rzeczy. Spogląda w dół na śpiące szczenię, ściskające palec Louisa nawet podczas snu. - Kocham to jak łatwo zasypia wieczorem po jedzeniu.

- Tak, ja też.

- Chcesz żebym zabrał ją do kołyski? - Oferuje.

Louis kręci głową. - Nie, jest dobrze. Tęskniłem za nią. Chciałbym ją jeszcze trochę potrzymać.

Harry utożsamia się z nim. Musi być ciężko być z dala od Mel przez godziny, po tym jak dziewięć miesięcy spędziła w jego brzuchu, a przez kolejne sześć byli niemal przyklejeni do siebie. Zdecydowanie trudniejsze niż dla Harry'ego.

- Dobrze, umyję szybko naczynia, nie będziesz musiał tu zostawać.

- Proszę, zostaw to, Haz, umyję je jutro. Po prostu usiądźmy i pooglądajmy film albo coś takiego.

Żądanie Louisa wydaje się być szczerze, więc Harry się zgadza. Odkłada brudne naczynia do zlewu i podąża za szatynem do salonu. Siadają tak, że Louis opiera się o Harry'ego z Mel ostrożnie skuloną przy jego piersi.

Harry czuje głębokie ukontentowanie, trzymając swoją rodzinę w swoich rodzinach. Z tą myślą, włącza kolejny odcinek współczesnej rodziny.

~*~

Dwa dni później znajduje swoją małą rodzinę lężącą na kocu pod dużym mangusodrzewem. Słońce świeci dając perfekcyjną dawkę ciepła, nie powodując, że się przegrzewają.

Mel wyrywa trawę swoją piąstką i chichocze na ptaki oraz wiewiórkę. Na szczęście, po jakieś godzinie w parku jest zmęczona. Teraz słodko śpi pod drzewem, wyglądając tak spokojnie jak zawsze.

Harry nie chce marnować okazji, nie wiedząc jak długo Mel będzie spała na zewnątrz, więc szybko przykleja się do boku Louisa. Kładzie swoją głowę na jego ramieniu, kiedy patrzą jak grupa przyjaciół pije rozmawia ze sobą po drugiej stronie małego jeziora na środku parku, obydwoje mają żołądki pełne kanapek.

Louis odwraca swoją głowę, by spojrzeć na Harry'ego. - Kiedy będzie już prawdziwe lato powinniśmy wziąć Mel na basen. Myślę, że jej się to spodoba.

- Tak, wygląda jakby chciała w każdej chwili wskoczyć tutaj do jeziora - stwierdza rozbawiony Harry. Dziewczyna będzie przyczyną ich śmierci, kiedy będzie wystarczająco duża, aby wykorzystywać całą swoją energię.

Louis śmieje się delikatnie, pozwalając swojej głowie opaść, twarzą kierując się całkowicie do słońca. Harry wykorzystuje okazję, by się przysunąć, praktycznie łącząc swoją twarz z szyją Louisa i wąchając jego zapach.

Wie, że nie powinien go bezwstydnie wąchać publicznie, ale to nie jego wina, że Louis tak go uspokaja. Poza tym, Louis nie ma nic przeciwko. Przechyla jedynie swoją głowę i pozwala Harry'emu na mieszanie ich zapachów, kiedy korzysta z słońca.

Kiedy Harry przebiega nosem mocniej wzdłuż jego pulsu i składa szybkiego buziaka na delikatnej skórze, Louis komentuje. - Ostrożnie, kochanie. Nie chcemy, by zrobiło się teraz gorąco.

Cóż, może Louis tego nie chce, ale Harry nie powiedziałby temu nie. Właściwie komentarz Louisa sprawia, że Harry chce zrobić więcej.

Więc zaczyna składać ścieżkę otwartych pocałunków aż sięga do wrażliwej skóry za uchem Louisa i zaczyna ją przygryzać.

- Harry - ostrzega go Louis, ale to jedynie sprawia, że chichocze przy jego skórze.

W jednej sekundzie jest tu, a w następnej Louis przyszpila go do koca i wspina się na niego, siadając między jego nogami i podtrzymując się na swoich przedramionach.

Bicie serca Harry'ego przyspiesza, przerażone tak szybką zmianą pozycji, ale szybko bije z podekscytowaniem w odpowiedzi na pełne pożądania spojrzenie Louisa.

- Jesteś groźny - mówi mu Louis, opierając swoją głowę na szyi Harry'ego, by odtworzyć jego wcześniejsze wąchanie. Następnie unosi głowę i całuje bruneta prosto w usta.

Harry owija ramionami głowę Louisa i bawi się jego włosami na karku, kiedy leniwie się całują. Louis smakuje jak sok winogronowy, ale Harry i tak próbuje go smakować aż ma w końcu tylko smak szatyna na języku.

Im dłuższy i głębszy jest pocałunek tym bardziej Harry wtapia się w koc. Jego nogi są rozwarte, otaczają Louisa, który wykorzystuje okazję, by się między nie wcisnąć. Ich krocza się spotykają i to wydaje się naturalne, kiedy znajdują rytm pasujący do ich całowania.

Louis podtrzymuje się na jednym ramieniu, a drugą dłonią łapie Harry'ego za kolano, poprawiając jego lewą nogę aż jego stopa znajduje się na ziemi. Unoszenie kąta sprawia, że ich penisy lepiej się ocierają. Harry nie może powstrzymać jęku, który automatycznie wydostaje się z jego gardła.

Głośny dźwięk sprawia, że obydwoje zamierają. Harry dochodzi do wniosku, że Louis w tym samym momencie zdaje sobie sprawę z tego, że są w miejscu publicznym. Na bardzo otwartej przestrzeni, wrażliwi na każdego przechodzącego i z ich córką śpiącą metr od nich.

Louis powoli unosi się na dłoniach i wraca na ziemię, odsuwając się nieco od Harry'ego. Ma rozczochrane włosy, kiedy patrzy na twarz Harry'ego, nim przeczyszcza swoje gardło.

- Powinniśmy, hmmm, skończyć w domu.

Harry wciąż delikatnie dyszy, adrenalina z przeciągu ostatnich piętnastu minut sprawiła, że jego żyły bulgoczą. Kiwa nieobecnie głową. - Tak, w domu.

Louis wzdycha, a Harry wydaje z siebie podobny dźwięk. Również nie chciałby przestawać. To najłatwiejszy moment, kiedy doszli do tego punktu, jego mózg zawsze za dużo myśli, kiedy robi się gorąco, sprawiając, że się odsuwa.

Ale są w miejscu publicznym.

Louis cmoka go w usta kilka razy, nim siada na piętach przy nogach Harry'ego. Poprawia się i kładzie się obok Harry'ego, obydwoje patrzą na niebo.

- Możemy o tym porozmawiać? - Pyta nagle Louis.

Harry odwraca swoją głowę, by spojrzeć na Louisa i odwzorowuje jego pozycję. - O czym?

- O tym, że zazwyczaj sztywniejesz jak deska i długo zajmuje ci zrelaksowanie cię, a dzisiaj stałeś się zadziorny w pięć sekund.

Policzki Harry'ego robią się czerwone na dosadność tego stwierdzenia. Patrzenie na Louisa podczas tej rozmowy wydaje się być zbyt intensywne, więc odwraca się, by być twarzą do chmur malujących niebo.

- Nie wiem co sprawiło, że dzisiaj było inaczej, ponieważ powinno mi byc trudniej, prawda? - Nawet Harry słyszy to, że brzmi niepewnie i to prawdopodobnie sprawia, że słyszy mruknięcie ze strony Louisa, zachęcające go do kontynuowania. - Ale, hmmm, generalnie, przestraszyłem się? Jak, obawa przed nieznanym. Może niepewność jest najlepszym słowem?

- Tylko ty możesz znać najlepsze słowo, które opisze to jak się czujesz - komentuje Louis. To brzmi dziwnie, więc Harry decyduje się ponownie na niego spojrzeć. Jego brew jest zmarszczona i wygląda jakby się zastanawiał.

Harry unosi swoje ciało, więc leży na boku, całkowicie twarzą do Louisa, który kopiuje jego pozycję.

- Wiesz, że nigdy wcześniej nie byłem w intymnej relacji z inną omegą, prawda? - Pyta, by się upewnić.

- Oczywiście, że wiem, Haz. - Zmarszczenie brwi Louisa się pogłębia, ale nie wygląda jakby chciał powiedzieć coś innego.

Harry przełyka.

- Dobrze, więc obawa przed nieznanym - stwierdza lamersko, mając nadzieję, że Louis to zrozumie.

Patrzą się na siebie przez kilka długich sekund. Harry może praktycznie zobaczyć trybiki przełączające się w głowie Louisa i to byłoby urocze, gdyby nie wyglądał na tak zakłopotanego.

- Harry, myślałem, że wiesz, ale jak widać nie, więc powiem kilka rzeczy, które uważałem za oczywiste. Przepraszam za to, że zakładałem coś z góry. - Louis posyła mu wymuszony uśmiech, patrząc jak Harry kiwa głową, nim kontynuuje. - Nie mam względem ciebie specyficznych oczekiwań. Chcę uprawiać seks, ale tylko wtedy, kiedy będziesz gotowy. I nie chcę tego, ponieważ uważam, że masz jakieś seksualne umiejętności. Chcę tego, ponieważ to ty, my. Kocham cię i wiem, że cokolwiek zrobimy to obydwoje w tym jesteśmy i będzie świetnie. Nie musisz się bać.

Z jakiegoś powodu rozmowa sprawia, że jest emocjonalny, więc Harry przyciska swoją twarz do koca, aby zebrać się w sobie.

Louis jest najukochańszym mężczyzną na ziemi, zapewniającym Harry'ego tak delikatnie. Jest takim szczęściarzem posiadając kogoś kto na niego nie naciska, nawet chociaż seks jest czymś czego oczekuje się w związku.

- Och, kochanie - grucha Louis do niego i łapie go w swoje ramiona, obniżając ich z Harrym przytulonym do jego piersi.

Harry unosi swój podbródek, by spojrzeć na szatyna. - Dziękuję.

Uścisk Louisa zaciska się na chwilę, ale szybko to się zmienia. - Nie musisz mi dziękować za to, że mam humanitarne podejście, Harry.

Brunet nie zgadza się z tym, ale nic nie mówi. - Dobrze. Chociaż naprawdę chcę uprawiać z tobą seks.

Louis chichocze. - I będziemy. Kiedy to się stanie to się stanie. Nic na siłę.

- Dzisiaj nie było wymuszone.

- Wiem, słoneczko. - Louis zaczyna masować jedną ręką głowę Harry'ego, sprawiając że chęć walki Harry'ego go opuszcza.

- Nie nazywaj mnie 'słoneczkiem' - komentuje cicho, prawie jak drugą myśl. Ten wyraz nie łączy się już z złymi uczuciami czy wspomnieniami jak to by miało miejsce jeszcze parę miesięcy temu. Jednak nie chciałby mieć tego typu połączenia między Louisem i Nickiem. - Tak zwykły mnie nazywać.

- Przepraszam. Nie będę.

- Dziękuję.

Zostają tak, ciesząc się swoją obecnością i bliskością aż Mel płacze cicho i Louis porusza się, by ją wziąć nim zacznie głośniej płakać.

Harry patrzy szczęśliwie jak Louis mówi do śpiącej Mel, przejeżdżając dłonią, w której jej nie trzyma po jej pulchnych nóżkach.

Randka zdecydowanie nie przebiegła tak jak Harry tego oczekiwał, ale to w porządku. Louis i Harry nigdy prawdopodobnie nie będą typową parą.

~*~

Nie zrobili nic więcej kiedy wrócili do domu. Ani przez kilka najbliższych tygodni. Louis wąchał Harry'ego po jego gorączce, która miała miejsce, gdy Mel miała siedem miesięcy. Był zbyt zrelaksowany, czuł się zbyt dobrze w swojej skórze po tym jak zniknęła z niej desperacja, by być świadomy i trzeźwo myślącym, więc przyciągnął Louisa na siebie i poprosił, by coś zrobił, cokolwiek.

Było czule i powoli. Harry pozwolił Louisowi prowadzić, nie będąc w stanie powstrzymać swojego śmiechu pomiędzy delikatnymi jękami. Było dobrze, o wiele lepiej niż podczas pierwszego razu z jakąkolwiek inną osobą. Nie wiedział czy to dlatego, ponieważ Louis jest omegą czy dlatego, ponieważ to Louis. Jednak nie miało to znaczenia.

Po tym udało się im jeszcze bardziej zbliżyć. Intymność, która szła z odkrywania własnych ciał była wspaniała. Louis zawsze był cierpliwy z Harrym, pozwalając mu na odkrywać rzeczy bez pośpiechu. To zredukowało ich godziny snu, ale z Mel śpiąca coraz dłużej każdej nocy, jakoś się im udawało.

Swoją następną gorączke spędził z Louisem, Anne podczas tych dni zajęła się Mel. To była jego naprawdę szczęśliwa w ciągu lat i Harry wyszedł z niej spełniony. Wiedział wtedy, że nigdy z nikim innym nie będzie miał takiego połączenia jak z Louisem. To po prostu nie było realistyczne.

Wciąż żyje na tym haju, kiedy Mel kończy roczek.

Harry i Louis decydują się wyprawić małe przyjęcie w następną niedzielę z tej okazji.

Lista gości nie jest długa. Anne, delikatny alfa, z którym zaczęła się spotyka - Robin i jego córka. Connor - młody alfa, z którym Harry pracuje w kwiaciarni i który zawsze prosi o to, by pokazał mu zdjęcia Melanie, patrząc na nie czule. Louis zaprasza paru weterynarzy, z którymi pracuje i młodego wolontariusza, który pracuje tam od kilku miesięcy.

To bliska grupa przyjaciół, z Louisem zaczynającym otwierać się na swoją pracę i Harrym odbudowującym swoje życie społeczne. Jednak Harry jest z tego dumny. To wydaje się być uspokajające, że mają ludzi, z którymi mogą dzielić szczęście przyjścia ich córki na świat.

Harry rozmawia z Amy, jedną z weterynarek i szefową Louisa i słucha o tym, że ta tęskni za tym, kiedy jej własne szczeniaki miały roczek, ponieważ tak szybko dorastają. Kiwa głową, dobrze ją rozumiejąc. Wie, że on i Louis ledwie mrugnęli, a Mel już trzymała się jednej rzeczy i wstała na kilka sekund.

- Och, Harry, czy Louis ci powiedział o tym, że myślałam, że znowu jest surogatką? - Kręci głową, rozbawiona swoją własną pomyłką. - Mam na myśli, podczas dwóch pierwszych porodów wykorzystał jedynie swój urlop wypoczynkowy zamiast zwolnienia macierzyńskiego, więc to było dziwne, kiedy o nie poprosił. Jednak wciąż, uznałam po prostu, że trzecia ciąża go wykończyła. Nigdy nie wspomniał, że się połączył. Kiedy wrócił ze zdjęciami swojego małego szczeniaka z dumą wypisaną na twarzy, byłam taka zszokowana! W dobry sposób oczywiście, twoja rodzina jest piękna.

Mózg Harry'ego zatrzymuje się na chwilę na słowach Amy o tym, że są parą. A potem dochodzi do niego cała reszta. Wymusza śmiech, zdając sobie sprawę z tego, że on i Louis nigdy naprawdę nie usiedli, by dopasować swoje historie i zaakceptował jej komplement, nim poprawiając niczego. - Dziękuję, Amy. Louis... podchodzi z dużą rezerwą.

Jest miłą kobietą. Trochę starszą od niego i Louisa, może ma trzydzieści parę. Ona i jej mąż są betami i przyszli tutaj razem ze swoimi trzy- i sześcioletnimi szczeniętami.

Harry i Louis zrobili im kącik zabaw w salonie, a Amy i Richard przynieśli parę zabawek dla swoich chłopców, by ich rozproszyć. Rzeczy idą naprawdę dobrze, Mel poznała trochę ludzi bliżej jej wieku i powielała ich zachowania najlepiej jak potrafiła z błyskiem w oku. To czas, aby przebywała wśród innych dzieci, a Harry cieszy się, że póki co idzie to z sukcesem.

- Przepraszam, że pytam, ale tak jak powiedziałeś, Louis nie jest otwartą książką - zaczyna Amy, sprawiając że Harry prycha.

- Będąc szczerym, pracuje nad tym - mówi, wiedząc że Louis naprawdę podejmuje wysiłek w pracy.

- Och, tak, tak. Dowiedziałam się więcej o nim w ciągu ostatnich kilku miesięcy niż przez całe poprzednie 3 lata - kiwa głową w zgodzie. - Jednak, od jak dawna jesteście razem?

Och. To nie było łatwe pytanie. Ponad rok, jeśli uznać czas odkąd Nick odszedł, a Louis został z Harrym. Mniej niż rok, jeśli liczyć od wspólnego zakupu domu. Sześć miesięcy od ich pierwszej randki. Cztery od czasu umm, konsumpcji ich związku.

Harry nie ma pojęcia, którą datę podał Louisa. Decyduje się na prostą odpowiedź, mając nadzieję, że Amy nie będzie drążyć. - Od czasu Mel.

- Och, była... nieplanowana?

Harry śmieje się. - Nie dokładnie, nie. Jednak związanie się z Louisem z jej powodu na pewno. Wygrał mnie podczas ciąży.

To wystarczająco bliskie prawy, Harry uznaje, że to w porządku. Amy wygląda jakby chciała zapytać o więcej, ale powstrzymuje się.

- Jest dość czarujący - stwierdza, odwracając się do Louisa z czułym wyrazem twarzy. - Ii taki słodki.

Harry podąża za jej wzrokiem i uśmiecha się na obraz Louisa rozmawiającego z Gemmą, córką Robina, kiedy znajdują się obok dzieci, by mieć na nie oko. - Naprawdę jest.

- Och, wasza dwójka jest taka młoda i tak zakochana. Tęsknię za tym.

Harry rumieni się. Czuje się szczęściarzem, mogąc być w związku z Louisem i jest w nim bardzo zakochany, więc nie będzie zaprzeczał.

- Od jak dawna ty i Richard jesteście razem? - Zmienia temat rozmowy z dala od siebie.

- Och, od prawie dziesięciu lat. Chcieliśmy utworzyć centrum przed posiadaniem szczeniąt.

- Cóż, to wydaje się być dobrym wyborem. Z tego co Louis mi mówił prosperuje bardzo dobrze, a twoi synowie są wspaniali - wskazuje na nich. - Jestem zdumiony jak cierpliwi są z Mel, pozwalając się jej bawić i oglądać.

- Dziękuję, naprawdę się staramy. Pomaga fakt, że mają dwójkę młodszych kuzynów, więc mają praktykę w tym co mogą a czego nie mogą robić wśród maluchów.

Harry myśli nad tym. To ma sens i pokazuje jak istotny dla rozwoju chłopców jest kontakt z innymi szczeniętami. On i Louis będą musieli zacząć rozmowę o żłobku dla Mel, odkąd jest jeszcze za młoda na przedszkole. Bycie jedynie wśród rodziców nie może być dla niej dobre.

Otwiera swoje usta, by zapytać o więcej, może zasugerować kolejne spotkania w celu zabawy między dziećmi, ale Connor podchodzi do nich. Pyta gdzie jest łazienka, więc Harry przeprasza Amy, by zaprowadzić tam omegę.

Pokazuje mu łazienkę na dole, ale Connor zamiast tego przytrzymuje drzwi i mówi.

- Harry - zaczyna, nim brunet może go opuścić, brzmiąc poważnie i nieco niepewnie. Harry odwraca się twarzą do niego i daje mu swoją pełną uwagę. Connor przeczyszcza swoje gardło. - Po prostu chciałbym żebyś wiedział, że też jestem queer. Mam na myśli, nie wiem, jeśli nie rozmawiasz dużo o Louisie, ponieważ boisz się osądu to nie musisz się tym martwić przy mnie.

Harry jest całkowicie zszokowany tym wyznaniem. Jednak szybko jego zaskoczenie zamienia się w szczęście. To zapewniające, że spotkał kogoś takiego samego jak on i Louis. Harry cieszy się nawet jeszcze bardziej z faktu, że zaprosił Connora.

- Och, Connor. To... - zatrzymuje się, trochę brakuje mu słów. - Dziękuję za powiedzenie mi. Jednak nie mówię o Louisie, bo to wciąż jest w pewien sposób nowe.

- Naprawdę? Nie jesteście połączeni?

To drugi raz dzisiaj, kiedy ktoś tak myśli. Harry będzie musiał to przemyśleć.

- Nie, nie - zaprzecza, ale zdaje sobie sprawę z tego jak ostro to brzmi, więc próbuje to złagodzić. - Jeszcze nie.

- Cóż, w takim razie pewnie niedługo. - Connor uśmiecha się do niego, zarówno czule jak i zapewniająco. - Wasza dwójka jest oczywiście perfekcyjna dla siebie.

- Może - odpowiada Harry, nie wiedząc co więcej dodać.

Connor wydaje się być usatysfakcjonowany ich ich interakcją, ponieważ sięga do drzwi łazienki i mówi Harry'emu, że zobaczą się w salonie.

Kiedy drzwi się zamykają, Harry zostaje sam w korytarzu i wykorzystuje minutę na oddech.

Przypuszczenia każdego na temat związku jego i Louisa mają sens. Obydwoje są praktycznie połączeni. Mieszkają razem, tworzą rodzinę, dzielą łóżko każdej nocy, kłócą się o to kogo kolej na odkurzenie salonu i kochają się. Oczywiście, że ludzie będą tak uważać, a Harry i Louis nie będą ich poprawiać. To i tak bezcelowe teraz. Mogę się połączyć w każdej chwili.

Właściwie Harry nie może wymyślić powodu dlaczego nie powinni.

Więc na co czekają?

Harry próbuje kontrolować swoje myśli. Ostatnią rzeczą jakiej potrzebuje jest załamanie w domu pełnym ludzi. To nie tak, ż

Do czasu ae jakiekolwiek decyzję będą podjęte teraz. Może porozmawiać z Louisem później, zapytać go jak się czuję z połączeniem i jak widzi ich związek w przyszłości.

Bierze kilka uspokajających wdechów, nim odsuwa się od ściany i kieruje się z powrotem do salonu, prowadzony przez głos Louisa opowiadający o czymś.

Myśli nie opuszczają go przez resztę wieczoru, ale nie okazuje tego. Przynajmniej tak sądzi.

Do czasu aż każdy wychodzi, Harry jest wykończony, fizycznie i emocjonalnie. Jego bateria społeczna jest martwa.

Na szczęście Mel i Louis wydają się być na tej samej stronie. Mała dziewczynka śpi na kanapie, oddychając lekko. A szatyn letargicznie myje naczynia.

Harry lituje się nad każdym z nich. Bierze po cichu Mel, nie chcąc ryzykować obudzeniem jej i łapie Louisa za dłoń. - Chodź, kochanie, możemy posprzątać po tym jak każdy się trochę prześpi.

- Sądzę, że jak się położę to będę spał całą noc - protestuje Louis, ale tak naprawdę nie wkłada w to siły, gdy ziewa.

Harry przewraca oczami na swojego upartego partnera. Tak, jego partnera. Teraz tak go będzie nazywał. Albo jest zbyt zmęczony, by z tym walczyć.

- Możemy posprzątać jutro, jeśli zdarzy się cud i Mel prześpi całą noc.

Louis wzdycha, dając Harry'emu znać, że wygrał bitwę. Rzuca resztę rzeczy do zlewu, a potem chwyta wyciągniętą dłoń Harry'ego i pozwala mu zaprowadzić się na górę.

Harry delikatnie odkłada Mel do jej kołyski, a potem wspina się na łóżko razem z Louisem, dopasowując się do pleców bruneta.

To nie zajmuje długo nim obydwoje zasypiają.

~*~

Mel pozwala im spać prosto do 5 rano. Harry liczy to jako zwycięstwo.

Ich pracownicy uważający, że są połączenie przez jakiś czas nie mogą opuścić jego umysłu. Louis zauważył, że coś się zmieniło (oczywiście, że tak), ale Harry najpierw sam chciał to rozpracować. Nie podzielił się swoimi obawami ze swoim chłopakiem.

Obawa na temat tego, że za bardzo się spieszą ze swoim związkiem powraca. Wie, że to bez sensu, zważając na to, że już żyją szczęśliwie i mają razem córkę, ale jakimś cudem ten kolejny krok na przód wydaje się być przytłaczający.

Poza tym, Harry już się raz pomylił. Skąd ma powiedzieć, że tym razem jego instynkt również się nie myli? Skąd ma wiedzieć, że instynkty Louisa nie są złe? Nick mylił się myśląc, że Harry jest dobrym partnerem aż nie okazało się, że go nie potrzebuje.

Jego zmartwienie były czasami dołujące. Głównie kiedy Louis ostrożnie mówi do Mel w domu i posyła Harry'emu mrugnięcie albo pocałunek nad jej malutkim ciałem albo kiedy Harry robi Louisowi rano śniadanie i czuje ciepło, uszczęśliwiając kogoś. Domowość tego wszystkiego sprawia, że czuje się pełny i martwienie się o ich status połączenia wydaje się niemal głupie.

To ciągła bitwa w jego głowie trwająca dzień i noc. Harry jest wykończony. Chciałby żeby jego życie było bardziej czarno-białe.

Louis kończy to prześlizgiwanie się 10 dnia.

Harry siedzi przy kuchennym stole, Mel znajduje się na jego kolanach i bardziej bawi się jedzeniem niż je. Louis siada naprzeciwko niego z poważnym wyrazem twarzy.

- Harry, co się ostatnio z tobą dzieje?

- Co masz na myśli? - Pyta nieobecnie Harry, prawie wykrzywiając się na to jak to rozegrał. Wie, że powinien być szczery z Louisem. To fundamentalna podstawa ich związku. Jednak ciężko jest się teraz otworzyć.

Twarz Louisa opada, widać na niej zdenerwowanie. - Nie rób tego. Wiesz o czym mówię.

Harry wydaje z siebie długie westchnienie. Bawi się miękkim, brązowymi włosami Mel, próbując zebrać najlepsze słowa, aby nie stawiać Louisa w trudnej sytuacji.

- Na urodzinach Mel, Amy i Connor, każde z nich osobno, powiedzieli mi, że myśleli, iż jesteśmy parą. Legalnie.

Powiedział Louisowi o tym, że Connor się przed nim ujawnił, ale zostawił dla siebie część o szoku, jaki przeżył odkrywając, że Harry i Louis nie są oficjalnie połączeni.

Zmarszczenie brwi Louisa pogłębia się. - Więc? To cię martwi?

- Tak sądzę?

- Co do kurwy, Harry? - Głos Louisa się nie unosi, ale niekontrolowane feromony gniewu wypełniają pokój. Mel jęczy, od razu to przerywając. Louis patrzy na nią z szerokimi oczami, zdając sobie sprawę z tego co właśnie się stało.

Obydwoje odmawiają używania zapachów, aby dać znać o swoich emocjach, głównie ze względu na obecność szczeniaka. To może być dla niej duże i przytłaczające uczucie. Louis jest lepszy niż Harry w kontrolowaniu tego, więc to niemal przerażające, że tym razem zapomniał się powstrzymać.

- Położę ją do baseniku. - Harry wstaje z Mel w swoich ramionach. Na szczęście, nie robi problemów i od razu rozprasza się kulkami.

Kiedy Harry wraca, Louis chodzi po kuchni. Harry przeczyszcza swoje gardło, by zyskać jego uwagę.

- Dlaczego nie chcesz się połączyć?

Louis zaczyna mówić tak szybko jak widzi Harry'ego. - Nie mogę uwierzyć, że ktoś przypadkowo uznał, że jesteśmy połączeni i przez to odsunąłeś się ode mnie na 10 dni. Mieszkamy razem, śpimy razem, mamy razem córkę. Oczywiście, że ludzie będą zakładać pewne rzeczy. To nie powinno mieć znaczenia.

Harry patrzy na Louisa z zaskoczeniem, nie jest przyzwyczajony do widoku tak zdenerwowanego szatyna. To dziwne i chce podejść i uspokoić omegę. Jednak się powstrzymuje.

- Oczywiście, że to ma znaczenie, Louis - zaczyna delikatnie, próbując utrzymać swój głos cichym. - Nie chcę niczego brać za pewnik. Nie chcę zachowywać się jak połączony, zakładania, że jesteś moim partnerem, kiedy nie jest to decyzja, którą świadomie razem podjęliśmy. Chcę, aby nasz związek normalnie się rozwijał.

Louis wygląda, jakby chciał odpowiedzieć, ale Harry jeszcze nie skończył. Teraz, kiedy zaczął musi pozbyć się wszystkiego co zjadało go przez ostatnie dziesięć dni.

- Nie mieliśmy szansy z Mel, po prostu dalej razem żyjemy, jakby to Nick zadecydował, z dzieckiem, co do którego ponownie decyzję podjął Nick. Chcę mieć wybór. Chcę żebyś ty miał wybór. Nie chcę żebyśmy zostali parą, ponieważ utknęliśmy w sytuacji i łatwiej jest po prostu się tego trzymać. Chcę, aby nasze randki stały się zalotne i żebyśmy się kiedyś połączyli. Wszystko w swoim tempie.

W końcu unosi wzrok, znajdując Louisa patrzącego na niego z zaczerwienionymi oczami. Zdaje sobie sprawę z tego, że po jego twarzy również spływają łzy, więc bierze drżący oddech i wyciera je. Kontynuuje, tym razem patrząc prosto na Louisa.

- Tak bardzo cię kocham. Nie chcę abyś pewnego dnia obudził się przy moim boku i zdał sobie sprawę z tego, że błędem było zaakceptowanie mnie jako partnera, ponieważ każdy tak zakładał i poszliśmy za ich przekonaniami.

- Och, Haz - szepcze Louis, jego ton ocieka współczuciem. Nim Harry może to przetworzyć, ma ramiona pełne omegi. Louis unosi się na swoich palcach, obejmując ramionami kark bruneta i przyciągając go do uścisku. Harry pochyla się, mając swoje ramiona wokół talii Louisa, a głowę schowana w krzywiźnie jego szyi.

Harry wdycha głęboko uspokajający i naturalny zapach Louisa, kiedy ten w dodatku masuje jego głowę.

- Masz rację, to ma znaczenie - mówi mu cicho Louis. Obejmuje dłonią twarz Harry'ego i odpycha go od swojej szyi, więc teraz patrzą się na siebie. - Nie mogę ci dać prawdziwych zalotów, ale możemy porozmawiać i zaplanować nasze połączenie, wypracować to co będzie najlepsze dla nas, tak? Kocham cię. Jestem w tym na długo.

Harry kiwa głową tak jak tylko może z Louisem wciąż trzymającym jego twarz, ciężar spadł z jego ramion.

Wie, że nie będą w stanie zrobić tradycjonalnych zalotów, które zawierają zapoznanie ze swoich zapachem i przestrzenią osobistą, a potem powoli one się łączą i wymianą także ważnych rzeczy w swoim życiu. Byli ponad to. Jednak esencjalną częścią tego była rozmowa pary na temat połączenia i tego jak chcą dzielić przyszłość. Harry chciał specyficznie tego dla niego i Louisa.

Musieli omówić swoje życzenia i nadzieje. Musieli być całkowicie szczerzy co do swojego oddania, które względem siebie czuli i wystawić wszystkie karty na stół.

Louis puszcza go, ale zostawia palce na jego szczęce. - Obiecuję, że nie wskakuję w to bez przemyślenia. Minęło prawie półtora roku. Chcę tu być, dobrze? Wiem, że ciężko jest ci uwierzyć w to co mówię po tym co przeszedłeś, ale powiem ci, jeśli rzeczy między nami się popsują. I oczekuję od ciebie tego, że dasz mi znać, jeśli również nie będziesz szczęśliwy. Rozwiążemy to z rozmową i szczerością.

Harry czka przez chwilę i odwraca wzrok. To intensywna rozmowa.

Wie, że może ufać Louisowi, może to poczuć w swoich kościach. Jego wilk jest pewny co do Louisa w sposób, w którym nie był nawet podczas najsilniejszej więzi z Nickiem.

Poza tym Louis nie jest Nickiem. Obiecał, że da Harry'emu znać jeśli będzie czuł się nieszczęśliwy albo nieusatysfakcjonowany, więc może przestać myśleć za dużo o swoim zachowaniu i ich związku. Musi wierzyć, że Louis jest szczery. Odmawia ujawnić się swoim wszystkim niepewnościom z powodu gównianego alfy, ma nadzieję na długi, zdrowy związek u boku Louisa.

Ponownie kiwa głową i patrzy na szatyna z determinacją.

- Komunikacja i szczerość.

- Proszę bardzo. - Louis uśmiecha się do niego. - Obiecuję.

- Również obiecuję.

Louis robi krok do przodu i cmoka go w usta. - Chodźmy sprawdzić co u naszego szczeniaka, jest zaskakująco cicho.

Harry prycha, dobrze wiedząc, że cicha Mel zazwyczaj oznacza kłopoty. Kiedyś znaleźli ją w stercie czystego prania, wszystko było rozłożone i mokre od śliny. Innym razem udało jej się wejść do szafki kuchennej i wyrzucić kilka pojemników.

- Jest w basenie z kulkami, więc miejmy nadzieję, że nic dzikiego - sięga po dłoń Louisa i idą do salonu.

Scena, w której ją znajdują sprawia, że obydwoje chichoczą. Mel udało sie wyrzucić każdą jedną kuleczkę z basenu. To musiała być ciężka praca, ponieważ zasnęła w środku. Harry wie, że nie mogła stać wystarczająco długo, by po prostu z łatwością przerzucić je przez róg, więc zastanawia się czy spędziła wieczność wyrzucając każdą rzecz po kolei, kiedy wstała na kilka sekund.

- Sądzę, że nie chciała się dzisiaj bawić kuleczkami - mówi Louis pomiędzy śmiechem.

- To była zabawa alternatywna - żartuje Harry, kiedy zaczyna je zbierać, więc Louis bierze pudełko i trzyma je przed nim.

Kiedy kończą Louis bierze Mel i idą na górę. - Ta drzemka o nieodpowiedniej porze zaburzy całą jej dzisiejszą rutynę.

Harry mruczy w zgodzie, nie przejmując się tym. On i Louis mogą wykorzystać spokój i ciszę aż do obiadu. Teraz gdy Harry o tym myśli, zdaje sobie sprawę z tego, że jego odsunięcie i zamknięcie w sobie naprawdę położyło kres ich życiu seksualnemu.

Naprawdę mogą wykorzystać spokój i ciszę.

Czeka przy progu aż Louis odłoży Mel i przytula go do tyłu tak szybko jak ten wychodzi, całując go za uchem. - Moglibyśmy dobrze wykorzystać jej drzemkę.

Louis śmieje się bez tchu, kiedy Harry prowadzi ich do ich sypialni, przechyla swoją głowę na bok, by dać mu dostęp do swojej szyi. Brunet nie marnuje czasu i całuje oraz liże wyeksponowaną skórę.

To miłe, że Harry nie czuje się zdesperowany, ale zapach Louisa staje się cięższy a jego ciało od razu zaczyna się dostosować.

To symfonia.

Louis odwraca się, wciąż przyciskając się do niego, kiedy sięgają do stóp łóżka, kładąc swoje dłonie na jego barkach i dłońmi pociągając go za loki. Wchodzi między nogi Harry'ego, nim przysuwa się, by wyszeptać. - Sądzę, że możesz mnie ujeżdżać.

Penis Harry'ego wykrzywia się w zainteresowaniu i już zaczyna się wypełniać. Może powiedzieć, że pod wpływem uśmieszku Louisa. Jest taki zadowolony z tego jak łatwo działa na Harry'ego, a Harry by tego nienawidził, gdyby to nie było takie gorące.

Kiwa nieobecnie głową, przytulając Louis, tak że ich całe ciała się dotykają. - Tak, Lou, proszę.

- Oczywiście kochanie - mówi mu Louis, a potem łączy ich wargi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro