17/12/25

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jungkook nigdy by się nie spodziewał, że o wpół do pierwszej w noc Bożego Narodzenia będzie mu dane przemierzać kolejne setki metrów z niewiele starszym od niego baristą u boku. 

Uczucie, które wypełnia Jungkooka jest czymś, czego nigdy wcześniej nie doświadczył. Czuje się tak, jak czułby się nastolatek uciekający nocą z domu by spotkać się z drugą połówką, gdy wraz z Taehyungiem cicho opuszczają jego dom, pozostawiając gości samych. Jungkook musi tłumić śmiech, gdy starszy przekręca klucz w drzwiach. Przypływ adrenaliny sprawia, że niewidomy przygryza nieco wargę i chichocze, a starszy, nie mogąc się powstrzymać, wtula go w siebie i całuje czubek jego głowy, zaraz odpowiadając mu równie cichym śmiechem. Po chwili chwyta jego twarz delikatnie, układając duże dłonie na policzkach i patrzy prosto na niego, żałując, że nie może spojrzeć mu w oczy. Choć nagły impuls każe mu wpić się w jego wargi, nie robi tego. 

Nie teraz, jeszcze nie. Zresztą jedyna jak do tej pory szansa na to znika, gdy młodszy odchyla głowę.

Wystraszył się. 

Przecież nie jest głupi i wie, do czego może doprowadzić taka sytuacja. A Taehyung chyba by go wyśmiał, gdyby dowiedział się, że ma tyle lat, a jeszcze nawet się nie całował.

Schodzą powoli po schodach, Taehyung kurczowo trzyma dłoń młodszego i obserwuje jego kroki w półmroku pilnując, by nie zrobił sobie krzywdy, nawet z białą laską, którą trzyma. Przekraczając próg bramy, nagle obaj czują dziwną wolność, jak gdyby mogli robić co chcą, żyć jak chcą i nie martwić się niczym. To głupota, złudne uczucie, które wkrótce miało przeminąć. Byli dorośli, a czuli i zachowywali się tej nocy jak dzieci. Wszystko zaczęło się od nieśmiałej propozycji młodszego, by Kim pozwolił mu się narysować. Kilka minut po tym, jak pytanie padło, stali już w przedpokoju w ciepłych kurtkach, blondyn z torbą na ramieniu a Jungkook z laską w ręku. "Ucieczka" z domu w środku nocy, pozostawienie odpowiedzialności o obowiązków za sobą dała im dziwaczny przypływ emocji i poczucia euforii. 

Po drodze zatrzymują się przy sklepie całodobowym, z którego Taehyung wynosi czerwone wino i parę przekąsek, oczywiście uprzednio pytając młodszego czy ma ochotę na alkohol. Odkąd raz wypił z Kimem butelkę wina, nie ma już wielkich oporów przed tym jednym rodzajem trunków z procentami. Nie ma opcji, by przełamał się i napił whisky, brandy, rumu, czy koniaku ale zaczął doceniać delikatną gorycz zawartą w półsłodkim winie. 

***

Projekt idzie idealnie, ale Park Jimin nie jest ani trochę zadowolony, że trzynastego października dwa tysiące dziesiątego roku, a więc w jego piętnaste urodziny, musi siedzieć w mieszkaniu i pisać jakieś głupoty o literaturze na wielkich, kolorowych kartkach. Całe szczęście, większość roboty odwalają dziewczyny, gdy chłopcy śmieją się z małych rzeczy, popijając bezalkoholowe piwo. Gdy się orientują, że nadchodzi dwudziesta druga, dziewczyny wychodzą, a Taehyung, chcąc poniekąd ziścić swój plan, który wcale nie był do końca dopracowany, mówi, że może jeszcze trochę zostać

- Lubię twoje włosy. Odrosty wyglądają uroczo - mówi, gdy starszy o parę miesięcy blondyn nachyla się nad jedną z kartek i zapisuje mało dla niego istotną informację.

- Dzięki, chyba - uśmiecha się niezręcznie, co sprawia, że Taehyung nie wie co myśleć. 

Jego serce bije szybciej w stresie, ale przysuwa się bliżej blondyna, pod pretekstem zauważenia, że napisał coś zbyt krzywo. Chwyta do ręki marker i naprawia niewielkie niedopracowanie, w którymś momencie, rzekomo przypadkowo trącając rękę blondyna.

Za to tego, co dzieje się dalej, żaden z nich nie może uważać za przypadek. Patrzą na siebie, prosto w swoje oczy. Czarnowłosy dostrzega wyjątkowy kształt tych Jimina, podziwiając jego grube, pojedyncze powieki, nadające jego spojrzeniu dziwnej, ostrej dominacji, choć cała jego aparycja jest tak delikatna. Po kilku sekundach Taehyung przysuwa się nieznacznie i cmoka wargi starszego. Teraz, albo nigdy. 

Momenty niepewności, strachu, podczas których wciąż na siebie patrzą, aż do momentu gdy Taehyung decyduje się zrobić to ponownie, a Jimin ani trochę nie protestuje. Wręcz ulega naporowi podobnych do tych jego wymiarowo warg, po kilku sekundach pocałunku mrucząc słodko i włączając do akcji ręce, przeczesując nimi kosmyki bruneta, a wszystko zdaje się dopiero rozkręcać.

***

Trzynastego października dwa tysiące dziesiątego roku ojciec Jungkooka prawie dzieli los żony,  upijając się do stanu, w którym z niemalże trzema promilami alkoholu we krwi siada za kierownicę i pozbawia życia kobietę, a siebie przyszłości, lądując w więzieniu na 8 lat. 

Jungkook jest cholernie niezadowolony z żałośnie niskiego wyroku i jest zły, że jego ojciec nie zginął. Nienawidzi go za to, jak go opuścił.

***

Taehyung odnajduje włącznik światła, promienie oświetlają pomieszczenie przypominające zwyczajny pokój, gdyby nie patrzeć na stojącą po środku sztalugę, kilka płócien porozstawianych po kątach, tylko jedno z nich pokryte odcieniami żółci i czerwieni, ale to widocznie porzucone dzieło. Mimo idealnego konturu drzewa, które dostrzega na obrazie starszy, pierwszy plan obrazu zdobią, czy też szpecą czarne linie, jak gdyby mające ukryć to, co Jungkook stworzył. A przecież zdaniem baristy obraz jest... piękny. Chce zobaczyć więcej jego obrazów, tak jak młodszy mu obiecał.

Obaj zdążyli już zapomnieć o fakcie jako takiej ucieczki, zostawienia za sobą obowiązków i odpowiedzialności. W końcu nie było to nic wielkiego, mały wybryk dużych dzieci. Myśląc o tym, Jungkook nie poznaje sam siebie. Mówiąc szczerze, powiedziałby, że jest najbardziej odpowiedzialną osobą jaką zna. Trochę się na sobie zawodzi, ale raduje się smakiem życia, który teraz kojarzy mu się z delikatnym alkoholem i jeszcze subtelniejszym ułożeniu dłoni Taehyunga na jego własnej.

Po przygotowaniu sztalugi i płótna Jungkook wyciąga z szuflady farby, momentalnie odróżniając jedne od drugich po pudełkach. Nie słyszy, by jego gość wykonywał jakiekolwiek ruchy, więc zwraca głowę w jego kierunku, kucając już przy sztaludze.
-Taehyung? Zaciąłeś się? - chichocze i uśmiecha się ciepło, w tym samym czasie upewniając się że farby leżą tam gdzie powinny, a w ręku trzyma odpowiedni pędzel.
Starszy śmieje się jakby niezręcznie w niskim tonie i siada na kanapie, na którą wskazał Jungkook.

I w tym momencie, młodszy czuje jak jego serce przyspiesza rytm i bije za dwóch. Musi przecież dotknąć jego twarzy, ba, wymacać ją. Pozostając w bezruchu, nagle zaczyna żałować pytania, decyzji, wypowiedzianych słów, oraz wypitego po drodze wina.
Tym, co przeraża go najbardziej jest fakt, że wszystko toczy się za dobrze, za bardzo po jego skromnej myśli. Nigdy, przenigdy jego życie nie było tak... szalone, a zarazem zbliżone do tego z jego snów i dziennych marzeń. Nie potrzebuje wzroku, choć uwielbia kolory. Całe szczęście, ma swoją synestezję, która pokazała mu najpiękniejsze co go do tej pory w życiu spotkało - głos Taehyunga - i nie pozwoliła mu o nim zapomnieć. Owszem, Jungkook kojarzy wiele kolorów z dźwiękami, ale od zawsze to wszystko było mało intensywne, zawsze łączyło się w brunatną plamę i miewał dość. Głos blondyna jest jedynym, co napawa go obecnie weną i nadzieją. Jakiś czas temu młodszy odciął się od wszystkiego, całego świata, w którego centrum nagle stanął barista. Stał się jego światłem, skrytym marzeniem. Jego myśli krążą wokół niego, tak jak planety wokół słońca.

- Musisz mnie dotknąć, prawda? - starszy przełyka ślinę. Nagła realizacja dotyczy także jego. Mimo, że tak tego chce, boi się, że przez to pragnie posiąść Jungkooka tylko bardziej i powtórzy błędy młodości. 

Boi się, ale co z tego? To w końcu poznany zaledwie trzy tygodnie temu niewidomy chłopak, a zarazem najważniejsza na ten moment osoba w jego życiu. Powinien wyzbyć się wszelkiego strachu, tak jak robił to do tej pory. 

I gdy już chce to zrobić, cichy ton głosu młodszego sprawia, że jego dłoń zatrzymuje się w powietrzu, zaledwie parę centymetrów od delikatnej twarzy, na tyle blisko, że czuje na koniuszkach palców ustatkowany oddech.

- Światło jest zapalone? - młodszy marszczy brwi, gdy po przeanalizowaniu sytuacji odkrywa gdzieś w zakamarkach swojej pamięci dźwięk przełącznika - nie jest potrzebne, Taehyung.

- Wyglądasz ślicznie, gdy jesteś skupiony. Chcę widzieć, jak mnie rysujesz - choć słowa Taehyunga wyprzedzają jego myśli, nie potrafi żałować. Szczerość i dosadność jakiej uczył się latami stanowi dla niego podporę. Jego głos był w tym momencie niższy, niż zazwyczaj, basowy ton wypełnił pomieszczenie i mało brakowało, by wywołał u Jungkooka ciarki. 

Młodszy przygryza dolną wargę, tkwiąc w dylemacie. Ślicznie. Wygląda ślicznie, ale przecież rumieniec oblewający jego policzki po tych słowach staje się tylko wyraźniejszy. I tak już ledwo może się skupić - krążący wokół zapach wina, głos Taehyunga, jego dotyk i słowa. Koniec końców, to starszy jest swego rodzaju centrum jego życia. 

Nie marnując dużo czasu na zastanowienia, wstaje i z łatwością odnajduje drogę do włącznika, by ponownie go nacisnąć, wskutek czego pokój pogrąża się w ciemności. Starszy wzdycha cicho, ale jego rozczarowanie nie trwa długo. Jungkook zapala stojącą w rogu lampę, która oświetla pokój w sposób tak subtelny, że Taehyung nie może wyobrazić sobie lepszej atmosfery. Delikatnie rumiane policzki młodszego wybijają się na pierwszy plan, spoczywające na jego nosie okulary odbijają światło, pozostając absolutnie czarne. 

W momencie gdy Jungkook decyduje się na dotknięcie twarzy starszego, siedzącego tuż przed nim, zastyga na moment. Palec środkowy i wskazujący spoczywają na policzku starszego, tuż przy jego nosie, gdy bruneta przechodzą dreszcze, jak gdyby wyczuł na sobie skupione, silne spojrzenie mężczyzny. Tkwi w bezruchu przez kilkanaście sekund, po czym układa drugą drżącą dłoń niedaleko prawej i powoli, bez zbędnego pośpiechu zaczyna badać kontur twarzy Taehyunga. Tak naprawdę, nie ma pojęcia jak zamierza narysować starszego, bo jego umysł zadaje się być pusty, wyczuwalne, ostre kontury jego żuchwy natychmiast zanikają gdzieś w jego pamięci, zaraz po tym jak przesuwa palce dalej, wyżej, powoli dochodząc do oczu. Wyczuwa długie rzęsy, podwójne powieki, jedna zdaje się być minimalnie grubsza. Mimo to, już dostrzega niemalże idealną symetrię. To pieprzyk? - myśli, gdy środkowy palec natyka się na maleńki, wystający punkt na czubku nosa blondyna. Powietrze powoli wydostaje się spomiędzy jego warg, gdy przypomina sobie o oddychaniu. Do tej pory, Jungkook zdąża zbadać powierzchownie prawie całą twarz. Czuje, że to za mało. Pragnie więcej. Dotyka twarzy ukochanej osoby, i to najintymniejsza sytuacja w jego życiu. Ponownie zatrzymuje dłoń, w jeszcze większej niepewności. Wie, że palec wskazujący lewej dłoni znajdował się dwa, może trzy milimetry od dolnej wargi starszego.

- Jesteś taki piękny - szept Taehyunga wyrywa młodszego z transu, tuż przed tym jak jego oddech odbija się ponownie od opuszek jego palców - najpiękniejszy - to ostatnie co Jungkook słyszy przed niespodziewanym wyczuciem, że starszy przysuwa się do niego, zsuwając ciało z kanapy. Wariuje. Świat wariuje, a brunet kręci się wkoło w jego centrum, kiedy ich wargi, te Jungkooka znacznie drżące, zostają złączone w prostym geście. Młodszy wypuszcza powietrze najwolniej jak może, nim blondyn pozwala sobie na delikatne ruchy warg na tych naturalnie różowych, nieco cieńszych od jego własnych. Jego usta poruszają się zaledwie o parę milimetrów i nadal nie może kontrolować oddechu, właściwie o nim zapominając. Zapominając o wszystkim oprócz znajdującego się przy nim Kim Taehyunga, którego kontur warg też ma już wyrysowany w pamięci. Instynktownie przechyla głowę w prawo o parę centymetrów, co przychodzi mu naturalnie, gdy chce dać starszemu lepszy dostęp do gorącego wnętrza jego ust, a on nie odmawia. Cichy dźwięk zaskoczenia pochodzący z ust Jungkooka zostaje stłumiony w pocałunku w momencie, gdy starszy dotyka jego górnej wargi językiem, jak gdyby pytając o zezwolenie, na które jednak nie czeka. Wprasza się do środka, wkrótce odnajdując mokry mięsień młodszego, znacznie sztywny. Czując to, Taehyung odchyla się na tyle, by rozłączyć ich usta.

- Nie bój się - szepcze naprzeciw jego warg, tak, że gorący oddech odbija się od nich. Oczywiście wyczuwa, że to pierwszy raz młodszego, a to zwyczajnie go podnieca. Skraść komuś takiemu pierwszy pocałunek, toć to marzenie! Cieszy się, że mógł być tym, który pozwoli mu zainicjować takie przeżycia. A gdzieś głęboko w sercu, ma nadzieję na bycie ostatnim.

Jungkook trochę się boi, wypełnia go dziwaczna euforia, adrenalina płynie w żyłach tak szybko, że jego serce pompuje krew znacznie szybciej niż powinno. Wszystkie oznaki podniecenia tylko się zaostrzają, gdy Taehyung zadaje znaczące pytanie:

- Mogę je zdjąć? - szepcze, dotykając matowych oprawek okularów. 

Wbrew pozorom, niewidomy nie zastanawia się długo, być może dlatego, że chyba już stracił głowę dla Taehyunga. Kiwa głową i pozostaje w bezruchu, pozwalając starszemu zrobić to, na co miał ochotę już od dłuższego czasu. Nawet nie zauważa, kiedy pędzel wypada z jego dłoni.

Beznamiętne, a zarazem tak przepełnione emocjami, przeżyciami, nasycone wyblakłymi, brunatnymi odcieniami tęczówki lśniące w półmroku były pierwszym na co starszy zwrócił uwagę. Powieki delikatnie opadają na gałki oczne, a długie rzęsy zdobią tę piękną i niepowtarzalną całość, najidealniejszą perfekcję jaką Taehyung miał szansę widzieć w swoim życiu. Czy było coś, co pozostałoby w jego pamięci bardziej, niż widok tych cudownych oczu? Czegoś zakazanego, ukrytego, niedostępnego dla nikogo pod żadnym pozorem. A jednak... 

- Są piękne - szepcze, a zaraz po tym składa delikatne pocałunki na powiekach. Jego ciało drży dziwnie, gdy nagle wyczuwa słony posmak, a po zerknięciu na lśniące, choć tak beznamiętne i wyblakłe oczy otwiera własne szerzej, gdy dostrzega łzy - dlaczego ty...

Nie kończy, bo Jungkook przyciąga go do kolejnego pocałunku, wobec którego tym razem nie ma obaw. Tak, jakby chciał się zrehabilitować za to, że jego pierwszy był sztywny i w jego opinii, nieudany. Bo tylko tyle był w stanie stwierdzić w tej całej mentalnej ekstazie.

Po tym, jak ich wargi poruszają się w podobnym tempie przez kolejne kilkanaście sekund, a bicia serc zdają się być niemalże równe i tak samo głośne, brunet wydaje cichy i niejednoznaczny jęk. Szczęście, żal, euforia, niepewność - wszystko wyrażone jednym, cichutkim dźwiękiem, wraz z którym przechyla głowę do przodu. Gdy jego zmysły powracają wraz z rozsądkiem i jakąkolwiek świadomością, nadchodzi też wstyd. Wstydzi się faktu, że to jego pierwszy pocałunek, że to wszystko tak się potoczyło, że wydał ten jeden dźwięk w trakcie pocałunku, że w którymś momencie przypadkowo zsunął wargi na brodę Taehyunga, a przede wszystkim swoich oczu. Mimo, że nawet ich nie zna, przenigdy nie widział, obrzydzają go i zastanawia się jakim cudem blondyn uznaje je za, jak to nazywa, piękne. 

Z transu i nawału myśli wyrywa go kolejny szept tej nocy:

- Kocham cię, Jungkook. 

Te słowa wprowadzają kompletny zamęt w jego i tak już nieuporządkowanych myślach.

---(a/n)---

Czy ktokolwiek tu jeszcze wierzy w moje obietnice? Rozdział spóźniony o tydzień, ale jest.

Przepraszam, ale nie chciałam wstawiać byle gówna zamiast rozdziału, a musiałam się postarać, by zdać z matmy. Rozszerzenie to nie przelewki. Pochwalę się, że napisałam klasówkę na 65%, a w tym semestrze, to dla mnie sukces. Niedługo mam tydzień wolnego, więc będzie czas na pisanie. B)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro