Something's Wrong

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Stałam oniemiała. Czułam jak w jednej chwili cały mój świat się załamał. Poczucie swego rodzaju pustki, zalewało moje serce. Siadłam na tej samej ławce na, której przed chwilą siedział Luhan. Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje. Nie mogłam złapać tchu, a wszystko zaczęło mi się rozmywać. Nie wiem ile tak siedziałam, minutę, może dziesięć, słyszałam jakby przez szybę jak ktoś woła moje imię, a potem już nic nie pamiętam.

***

Powoli starałam się otworzyć oczy, ale moje powieki były takie ciężkie, że udało mi się otworzyć je dopiero po kilku minutach. Od razu złapałam się za głowę. Czułam pulsujący i przeszywający ból.

- Hej obudziła się - Usłyszałam tak dobrze znany mi głos, lecz w tym momencie, był piskliwy i nieznośny. Aura, definitywnie ona. Powoli podniosłam się na łokciach.

- Leż - Higienistka pogłaskała mnie po głowie - Powinnaś odpoczywać.

- Co się stało ? - Spytałam łapiąc się za głowę

- Więc ... - Nastolatka rzuciła się na krzesło przy mnie, rozglądnęłam się po gabinecie i w koncie zobaczyłam też Luhana

- Prawdopodobnie dostałaś ataku paniki i straciłaś przytomność -Aura przerwała opiekunce
- Pani Stewens ma pewne podejrzenia i ...

- Dziękuje - Kobieta położyła rękę na ramieniu dziewczyny - Możesz już wracać na lekcje

- Ale...

- Dziękuje - Powiedziała stanowczo.

- No dobrze - Odpowiedziała zrezygnowana

- Ty też możesz już iść - Zwróciła się do chłopaka - Dziękuje za pomoc -Uśmiechnęła się

- Do widzenia - Blondyn wstał i podszedł do drzwi. Rzucił mi jeszcze smutne spojrzenie i wyszedł. Zanim przyjechał po mnie brat rozmyślałam nad moją relacją z nim. Powinnam się cieszyć, że w końcu mam spokój prawda? Więc czemu nie potrafię? Moje rozmyślania przerwał dzwonek telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz, dzwonił mój brat. Prawnik, przyszły oczywiście. Jest straszy tylko 2 lata więc jest dopiero na pierwszym roku. Z pomocą pani higienistki doszłam do samochodu

- Proszę pani - Zwróciłam się do kobiety - Czemu w gabinecie był Luhan ?

Moje pytanie lekko ją zdziwiło, lecz po chwili odpowiedziała

- Kiedy zemdlałaś Luhan był w pobliżu i zaniósł cię do gabinetu. Bez niego musiałabym cię z Aurą sama zanieść na górę a mogło by się to źle dla ciebie skończyć - Zaśmiała się

- Dziękuję - Odparłam i wsiadłam do auta. Jechaliśmy w ciszy. Po gimnazjum moje stosunki z bratem strasznie się pogorszyły. On się wyprowadził z dziewczyną, do tego studia i nigdy nie było czasu żeby się spotkać. Na początku mi to przeszkadzało ale teraz już się przyzwyczaiłam. Lucas odwiózł mnie do domu i pojechał do siebie. Weszłam do środka i od razu rzuciłam się na łóżko. Czułam się okropnie. Dalej bolała mnie głowa. Postanowiłam się chwilę przespać. Jak zwykle z moich planów nic nie wyszło i obudziłam się kilka godzin później mama jeszcze była w pracy więc postanowiłam się przejść. Wzięłam klucze i opuściłam ciepły dom. Spacerowałam powoli pustymi ścieżkami. Niezbyt dobrze czuje się w towarzystwie dlatego głównie siedzę sama, wyjątkiem jest Aura. Kocham ją, ale widujemy się głównie w szkole. Ludzie często są denerwujący. Około 23 moja mama zadzwoniła i poprosiła żebym szybko wróciła do domu. Nie zaszłam za daleko, dlatego już po chwili byłam w mieszkaniu. Kobieta siedziała w salonie i zaciekle wpatrywała się w ścianę.

- Chciałaś coś? - Spytałam wygrywając ja z zadumy

- A tak, tak. Muszę na trochę wyjechać - Odstawiła kubek z melisą na stolik - wiesz taki wyjazd służbowy, poradzisz sobie?

- Jasne, kiedy ten wyjazd?

- Teraz, w sumie taksówka już powinna być pod blokiem, więc będę się zbierać - Dopiero teraz zauważyłam stojące w kącie walizki

- Och - Odparłam zaskoczona - Kiedy wrócisz?

- Za około tydzień - Złapała torby i ruszyła w stronę drzwi - No, muszę lecieć. Do zobaczenia

- Miłej podróży - Mama nie zostawia mnie tak za często, ale zdarza jej się. Zamknęłam za nią drzwi i wróciłam do kuchni. Wyciągnęłam z lodówki butelkę pepsi i nalałam orzeźwiający napój do szklanki i poszłam do pokoju. Siadłam na łóżku i wzięłam do ręki telefon. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, grałam w gry, które przeszłam już 1000 razy i oglądałam filmiki, które znam na pamięć. Koło 2 w nocy wyszłam na balkon zapalić papierosa. Cieszę się że moja rodzicielka wyjechała mam cały dom dla siebie. Ale moja wolność długo nie trwała, gdyż byłam zmęczona więc poszłam pod prysznic, a potem prosto do łóżka.

***

Obudził mnie dźwięk telefonu. Rzuciłam się na komodę na której leżał. Spojrzałam na ekran z nadzieją nie za bardzo wiedząc na co. Niestety byla to tylko wiadomość od operatora. Nie rozumiem swojego zachowania. Było kilka minut po 6. Weszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać sobie śniadanie. Włączyłam ekspres do kawy i wyciągnęłam mleko i ser z lodówki. Wzięłam chleb i przygotowałam kanapki. Włożyłam je do tostera i zrobiłam sobie kawę, wzięłam dodatkowy mały talerzyk jako popielniczka i usiadłam do stołu. Po skończonym śniadaniu , wróciłam do pokoju, złapałam swoją torebkę i wyciągnęłam z niej paczkę papierosów. Z powrotem udałam się do kuchni, tam rozpaliłam papierosa i dopiłam zimną już kawę. Nigdy nie udaje mi się wypić do końca ciepłej. Spojrzałam na godzinę. 06:47. I tak już nie zdążę. Postanowiłam, że nie pójdę dzisiaj do szkoły. Nie mam ochoty na swoje towarzystwo a co dopiero kogoś. Wzięłam prysznic i wróciłam do pokoju. Położyłam się z powrotem do łóżka i zamknęłam oczy miałam nadzieje, że jeszcze uda mi się zasnąć. Obudziłam się po 12. W dalszym ciągu nie wiedziałam co z sobą zrobić. Ostatecznie włączyłam jakiś film, a potem następny i następny. Koło 20 miałam serdecznie dość wylegiwania się więc, ubrałam się i wyszłam z domu, uprzednio go zamykając. Szłam przed siebie nie za bardzo patrząc gdzie, po drodze wstąpiłam do kawiarni i kupiłam kawę na wynos, później poszłam na rynek i na końcu po prostu ruszyłam przed siebie. Wyciągnęłam paczkę papierosów i odpaliłam jednego. W pewnym momencie po prostu stanęłam i rozejrzałam się dookoła. Nie poznawałam tego miejsca, a do tego było już ciemno, co wcale nic nie ułatwiało. Usłyszałam jakiś hałas i zanim się obejrzałam leżałam już na ziemi. Upadając uderzyłam się w głowę. Spojrzałam na chłopka odpowiedzialnego za mój wypadek i zamarłam. Za nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć czy zapytać o cokolwiek, ten wstał gwałtownie i rzucił się do biegu, a zaraz za nim kilku mężczyzn byli zamaskowani i cali ubrani na czarno. Dopiero teraz poczułam okropny ból z tyłu głowy, potarłam ręką bolące miejsce i poczułem lepką ciecz we włosach. Ze strachem spojrzałam na rękę.

- Zajebiście - Wytarłam krew w spodnie i wyciągnęłam z kieszeni telefon. Wybrałam numer i po kilku sygnałach odezwała się kobieta z miłym głosem. Kilka minut później, pomimo problemów z lokalizacją jak i komunikacją z mojej strony, przyjechała karetka i zabrała mnie do szpitala. Po rutynowych badaniach i opatrzeniu moich ran pojechałam do domu. Lekarz zalecił mi abym została w szpitalu pod opieką, przynajmniej do jutra, ale ja się uparłam. Kiedy wróciłam do mieszkania było po 24. Nie maiłam siły rozmyślać o tym co się dzisiaj wydarzyło. Postanowiłam, że jutro umówię się z Aurą i z nią obgadam całą sprawę. Tak jak przyszłam tak opadłam na łóżko i niemal od razu zasnęłam.

***

Po porannym prysznicu i śniadaniu włączyłam laptopa i zaczęłam czytać wiadomości. Nie znalazłam nic ciekawego. Nie chętnie wyłączyłam urządzenie i udalam się do szkoły. W drodze na przystanek odpaliłam papierosa i skutecznie ignorowałam gardzące spojrzenia i złośliwe komentarze zagorzałych katoliczek, których akurat w tej części miasta jest od cholery. Ledwo przekroczyłam próg szkoły od razu skierowałam się pod salę Aury. Na szczęście nie musiałam długo na nią czekać. Kilka minut później dziewczyna uwiesiła mi się na szyi.

- Hej - Pisnęła uradowana

- Hej? - Przyglądnęłam się uważnie jej włosom - Czerwony ?

- Czerwony - Zaśmiała się

- Dobra, słuchaj musimy porozmawiać - Spoważniałam - I to poważnie

- Okey - Powiedziała niepewnie - na długiej przerwie tam gdzie zawsze ?

- Nie, wolałabym nie - Przeczesałam ręką włosy i zastanowiłam się chwilę
- może w tej kawiarni co ją nie dawno otworzyli. Ta przy centrum.

- Jasne

***

Czekałam na miękkiej kanapie co jakiś czas nerwowo patrząc na godzinę. Usłyszałam dzwoneczek i od wróciłam się w stronę wejścia w którym zobaczyłam ognistowłosą. Po machałam jej i zaprosiłam ją do stolika. Od razu podszedł do nas kelner. Zamówiłiśmy po latte.

- To o czym chciałaś pogadać - Odłożyła napój i spojrzała na mnie zaciekawiona.

- W sumie to sama nie wiem od czego zacząć - Odparłam - Miałam wczoraj bardzo dziwną sytuacje. - Opowiedziałam jej całą wczorajszą historię dokładnie i ze szczegółami.


- A rozpoznałaś tego chłopaka?

- Tak, to był Luhan. Wyglądał strasznie, włosy miał potargane, rozciętą wargę I łuk brwiowy. Chciałam go o coś zapytać, ale zanim zdążyłam otworzyć usta jego już nie było, a zaraz za nim  wybiegło kilku mężczyzn byli zamaskowani i cali ubrani na czarno.

- Jesteś pewna? - Spojrzała na mnie niepewnie i złapała mnie za rękę - Mocno się uderzyłaś.

- Rora wiem co widziałam, to był on, a dzisiaj nie było go w szkole

- To nic nie znaczy, to może być tylko przypadek.

- Ale nie musi.

Pogadałyśmy jeszcze o sytuacji z poprzedniego wieczoru, a resztę popołudnia spędziłyśmy plotkując o wszystkim i o niczym. Rudzielec od prowadził mnie na przystanek i pojechałam do domu. Całą drogę starałam się nie myśleć o wczorajszych wydarzeniach tak jak radziła mi Aura, ale ciekawość zżerała mnie od środka miałam tyle pytań i żadnych odpowiedzi. Wsiadłam na moim przystanku i skierowałam się w stronę klatki. Gdy dotarłam na miejsce zaczęłam szperać w torebce za kluczami, kiedy po raz kolejny ktoś we mnie wpadł. Tym razem nie upadłam, przytrzymałam się tej osoby za rękawy.

- Lu - Luhan ? - Spojrzałam na niego. Był jeszcze bardziej pobity niż wczoraj. Przypomniałam sobie o tych ludziach, którzy go gonili. Szybko wpisałam kod i wciągnęłam go do klatki. Zsunęłam się po drzwiach i siadłam na ziemi ciągnąc go za sobą. Usłyszałam ciężkie kroki paru osób i krzyki. Z początku dla mnie nie zrozumiałe, ale gdy się w suchałam zrozumiałam ich język. Szukali go. Szukali Luhana. Kiedy wszystkie dźwięki ucichły, ostrożnie zerknęłam przez szybę. Gdy nikogo nie zauważyłam złapałam blondyna za rękę i wbiegłam po schodach wlokąc go do mojego mieszkania w duchu dziękując Bogu że mieszkam na parterze. Otworzyłam drzwi i wepchęłam go do środka. Zamknęłam za sobą drzwi i sprawdziłam przez wizjer czy nikt nas nie widział. Oparłam się o nie plecami i odetchnęłam z ulgą. Niestety nie na długo. Spojrzałam na Chińczyka, wyglądał strasznie, po mimo wczorajszych ran, miał jeszcze podbite oko, rozcięcie na wardze z drugiej strony, z którego ciągle lała się krew. Trzymał się rękami za brzuch i trochę kulał. Zaprowadziłam go do mojego pokoju i posadziłam na łóżko.

- Co tu się kurwa dzieje? - Krzyknęłam nie wytrzymując już całego tego napięcia. Był strasznie przestraszony tą sytuacją - Luhan do cholery czego oni od ciebie chcą? - Chodziłam wtę i we wtę wymachując rękami. Chłopak patrzył w swoje buty, podeszłam do niego powoli i przykucnęłam przed nim. Uniosłam jego podbródek i spojrzałam w te jego jelenie oczy. W jednej chwili cała nie chęć, nie ufność i wszystkie negatywne uczucia względem jego zniknęły - Martwię się - Powiedziałam za nim zdążyłam ugryźć się w język. - Proszę powiedz mi


- N - ni - ee wiee - m czy m - mogę - Odezwał się w końcu

- Nikomu nie powiem

- Obiecujesz ? - Spytał trochę śmielej

- Obiecuję - Uśmiechnęłam się lekko wyciągając rękę w jego stronę. Po mimo bólu brązowo - oki i złączył nasze małe palce w obietnicy

- Wszystko zaczęło się gdy ...

***

No i tak o to udało mi się SKOŃCZYĆ i PRZEPISAĆ ten o to rozdział. Chciała bym ogromnie przeprosić za tak długą przerwę. Zdaje sobie sprawę że nie było mnie kilka miesięcy, ale spróbuję się troszkę usprawiedliwić.
Na samym początku nie miałam pojęcia co napisać. Wiecie brak weny i pomysłu, a nie lubię pisać na siłę bo i tak nic dobrego z tego nie wychodzi. Do tego miałam lekko mówiąc zapieprz w szkole z ocenami. Później miałam problemy ze zdrowiem i ciągle latałam od lekarza do lekarza, z badania na badanie i po prostu nie miałam kiedy. Potem poleciałam na wakacje i teraz znajduje się w Irlandii , w której nie miałam internetu i mam dopiero od niedawna. Więc nie mogłam nic zrobić jedyne co mogłam to przepisać i tak też zrobiłam. Już myślę nad nowymi rozdziałami. Mam nawet zarys 5 i myślę że nie powinnam mieć większych problemów z nim. Chociaż ze mną to nigdy nic nie wiadomo :D
Jak zawsze dziękuję za gwiazdki i komentarze nawet nie wiecie jak się nimi ekscytuje. Jeśli macie jakieś zażalenia czy pytania to możecie naturalnie pisać w komentarzach wszystko. Przepraszam za błędy, rozdział sprawdzany przeze mnie więc na pewno będzie ich dużo. Jeszcze raz dziękuję że czekaliście i przepraszam. Wiem ze zasługuje na śmierć i to powolną i bolesną, ale liczę na wyrozumiałość. Sama nie wiem co myśleć o rozdziale więc po prostu zostawie to COŚ do waszej oceny...
Do następnego Hwaiting
♡♡♡♡♡♡♡♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro