18/02/14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mija północ, Taehyung nieustannie od godziny głaszcze policzki mężczyzny leżącego tuż obok, w tym momencie wtulonego w niego. Czasem zahacza delikatnie o jego uszy, nos, przejeżdża kciukiem po rumianych wargach by wtem delikatnie je pocałować, lub ledwie musnąć swoimi. Patrzy na niego nieprzerwanie, kontrolując jego spokojny sen, w który zapadł po godzinie płaczu. Młodszy oddycha równo, dość płytko, ale spokojnie. Leżąc na prawym boku ugina nogi przechodząc w pozycję embrionalną, palce lewej ręki zaciska na sznurku od bluzy blondyna, nieświadomie ciągnąc go od czasu do czasu.

Taehyung po raz kolejny całuje delikatne powieki i wciąż wyczuwa na nich słony posmak rozżalenia chłopaka.

Nie wie co teraz. Przekonywał bruneta, że będzie dobrze, że sobie poradzą, że go nie zostawi.

Bo nie zostawi.

Ale czy będzie dobrze? Poradzą sobie?

Dla Kima taka niepewność jest emocją, do której nie jest przyzwyczajony. Zwykle jest niepoprawnym optymistą i wręcz ciężko dostrzec mu negatywne strony jakichkolwiek spraw. Roztrzepany, dziecinny, niezorganizowany i hałaśliwy. Taki był aż do poznania niewidomego bruneta, który ironicznie otworzył mu oczy.

Taehyung stał się rozważny, zaczął analizować. Dojrzał, a nawet nieco spoważniał. Wciąż jest tą samą ciepłą kluchą, która dla każdego chce najlepiej, ale potrafi być znacznie bardziej obiektywny niż w przeszłości.

Taehyung, choć przekonany, że chłopak obok śpi, żałosnymi odrostami zakrywa swoją twarz, gdy zaczynają po niej płynąć słone ścieżki łez. Z początku próbuje je powstrzymać, a jego ciało zaczyna drżeć. Otwiera usta by złapać oddech, gdy płacz mu go kradnie. Przez kolejne kilkanaście sekund patrzy na drobniejsze istnienie przed sobą, pragnąc ochronić je za wszelką cenę. Nie może pogodzić się z tym, co dzieje się jego kochankowi. Traci najważniejszy dla niego zmysł i ciężko cokolwiek na to poradzić. Zaciska usta w momencie gdy zauważa niespokojne ruchy gałek ocznych i brwi młodszego, a zaledwie sekundę później czuje drobną, chłodną dłoń na swojej twarzy.

Jungkook ociera łzy Taehyunga i wtula się w niego mocniej, z zaufaniem i szczerością.

- Nie płacz - zachrypnięty szept opuszcza usta bruneta, zanim ten kaszle cicho, by pozbyć się chrypki - jesteś zbyt ładny, żeby płakać.

Starszy chichocze przez łzy.

- Skąd wiesz?

Na pytanie odpowiadają mu dwie delikatne dłonie, które zaraz zaczynają wodzić po jego twarzy. Opuszki palców dotykają kości policzkowych, suną wzdłuż szczęki starszego mężczyzny, a później do samych uszu.

- Masz bardzo symetryczną twarz - wargi bruneta wyginają się w słabym uśmiechu, gdy przesuwa dłoń do oka chłopaka, drugą na czubek nosa - i duże oczy. A tu masz pieprzyk, to strasznie urocze.

Starszy uśmiecha się mimowolnie, a Jungkook od razu to zauważa, czując jak napinają się mięśnie jego twarzy.

- Od razu lepiej, Taehyung. Uśmiechaj się tak zawsze, nawet jeśli ja nie będę już w stanie.

- Nie mów tak - Taehyung protestuje, zaraz poważniejąc nieco, gdy chwyta dłonie chłopaka - będziesz się śmiał jeszcze długie lata, a ja razem z tobą.

***

Taehyung wielkimi krokami zbliża się do pełnoletności, a jego życie niczym nie przypomina tego z amerykańskich filmów o nastolatkach. O ich miłosnych podbojach, szkołach, w których dużo się dzieje, polekcyjnych, bezstresowych spotkaniach, randkach i imprezach ze znajomymi. Gdzie największym problemem może być dylemat między koszulą w kratę a tą w paski, a każde wyznanie miłosne kończy się odwzajemnionym uczuciem i romantycznym pocałunkiem.

To jego odwrotność. Totalna monotonność i żałość.

Taehyung codziennie rano wstaje, zerka w lustro i widzi nieudacznika. Jest generalnie przyjazny dla nowo poznanych osób, ma piękny szeroki uśmiech i rysy twarzy modela. Ma ładną postawę, jest szczupły, dość wysoki, całkiem przystojny, ale jest też homoseksualistą. A w mniemaniu jego i wszystkich wkoło, jak sam twierdzi i zauważa, to niweluje wszelkie pozytywy. To Taehyung wbił sobie do głowy i do przyhęcia takiej mentalności został zmuszony.

Smutne, zmęczone oczy starają się uśmiechać gdy wychodzi ubrany z pokoju i schodzi na śniadanie.
- Cześć - niski, monotonny głos młodzieńca rozlega się na parterze, gdy bosa stopa Taehyunga dotyka paneli.
- Cześć, Tae, wyspany? - młodo wyglądająca kobieta odrywa się na chwilkę od parzenia kawy i obraca w jego stronę, by rzucić szybkie spojrzenie.
- Mhm. Poszedłem spać wcześnie.
- Właśnie, Taehyung - ojciec wtrąca, odstawiając kubek kawy na okrągły stolik. Zerka na niego zza okularów a lekkie zmarszczki się uwydatniają - dzisiaj wieczorem wychodzimy do Kangów, chcesz się z nami przejść?
- Raczej zostanę - nie wysila się by jakkolwiek uargumentować odmowę, w momencie gdy zasiada na miejscu obok ojca, zaraz otrzymując od mamy kubek słabej kawy że spienionym mlekiem, za co dziękuje cicho.
- Mają córkę prawie w Twoim wieku, pamiętasz Seulgi? Piękna dziewczyna.

Wspomnienie dość wysokiej, bardzo szczupłej dziewczyny przypominającej mu mysz maluje się w jego głowie. Oczywiście, że pamięta. Również śmiała się do rozpuku, gdy jeszcze w poprzedniej szkole po otwarciu szkolnej szafki przez Taehyunga wypadło z niej kilkanaście tanich kondomów oblanych lubrykantem, a całość przyozdabiał krótki, opisujący go w najgorszych epitetach liścik. Oczywiście, skończyło się uwagami w dzienniku dla całej bandy i wymuszoną, krótką pogadanką z mającym na głowie multum ważniejszych spraw dyrektorem. Na Taehyungu odbiło się to nieco bardziej, bo godzinami płaczu i tygodniowym symulowaniem choroby.

- Nie jest w moim typie.

- To nie znaczy, że nie możecie spędzić razem trochę czasu - czterdziestolatka w końcu zasiada przy stole i bierze się za swoje śniadanie, gdy Taehyung nawet nie spojrzał na leżący przed nim talerz - państwo Kang-

- Nie chcę, naprawdę - Taehyung zirytowany podrywa się do góry i z impetem odsuwa krzesło, by zaraz skierować szybkie kroki do przedpokoju - mam dzisiaj sprawdzian na pierwszej, cześć.

Wychodzi, a rodzice patrzą po sobie w lekkim szoku.

To niepodobne do Taehyunga.

Przecież ich syn nigdy tak nie reaguje, ma doskonałe życie i zero problemów. Przecież cały czas się uśmiecha.

To nic, że z dnia na dzień coraz mniej błyszczą mu oczy.

***

Sypialnia Jungkooka wypełniona jest zaufaniem i niebanalną szczerością. Nie jest tak pusta jak zwykle. Choć stoi w niej parę ciężkich mebli, ściany mają ciepłe odcienie, a drobnych ozdób jest w niej od groma, zazwyczaj jest najzimniejszym miejscem w domu niewidomego. Zwykle go nienawidzi. Jednak teraz, gdy gwiazdy śpią za chmurami, księżyc też nie waży się podglądać, a Taehyung zawisa nad nim i całuje go z uczuciem, wie, że nie mógłby być w lepszym miejscu.

Uwielbia te duże dłonie chwytające z romantyczną dominacją tył jego szyi, unoszące jego głowę delikatnie do góry. Pełne usta, odważne na tyle, by rozchylić jego własne. Nos, ocierający się o jego policzki przy zdecydowanych pocałunkach. Klatkę piersiową unoszącą się tuż nad tą jego. Ich niespokojne oddechy, gdy mierzą się spojrzeniami w ciemności.

Kompletnie zapomina o tym, co złe. Uwielbia to zapomnienie.

Jego oddech zaczyna drżeć, gdy Taehyung po ściągnięciu z niego koszulki schodzi gorącymi ustami niżej, na jego szyję, dokładnie obcałowując też obojczyki. Męskimi dłońmi gładzi śniadawą skórę na brzuchu i torsie młodszego, celowo dociskając mocniej na podbrzuszu, za co otrzymuje stłumione pomruki.
Starszy ściąga własne niepotrzebne części garderoby i pozostaje w bokserkach. Wkrótce robi to samo z Jungkookiem, unosząc jego biodra i szybkim ruchem zsuwa jeansowe spodnie z wąskiej talii, by wylądowały na podłodze.
Jednak nie przechodzi od razu do niczego więcej. Wciąż wisi nad nim, opierając się na łokciach i kolanach, wpatrując się w kuszącą, rumianą buźkę. Lekko napiera dolnymi partiami na te jego, nie ukrywając pełnej już erekcji. Nachyla się do ucha bruneta i szepcze tuż przy nim, tak, że młodszy czuje na nim wibracje niskiego głosu:

- Kocham cię, Jungkookie, nawet nie wiesz jak bardzo.

Jedna z dłoni wędruje na dolną część jego pleców, a Kim pozwala sobie unieść biodra chłopaka i pozbyć się ostatniej bawełnianej bariery.

Choć mają za sobą już kilkanaście takich zbliżeń, Taehyung nadal obchodzi się z młodszym jak z lalką z porcelany. Wypytuje, czy wszystko dobrze, czy na pewno chce, chwyta części jego ciała niczym warte miliony monet.

Bo przecież jest bezcenny.

-W porządku? Chcesz to zrobić?

-Wypieprz mnie mocno, Taehyung.

Jungkook momentalnie chowa twarz w zagłębieniu szyi dominującego w zawstydzeniu. Serce Taehyunga aż drży, wciąż powtarzając echo słów wypowiedzianych parę sekund temu. Blondyn bierze głęboki wdech i ignorując gęsią skórkę powstałą na niemal całym ciele, wycałowuje ścieżkę od obojczyka drobniejszego chłopaka aż do ucha, w które szepcze seduktywnie:

- Mocno? To by bolało, kochanie.

W odzewie na swoje słowa i chwilowe ustanie ruchów bioder otrzymuje niezadowolony pomruk.

- Mocno. I dużo mnie całuj.

Taehyung wewnętrznie wariuje. Uwielbia takie gadki, słodkie prośby, a jeszcze bardziej lubi je spełniać. Bez pośpiechu odchyla się nieco do tyłu i przez chwilę napawa się widokiem nagiego, kruchego ciała przed nim, po czym zdejmuje własne bokserki.

- Powiesz, jeśli będzie bolało? - nie potrafi powstrzymać troski, nawet w tak wysokim podnieceniu.

- Nie powiem. Chcę, żeby bolało.

Nieregularny oddech Taehyunga wypełnia przestrzeń między nimi, zaraz zamkniętą przez jego wargi napierające na te mniejsze. Obawia się zrobić to bez przygotowania młodszego, ale po użyciu dostatecznej ilości lubrykantu od razu zanurza się w nim do połowy, na co odpowiada mu celowo stłumiony jęk i mocniejsze niż kiedykolwiek do tej pory zaciśnięcie dłoni na jego plecach, wraz z wbiciem w nie paznokci.
Spełniając prośbę Jungkooka, całuje go namiętnie, mocno, tym samym wbijając się głębiej z ostrożnością. Przez to, jak ciasny jest Jungkook, przechodzą go dreszcze, na domiar tego młodszy wbija paznokcie głębiej.

- Skarbie - odrywa się od pocałunku na pół sekundy, przytwierdza wargi do tych mniejszych znowu, nieuporządkowanie i mocno - powiedz, jeśli to za dużo.

- Przestań - Jungkook odzywa się wprost do ust kochanka - po prostu mnie wyruchaj.

Taehyung powoli traci kontrolę i coraz mniej powstrzymuje swoje instynkty.

Poznaje stronę Jungkooka, której w życiu by się nie spodziewał.

Nie zauważa, że Jungkook chce zastąpić wszystkie emocje bólem fizycznym, w intymnym zbliżeniu zapomnieć o troskach.

Albo tchórzy i nie chce zauważać tych niewidzialnych łez.

Nie powstrzymuje ruchów bioder i wbija się w bruneta z impetem przy każdym ruchu, aż obu kręci się w głowie. Całuje go znów, mrucząc zlizuje stróżkę śliny niekontrolowanie ściekającą z kącika ust bruneta. Gryzie jego wargi, jedną niemal aż sinieje, nie oszczędza go i widzi w ekspresji Jungkooka, słyszy w jego obłędnych jękach, że przeniósł się myślami gdzieś w gwiazdy.

Parę chwil później Taehyung w spełnieniu pcha ostatnie kilka razy, znacznie szybciej i mocniej, a piskliwe jęki i pomruki młodszego, gdy rozlewa się na jego klatkę piersiową, niewyobrażalnie go satysfakcjonują.
Zaprzestaje jakichkolwiek ruchów, wciąż drżąc i wydając z siebie pojedyncze jęki wprost do ucha chłopaka pod nim, obejmując kruche ciało. Jest bliski spojrzenia mu w oczy i zapytania o samopoczucie, gdy nagle czuje, jak na jego członku znów zaciskają się ścianki młodszego.

W desperacji, z łzami cieknącymi po policzkach Jungkook porusza biodrami, by poczuć Taehyunga znów w sobie.

By znów dać się ponieść, doświadczyć rozszywającego bólu, zastępującej go euforii i przestać myśleć o zbliżającej się katastrofie jego życia.

- Więcej, Taehyung - łka, trzęsąc się desperacko przyciąga blondyna do siebie - proszę.

- Jungkookie... - starszy wciąż tkwi w bezruchu. Nie chce robić tego tylko i wyłącznie dla zapomnienia, choć dopiero co się mu oddali. Widząc cieknące jedna za drugą łzy i czując zawzięte kołysanie bioder czuje się rozdarty.

- Błagam.

Wydaje z siebie westchnięcie głębsze od wszystkich poprzednich i podnosi drobniejsze ciało powoli. Opiera się o ramę łóżka i wychodząc wciąż nabrzmiałym członkiem z wnętrza chłopaka sadza go na sobie.

- Spokojnie. Jak było, skarbie?

- Chcę... jeszcze... - nie daje za wygraną i kołysze biodrami, napierając na krocze mężczyzny. To nic, że przy tym niemal krztusi się łzami.

Taehyung całuje czubek głowy niewidomego i obejmuje mocno. Spojrzeniem i dotykiem daje mu do zrozumienia, że kochanie się do nieprzytomności to nie coś, co załatwi problemy, a Jungkook rozumie i to doskonale, od samego początku.

- Bolało?

Poddaje się. Kiwa głową dwukrotnie i postanawia zatonąć w silnych objęciach kochanka. Oddycha i upaja się jego zapachem, próbując powstrzymać napływające łzy i drżenie wciąż gorącego, oznaczonego krwistymi malinkami i zmieszaną spermą obu ciała. Wbija paznokcie w boki Taehyunga jak gdyby bał się, że może w każdej chwili odejść, rozpłynąć się, zniknąć i go zostawić.

- Uspokój się kochanie. Jestem tu.

Jungkook posłuchał.

Uspokoił się.

Aż do bladego świtu leżą, rozmawiają cichutko i od czasu do czasu wspólnie szlochają, szczególnie w trakcie wyjaśnień Jungkooka odnośnie zanikania jego zmysłów.

Po jakimś czasie to Taehyung staje się tą niespokojną stroną, stara się milczeć, ale domysły wychodzą z jego ust jeden za drugim. Jungkook, już spokojnie, w swojej zwyczajnej, poważnej i niezbyt emocjonalnej postaci odpowiada stoicko.

-A kiedy aparat już nie pomoże?

-Wtedy ogłuchnę kompletnie.

-Co wtedy?

Z rozżaleniem ukrytym gdzieś w martwych oczach i popękanym sercu obejmuje ciepłe ciało Taehyunga ramieniem nieco mocniej. Szepcze, zbliżając usta do tych jego, by jego słowa nie zaginęły nigdzie w przestrzeni między nimi:

- Wtedy będę ślepy już nawet na twój głos.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro