♫ Niekontrolowane łzy ♫

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po słowach lidera nikt się już nie odezwał. Jungkook od tak przepadł na dobry miesiąc, nie dając znaku życia. Jimin postanowił w końcu usiąść na małym fotelu, a Hoseok wyszedł by zaparzyć herbaty.

-Nie dzwonił, nie pisał? Totalnie nic?

-Tak jak już ci mówiłem. Nie był tu od miesiąca. Nie zabrał swoich rzeczy, zostawił wszystko. Robił już tak kilka razy.

-Kilka? To znaczy ile?

-Nie wiem co ci opowiadał i z jakimi szczegółami-westchnął- Z dziesięć razy na pewno. Głównie jak wracał do regularnego ćpania, to często go nie widywaliśmy.

-Po jakim czasie wracał?

-Różnie. Raz po miesiącu, niekiedy po dwóch-oparł się o framugę-Czasami po tygodniu przychodził z płaczem albo na całkowitym haju. Mógłbym tak opisywać i opisywać ,ale nic ci to nie da jak sam tego nie zobaczysz.

-Widziałem go wtedy-przełknął ślinę i spojrzał na Yoongiego-Kiedy do mnie przyszedł, był przerażony.

-To nawet nie był początek tego co my widzieliśmy-sprecyzował-Wiem ,że brzmię teraz za jakiegoś znawcę i bóg wie kogo. Chociaż wcale za takiego się nie uważam, po prostu mówię to co myślę. Chcę zaznaczyć ci sytuację w jakiej się również i ty znajdujesz.

Odwrócił się gdy poczuł na barku rękę Hoseoka. Trzymał w dwóch dłoniach kubki z herbatą. Podał jedną Yoongiemu następnie drugą Jiminowi. Znów zniknął w kuchni wracając z kolejnymi dwoma, dla siebie i Tae.

-Yoongi po prostu chce powiedzieć ,że nie widziałeś sytuacji ,w których Jungkook rzuca się na ciebie z byle jakiego powodu, pluje, a później przytula i płacze. Mówi jak cię kocha i szanuje by po kilku minutach znów zmienić zdanie i zacząć cię wyzywać od śmieci. 

-Nie wyobrażam sobie by on-

-Właśnie w tym twój problem-wtrącił się Taehyung- Nie potrafisz sobie tego wyobrazić, bo ani razu nie byłeś przy tym. To są fakty i przepraszam ,że mówię to tak wprost. Chociaż sam nie wiem. Przy tobie zachowuje się inaczej. Jesteś dla niego kimś ważniejszym niż my.

Jimin nie wiedział co miał odpowiedzieć, na to stwierdzenie. Nie sądził ,że on sam aż tak dużo znaczy dla Jungkooka. Owszem dla niego on, oznaczył więcej niż wszystko inne. Mimo kilku zbliżeń i sytuacji ,nie sądził ,że ludzie wokół nich również to dostrzegają. To sprawiło ,że jego uczucia do niego jeszcze bardziej się nasiliły. Tak jak przerażała go utrata ,tak w tym wypadku przerażał go fakt całkowitego zniknięcia Jungkooka. Kłótnia to jedno, ale zniknięcie ze świata to drugie. Na samą myśl o jego całkowitym i bezpowrotnym braku, napędzał go strach i panika. Musiał znaleźć Jungkooka, chce być przy nim nawet w tej chwili. Może go zwyzywać, opluć bądź pobić. Będzie przy nim. Mimo wszytsko.

-Chce go znaleźć-powiedział na głos-Yoongi myślę ,że możesz wiedzieć gdzie on jest.

-Nie wiem.

-Wiesz, ale nie chcesz powiedzieć.

-Nie zdajesz sobie sprawy do czego chcesz wejść i jak głęboko. Aż tak cię w to nie wciągnę.

-Yoongi, musze go znaleźć. Co jeśli przedawkował?

-Nie zaprowadzę cię tam. Dla dobra nasz wszystkich, a szczególnie Jungkooka- burknął idąc do pokoju muzycznego. Jimin jedynie oprowadził go wzrokiem. Znał już Yoongiego na tyle by wiedzieć gdzie dalej nie brnąć.

-Kurwa-mruknął, stawiając szklankę z hukiem na szklany stoliczek kawowy. 

-Wybacz ,że nie możemy bardziej pomóc-poczuł na barku rękę Hoseoka- Nie szukaj go, może za niedługo przyjdzie. Chociaż obstawiałbym bardziej ,że wróci do ciebie niż do nas.

-Nie sądzę. Powiedziałem mu przykre rzeczy. A to w jakim był stanie...

-I tak sądzę ,że przyjdzie właśnie do ciebie.

Po spędzeniu czasu z zespołem Jimin nie wiedział co dalej robić. Nie sądził ,że szukanie Jungkooka na ślepo po całym Busan było by logiczne. Na dobrą sprawę, on sam nie wiedział o różnych miejscach w tym ogromnym mieście. Dlatego napisał do Namjoona i potwierdził swój dzisiejszy występ. Przemyślał sporo rzeczy, stwierdzając ,że jutro wybłaga jakoś Yoongiego by zdradził mu możliwy pobyt Jeona. Owszem był zdesperowany i miał tego świadomość. Mimo to chciał mieć go w końcu przy swoim boku. Móc go przytulić, pocałować. Chciał być dla niego wszystkim, tak jak on był wszystkim dla niego.

Przed wejściem do baru postanowił jeszcze zapalić, a tym bardziej gdy dostrzegł kilka znajomych twarzy. Dużo stałych klientów wypytywała, gdzie się podziewał i jak bardzo stęsknili się za jego występami. Wiedział ,że po części może być to prawda, jednak większość cieszyła się tylko na darmowe drinki. Śmiał się z ich żartów ,które nie były śmieszne byle znów odciąć się od zmartwień. Czy się to udawało? Nie do końca. 

Po wypaleniu z dwóch papierosów, wszedł do środka. Z Namjoonem jedynie przywitał się skinieniem głowy, rozmawiał z jakimiś ludźmi.  Dlatego poprosił Kai'a o szklankę z mocnym whisky by po kilku minutach być z nią na małej, drewnianej scenie. W czasie przygotowań, nie był energiczny jak zwykle, mimo to się uśmiechał i machał znajomym twarzą. W końcu gdy podłączył mikrofon, muzyka z radia przestała grać. 

-Witam wszystkich-ukłonił się dżentelmeńsko w ręce trzymając szklankę z alkoholem. Usłyszał głośne oklaski i gwizdy. A poczucie niewiedzy i niepokoju, chwilowo zaczęły zanikać-Niektórzy z was nie wiedzą kompletnie kim jestem. Więc czas najwyższy po długiej przerwie się znów przedstawić-zaśmiał się, poprawiając mikrofon na stojaku-Nazywam się Jimin i jestem tu zawodowym piosenkarzem ,który zauroczy was swoim anielskim głosem-duża ilość klientów zaśmiała się z wielkimi uśmiechami- A przy okazji jak się upije to drinki też postawię-puścił oczko, co spowodowało głośne oklaski- Dzisiaj zaśpiewam wam utwór cudownej piosenkarki Lana Del Rey. Mógłbym pokazać wam ,którąś z moich utworów, jednak na to gotowy jeszcze nie jestem.

-Mamy nadzieję ,że się doczekamy!-krzyknął jakiś męski głos wśród tłumu.

-A i owszem mój drogi panie! Będziecie drudzy w kolejce-pokazał na wszystkich palcem.

-A kto jest na pierwszym?-odezwała się jakaś dziewczyna siedząca na kanapach.

-Właśnie ,kto ma takie dodatkowe przywileje?-dodała jej partnerka.

-To niestety muszę zostawić w tajemnicy ,ale jest to ktoś dla mnie bardzo ważny- delikatnie się speszył, a nagłośnie okrzyki aprobaty. Znów zaczął rozmyślać o Jungkooku. Nawet teraz szukał go w tłumie. Nie było go-Zaśpiewam Born to die, a  wy w tym czasie cieszcie się chwilą i drinkami.

Melodia z początku zaskoczyła widownie, jednak nikt się nie odezwał. Jimin odłożył szklankę na stołek i złapał w obie ręce mikrofon. Zamknął oczy i zniżył swój głos na tyle by wpasować się w tonację artystki. 

-Feet don't fail me now. Take me to the finish line. Oh, my heart it breaks every step that I take. But I'm hoping at the gates. They'll tell me that you're mine*

Namjoon przeprosił osoby ,z którymi wcześniej rozmawiał. Słysząc całkowicie inny wydźwięk głosu Jimina, stanął za barem na tyle by widzieć przyjaciela i to jak oddaje się znów muzyce. Kiedyś stwierdziłby ,że nie chce by Jimin znów się tu upijał i śpiewał. Teraz cieszył się ,że wylewa uczucia w jego barze, przy nim i kilkunastu ludziach. Chociaż oni zbyt mało o nim wiedzieli.

-Come and take a walk on the wild side. Let me kiss you hard in the pouring rain. You like your girls insane. Choose your last words, this is the last time. Cause you and I, we were born to die*

Postanowił w końcu spojrzeć na widownię. Nie uśmiechał się podczas kolejnych wypowiadanych słów. Całym sobą postanowił zaśpiewać ten tytuł. Przed oczami nie miał już ludzi a siebie i Jungkooka. Leżących na kanapie i oglądających serial, siedzących w nocy na plaży popijając piwo. Czuł jak do oczu nabierają się łzy. Zignorował to, wciąż śpiewał i widział wspólne wspomnienia. 

 -Don't make me sad, don't make me cry .Sometimes love is not enough And the road gets tough I don't know why .Keep making me laugh, let's go get high. The road is long we carry on. Try to have fun in the meantime*-przed sobą miał siebie i jego całujących się w zakątkach Florencji. Jedzących lody i pizze. Łzy leciały już dawno po jego policzkach, a on po raz pierwszy nie potrafił ich powstrzymać wiedząc ,że wszyscy je widzą. Wcześniej taka sytuacja nie miałaby miejsca. Teraz o to nie dbał. Chciał po prostu swojego Jungkooka z powrotem-We were born to die*.

Po ostatnich słowach oddalił od siebie mikrofon. Starł ręką policzki, uśmiechając się z zażenowania. Przeprosił widownie, mimo ,że nikt się nie odezwał. Nie było oklasków, krzyków czy gwizdów. Wszyscy siedzieli w ciszy, odprowadzając jedynie Jimina wzrokiem ku wyjściu. Namjoon od razu po zniknięciu przyjaciela, wszedł na scenę by rozładować atmosferę. Powinien za nim wyjść, ale zrezygnował.

☆ 

Wylądował w jakimś zaułku koło baru by schować się przed ludźmi stojącymi przed nim. By nikt nie zechciał nawet zamienić z nim słowa. Potrzebował odetchnąć i zwyczajnie w świecie wypłakać. Nie sądził ,że brak Jungkooka spowoduje u niego publiczne okazanie uczuć. A świadomość tego ,że może on leżeć gdzieś nieprzytomny, jeszcze bardziej go przerażała. I nagle pomysł o przejściu każdego zakątku Busan, nie wydawał się głupi. Trzęsącymi się dłońmi wyciągnął papierosa i zapalniczkę. Nawet nie potrafił zwyczajnie go odpalić. Rzucił nim gdzieś, zasłaniając dłonią usta by przyćmić łkanie.

-Jimin-ochrypły głos wypowiedział jego imię, był znajomy-Jiminie, przepraszam-momentalnie spojrzał na rozmówcę. Właśnie przed nim. W tej chwili, stał Jungkook. Żółte światło latarni pokazało poszarpane, brudne ubrania ,które miał na sobie.

Podszedł do niego i gwałtownie przytulił. Od razu poczuł ciepłe ramiona ,które również silnie objęły jego talię. Mimo iż czuł nieprzyjemny zapach stęchlizny i zioła, nie miało to teraz znaczenia. Nic poza wciąż żyjącym chłopakiem się nie liczyło. Odsunął się po chwili by wziął w obie dłonie jego twarz.  

-Żyjesz, jak się cieszę. Nawet nie wiesz co planowałem teraz. Chciałem iść zrobić maraton chodzenia by tylko cię znaleźć. Miałem błagać Yoongiego by mnie do ciebie zaprowadził, chociaż nie mieliśmy pewności ,że możesz tam być. J-ja tęskniłem za tobą-pocałował go delikatnie czując słony posmak łez-Wracajmy do domu-splótł ich ręce by następnie iść w stronę apartamentów. Jungkook jednak się nie ruszył, nie odwzajemnił wcześniejszego pocałunku. Jedynie patrzył na roztrzęsionego Jimina, mając świadomość, że jest częścią tej paniki. 

-Nie mogę.

-Owszem możesz.

-Nie, skoro właśnie tak na ciebie działam. Nie powinienem w ogóle tu przychodzić. Nie powinieneś mnie przytulać, całować i ponownie zapraszać do ciebie. Nie zasługuje na to-Jimin stanął przed nim , puszczając dłoni. Nie da mu znów uciec. Nie tym razem. Jeśli Jungkook w znów się uzależnił, pomoże mu. Nie odrzuci i nie ucieknie.

-Zasługujesz. Stałeś się dla mnie kimś ważnym, wcześniej chciałem to wyprzeć by nie czuć zobowiązania na cokolwiek więcej. Jednak po tych wszystkich wydarzeniach i miłych wspomnieniach, które sobą zapełniłeś, nie potrafiłem ustalić dystansu. I mimo ,że teraz cię nie było, nie jest tylko twoją winą.

-A czyją? Powiedz mi? To ja jestem uzależniony i biorę w takiej ilości, która prawie mogła mnie zabić. To ja uderzyłem Taehyunga, to ja zwyzywałem Hoseoka. Ja naplułem Yoongiemu w twarz rozwalając później keyboard, który cenił nad życie.

-Ale możesz wszystko znów naprawić. Pomogę ci z tym. Będę przy tobie jeszcze bardziej niż oni-

-Nie rozumiesz-warknął chcąc wyswobodzić rękę-Puść mnie.

-Nie-odparł poważnie, zaciskając mocniej rękę. 

-Jimin, nie widzisz do czego cię doprowadziłem? Obiecałem ci ,że zawalczę z tobą z samotnością ,a tym czasem nic nie zrobiłem. Zamiast szczerego uśmiechu zobaczyłem łzy, których nie powstrzymywałeś. Zaciągnąłem ciebie w większe dno niż w jakim byłeś.

-W takim razie ja spowodowałem twój powrót do nałogu. Nawet nie wiesz jak się za to obwiniam.

-To nie twoja-

-Nie wydaje mi się!-podniósł w końcu głos. Nie chciał o tym rozmawiać tutaj ,ale nie miał wyboru- Przyszedłeś wtedy do mnie ,gdy to się zaczynało. Chciałeś bym ci pomógł ,ale nie wiedziałeś jak mi o tym powiedzieć ,a ja jak skończony kretyn zacząłem prawić ci wywody. Bo napisałeś do mnie "nie miło"-prychnął- Zamiast być również dla ciebie oparciem skończyłem na zamartwianiu się o siebie. Jestem totalnym egoistą. 

-Pytałeś co się później stało, nie odpowiedziałem ci.

-Bo przytłoczyły cię moje stwierdzenia, Jungkook-nastała cisza, po której dodał-Wróć ze mną, błagam.

Słyszeli jedynie głosy pijanych, cieszących się ludzi i muzykę dochodzącą z barku czy pobliskich klubów. Jimin tak bardzo chciał wrócić do domu z nim. Znów się przytulić i powiedzieć ,że chce czegoś więcej. Jednak teraz nie była na to pora. Liczył się tylko sam powrót Jeona.

-Brałem wcześniej niż tu przyszedłem.

-Co dokładnie?

-Nie wiem, dali mi cokolwiek. Nie jest tragicznie, ale już ze mnie schodzi. Nie wiem co mogę ci zrobić gdy będę znów je chciał-przejechał kciukiem po zewnętrznej stronie dłoni Jimina-Boję się ,że tak jak ich, ciebie też skrzywdzę.

-Nie ma to dla mnie znaczenia.

-Ale dla mnie ma. Nie chce cię doprowadzić do gorszego stanu psychicznego , z którym i tak się zmagasz. 

-A ja nie chce byś znów ode mnie odszedł. Jeżeli nie pójdziesz ze mną, to ja pójdę za tobą.

~~~~~

*-Stopy, nie zawiedźcie mnie teraz Zaprowadźcie mnie do mety Och, moje serce pęka wraz z każdym krokiem, który stawiam Ale mam nadzieję że u bram Powiedzą mi, że jesteś mój.


*-Chodź i weź mnie na tą drugą dziką stronę Pozwól mi całować cię mocno w strugach deszczu Lubisz jak twoje dziewczyny są zakręcone, więc Wybierz swoje ostatnie słowa, które wypowiesz, to ostatni raz Ponieważ ty i ja narodziliśmy się po to, aby umrzeć.

*-Nie zasmucaj mnie, nie doprowadzaj do płaczu Czasem miłość nie wystarcza A droga staje się trudna do przebycia, nie wiem dlaczego Rozśmieszaj mnie, zjarajmy się Droga jest długa, toczymy się Próbując dobrze się bawić w międzyczasie.

*-Narodziliśmy się po to, aby umrzeć.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro