18.The End Hawh Moth cz.2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Nie sprawdzany!*

Czarna Kotka broniła się jak tylko mogła przed atakami przeciwniczki. Jej miecze zderzyły się z fletem Volpiny napierając na niego z ogromną siłą. Jednak zaraz Lila cofnęła się patrząc na Alice pustym wzrokiem, a ostre ostrza opadły z trzaskiem na ziemię. Brunetka przyłożyła swoją broń do ust, a z otworów zaczęła płynąć ogłuszająca melodia. Alice szybko podniosła swoje dwa, metalowe miecze i zacisnęła palce na ich rękojeściach. Dźwięk był tak okropny, że blondynka z trudem jeszcze stała na nogach i nie zakryła uszu dłońmi. Oliwkooka dziewczyna wykorzystała moment nie uwagi swojej przeciwniczki. W rozbiegu zamachnęła się i uderzyła Kotkę w brzuch. Alice zagryzła wargi by powstrzymać okrzyk bólu.

-Au revoir.-oznajmiła pewna, że Czarna Kotka padnie na ziemię po kolejnym ciosie, jednak blondynka zdążyła złapać jej zaciśniętą pięść.

-Au revoir, suko.-powiedziała w odpowiedzi i niepostrzeżenie drugą ręką walnęła ją w tył głowy.

Lila padła nieprzytomna na ziemię. Zielonooka pochyliła się nad nią i zdarła z jej szyi naszyjnik. Uśmiechnęła się tryumfalnie. Obróciła się na pięcie i ruszyła w dalszą drogę.

***
-Czarny Kot?-zdziwiła się Muza widząc znajomą postać, która pojawiła się niewiadomo skąd.-Co ty tu robisz? To ja miałam iść tym tunelem.

-Eeee... trochę zbłądziłem.-przyznał zawstydzony drapiąc się po karku.-Trafiłem na ślepy zaułek i... użyłem kotaklizmu i... musiałem dać Plaggowi ser i... zobaczyłem światło twoich wstęg na rękach i...

-Dobra, dobra.-przerwała mu.-Czaję. Nie tłumacz się.

-Przynajmniej nie będziesz tu chodzić sama, płomyczku.-zaśmiał się blondyn i puścił jej oczko.

-Płomyczku?-zdziwiła się patrząc na powoli znikającego w ciemności chłopaka.

-Masz świecące, złote wstęgi.-wyjaśnił idąc dalej.-A teraz chodź tu i oświetl nam tą drogę.

-Myślałam, że koty lubią ciemności oraz, że świetnie w nich widzą.-zaśmiała się dziewczyna doganiając go.

-A ja myślałam, że koty nie lubią towarzystwa.-usłyszeli za sobą dwa, damskie głosy.

Odwrócili się gwałtownie łapiąc za swoje bronie. W słabym świetle mogli dostrzec zarysy sylwetek Gołębicy i Jaskółki. Ich oczy świeciły nienaturalnie jasnym blaskiem, a na ich twarzach widniały uśmiechy gorsze niż uśmiech samego Joker'a. Muza i Adrien wymienili zdziwione oraz lekko przestraszone spojrzenia. Nie spodziewali się, że w tych ciemnościach przyjdzie im walczyć. Oczywiście, mieli świadomość, że mogą napotkać jakieś pułapki zastawione przez Władcę Ciem, ale w życiu nawet nie przyszło by im do głowy, że zanim dojdą do jego kryjówki będą musieli toczyć z kimkolwiek pojedynek!

Nie czekając ani chwili dłużej poddane Władcy Ciem zaatakowały naszych bohaterów.
***
-Stop!-krzyknęła Alix wbiegając na plan filmowy i przerywając, tym samym, kręcenie sceny.

-Ej! Ja to oglądałem!-warkną wkurzony Kim wstając z miejsca, a miska popcornu, którą trzymał na kolanach, spadła mu na ziemię.-No i widzisz, co narobiłaś?!

-Ja?-zdziwiła się różowowłosa.-To ty ją trzymałeś!

-Ale ja nie wpierdalam się nie proszony na plan rozdziału i nie straszę ludzi!-odgryzł się.

-Taki cwany jesteś?-warknęła wściekła podchodząc do niego powoli.-Ty za to...

-Alix.-odezwałam się ostrym tonem.-Mogę wiedzieć, czemu tu przyszłaś i przeszkadzasz w kręceniu ostatniego rozdziału?

-Autorko ja chcę tylko się o coś spytać.-odpowiedziała już spokojniejszym tonem, ale chwilę później na jej twarz znów wtargnęła złość.-Ale nie moja wina, że ten debil zaczął się ze mną sprzeczać!-dodała wskazując Kima palcem.

-Dziecko, spokojnie.-do rozmowy przyłączyła się pani Agreste.-Ja rozumiem, że cię wkurwił, ale to nie powód, by krzyczeć na cały głos i straszyć mojego syna, który schował się za kulisami.

-No nie, znowu?-jęknęła Marinette, która podeszła do nas z butelką wody.-Pójdę po niego.-mruknęła niezadowolona i zniknęła za wiszącym materiałem.

-Jacy wy spięci jesteście.-szepnął ni to do siebie ni to do nich mistrz Fu.-Wypijmy po szklance mojej nalewki i wróćmy do nagrywania.-zaproponował już głośniejszym tonem.

-Jeden normalnie myśli.-krzyknęła mama Adriena i z uśmiechem na twarzy udała się w stronę wyjścia ze studia razem ze staruszkiem.

-A co z Adrienem?-spytała Monia, która zeszła ze sceny razem z Mają.

-Spokojnie.-machnęła ręką blondynka, zanim wyszła.-Nic mu nie będzie.

-ADRIENIE AGREŚCIE MASZ ZEJŚĆ Z TEGO REFLEKTORA W TEJ CHWILI!-po pomieszczeniu rozległ się głośny krzyk Alice.

-Ta, nic mu nie będzie.-szepnęła z sarkazmem Maja.

-Zdejmijcie go z tamtą szybko. Mamy do nakręcenia jeszcze sporo, a czasu coraz mniej.-rozkazałam głośnym tonem, patrząc na kolejne kartki scenariusza.

-Ale się nie da!-krzyknęła bezradna Marinette, która wychyliła na chwilę głowę zza kurtyny.- Uczepił się tego jak nie wiem co!

-Właśnie taka jest z wami robota.-warknęłam zirytowana.-W takim razie scenę z Władcą Ciem zrobimy teraz, a później się zobaczy.-szepnęła do siebie zaznaczając fragment tekstu.-Gabriel przebieraj się!

-Nie jesteś moją matką, by mówić mi, co mam robić.-odezwał się zirytowanym tonem.

-Ja za to jestem twoją ŻONĄ i rozkazuje ci się jej posłuchać, a jak nie, to dostaniesz szlaban na miraculous.-wtrąciła się pani Agreste pojawiając się niewiadomo skąd.

-Dobra, już.-westchną przegrany i przemienił się.

-No, to lecimy!-krzyknęłam z uśmiechem siadając na krześle w pierwszym rzędzie.

-Chwila! Ja mam pytanie!-krzyknęła Alix, która zdążyła pobić się z Kimem i zjeść ostatnie kawałki pizzy, które zostały z wcześniejszego dnia.-Bo Nathanielowi utknęła głowa w klozecie i nie wiem, czy powinnam zrobić mu zdjęcie i wrzucić na Twittera czy na Facebooka.

-Wstaw na Facebooka, więcej ludzi zobaczy.-odpowiedziała jej blondynka dopijając malinowy napój.

-Dziękuję!-krzyknęła po czym wybiegła z pomieszczenia.

-Dobra, uwaga! Kamera! Akcja!-krzyknęłam i rozsiadłam się wygodnie na krześle.

***
Władca Ciem uśmiechną się na widok nieprzytomnej, granatowłosej dziewczyny, którą trzymał Felix. Machnięciem ręki wskazał mu już wcześniej przygotowane metalowe łańcuchy, które tylko czekały, by kogoś obwiązać. Biały Lew bez jakichkolwiek słów sprzeciwu zaniósł Marinette w kąt pomieszczenia, a Gabriel w tym czasie podszedł do wielkiego monitora, który świecił się na czerwono. Warkną pod nosem, gdy na ekranie pojawił się napis "Volpina i Jaskółka pokonane." To było wiadome, że ktoś polegnie w walce z bohaterami Paryża i Gabriel dobrze o tym wiedział, jednak liczył na to, że nie będzie to Volpina, bo nad nią miał największą kontrolę, nie licząc Felixa.

-Poddaj się miłośniku fioletowych rurek!-ciszę w kryjówce przerwał wrzask Czarnego Kota, który razem z Czarną Kotką i Białą Wilczycą wpadł do pomieszczenia.

-Miłośnik fioletowych rurek, serio? Reszta tekstów ci się skończyła?-spytała go Muza drwiącym tonem.

-Spokojnie, ja się dopiero rozkręcam.-odparł uśmiechając się chytrze.

-Zanim się rozkręcisz, pozwól, że ci coś pokaże.-odezwał się Władca Ciem.

Powolnym krokiem zaczął zmierzać w stronę Felixa, który skrył się w ciemności tak, że nie było go w ogóle widać, pomimo, że jego strój był biały i rzucał się w oczy. Gabriel dotkną, niby przypadkiem, malutkiego guzika na ścianie. Wielkie okno, z którego codziennie podziwiał miasto, zaczęło się otwierać, wpuszczając do kryjówki promienie księżycowe. Adrien miał wrażenie, że serce stanęło mu, na widok nieprzytomnej i związanej łańcuchami Marinette. Zacisnął gniewnie dłonie i nie czekając na dziewczyny rzucił się do ataku. Władca Ciem szybko zablokował jego atak swoją laską. Alice i Muza wymieniły spojrzenia. Nie potrzebowały słów, by się dogadać. W tym samym czasie obie rzuciły się do przodu, by jakoś pomóc blondynowi. Felix, widząc to, rzucił się na nie, powalając je tym samym na ziemię. Czarną Kotkę kopną w brzuch, a jej przyjaciółce wykręcił rękę.

-Nawet to, że macie dodatkowe miraculous, pszczoły i mojej matki, nie nie pomoże wam w niczym.-sykną tak głośno, że Adrien, który walczył z Gabrielem usłyszał go. 

Zielonooki zastygł w miejscu. On się przesłyszał, czy jego brat naprawdę powiedział miraculous "mojej matki"? Czyli to oznacza, że... jego rodzicielka była w posiadaniu broszki pawia? Ta Alice Agreste, która zginęła tak dawno temu, była kimś takim jak on? Tak bardzo pogrążył się w chaotycznych myślach, że nawet nie zauważył, jak Władca Ciem zamachnął się ręką. Policzek Adriena zrobił się czerwony, a on sam prawie stracił równowagę. 

Nagle do pomieszczenia wtargnęła Gołębica. Jednak to, w jakim stanie przyszła, zaszokowało wszystkich, którzy na nią spojrzeli, w tym pan Agreste. Jej twarz była posiniaczona, a na twarzy malował się gniew pomieszany ze smutkiem. Jej oczy niemal płonęły gniewem.

-Jak ty dupku śmiałeś mnie obrócić przeciwko moim przyjaciołom!-krzyknęła idąc energicznym krokiem w stronę projektanta mody.-Wiem już wszystko, WSZYSTKO! To ty zamordowałeś panią Agreste! To ty terroryzowałeś Paryż i to ty zmusiłeś niewinnych ludzi do walki!-z każdym kolejnym słowem dziewczyna traciła nad sobą kontrolę. Ledwo powstrzymywała się od przywalenia mu w twarz, na której widniał kpiący uśmiech. Dobrze wiedziała, że to nie ona powinna go zabić lub poważnie uszkodzić. 

-Zamordowałeś moją mamę?-szepną jakby nie dowierzając całej sytuacji Czarny Kot. Twarz miał bez wyrazu. Tępo wpatrywał się w sylwetkę, odzianą w fioletowy strój, która stała zaledwie kilka metrów od niego.-Jak mogłeś? Co ona ci takiego zrobiła?! CO?!

-No może się mu przedstawisz, czy mam to zrobić za ciebie... panie Agreste.

-Tata?!?!-krzykną blondyn łapiąc się za głowę, tak, jakby próbował wyrzucić to zdanie, które padło z ust Gołębicy kilka chwil temu. Zacisną mocno powieki i padł na kolana.-Nie! To kurwa jakiś żart!

-Uspokój się.-warkną sucho Gabriel, który do tej pory nie pisną ani słowa.-Owszem, to wszystko to prawda. Ale zastanów się. Jeśli udałoby mi się zebrać WSZYSTKIE miracula moglibyśmy rządzić całym krajem, ba światem! Chociaż nawet twoje i tej dziewczynki by mi wystarczyło.-wskazał głową na Marinette, która nadal leżała nie przytomna na ziemi.-Możemy mieć wszystko, czego chcesz. Tylko oddaj mi...

-TY POTWORZE!-wybuchł Adrien stając na równe nogi.-Zabiłeś ją! ZAMORDOWAŁEŚ! Po co?! Co ona ci takiego zrobiła, że ją zabiłeś, do cholery?!-sam nawet nie wiedział, kiedy w jego ręce znalazł się kicikij. Zamachną się nim i walą Gabriela w szczękę z taką siłą, że krew zaczęła mu spływać po wardze, a gdy spluną, by jej się pozbyć, wypadł również ząb.-Całe życie mnie okłamywałeś! Wszystkich okłamywałeś! 

-Ty...

-Zamknij się!-krzykną najmłodszy Agrest i znów go uderzył.

Gabriel Agreste upadł, a jego jedyna broń, dzięki której mógł w jakiś sposób się bronić, potoczyła się po ziemi, tuż pod nogi walczących nie opodal Muzy i Felixa. Czarny Kot usiadł mu na brzuch i zaczął go okładać pięściami. Mimo, że gdzieś podświadomie wiedział, że nie jest to fair, pragnienie zemsty przyćmiło mu wszystko. Nie słyszał protestów, krzyków. Opierał się, gdy za wszelką cenę dziewczyny próbowały go ściągnąć z mężczyzny, który ledwo oddychał. Chciał go zabić. Nie krył tego. Chciał, by zapłacił za wszystko, nawet jeśli był jego ojcem. 

-A... Ad... Adrien-cichy szept wydobył się z ust Marinette. Jakimś cudem, sama nawet do końca nie wiem jakim, dotarł on do blondyna. Adrien wstał ciężko dysząc. Zostawił nieprzytomnego Gabriela i ruszył w kierunku ukochanej. Przywołał kotaklizm, dzięki któremu udało mu się zniszczyć łańcuchy.-Co z...

-Został pobity.-przerwał jej wiedząc o co chce zapytać.-Ale żyje.-dodał z goryczą w głosie.

-Coś nie tak?-zdziwiła się.-Przecież wygraliśmy, prawda?

-Jeszcze nie!-usłyszeli krzyk Klarice, która wbiegła do pomieszczenia zdyszana.-Tak się składa, że natknęłam się na starą znajomą.-dodała, a w tym momencie do kryjówki wpadła Jaskółka.-O, o niej mówiłam!

-Kolejna?-jęknęła Muza.-A już myślałam, że jest po robocie.-dodała zostawiając nieprzytomnego Felixa pod ścianą i zaczęła biec, by pomóc przyjaciółce.-Monia! Nie chcę z tobą walczyć.

-A ja tak.-odparła i rzuciła się w jej stronę.

-O nie, nie na mojej zmianie.-warknęła pod nosem Alice i zaczęła się skradać w ich stronę. Jeśli jej plan miał wypalić, Jaskółka nie mogła jej zobaczyć.

-Adrien, o co chodzi?-spytała zmartwiona granatowłosa, widząc, że utkwił wzrok w ciele nieprzytomnego Władcy Ciem, a konkretnie w jego miraculous.

Nie odpowiedział. W zamian za to wstał z klęczek i poczłapał do swojego ojca. Jednym, zwinnym ruchem, odebrał mu miraculous ćmy. Chciał je zniszczyć, ale nie mógł. Tak jak każda biżuteria, ta też miała swojego kwami. Jeśli zniszczył by broszkę, to stworzonko też by zginęło. Strój Władcy Ciem zaczął znikać. Czerwone rurki i elegancka marynarka były w nienaruszonym stanie, jednak krawat był poplamiony krwią, która spłynęła mu z twarzy, na której znajdowały się liczne rany i zadrapania.

-Gabriel Agreste.-szepnęła zaszokowana dziewczyna wstając i chwiejąc się lekko.

-Mam cię!-krzyknęła szczęśliwa Alice, której udało się, w trakcie walki z Jaskółką, zerwać jej bransoletkę, która była jej miraculous. Tak jak blondynka przeczuwała, w niej skryła się akuma. 

Czarna Kotka rozdeptała przedmiot, a gdy z niej wyleciała Akuma Muza przebiła ją strzałą, dzięki temu oczyściła ją ze złych mocy. Marinette, z małą pomocą swojego chłopaka, podeszła do grupki dziewczyn, która otoczyła Monikę. 

-Kurwa, mój łeb.-mruknęła dziewczyna, której strój zaczął znikać.-Powie mi ktoś, co się stało?-dodała widząc tłum ludzi nad sobą.

-To... długa historia.-zaśmiała się Alice i wyciągnęła do niej rękę.-Na razie ważne, żebyś wiedziała jedną rzecz.

-O, a jaką?-spytała chwytając jej otwartą dłoń i wstając.

-Ocaliliśmy Paryż.-odpowiedziała Klarice.

-Wygraliśmy.-dodała swoje trzy grosze Muza.

-Chcielibyście.-usłyszeli czyiś złowieszczy chichot. Jak na komendę wszyscy odwrócili się o 180 stopni. Kilka metrów dalej Gabriel Agreste celował w nich pistoletem.-Oddawać biżuterię, bo inaczej zginiecie.-warkną mierząc lufą w stronę swojego syna.

-Śnij dalej.-odpowiedział blondyn. Po tych słowach wszystko zaczęło dziać się w przyspieszonym tempie.

Miłośnik czerwonych rurek pociągnął za spust broni. Kula przecięła powietrze, ale nie trafiła w ciało blondyna, a w Marinette, która rzuciła się, by ochronić Adriena. Z jej gardła wydobył się krzyk pełen bólu. Jej chłopak w ostatniej chwili ją złapał. Reszta stała zbyt bardzo zaszokowana, by choćby drgnąć palcem. Oczy zielonookiego chłopaka zaszkliły się, gdy przyciągnął ciało dziewczyny do siebie.

-Marinette!-krzyknął kładąc swoją dłoń na jej policzku.-Nie! Błagam, nie!

-Kocham cię...-szepnęła ostatkiem sił, po czym zamknęła oczy. Jej klatka piersiowa przestał się ruszać, jednak jej usta wykrzywiały się w lekkim uśmiechu. Wielka Biedronka, obrończyni Paryża, zginęła.

-MARINETTE!-znów krzykną Adrien, a łzy zaczęły spływać mu po policzkach. Ukrył twarz w zgięciu jej szyi i przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie.

-Kto chce do niej dołączyć? Może ty, synku?-zaśmiał się ohydnie Gabriel. 

-O nie.-warknęła Muza wychodząc krok do przodu.-Teraz cholernie przegiąłeś. Laski, na niego!-krzyknęła biegnąc w jego stronę.

-Z wielką chęcią.-uśmiechnęła się Maja i razem z resztą dołączyła do brunetki, która starał się omijać kule pistoletu.

***

KONIEC!

***

No, to... ten tego... został jeszcze tylko epilog. Kto się cieszy, że ta książka się kończy?

Wiem, schrzaniłam. Nie musicie mi tego mówić. Łącznie z tą notatką jest tu 2227 słów.

Epilog pojawi się jutro około 12-13.

Życzę wam wesołych świąt i mokrego dyngusa. Zlejcie wszystkich porządnie! 

Do napisania.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro