♣ Yuno x Reader - Opiekunka ♣

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dla: Makoto133  ❤

Komentarz: Uwaga, zebrało mi się na realizm. Jak widzicie w filmach, czy gdziekolwiek scenę, że ktoś po długiej śpiączce urządza sobie od razu podróże, to w prawdziwym życiu jest tak to nie działa. No shit, Sherlock.


[Imię] [Nazwisko] nigdy nie myślała o sobie, jako o kimś lepszym od innych. Posiadała duże możliwości, które jednak ciężko było jej rozwinąć, przez co miała drobne kompleksy. Czasami dręczyło ją wrażenie, że dostała się do Złotego Świtu tylko ze względu na wysoki status społeczny. Może właśnie dlatego poczuła potrzebę zajęcia się nowym członkiem Złotego Świtu, podczas kiedy nawet jego przełożony Klause Lunette traktował go jak śmiecia ze względu na pochodzenie. Powitała młodzieńca miłym uśmiechem już pierwszego ranka, chociaż reszta Magicznych Rycerzy patrzyła na niego z pogardą oraz wyższością, nie mogąc się pogodzić z obecnością plebejusza w swoich szeregach. Od tego czasu towarzyszyła mu zawsze, kiedy tylko nie brał udziału w jakiejś misji. Czasami go to irytowało, a po kilku tygodniach się do tego przyzwyczaił.

- Jak Ci się dziś spało? - Posyłała mu uprzejmy uśmiech, na który nigdy nie odpowiedział tym samym. 

- Tak samo, jak zawsze. - Patrzył przeważnie przed siebie, odpowiadając monotonnym, bezpciowym tonem głosu, idąc korytarzem w stronę jadalni.

- To chyba dobrze, prawda? - To jednak nigdy nie zniechęciło dziewczyny.

Nie zamierzała zostawić go samego wśród aroganckich buców bez żadnego wsparcia. Chwaliła Mimosę za jej przyjazną postawę, licząc, że niedługo przekona się do chłopaka coraz więcej osób. Starała mu się również umilić czas wolny, żeby nie spędzał go tylko w swoim pokoju.

- Próbowałeś kiedyś takiego ciasta? - [Imię] postawiła przed brunetem ozdobioną owocami bezę, a następnie ukroiła mu kawałek. Znajdowali się w praktycznie pustej jadalni, co dziewczyna zaplanowała. W końcu przy Hamonie z deseru nic by nie zostało. - Miałam dziś wolny dzień, więc mogłam polecieć do mojej rezydencji. Nasza kucharka jest mistrzynią w cukiernictwie. - Objaśniła, jak zawsze miłym tonem głosu, siadając koło niego. Yuno nie wydawał się z tego powodu ani zadowolony, ani niezadowolony. Miał na twarzy ten sam wyraz twarzy co zawsze, nawet jeżeli jego oczy delikatnie się zaświeciły na widok smacznie wyglądającej potrawy.

- Nie miałem oka... - Zanim zdążył coś powiedzieć, koleżanka wepchnęła mu do ust widelczyk z ciastem, bojąc się odmowy. Właśnie wtedy po raz pierwszy przyjrzała mu się dokładniej.

- Mam nadzieję, że Ci zasmakuje. - Powiedziała cicho, nieznacznie się rumieniąc. Rozczulił ją sposób w jaki jadł i chociaż nigdy się nad tym nie zastanawiała, to był naprawdę przystojny. 

- Dobre. - Chłopak zaczął jeść resztę kawałka samodzielnie, ignorując fakt, że [Imię] się na niego gapiła.

Przez stratę czujności, nie zauważyła nawet wchodzącego Klausa, który podszedł do niej z przejętą miną, kładąc dłoń na jej ramieniu. Dziewczyna zrobiła się jeszcze bardziej czerwona, podrywając się z krzesła jak na zawołanie.

- [Imię], zrozumiałem swoje błędy i chciałbym Cię serdecznie przeprosić! - Mężczyzna pochylił się lekko, poprawiając zsuwające mu się z nosa okulary. Od misji w lochach on również ostatecznie polubił swojego podopiecznego, a teraz było mu głupio, że wcześniej wraz z resztą wyrażał niechęć do postawy koleżanki z oddziału, która w tym momencie zaśmiała się cicho, klepiąc go po plecach.

- Co tak słabo? Nie umiesz pokłonić się niżej? - Zażartowała dość wyraźnie, ale okularnik wziął to do siebie, pochylając się jeszcze niżej.

- Niżej, niżej. - Yuno odwrócił się od stołu ze wzrokiem pełnym wyższości względem przełożonego, wypowiadając monotonnym tonem głosu. 

- Czemu jeszcze Ty mnie upokarzasz?! - Klause pomimo wszystko wykonał jego polecenie, rzucając mu poirytowane spojrzenie.

- Senpai upokarza się wystarczająco. - Chłopak wzruszył ramionami, na co [Imię] bardzo głośno się roześmiała. Właśnie wtedy po raz pierwszy przyjrzał się jej lepiej, zdając sobie sprawę, że naprawdę lubi ten uśmiech.

Dwójka jednak nie mogła sympatyzować ze sobą długo, ponieważ po inwazji na miasto ujawniła się mały duszek, która bardzo nie lubił szlachcianki. Chociaż chłopak ją ignorował, to Sylph chciała go tylko dla siebie, przez co nigdy nie pozwalała dwójce na spokojną rozmowę. Przez to [Imię] zaczęła odpuszczać, nie biorąc pod uwagi swojego zauroczenie. Sytuacja miała się zmienić, kiedy dziewczyna wróciła z pewnej misji z Sandlerem, a ich stan zdrowia z początku nieznacznie się pogarszał. Teraz było już znacznie gorzej.

- Idzie złodziejka chłopaków, podła uwodzicielka... - Sylph tego dnia jak zwykle nie odpuszczała, brzęcząc domniemanej złodziejce nad uchem, kiedy tylko dziewczyna dosiadła się do trójki swoich przyjaciół.

- Zamknę Cię w słoiku. - Zagroził poważnym tonem głosu Yuno, zerkając na wyraźnie osłabioną [Imię]. Miała podkrążone oczy i była zdecydowanie bladsza niż zazwyczaj.

- Yuunoo, czemu jej bronisz? - Duszek zaczął ciągnąć go za policzek, co całkowicie zignorował.

- Nie mam dziś humoru Bell, ucisz się. - Poprosiła dziewczyna, zakrywając twarz dłońmi. Nie chciała nikogo zamartwiać swoimi problemami, ale naprawdę czuła się coraz gorzej, chociaż zrzucała winę na przepracowanie. Przez brak wyróżniającego się talentu, musiała starać się dotrzymać kroku innym członkom jeszcze bardziej.

- Muszę wyraźnie zaznaczyć swoje terytorium, żeby... - Do Bell jednak nic nie docierało, przez co [Imię] po raz pierwszy raz pokazała swoje niezadowolenie, wstając od stołu ze zdenerwowaną miną. Sytuacja bardzo zszokowała obecne trio, ponieważ znali ją za jej cierpliwość, szczególnie do irytującej wróżki. Yuno miał ochotę poderwać się i iść za przyjaciółką, ale w ostatniej chwili poczuł, że coś go zatrzymuje.

Nie przeszkodziło mu to natomiast udać się w ślady za przyjaciółką, kiedy opuściła kwaterę. Planowała kupić w mieście zioła na swoje złe samopoczucie, dlatego kręciła się wśród straganów, nie mogąc dłużej walczyć z coraz bardziej natarczywymi dusznościami i zawrotami głowy. Oparła się plecami o ścianie, widząc jak rozmazane kolory, tańczą przed jej oczami. Powoli traciła świadomość, nie zdając sobie nawet sprawy, że zsuwa się na ziemię. Ten proces zatrzymał Yuno, obejmując ją w pasie. Oparł głowę dziewczynę na swojej klatce piersiowej, czując naprawdę duże zmartwienie, o które siebie nie podejrzewał. Nie chciał tracić więcej czasu, dlatego wziął [Imię] na ręce, unosząc się w górę za pomocą swojej magii i poleciał prosto do lecznicy, gdzie leżał już prawie nieprzytomny Alecdora.

- Są pod wpływem toksyny. Powinniście dbać o siebie do cholery i zgłaszać takie rzeczy. Cały czas jesteście na to narażeni. - Podniósł głos wyraźnie zirytowany doktor Owen, oglądają swoją nową, niczego nieświadomą pacjentkę. 

- Szybko z tego wyjdzie? - Spytała Mimosa, która wraz z Langrisem dostarczyła do lecznicy zielonowłosego mężczyznę. Trzymała koleżankę za dłoń, a dzięki swojej magii doskonale wyczuła, że organizm szlachcianki stawiał mniejszy opór toksynie.

- Tak, bo w końcu jej rycerz bez rodowodu gnał, ile sił, żeby ją tu przynieść. - Zaśmiał się lekceważąco wicekapitan, na co chłopak wzruszył tylko ramionami.

- Bez szans. - Odparł obojętnie, opuszczając pomieszczenie.

Pomimo zgrywania obojętnego, odwiedzał [Imię], kiedy tylko miał czas. Nigdy by nikomu tego nie przyznał, ale zdawał sobie sprawę ze swojego zauroczenia. Nie chciał żałować tego, że nie okazał swojego uczucia, kiedy jeszcze mógł. Podczas misji był coraz bardziej niespokojny, ponieważ Alecdora już dawno się obudził, a dziewczyna w dalszym ciągu walczyła z trucizną. Widząc to, ich przyjaciele próbowali znaleźć sposób, aby pomóc jej wyzdrowieć. Ostatecznie pofatygował się do tego sam William, podając podopiecznej lekarstwo, które zdobył niegdyś na misji w królestwie Kier. Kiedy [Nazwisko] otworzyła swoje oczy, nie wiedziała, ile minęło czasu, od kiedy spała. Pomimo wszystko pamiętała głos Yuno, mówiący do niej różne rzeczy. Dziewczyna stwierdziła, że nie ma na co czekać, postanawiając zerwać się na równe nogi, co skończyło się twardym lądowaniem na posadce. 

- Witaj, minęło sporo czasu, a Twoje mięśnie zwiotczały. Musisz zaczynać od małych kroczków. - Uprzedził ją doktor Owen, pomagając pacjentce podnieść się z ziemi. Usiadła z obolałą miną z powrotem na łóżku, masując zbite kolano.

- Był tu może wysoki brunet o żółtych oczach? Mój kolega z zakonu? - Zaczęła dopytywać, chcąc wyjaśnić, czy to, co słyszała podczas śpiączki, było prawdą. Mężczyzna zaśmiał się dość głośno, kręcąc głową z dezaprobatą.

- I to nie raz, ale wszystko musi poczekać. Nie pozwolę Ci stąd uciec przez kolejny tydzień. - Oznajmił pogodnie, otwierając swój Grimoire w celu zbadania stanu zdrowia dziewczyny za pomocą swojej magi.

Kiedy tylko wyszedł, ta lekko ochłonęła. Nawet lekko się ucieszyła, że nie pobiegła lub nie poczołgała się nigdzie w takim opłakanym stanie. Za oknem świecił księżyc, a ona zaczęła powoli rozprostowywać kości, doprowadzając swój wygląd do normalnego stanu. Mogła się w końcu umyć i przebrać. Chodziła przy tym, opierając się o różne meble, czując, jak powoli wraca do sił. Yuno dowiedział się o pobudce koleżanki, kiedy tylko rano wrócił z misji. Rzucił się przez miasto biegiem prosto do lecznicy, ale stojąc tuż przed drzwiami, uspokoił oddech, odchrząknął, a następnie wszedł do środka z poważną miną.

- Yuno! - [Imię] odłożyła książkę, gdy tylko zobaczyła go w progu. Siedziała na łóżku, uśmiechając się promienne, przez co serce chłopaka zadrżało ze wzruszenia. - Dziękuję, że mi pomogłeś. Chciałam do Ciebie pójść, ale moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa. - Podrapała się po karku z lekkim zawstydzeniem, nie chcąc zaczynać rozmowy prosto z mostu.

- I bardzo dobrze, powinnaś odpoczywać. - Odpowiedział spokojnym tonem głosu, próbując opanować przenikającą go radość. Tyle czekał, aż się obudzi, a teraz kiedy się to stało, znowu nie wiedział, jak powinien się zachować. Chociaż tworzył w głowie różne scenariusze tej rozmowy, stać go było teraz jedynie na podejście do łóżka dziewczyny z obojętną miną. - Unikałaś mnie przed tym wszystkim? 

- W końcu cały czas słyszę tylko brzdęk koło ucha, że mam Cię nie dotykać. Poza tym dobrze się już dogadujesz z naszym oddziałem. Nie muszę się już Tobą tak zajmować. - [Imię] poczuła się lekko rozczarowana pytaniem chłopaka. Była jeszcze przed chwilą pewna, że wyznawał jej miłość, podczas śpiączki i dokładnie pamiętała jego głos formujący się w kwestię ,,Kocham Cię, więc musisz się obudzić.''. Teraz z miną pełną zawiedzenia spojrzała na ziemię, co głęboko zasmuciło Yuno, ale jak zawsze nie chciał dać tego po sobie poznać.

- Czyli robiłaś to z litości? - Spytał dość bezpośrednio, obawiając się, że może dziewczyna wcale nic do niego nie czuje, a swoimi wyznaniami tylko niepotrzebnie namieszałby jej teraz w głowie.

- Nie, źle mnie zrozumiałeś. - [Imię] zaśmiała się cicho, podnosząc głowę do góry. - Po prostu sam mi nigdy nie dawałeś oznak, że moja obecność jest Ci potrzebna. Muszę skończyć z narzucaniem się ludziom. - Nawiązała z nim głowa wzrokowy, a słowa, jakie wypowiedziała, bardzo go poruszyły, czego już nie mógł dłużej ukryć.

Patrzył się na nią lekko zszokowanym spojrzeniem, próbując dobrać odpowiednie słowa: ,,Twoja obecność jest mi bardzo potrzebna. Od początku lubiłem przebywać w Twoim towarzystwie i to, w jaki sposób mnie traktowałaś.  Od kiedy zemdlałaś, odwiedzałem Cię zawsze, gdy tylko mogłem. Mówiłem Ci rzeczy, które miałem nadzieję, że usłyszysz, bo nie jest mi łatwo o tym mówić. Zakochałem się w Tobie i już nigdy nie pozwolę, żeby ktokolwiek Cię skrzywdził.''

- Nie myśl tak nigdy więcej. - Ostatecznie przez gardło przeszło mu ostatecznie tylko takie zdanie. Pochylił się nad [Imię] i mocno ją przytulił, czym wydała się zaskoczona. - Teraz będę Cię już ochraniać.

- Słyszałam wszystko, co mówiłeś. Tylko... - [Nazwisko] poczuła, że teraz właśnie jest najlepszy moment do powiedzenia mu tego, ale szybko zmieniła zdanie, ponieważ Yuno oderwał się od niej z zaskoczoną miną i lekkimi rumieńcami na policzkach. - Nie, nie patrz się tak na mnie, przepraszam! Jest dobrze!  - Próbowała uspokoić sytuację, śmiejąc się nerwowo. W oczach bruneta zakwitło zawstydzenie, a on usiadł koło niej, próbując znowu przybrać pokerową twarz.

- Może powinienem Ci opowiedzieć, co się wydarzyło, jak spałaś? - Zaproponował trochę nie pewnie, ale [Imię] bardzo szybko mu przytaknęła.

- A co u Alecdora? Dobrze się czuje?


Next: Ladros x Reader (Mam opracowany pomysł, który mi się podoba, więc pewnie niedługo się pojawi.)

Zachęcam również do zerknięcia na prolog mojej autorskiej książki. Znajdziecie ją na moim profilu (No shit, Sherlock v2). Opowiada o wojnie pomiędzy czarodziejami, a ludźmi w stworzonym przeze mnie magicznym uniwersum. Nosi tytuł ,,Robaczywy Psychodelizm'' i będzie mi bardzo miło, jak do niej zerkniecie. (Na okładce nie mogłam dać nic, co było objęte prawami autorskimi, dlatego jest taka biedna, ale za to prosta)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro